Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2010

Czas

Obraz
Osobista siedziała w pozie niedbałej i udawała że potrafi. Rysować. Inspirację czerpała z sufitu. Mam co do tego absolutna pewność. Po pierwsze dlatego, że gapiła się w ów sufit co chwila, a po drugie to dzieło powstałe w wyniku tychże obserwacji wypisz-wymaluj podobne było do wrednej i uporczywej plamy niepoddającej się zabiegom mistrzów malarskiego rzemiosła. - Co robisz? - zadałam pytanie z gatunku zbędne. Efekty robienia widoczne były bowiem gołym okiem. Na białej jak suknia panny młodej kartce piętrzyło się coś co Osobista ryzykownie i bardzo śmiało nazwała "górą". Na pytanie czy to góra lodowa odpowiedziała zjadliwym syknięciem, że owszem, i że jest o smaku bakaliowym, bardzo wysoko kalorycznym. - Małpa! - godnie zadarłam nos do góry - I na dodatek plastyczne beztalencie! Awantura wisiała w powietrzu. Tylko wrodzonej ciekawości, oraz braku zaplecza w postaci willi z basenem, zawdzięczam fakt, że nie skończyło się sceną z "Dynastii". - To teraz będziesz j

Strachy na lachy

Obraz
Co to za zagadka: nie je, nie pije, a straszy i wyje?. - Taaaaaaaaak?- zaspany głos Księcia Małżonka nie był czyś dziwnym. Ostatecznie o drugiej w nocy normalni ludzie śpią. O ile im coś nie wyje nad uchem. Coś złowrogiego i bliżej nieokreślonego. - Cześć - powiedziałam do słuchawki. Cichutko, żeby nie pobudzić posapującej w kajutach dziatwy. - Nooooo - wysapał i chyba miał zamiar zasnąć. A do tego nie mogłam dopuścić. - Baczność! - prawie krzyknęłam. Chyba zabolało bo jęknął. I natychmiast zaczął reagować jak na męża i obrońcę silnie przestraszonych przystało. - Tak jest! Eeeeeee... to znaczy czego? - No bo mnie tu coś wyje - pisnęłam spod kołdry. - Ale jak wyje? - zainteresowanie nie było chyba jednak szczerze. Muszę zapamiętać żeby postawić krechę po stronie "winien". Strach strachem, a księgowość musi się zgadzać. - No tak; Uuuuuuuuu - zawyłam na kształt i podobieństwo dźwięków dochodzących do sypialni - A potem przestaje i znowu zaczyna. - Wyć? - No. Albo grać

Taki tam, poradnik

Obraz
Doprawdy nie wiem czy istnieje syndrom Stefka Burczymuchy. Nie mam też pojęcia czy psychologia zna określenie psychoza mysio-maniakalna. Nie znaczy to jednak, że nie mogę się na ten temat powymądrzać. Oto bardzo krótki poradnik jak uzyskać u dziecka efekt japońskich oczu. PeeS. Ci Japończycy to maja jakiś kompleks? Czy co?;) Źródło zdjęcia

Migawki

Obraz
  Córka. Udaje dorosłą, wczoraj weszła do kuchni ze śladami nieudolnego makijażu. Ledwie widoczne zza chmur słońce oświetliło jej długie blond włosy. Złote refleksy zalśniły na chwilę. Zakochała się. Czwarty raz. A lekcji to się nie chce odrabiać. I pewnie znowu nie pościeliła łózka. Kiedy ona tak urosła? To będzie piękna kobieta. Szkoda... Syn. Młodociany fan Zygzaka. Ma fantazję, której mogę mu tylko pozazdrościć. I koniecznie chce mieć zielone włosy. Nie wiem dlaczego zielone a nie niebieskie, ale wiem dlaczego nie róż - bo różowe są "żewszyńskie". Dziś pewnie znowu wieczorem będzie go bolał brzuszek. A jurto nie będzie chciał wstać. Ciekawe kim będzie? Obiecywał że Hausem. Szkoda... Mąż . Śmieszne miał kiedyś wąsy. Mówiłam na to zupełnie bez sensu gołowąsy. I tak zabawnie marszczy nos kiedy usiłuje mi dać do zrozumienia, że przeginam. I lubi jak ugotuję rosół. I pewnie teraz wyrzuci tę pościel której tak nie lubi. Szkoda... Tuje w ogrodzie . Znowu o nich zapo

