Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2010

Rowerek

Obraz
Dzieciaki mają swoje prawa. I wymagania. Taki Krzyś na ten przykład, z zawodu przedszkolak, z zamiłowania rozrabiaka, a prywatnie mój syn, koniecznie che mieć rower. Swój własny. Jeden ma, odziedziczony, ale ten, jak się okazało nie spełnia podstawowych wymogów natury estetycznej. - Mamooooooooo! Umiem jeździć na rlowerlku! Na dwóch kółkach! - Najmłodszy w rodzinie wpadł do kuchni z radosnym wrzaskiem na zaróżowionej buzi. - Umie! - z dumą potwierdził rewelacyjne wieści Książę Małżonek. - Mamoooooooo! Choć zobaczyć! Jak ja przepenknie umiem jeździć! No to poszłam. Z aparatem, bo takie wydarzenie należy upamiętnić. Bezwzględnie! Faktycznie, naumiał się w tempie błyskawicznym. Sukces sportowy syna uczciliśmy makowcem domowego przemysłu. Ale na tym nie koniec... - Bo ja to bym chciał inny rlowerlek mnieć - ze smutkiem powiedział bohater dnia. - No oczywiście! - Książę małżonek wyrwał się jak gumka z majtek. - Jak wyrośniesz z tego - dodałam szybciutko, wpadając mu w słowo. - Ale ten jest

Asertywność?

Obraz
Będąc młodą, piękną i niecałowaną miałam ambicje nauczyć się : francuskiego, jazdy na deskorolce i asertywności. Wyszło tak jak wyszło. Znam rosyjski, niemiecki jako tako po japońsku. Jedyne deski z którymi zawarłam bliższą znajomość to ta do prasowania, ewentualnie do siekania cebulki. O asertywności lepiej nie mówić... Sobota wczesne rano...Telefon zawył skoczne "Szła dzieweczka" w chwili kiedy coś mi się kończyło śnić. I jasna haftowana! Cedeen pozostał w sferze sennych marzeń... - Czego? - warknęłam do słuchawki nie patrząc nawet na wyświetlacz. - Cóż za miluchne powitanie - zaświergotała Osobista - Nie mów, że jeszcze spałaś! - Dobra. Nie powiem - burknęłam przeciągając się. - Jest sprawa - kontynuowała niczym nie zrażona - a nawet dwie sprawy. - Acha... - No to tak. Po pierwsze, masz zepsuty domofon, stoję pod bramą,a ona nie chce mnie wpuścić. No to zwlecz się i otwórz! Z łaski swojej! No to się zwlokłam. Podniosłam cielesną powłokę, i otworzyłam. Z łaski swojej. Osob

Specjalistka

Obraz
W dawnych czasach kiedy byłam małą dziewczynką i miałam mysie ogonki, rajstopki w truskawki i sweterek z kotkiem, co bardziej wstydliwych rodziców w uświadamianiu wyręczało podwórko. Wiedza rodem z piaskownicy i trzepaka, była rzetelna i poparta przykładami. I co najważniejsze konkretna. Bez owijania w bawełnę że niby pszczółki, kwiatki, pyłki i tak dalej. No ale to było kiedyś, w epoce kamienia łupanego mojego życia. Teraz świat idzie z postępem, a dzieci z jeszcze większym. W przedszkolu są specjaliści od długiego bekania, od sikania na kolegę i od... - Mamo a ty wiesz skąd się biorą dzieci? - zapytało mnie wczoraj moje czteroletnie pacholę wyżerając paluchem nutellę. - Oczywiście, że wiem - odrapałam i byłam święcie przekonana, że zaraz będę musiała odpowiadać na całą masę przeróżnych pytań. Od tych dzieci począwszy, a na budowie promu kosmicznego kończąc. - Ja też wiem - powiedział oblizując palucha - Blanka mi powiedziała. - A ona wie? - No pewnie. Dzieci się biorą z gwiazdki. Tr