Piaskownica

Obraz
- Ależ skąd, z takiego powodu nikt się nie może obrazić! - zapewnił Muminek. "Lato Muminków" Dolina Muminków to mocno utopijna kraina. Jej mieszkańcy są fajni, sympatyczni, ale ich wiedza o życiu jest bardzo wyidealizowana. I absolutnie nie zdają sobie sprawy z faktu, że obrazić się można za wszystko; za to że się coś zrobiło albo zapomniało się zrobić, za brak uśmiechu z rana i za szczerzenie zębów nadmierne, za słowa. Czyli za winy popełnione myślą, mowa, uczynkiem i zaniedbaniem. Można też się obrazić za krzywe spojrzenie, za bycie za , za bycie przeciw, za posiadanie własnego zdania. No właśnie... Muminek siedział z oczyma wbitymi w lód i nagle poczuł, że wzbiera w nim złość. Zaczęło się to w brzuchu, jak wszystkie silne uczucia. Czuł się oszukany. "Zima Muminków" Każdy ma prawo do własnego zdania. Bez względu na to czy się to komuś podoba czy nie.

Stało się!

Obraz
Zaczęła od nietaktu. Jasna sprawa, że wypadki i tym podobne chodzą po ludziach. Auta się psują, ulewa łapie, wypadają plomby, dyski.Albo tak zwyczajnie, po ludzku, nie chciejstwo dopada i klopsik. Pytanie: czy tumiwisizm może trwać siedem dni? Tygodniowa obsuwa to już chyba lekka przesada. No cóż, trzeba będzie popracować nad manierami młodej damy. I ja się tym zajmę. Osobiście. - Jest?- pytałam po kilka razy dziennie. Do znudzenia niemalże. - A skąd! Uparte babsko - odpowiadał głos po drugiej stronie druta też coraz bardziej zniecierpliwiony. I zmęczony oczekiwaniem. Tytułowy cud miał zasięg lokalny. Nie mówili o nim w głównym wydaniu wiadomości. Nie było wzmianki w prasie. Nie zmienia to jednak faktu, ze cud miał miejsce. I że się stał. Bo życie cudem jest. I kropka!Cud stał się wczoraj. Można zaryzykować stwierdzenie, że panna Uparta, za nic sobie mając terminy, właśnie ostatni dzień lata wybrała na wielkie wejście. Postanowienie zrealizowała w godzinach mocno popołudniowych

Portret

Obraz
Dla Anovi. Bo się "dopominała";) No to z tym rysowaniem to było tak, proszę Wysokiej Instancji... Siedzę ja sobie w fotelu. Bujanym. Czytam i macham nóżką. Nie wiem czy to istotne dla przebiegu rozprawy, ale machałam naprzemiennie. Raz prawą. A drugi lewą. Sprawiedliwie. No.  A moja córka w tym czasie siedziała sobie przy takim małym stoliku, czerwonym, z niebieskimi, nogami i rysowała. Jedna noga jakaś felerna była i mus było podkładać prasę reklamową, co to nam w skrzynce na kila zostawiali. No i jak już skończyła, córka znaczy, to ona się mnie zapytała; - Mamo czy ładnie? To ja się oczywiście obrazkiem zachwyciłam. jak należy. Pochwaliłam, że piękny i że bardzo, ale to bardzo pragnę go na ścianie powiesić . I jeszcze dodałam, że to naprawdę śliczny ptaszek. No i wtedy się właśnie zaczęło. Bo mi się dzieciak, tak rozryczał, że ho-ho. A łzy to jak pięciogroszówki po małej buźce, proszę Instancji Wysokiej leciały. I na tego ptaszka rzeczonego kapały. Tak kapu-kap. A może