Klata

Obraz
Dla Margo ... ona wie dlaczego;) Jeśli Nadworny sobie myśli, że ja będę wysłuchiwać jego żali na nędzny żywot to, lepiej niech czynności myślenia zaprzestanie w trybie natychmiastowym. Bo życie, proszę szanownego Nadwornego, to nie jest koncert życzeń. Już bardziej rosyjską ruletkę przypomina. Cylupa Zofia z Cybulina miauczała, miauczała, aż wymiauczała. Randkę stulecia. Z facetem jej marzeń i snów. Sporym nadużyciem byłoby twierdzić, że Nadworny tak strasznie się opierał. Bo nie opierał się wcale. Poszedł z własnej i nieprzymuszonej, do kawiarni mojej ulubionej zresztą. Z różą w garści, chociaż zapewne bardziej oryginalnie wyglądałby z kwiatkiem w zębach albo za uchem. W butonierce nie byłoby oryginalnie tym bardziej, że trudno szukać butonierki w bluzie sportowej. Niech więc sobie teraz ideologii nie dorabia do chronicznego braku zdrowego rozsądku. - Ty sobie Nadworny zakonotuj w tym łbie rycerskim, że Zocha to Zocha i choćbyś się skichał, Zochą pozostanie. To raz. A dwa, to p

Książkożerca

Obraz
I to ma być piesek? Łachudra psia jego mać, to jest! Żarłoczna na datek, a nie pies porządny! Chociaż... gust trzeba przyznać ma. Całkiem niezły. Osobista wydedukowała i w pierwszym momencie można by domniemywać, że całkiem słusznie, że skoro pies jest od zawsze przyjacielem człowieka, to i w potrzebie pomoże. Potrzeba jest wielka, żeby nie powiedzieć ogromna i nosi tytuł "Pożegnanie z zimowym obrastaniem w tłuszczyk". Według oficjalnej wersji piesek miał być pretekstem do wychodzenia na dłuuuugie spacery, a co za tym idzie pomagać gubić zbędne kilogramy. I wszystko by było cacy, gdyby te grube setki złotych w pocie czoła zarabiane przez Osobistego Osobistej nie poszły na zakup psa obronnego pod tytułem York. Piesek zaczął od kałuży w przedpokoju. Darowane mu zostało, bo mały i mordę ma sympatyczną. Wtulił się w różowy papuć z pomponikiem i udawał że śpi. Wszystko po to żeby zmylić czujność. Moją przede wszystkim. Osobista albowiem zakochana w psinie po uszy i wybacza mu dos

Dieta-cud

Obraz
Każdy ma coś do ukrycia. Ja też. Przed ciekawskich wzrokiem skrzętnie ukrywam cellulit i oponki. Jedno i drugie powstało w wyniku odwiecznej miłości do kinder bueno, michałków, lodów i krówek, miętówek, majonezu, makaronu... Wiadomo jak to jest. Dwie minuty w ustach, całe życie w biodrach. A tu? Zima ma się ku końcowi i sezon się zbliża wielkimi krokami. Należy się za siebie zabrać. W tym celu zakupiłam książeczkę pod wiele mówiącym tytułem "Nie potrafię schudnąć", autorstwa francuskiego lekarza Pierra Dukana. Przeczytałam i mam zamiar. Póki co na zamiarach się kończy bo ja się jakoś tak dziwnym zbiegiem okoliczności niekoniecznie potrafię oprzeć. Jest jednak światełko w tunelu, pod tytułem Osobista, która to też stwierdziła że powinna. Bo tu i ówdzie jej przybyło. I że bezwzględnie przechodzi na dietę. Świetnie. We dwie raźniej. A i wsparcie jakieś jest. Oraz motywacja... - Skoro ona potrafi, to ja też wytrzymam. Calutki dzień na jogurcie i ogórku szklarniowym świeżym. Niest

Relacja

Obraz
Śniegu dookoła po kolana, a niejaka Cylupa Zofia szczęśliwa jak prosię w błocie. I pryska-tryska tym szczęściem.  W oczy kole i kły radośnie szczerzy. - No! - Co no? - odpowiedziała wgapiając się tęsknym wzrokiem w niesioną przeze mnie salaterkę. - Nie ze mną te numery Kloss... to znaczy Cylupa. Ty mi tu idiotki nie zgrywaj tylko relację zdawaj. Jak było? - Na giełdzie? - zapytała niewinnie. - Nie! Kurde-blaszka. Na Giewoncie! - Nie wściekaj się, bo ci to na puder źle robi - dostojnie odpowiedziała Zofia Błękitnoooka,  zatrzepotała nieutuszowanymi rzęsami i dodała - Normalnie. Tylko zimno jak jasny Giew... to znaczy gwint. - Nie chcesz gadać to nie! Ja bez tej wiedzy przeżyję, ale...- tu uciekłam się do maleńkiego, tyciusieńkiego szantażu. Szantażyku właściwie - Masz szlaban na miętówki!. Są moje i nie zawaham się ich ukryć. Dla lepszego efektu, przeleciałam cylupowej córce  pod nosem miseczką z przecudnie pachnącymi miętowymi czekoladkami i schowałam je za siebie. - Nee ma lelacji - 