Kolia

Obraz
Kolia- na wypadek gdybyście mieli jakieś wątpliwości to taki naszyjnik. Najlepiej jak jest z brylantów, albo z innych kamieni zwanych szlachetnymi. W związku z tym na kolię nie nadają się kamienie z ogródka, ani z plaży. No chyba, że bursztyny. Istnieje też inny rodzaj kolii… Życie Matek Polek, zatrudnionych na etacie na podstawie umowy o pracę, koliami usłane nie jest. Bynajmniej. Co najwyżej jakieś stokrotki polne, a jeszcze częściej koniczyna z nieskoszonego trawnika pod domem. Takim kwieciem to ja jestem wręcz zasypywana. - Mamo kwiatki dla tobie nazbierałem. Dasz gumę? - Dla Ciebie się mówi. - No psecez mówię. Dla tobie ciebie. Ale miało być o kolii. Najpierw dygresja wyjaśniająco-naprowadzająca. Zbuntowałam się. Nie będę codziennie robić surówki z marchewki na obiad. Po pierwsze mam dość. Bo siła drzemie w dżemie. I wcale nie koniecznie marchewkowym. Po drugie istnieje szansa, że nawet Pomarańczowa rewolucja będzie mi się źle kojarzyć. Po trzecie maszyna do tarcia odm

O słów oszczędzaniu

Obraz
Tu Radio Zołza. Podajemy wiadomości w skrócie: Mowa jest srebrem, milczenie owiec, a Zofia wpadła. W wersji rozwiniętej wyglądałoby to tak: Jak podają dobrze poinformowane źródła, niejaka Zofia C., córka Antoniego Cylupy, wpadła. Uprzedzając spekulacje, śpiesznie donoszę, że nie w sensie jak śliwka w kompot tylko tak po prostu. Wzięła i wpadła. - No też coś! - Zofia prychnęła od progu. Z kolorowej parasolki strząchnęła pozostałości słotnego poranka, tupneła szpileczkami, zdjęła płaszczyk i rzuciła go byle gdzie. Powinno mnie to zastanowić. Zośka bowiem przywiązuje do swojej garderoby wielką wagę. - Co, gdzie i z czym? - zapytałąm ciurkiem i trochę jakby od niechcenia. Nigdy nie byłam za bardzo oszczędna, zwłaszcza w słowach, ale tym razem postanowiłam to nadrobić. Od teraz, od zaraz i od natychmiast. Fakt, że przyczynkiem oszczędności nagłej było lenistwo jest jakby mniej istotny. W końcu liczą się intencje, a nie pobudki. - Ślepa jesteś? Pada od rana. Poza tym jest poniedział

Robotem być...

Obraz
... albo nie być Duży mężczyzna wie, że pod łóżkiem nie mieszkają potwory, a z szafki mogą się ewentualnie skarpetki wysypać. Duży mężczyzna nie wstydzi się dać buziaka na dobranoc i nawet mu przez myśl nie przejdzie, że można zasnąć bez ulubionego pluszowego psiaka maści brązowej z czarną łatą na grzbiecie. - Ale pamiętaj! Dwie - mruczy Duży ziewając. - Wiem - odpowiadam i czytam. Bajki do poduchy. O robotach . - Wiesz, ja to bym nie chciał być robotem - powiedział stanowczo. - Nie? - zadziwił mnie. Nie dalej jak wczoraj mówił, że chciałby być transformerem, albo czymś w tym rodzaju. W każdym razie chodziło o takie ustrojstwo, o którego części składowe, nie zamienne, ciągle się potykam. - Nie. Czytaj dalej - uciął odmawiając tym samym zeznań. Czytam więc. I sobie obiecuje, że jutro skoro świt, schowam gdzieś tę książkę. I udam, że zginęła. I że nie mam pojęcia gdzie jest! Zdecydowanie bardziej lubię tę o Franklinie. Albo o rodzinie misiów. Albo... każdą inną. Z robotów to ja tylko