Auto-Moto-Test

Obraz
Ryby,  grzyby,  lwyby... Wszystko jedno. Każdy człowiek powinien mieć jakąś pasję. Coś co go od rzeczywistości odciągnie i czemu jest w stanie poświęcić wolne popołudnie czy niedzielny poranek. Jeszcze lepiej jak ma z kim te pasje dzielić... Poniedziałkowy poranek to już jednak zupełnie inna bajka. Ciut świt ósma  minut dziesięć, wpada Nadworny.  Nawet drzwiami nie peirdutnął tylko od progu wydziera się, że mam natychmiast iść. - Gdzie - zapytałam na wpół przytomnie. Akumulator dopiero ładowałam. Pierwszą kawą . - No za mną! - radośnie wykrzyknął i czekał przestępując z nogi na nogę. Bogate, życiowe doświadczenie nauczyło mnie, że nie ma lekko. Facet jak się uprze, to gorzej niż ja sama bym się uparła. Bo do mnie to jeszcze argumenty typu zimno na dworze przemawiają. Z Nadwornym nawet nie ma co próbować. No to nie próbowałam. Kapota na grzbiet i poszłam posłusznie. - Tadaaaaaaaaam.... - zakrzyknął radośnie Nadworny robiąc wymowny gest ręką. Taki z gatunku "Patrz i podziwiaj&q

Kapelusz

Obraz
Gdzie kucharek sześć tam dwanaście cycków. A gdzie dwie duże szafy tam i tak nic nie można znaleźć. To znaczy facet nie może znaleźć. I tu to  nawet dżipies nie pomoże. Jeśli już, to jakiś noktowizor selekcjonujący. Mam w sypialni szafę wielkości wszystkich szaf jakie miałam w starym lokum. Olbrzymią. Moja cześć jest większa, ale to akurat zrozumiałe. Prawda? Jakby nie patrzeć, to Książę Małżonek ma do swojej dyspozycji kawał mebla. Każda koszula, każde spodnie czy bluza wiszą sobie na oddzielnym wieszaku. Wystarczy otworzyć szafę i sięgnąć. To znaczy komu wystarczy temu wystarczy... - Gdzie moja koszula? - Która? - No ta w paski - W szafie Słychać co prawda, że drzwi się przesuwają, ale na dobrą sprawę mogły by pozostać zamknięte. - Nie ma.... Tak jest wtedy kiedy jestem grzeczna . Jak jestem grzeczna mniej, albo wcale,  dialog wygląda tak; - Gdzie moje spodnie? - W dupie, na półce, po lewej stronie. Rezultat wiadomy. Spodnie w trybie natychmiastowym się odnajdują. Każdy

Niejadalne.

Obraz
Zdarzyło się wczoraj,  w  późnych godzinach po koncertowych. Na wstępie nadmienię, że Książę Małżonek ma doskonale rozwinięty ... apetyt. Grzałam przy kominku stopy zziębnięte i beztrosko bujałam się w  fotelu moim ulubionym. - Jestem głodny - rzucił w przestrzeń wspomniany wyżej Książę Małżonek. Przestrzeń zajęta bujaniem (się)  i grzaniem, nie odpowiedziała, więc rad nie rad wstał. I stał tak, mając nadzieję, że przestrzeń się ocknie i usłużnie coś przyniesie. Nadzieje okazały się być złudnymi. - Mamy coś do jedzenia? - zapytał ponownie, ale tak już bardziej bezpośrednio, więc odpowiedziałam; - Owszem. - A gdzie? - A w lodówce. - A gdzie lodówka? - A w kuchni - A gdzie kuchnia? Cóż było robić. Pokierowałam jak na dobrego dżipiesa przystało. Trzy kroki na wprost. Uwaga na kominek po prawej, za dwa kroki skręć w lewo, za jeden krok skręć w lewo, skręć w lewo. Idź tą drogą. Za pięć kroków skrzyżowanie w ruchu okrężnym, ża trzy kroki ... Idź tą drogą, za dwa kroki będziesz

Gra

Podobno największym nieszczęściem dla kobiety jest to, że jest kilkukrotnie mądrzejsza do swojego mężczyzny... Jest na to rada. Wystarczy nauczyć się grać idiotkę...

Przydziałowy aferzysta

Obraz
Sprawa się rypła. Przydziałowy młodzieniec ma ponownie przekichane, a ja razem z nim. Wykazał się absolutnym brakiem logicznego myślenia, o co w zasadzie mam do niego największy żal. Kilka tygodni przed zakończeniem semestru zaczął się mniej starać. Bo tak normalnie, to on jest chłopię do rany przyłóż. Pod warunkiem, że jest wyprowadzany w kagańcu i na krótkiej smyczy. Jak mu tylko nieco poluzuję to robi jazdę jako klasowy błazen. Albo olewa. Mamtowdupizm mu się natychmiastowo załącza. I dolega tak bardzo, że znacząco wpływa na frekwencję. I jeszcze twierdzi (bezczelnie), że ja go tłamszę. Nic bardziej mylnego. - Ja, chłopie - mówię do niego - uznaję Twoją dorosłość. Oraz uczucia szanuję. Ale stanowczo, podkreślam wężykiem STANOWCZO nie zgadzam się, że możesz sobie nie chodzić do szkoły. Ty sobie zapisz na karteczce, w rameczki opraw i nad łóżkiem na słomiance powieś że JA CI NIE WRÓG! Nie wytrzymał i znowu sobie pofolgował. No i się postarał, żebym się nie nudziła. I tak długo wy

Ręce opadają...

Obraz
Zocha Cylupa z Cybulina poczta Kurowo Wielkie ma wobec mężczyzn wymagania niezbyt wygórowane. Facet, któremu odda dłoń swą zadbaną, oraz zgodzi się łaskawie nosić jego nazwisko, ma jedynie przynosić i wynosić. Dosłownie. Przynosić ma pieniądze. Do domu i do rąk własnych zosinych składać. Wynosić natomiast śmieci. I tyle. Reszta, jak twierdzi jakoś sama się ułoży. - Ale ty się Zocha zastanów - mówię do niej jak do człowieka - czy aby na pewno tyle oczekujesz. Bo wiesz Nadworny to nie byle chłystek z pod budki z piwem. On ma wiele do zaoferowania. A jak się rozleniwi to popił wodą. Popatrzyła na mnie tymi niebieskimi gałami i zamrugała zalotnie rzęsami. No zdurniała czy co? Mnie chce kokietować? Ja w dziewczynkach od zawsze nie gustuje. I mnie na takie tanie numery nie weźmie. - Ale na przykład co? - zapytała - No wiesz, taki całkiem niedurny jest. I potrafi fajnie rozmawiać. I  czyta dużo. I jeszcze... - ... taki przystojny jest. I męski. I pewnie silny - rozmarzyła się na samo ws

O zjadaniu...

Obraz
Jestem mięsożerna. Przekonałam się o tym wczoraj spożywając, a raczej usiłując spożyć kotlety z brukselki. Na proszonej bądź co bądź kolacji... Osobista, wyczytała gdzieś, że mięsożercy brzydko pachną i są agresywni. No i się przeraziła przeokrutnie. Skutkiem owego przerażenia był eksperyment w postaci wzmiankowanych kotletów, który przeprowadziła na żywym organizmie. Organizmach w zasadzie, bo świadkowie tej kulinarnej katastrofy występowali w liczbie mnogiej. Małoletni po prostu bezczelnie odsunął talerz, wgramolił się pod stół i zabawiał się najnowszym modelem wyścigowego resoraka. Córcia usiłowała. Ja początkowo też... No ale, na litość bobrzą! Nie będę przecież upychać kotletów w skarpetki, ani wrzucać pod kaloryfer! Już miałam wykazać się asertywnością ale ... - Co to? - zapytał bezceremonialnie mój mąż grzebiąc widelcem w zielonej brei. - Zielone - odpowiedziała Osobista wzruszając ramionami - Chlorofil. Się chce zielonego. Im bliżej wiosny tym bardziej. - Acha - odpowi

Będę żyła...