Baba z latem

Obraz
Jesień ma w nosie Tuwima i jego mimozowe sugestie.. Zaczyna się jak chce, kiedy chce i czym chce. Na ten przykład we Wsi Nadmorskiej zaczęła od ... babiego lata. - Mamooooo! - wrzask dochodzący z górnej części domostwa dopadł mnie przy drzwiach wejściowo- wyjściowych. I nie wiedziałam czy mam odpowiedzieć uprzejmie aczkolwiek odpowiednio głośno; Czego!?, czy może powitać uśmiechem i dobrym słowem gościa zbłąkanego. W wyniku analizy przeprowadzonej w trybie awaryjnym pilnym wyszło mi coś takiego; - Właź? Słucham! - Czego? - Nadworny, jak na prawdziwego przyjaciela przystało przyszedł ku pomocy i znalazł słowo, które mi umknęło. - Jazzu - powiedziałam nieco bez sensu bo w domu nie licząc wrzasków dochodzących z partii górnych, panowała cisza. Niemal idealna. Zaraz też w ramach usprawiedliwienia dodałam - A bo mnie zakręciliście. Gość nie czekając na zaproszenie podążył ku salonowi. I usadowił się. Nieco dziwnie; w jednym fotelu spoczywała szeroko pojęta góra, a w drugim dół. Ś

Stówka

Obraz
Lidka, zwana Lidzią, bardziej od kupowania butów, lubiła kupować buty ładne. Lubienie się wzmagało jak buty dodatkowo były na wysokim obcasie. Podstawowa zasada jaką kierowała się w swoim średnio długim życiu była skrajnie różna od tego co w kwestii finansów starała się wpoić jej matka-rodzicielka. Lidka uważała bowiem, że pieniądze są dla niej. Nie odwrotnie. Nie to żeby tak na prawo, lewo w przód i wstecz trwoniła. Kontrolowała wydatki ale nie fanatycznie. Ot tak, żeby nie siedzieć nikomu w kieszeni. - Zgłupłaś? - takie bezpośrednio-oskarżające pytanie mogła zadać tylko Renia. Każdy inny śmiałek zostałby ofuknięty i sprowadzony ścinającym białko spojrzeniem do parteru - Po co ci tyle butów? No właśnie? Po co? - pomyślała. Niektórych z nich nawet nie raczyła założyć. Tyle co w sklepie; przymierzyła i na tym koniec. Do pudełka, pudełko do torebki, a w domu na półkę w szafie specjalnie na buty zrobionej. Adaś pukał się w czoło jak rozmawiała z majstrem o tej szafie. Ten ostatni na szc

Grafomanki listy piszą...

Obraz
Mam zaszczyt przedstawić; kolejną część K orespondencji Ś ciśle J awnej, między panem zwanym Miszczem i panią o wdzięcznym nicku Grafomanka ;) Taaaaaaaadaaaaaaaaaam............. (to były werble, jakby co;) Więcej? Klik! I na Allarte.... ZAPRASZAM!:)

Ciekawość

Obraz
W piekle jeszcze nie byłam. Nie mam więc pojęcia jak wygląda pierwszy stopień do niego prowadzący i czy aby na pewno jest zrobiony z ciekawości. Wiem natomiast, że przez moją ciekawość, dziś na obiad będą pierogi... Zaczęło się od rana. Pogoda barowa. No to zajechałam po ciasteczka do miasteczka. Żeby sobie nastrój poprawić. Pani za ladą, odstrojona w fartuszek biały, żywo dyskutowała z zaprzyjaźnioną klientką. I za nic sobie miały że przestępuję z nogi na nogę niecierpliwie. - No mówię pani! Niechbym tak jutra nie dożyła pani Elu kocha, pijana była - pani klientka z wypiekami na twarzy relacjonowała wydarzenia pakując jednocześnie chleb i inne nomen omen wypieki do przepastnej torby. - A co to ja nie widziałam? - żachnęła się kochana pani Ela, wydając resztę - Pani ja to widziałam. No, ale żeby aż tak się upić? Żona! Matka dziecku! No... W innych okolicznościach czaso-przestrzennych może by mi ta konwersacja urocza nie przeszkadzała i sama chętnie dowiedziałabym się kto się upił

Zapracowana zupa

Obraz
Oczywiście kuchnia to miejsce , które jak sama nazwa wskazuje służy do grania w pingponga. A ja się czepiam... - Co robisz? - Książę Małżonek zadał pytanie z gruntu zbędne. - Szydełkuję - mruknęłam wyżywając się na niewinnej natce pietruszki ogródkowej własnego chowu. - Ja pytam poważnie, a ty się wygłupiasz. Jak zwykle! - obraził się i omal nie wyszedł zostawiając mnie pogrążona w żalu. Ciekawość jednak zwyciężyła. - Zapomniałeś dodać, że się czepiam. jak zwykle. - No dobra - udobruchał się nieco - To co tam pichcisz? - Obiad. Pichcę - powieszałam zgodnie z prawdą najszczerszą i zamachnęłam się w celu przemieszczenia zawartości patelni do bulgocącej w olbrzymim garze zupy. - Chyba raczej kolację - poprawił mnie wciągając jednocześnie nosem apetytogenny aromat. - Jak mówię, że obiad to obiad. Kolacja była godzinę temu i nie mam zamiaru robić powtórki z rozrywki. Bo mnie to o tej porze jakoś Nie Ba-Wi - wygłosiłam przemowę wymachując drewnianą chochlą na znak protestu, oraz dl

Eureka!

Obraz
Zdarzyło się jurto. Że niemożliwe? Z pewnym młodym człowiekiem wszystko jest możliwe... Po trudach niezwykle intensywnej pod względem towarzyskim niedzieli, młody człowiek lat 5 i troszeczkę, relaksował się w... myjni samochodowej. Siedział w wannie pełnej mieszaniny wszystkiego co było pod ręką i z podziwu godnym poświęceniem szorował wszystkie posiadane auta, elektryczną szczoteczką do zębów. Na szczęście tą zepsutą. Z czeluści łazienki, chwilowo zamienionej na niezwykle dochodowy interes dochodziły okrzyki szefa; - Następny! No wjeżdżaj ofelmo! Działalność była z gruntu nielegalna. Po pierwsze; w planach zagospodarowania przestrzennego nie było wzmianki o działalności gospodarczej jakiejkolwiek, a po drugie to szef tego całego bajzlu nie miał zezwolenia głównych inwestorów, którzy to, co należy im uznać na plus, początkowo nie robili trudności. I wszystko by było cacy, gdyby szef nie przeginał. Inwestor na zmianę z Inwestorką upominali kilkukrotnie właściciela interesu, że pora

Za mundurem...

Obraz
... nie tylko panny sznurem. Coraz więcej kobiet służy w armii. Są też pasjonatki. Sanitariuszki, łączniczki, żołnierki. Jak widać,same morowe panny. Chłopaki też nie najgorsze. Z pasją. No i ten mundur... W nim każdy przystojnieje. Różne mundury, różne armie,a mimo wszystko najwyraźniej zaprzyjaźnione... Oj działo się działo! Koszalin przezył prawdziwe oblężenie. Dowódca Wojsk Lądowych własnie to miasto wybrał na tegoroczne obchody Święta Wojsk Lądowych. Przemówienia, podziękowania i wspomnienia. A potem defilada i pokaz sprzętu starego - z demobilu i tego najnowocześniejszego. Wrażenia? Z bliska to nawet rewolwer robi wrażenie, a co dopiero taki BeWuP, albo rosomak;) Później była część artystyczna. Bo wojna wojną, a jeść trzeba. Kuchnia tradycyjna; grochówka, bigos i chleb z najprawdziwszej polowej piekarni. Byłam, jadłam i zapewniam - pyszne! Chociaż... jak mówią zaprawieni w boju, ci co z niejednego kotła grochówke jedli, taka prawdziwa, wojskowa to taka co się w lesie gotuje. I c