Obraz
Pierdutnięcie, szyb brzęczenie, i tadaaaaaaaaaaam. Wiadomo - Nadworny w dom, chowaj kawę bo wyżłopie wszystko. - Ty się Kiedyś doigrasz Nadworny. Zobaczysz! - zawyrokowałam posyłając jednocześnie w powietrze buziaka wraz z uśmiechem numer 2 (numer drugi to taki zupełnie niewinny;) - Że niby co? - odpowiedział wyswobadzając się z czapki, szalika i innych takich, w ciepłym zbędnych. - Że się migasz. I wcale nie niby. Łazisz gdzieś zamiast stołka pilnować. - A co to już kawy się nie można napić? -  odparł wzruszając beztrosko ramionami - I nie gdzieś tylko do ciebie. I w sprawie na dodatek. - Służbowej? - zapytałam wszystkim; oczami, miną, językiem i przysiadem. Wszytko z wrażenia. - Nie. Prywatną. Ale to akurat szczegół. Spawa jest sprawą. A ty zrób wreszcie tej kawy... Phiii... phiknęłam sobie na zapleczu. Dobrze, że nie muszę mieć płaskiej głowy, żeby miał gdzie tę kawę stawiać. Szowinista męski jeden! Bardziej jednak obawiałam się cedeena, bo jak sprawa prywatna, i do mnie, t

"Ciacho"

Obraz
Ta wścibska szkoła mnie wykończy. Poszłam sobie rano do Nauczycielskiego, a tam... rzucili się jakby mnie z rok nie widzieli, a nie jakieś marne trzy tygodnie. - A co to? Za zmiany? - Nowy imidż? - Gdzie byłaś w ferie? - W domu? No co ty nie wyjechałaś? Ja byłam w Zakopanem. - A ja w Egipcie! - A co taka w ściekła jesteś? - Nie podoba ci się plan? No wiesz? Specjalnie dla ciebie środę układałem. - Jakiś ten kolor taki niekoniecznie pasujący do ciebie. itp... itd... itp... Na połowę pytań nawet nie odpowiedziałam , tym bardziej, że były rzucane jakoś tak na odczepnego. Na ten czas wszedł nie Wolski tylko Dyrektorka Pani... - Proszę państwa, witam po feriach, mam nadziej, że ... O pani Beato! Fryzjer dopadł? - A tak! Promocja była, grzech nie skorzystać... - odpowiedziałam grzecznie. Bo z dyrekcją trzeba grzecznie. Lepiej nie zadzierać, bo jakie zastępstwa wlepi i będę w szkole kibl... to znaczy nadgodziny strzelać. - W ramach funduszu socjalnego- ciągnęła dalej Dyrektorka Pa

Skarpetkowo

Obraz
Mężczyźni są z Marsa. Kobiety ze Snickersa. A dzieci? Dzieci są z Kinder Bueno. Pewnie dlatego są takie słodkie:) - Mamo ja tak nie mogę spać... - To znaczy jak? - No z gołą skórą! Na nóżkach. - Chcesz skarpetki? - Acha. ... Istota kocha już śpi. Przytula policzek do spaidermenowej poduchy.... Dobranoc... Źródło zdjęcia w sieci

Po wielkiemu ciachu...

Obraz
Na kogo wypadnie na tego Bęc! Wypadło na Szanownego Ślubnego. Poczłapał więc zrezygnowany do drzwi. I mruczał pod nosem, że pewnie znowu oszukiwałam i że pewnie jak zwykle to ktoś do mnie. Miał rację. W obu przypadkach. - Mam dość! - wrzasnęła od progu Osobista. Wpadła jak burza. Wyglądała jak burza. Grzmiała jak burza. I zburzyła sielskość sobotniego popołudnia. Późnego. Jeśli do tego doda się posiadane dane o Mężu Osobistej, to wszystko staje się jasne. I wiadomo o co chodzi. - Masz coś słodkiego? - zapytała - Bo natychmiast muszę. - Bimbały mam. Jeszcze ciepłe. - Bim co? - ...bały. Chcesz? - Dawaj. Wszystko mi jedno. Byleby słodkie było. Osobista zignorowała Szanownego, który nie odrywając wzroku od telewizora wskazał jej miejsce na fotelu, z obrzydzeniem spojrzała na telewizor i pognała za mną do kuchni. - Tu będziemy siedziały! - zarządziła - Jak widzę telewizor to mi się...niedobrze robi. Mnie to rybka. Ja mogę i tu. Nawet wolę. W zaistniałej sytuacji... - Nie zgła