Errata

Obraz
W "Wielkiej księdze przysłów polskich" powinna się znaleźć errata. O treści następującej; Jest: Nieszczęścia chodzą parami. Powinno być: Nieszczęścia wcale nie chodzą parami. One się zbierają w stada i nacierają. Szturmem! Na Zołzę niewinną, cichą i pokornego serca... Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości co do zasadności zmian, to służę uzasadnieniem ... Po pierwsze; - Dzień dobry! - pan konserwator zaświergotał radośnie od progu. W szerokim uśmiechu pokazał zęby widma i szarmancko wręczył mi klucze. - Dzień dobry - mruknęłam w odpowiedzi. Tylko i wyłącznie dlatego, że staram się nie robić przykrości mamie, która bardzo się starała żeby mnie dobrze wychować nie powiedziałam głośno tego co myślałam. Bo jaki on tam dobry! Jest wredny, zasmarkany i leniwy. Wstał z ociąganiem, bez humoru i kichnął. Prosto na Wieś Nadmorską i moją z wielkim trudem ułożoną fryzurę. A tak chciałam choć raz dobrze wyglądać. Po drugie; - No ale przynajmniej sukienkę mam fajną - powiedzi

Uprzejmie donoszę.

Obraz
Będzie śmiertelnie poważnie. Trupio wręcz. Bo wcale mi nie do śmiechu. I zoologicznie. Albowiem, zwierzę się. Z organu wewnętrznego zrzucę... Wyszło sobie zarządzenie; nie wiem czy ogólnokrajowe czy lokalne, grunt że jesteśmy zobligowani. My, w sensie; rada pedagogiczna. A obligują nas do powołania ni mniej ni więcej tylko; Wewnątrz Szkolnej Komisji do Spraw Etyki Zawodu Nauczyciela . Niby nic, a jednak... Po wysłuchaniu wstępnych założeń, przedstawionych na walnym zgromadzeniu, czym też szanowna komisja ma się zajmować i z kogo składać jesteśmy delikatnie mówiąc uziemieni. W skład wysokiej komisyjnej instancji mają wchodzić nauczyciele dyplomowani z co najmniej 10-cio letnim stażem pracy. A zajmować się mają ... sądzeniem kolegów po fachu. Oraz koleżanek. Podano nawet przykłady w świetle których nauczyciel ma świecić, błyszczeć wręcz przykładnością obywatelską. Mamy w związku z tym; nie spóźniać się, nie przeklinać, ubierać się schudnie i niewyzywająco, nie pić (!), nie palić(!

O robaczku...

Obraz
Najbardziej na świecie, oprócz truskawek i kawy, lubię pytania. Takie ni z gruchy ni z pietruchy ni z kalafiora... Dziś na kolację mieliśmy. Faszerowanego.Pyszota! Niby takie nic; trochę mięcha, nieco buły, jajo sztuk raz, wymerdać, najlepiej łapą, do smaku doprawić, nadziać, zapiec i zajadać... Wcześniej oczywiście należy dzieło rąk własnych podzielić sprawiedliwie; według zasług, wagi i wzrostu. Wracając jednak do gruszkowo pietruszkowych pytań... - Mamo, a ty umiesz powiedzieć to o tym rlobaczku?- Krzyś zapytał z paszczą pełną kalafiora. Przypomniałam sobie, a raczej usiłowałam przypomnieć wszystkie znane mi robaczki. Jeden ma w tej chwili lat tyle co ja i jedyne co mogę o nim powiedzieć, to to że miał kiedyś długą grzywkę. Tlenioną. Jak wygląda teraz pojęcia nie mam. Drugi robaczek to ten od "A ty, ty ! Robaczku jeden" . I też niem o nim nic do powiedzenia. Więcej robali nie pamiętam, albo nie jestem sobie w stanie przypomnieć. Zdecydowanie lepiej się myśli n