BloGGer

Obraz
W pokoiku, na stoliku stoi lampeczka, leży komóreczka i karteczka. Przezorny albowiem zawsze przygotowany. Na okoliczność. Jakiej wygranej, nagrody albo wyróżnienia na ten przykład. Nie wygrałam, Nobla też mi nie dali, ale wyróżnienie i owszem... Wieści przyszły pocztą. Wczesnym rankiem... Otworzyłam wirtualną kopertę i w te dyrdy pognałam pod wskazany adres ... Się rozpłynęłam.  Bo? Bo Matulu!!!!! Chwalą nas. Oraz wyróżniają! A argumentacja powaliła mnie na kolana. Dosłownie. Poszłam w tango i to tej pory nie jestem pewna czy aby wróciłam. A teraz nadejszła wiekopomna chwila, żeby wykorzystać karteczkę. Tę, która na wszelki wypadek przy lampeczce i komóreczce. Sobie leży. Orajuuuuuuu! taka jestem szczęśliwa, że to szok! W pierwszym rzędzie to chciałam podziękować takiemu jednemu co mnie namówił do pisanie bloga. On sam niby pisze ale właściwie to nie pisze. Olewa. Wszystko dlatego, że ma leniwego krasnoludka bardzo. A potem to już całej reszcie. Czyli : Nadwornemu, Osobis

Urządzenie

Obraz
- Wybierasz się na bal? - zapytałam, jak tylko zidentyfikowałam bałwana stojącego w zaspie, tuż za drzwiami wejściowymi. - Jaki bal? - zapytał bałwan - Nie raczysz? Mnie wpuścić? - Maskowy - odpowiedziałam i dodałam - Raczę, ale otrzep się nieco z łaski swojej. Mrucząc coś pod nosem o niewdzięczności, niegodziwości, bezwzględności, nieczułości i braku szacunku dla starszych, Osobista pozbywała się śniegu z odzieży zwanej  wierzchnią. - Jeszcze buty - upomniałam. Jak już była podobna do ludzi to raczyłam. Wpuścić. Nikt kto nie jest w absolutnej potrzebie nie wyściubia nosa z domu przy tak nieobliczalnej pogodzie. Założyłam więc z góry, że Osobista w takiej potrzebie właśnie była, po rytualnym; buz-buzi, ślicznie wyglądasz-ty też, to nowa zmarszczka - nie ubiegłoroczna, przeszłyśmy do kuchni.... - No? - zapytałam jednocześnie uruchamiając ekspres. - Poczekaj. Osobista dała nura w przepastną torbę. - Jesteś sama? - zapytała konspiracyjnym szeptem zanim wydobyła znalezisko. - No

Dwa do dwóch

Obraz
- Dwa razy dwa to tylko w matematyce równa się cztery. - A tak normalnie? - A tak normalnie, w życiu znaczy, to już nie koniecznie. Nadworny zamyślił się. Głęboko. Widocznie analizował dogłębnie moją myśl pozłacaną. - Ale właściwie to o sooo chozi? - No przecież, że o Cylupę. Bo ja nie rozumiem... - Nie przypominaj mi nawet - Nadworny podniósł z fotela czteroliterową i pomaszerował w kierunku barku. - Zanim zaczniesz topić smutki w koniaczku, pragnę przypomnieć, że jesteś autem. - Odwieziecie mnie - powiedział i nonszalancko wzruszając ramionami odkręcił butelkę. - Ani mi się śni. Książę małżonek też na stresa łyknął, a Krzyś nie dosięga jeszcze płetwami do sprzęgła. - Ale... - Ale na hulajnodze też cię nie odwiezie. A Młoda też za młoda - ucięłam dalsze dywagacje. Posłuchał, a może tylko wizja tuptania pieszo w kierunku domowych kapci  przemówiła mu do rozsądku. W każdym razie odstawił butelkę na bezpieczną odległość. - Słuchaj no Nadworny, a może ty się jej po prostu bo

Istota

Obraz
Dzień chyli się ku pościeli w słodkie misie. Misie -pysie. Psiaczki. - Mamo, a jakby tak bluzki, i cały zestaw bluz i majtek i  czapek i całe ciało też i spodnie i skarpety to co? - Ale co kochanie? - No gdyby wszystkie dzieci miały takie same. I spodnie, i bluzy, i skarpetki, i majtki, i całe ciało? - Na szczęście każdy ma inne. Śpij już... - No! Bo tak to by mamusie nie wiedziały, które to ich synki są. I wszystkie dzieci by musiały przytulać. - Tak kochanie, śpij... - Ale mi jeszcze o istocie nie powiedziałaś - zgłosił protest . - Zamknij oczka... Moja istoto kochana... Dobrej nocy...:)

Osaczony

Obraz
Są ludzie, ludziska, taborety i Ona. Zofia Cylupa z Cybulina, poczta Kurowo Wielkie. Stoję sobie spokojnie w domu znajomych, kawusię ze słodzikiem popijam, aż tu nagle Nadworny. Wpada. Ze wścieklizną w oku. - A ty tu czego? - jak zwykle uprzejmie zapytałam. - Kogo nie czego - odparł niczym nie zrażony Nadworny -  Ciebie konkretnie. I dawaj mnie ciągnąć . Na stronę. W poważaniu miał, że mąż, że dzieci, że znajomych stado... - Nie rób scen, tylko chodź grzecznie. - powiedział robiąc przy tym groźną minę. W myślach przejrzałam wszystkie niecne sprawki, które mam na sumieniu. I nic. Absolutnie nic mi nie przyszło do głowy. Bo też ostatnio jestem beznadziejnie, nudnie grzeczna. Oraz poprawna politycznie i towarzysko. - Zofia, Cylupa z Cybulina - wysyczał Nadworny, kiedy już mnie zamknął na balkonie - Mówi ci to coś? - Eeee... poczta Kurowo? Wielkie? - zapytałam z niewinną miną. - Ta sama - powiedział coraz bardziej wściekły - Co masz na swoja obronę? - No nic. Zupełnie nic. Proca została w

Czubaszkiem być...

Obraz
Myślałam, myślałam i wymyśliłam! Niczym Ferdynand Kiepski mam pomysła i plana. Na przyszłość. Pomysł nie powstał z niczego tylko z książki, którą kiedyś tam w zamierzchłej przeszłości czytałam. Ale po kolei.... Jestem uzależniona. Od kawy, internetu i Czubaszka. Kawa, wiadomo. Rano pierwsze kroki do kuchni. Nastawić ekspres i uzupełnić poziom kofeiny w organizmie. Internet. Też wiadomo. Trzeba sprawdzić co piszczy na świecie, na blogach, u znajomych. Czubaszek... Przede wszystkim to właśnie trzeba sprawdzić co u Czubaszka słychać! Czy popełniła? I tu Kółeczko się zamyka, bo żeby zajrzeć do Czubaszka, potrzebuję internetu i kawy. Bo ONA, Pani Czubaszek Maria najlepiej smakuje z kawą. Hemingway napisał kiedyś, że "To, co  łatwo się czyta, cholernie trudno się pisze". Wyobrażam sobie jakie męki codziennie cierpi ta wątła bądź co bądź kobieta. Bo ją się czyta! Lekko jak niewiemco. Połyka wręcz...I ciągle mało i mało... Czubaszek jest jedna.  I niepowtarzalna. Nie można być n

Tatarska fantazja

Obraz
Jednemu się podoba Kaśka innemu Maryśka. Jeden lubi lody a drugi tatara. Ale nie tak po prostu lubi. Uwielbia wręcz. Do tego stopnia, że... Jest imprezka. Taka tam, typu "u cioci na imieninach". Śledzik, sernik, jaja w majonezie i bigosik. Oraz tatar. Jak na złość tylko jeden półmisek. - Zamienisz się ze mną?Miejscami? - zapytał Nadworny - Plissssssss... Bardzo mi zależy. Nadwornego mam niewątpliwą przyjemność znać od lat wielu. Równie długo znam jego umiłowanie jedzenia. Wszelakiego. A największą miłością to on do dań mięsnych, jako ta dzięcielina pała... - Nie ma sprawy, padlinożerco - powiedziałam - Ale coś za coś! - Dobra! Wchodzę w to. W ciemno - rzucił szybko i z gracją królewskiego lokaja odsunął mi krzesło. Sam rozsiadł się na miejscu obok. I się gapił. Pożądliwym wzrokiem. Nie, nie na mnie, ani nie na apetyczną blond piękność, która prezentowała swoje wdzięki po drugiej stronie biesiadnego stołu. On tak tego tatara wzrokiem molestował. Oraz ślinkę przełykał.

Męskie radości

Obraz
Sobota. Urodziny kota. Po męczącym preludium siedzimy  z rodziną w salonie.   Machamy nóżką - każdy swoją  i popijamy. Ja tradycyjnie kawę, dzieci soczki jakieś, a mężu nawrócone na ojczyzny łono procenty. Oglądamy reklamy, a tu nagle  ...  film. Oraz dzwonek do drzwi. Film jak film. Się poczeka i dalej będzie i o super proszku do prania i nietuczącej margarynie. Gorzej, że ktoś musi wstać i otworzyć. Padło na mnie. Że niby najbardziej pyskata jestem i spławię. Otwieram a tam... Nadworny we własnej nadwornej osobie sterczy i się trzęsie. Z zimna. - No masz! A ciebie co przywiało? - zapytałam. Nadworny wyglądał jak siedem nieszczęść.Bo normalnie to on facet jak się patrzy. Wart grzechu. Samarytańskie instynkty zadziałały. Posadziłam delikwenta we własnym fotelu bujanym, kubek z herbatką malinową wcisnęłam w łapy i czekam. Aż przestanie dygotać. A wraz ze mną cała moja rodzina. W sumie cztery pary oczu wgapione w Nadwornego. - Auto - wysapał miedzy jednym, a drugim łyczkiem herbaty

Pracoholik

Obraz
Nie wierzę i już! W pracoholizm. Człowiek z natury jest leniwy. I wcale nie stawiam tu siebie za przykład, bo to że ja jestem leniem podszyta, to fakt powszechnie znany. Ale taki powiedzmy Nadworny... Kiedy by do niego nie zadzwonić, to on zajęty niesłychanie. Zapiernicz ma taki, że nie ma czasu szklanki umyć. No to nie zadzwoniłam. Sprawy miejskie wezwały. Urzędy, banki i inne takie. Po drodze była "praca" Nadwornego. Pomyślałam, że wejdę, łapki ogrzeję, kawę wypiję i w odwecie drzwiami pierdutę, aż w całej nadwornej "pracy" szyby marsza zabrzęczą. Albo nie! Pokażę jak kulturalny człowiek wchodzi. - Proszę mu powiedzieć, że sanepid - powiedziałam do portiera. Prośbę poparłam mrugnięciem lewym oczkiem i pognałam na pięterko. - Jaki sanepid? - usłyszałam przez drzwi mocno zdziwiony głos Nadwornego - dziwne... Pewnie. Niemal tak dziwne jakby do mnie przyszła kontrola z wydziału lotów kosmicznych. Zapukałam i nie czekając na łaskawe "proszę" wtargnęł

Łańcuszek 2

Obraz
Tym razem Maura... Rozrywkowa jestem kobita ( jak Pazura  z granatem...;) I bawić się lubię. No to jeszcze raz. Powtórka z rozrywki;) Bez przynudzania, z marszu odpowiadam na zadane przez Maurę pytania... 1. "Co autor miał na myśli?" czyli: która książka do dziś wydaje Ci się niezrozumiała? Jeszcze kilka tygodni temu napisałabym o "Pamiętniku z powstania warszawskiego" M. Białoszewskiego. Straaasznie się męczyłam jak to czytałam, I nagle Bum i bach. Stał się cud i mnie oświeciło. I teraz nie bardzo mam o czym napisać, albo nic mi do głowy nie przychodzi, albo... ewentualność trzecia, spożyłam wszystkie rozumy. A poważnie, to nie wiem, bo jak nie rozumiem to nie czytam. Przeczytam jak będę duża.  Na czas przyszły, bliżej nieokreślony odkładam więc na ten przykład Trylogię... Zdecydowanie lepiej się to ogląda niż czyta;) 2. Książka, która stała się cząstką Ciebie... Klasa maturalna. Nauki od groma i jeszcze trochę. A ja czytam. Na dodatek lekturę. Jak pr