Pełnia szczęścia

Obraz
Nie ma czegoś takiego jak brak powodów. Powód zawsze się znajdzie, jak się dobrze poszuka; zajrzy pod łóżko, do szafy, do słoika z kawą... To mogło wyglądać na przykład tak... - Yupi! - Nadworny wydał radościopodobny okrzyk skoro tylko ujrzał na zaspane, niepobudzone należną dawką kofeiny oczy, dno w słoiku. W tym samym gdzie zwykle była kawa. Była, ale się wypiła. Nie to żeby sama z siebie, ale najważniejsze, że się zdematerializowała dając mu tym samym powód do opuszczenia miejsca pracy i wybrania się na poszukiwania kopodajnego złoża. .. Bardzo jednak możliwe, że było zupełnie inaczej, że Nadworny po prostu z czystej sympatii postanowił zawitać w gościnne progi. Mojej pracy. I pierdutnąć drzwiami tak od serca, żeby szyby fałszywie zadźwięczały. Zupełnie nie do taktu sączącej się z radia, pobudzającej zmysły piosenki. - Kawy - jęknął od progu - Królestwo za kawę! - Proszę cię uprzejmie - powiedziałam ugodowo. Tak mnie jego widok ucieszył, że machnęłam ręką na kompletny brak dobrych

Duży Facet

Obraz
W sieci oszołomstwo kwitnie i nie ma zamiaru przekwitać. Profil na popularnym komunikatorze internetowy okrasiłam opisem ; Mam taki zapierdziel, że dupa boli od siedzenia... Po czasie niedługim, nie krótkim jak w sam raz odezwała się jakiś. Łowca przygód... DużyFacet Kto ty jesteś ? Ja Polka mała DużyFacet A imię jakieś masz? Ja Mam a co nie umiesz czytać? DużyFacet No umiem, ale to chyba raczej nick jakiś. Ja Nie ważne. Dla ciebie imię. DużyFacet Aha Ja No, aha.... DużyFacet Bo ja bym chciał być twoim Romeo Ja Ulala... Romeło.... To ja będę Alfa. Chcesz? DużyFacet A nie Julia? Ja Nie. Ewentualnie Beta To jak? Decydujesz się? DużyFacet Na co? Ja Nieważne. Czas miął. Właśnie ci Beta przeszła koło nosa. Duży jednak nie dawał za wygraną. Po chwili odezwał się znowu.. . DużyFacet Co robisz? Ja Rzeźbię. DużyFacet A co to znaczy? Ja No a jak myślisz? Napisałam wyraźnie i zdaje się po polsku, że pracuję! Jak tak nie rozumiesz to TYRAM, zap...m, haruję... Dużyfacet Ale mi chodzi tak konkret

Przy sobocie, po robocie....

Obraz
...Miejscowa Wariaka z tutejszym Kretynem zapraszają na DOŻYNKI! Oj będzie się działo! U nasz we wiosce! PeeS. Wariaka z Kretynem to atrakcja nie lada. Turystyczna. Nie mniejsza niż znane zabytki. Stoją sobie nieopodal drogi i pozują... do zdjęć turystom;)

Jak to miło coś umieć...

Obraz
... czyli właściwy człowiek na właściwym miejscu. - "Doprawdy, jak to miło coś umieć!" - powiedział pewnego dnia, niejaki Molier. Naostrzył gęsie pióro, papieru przygotował i atramentu, zasiadł i napisał. Tak po prostu. Wziął i machnął, jakby od niechcenia, "Świętoszka" albo innego "Skąpca". Bo on był zdolny. Nie to co ja... Jedyne co mnie usprawiedliwia to czas. Za długo spałam, za krótko myślałam. Poszłam bardziej w kierunku czynu dokonanego. Wzorem mistrza dramatu, zatarłam łapki, zakasłam rękawki bluzeczki lilaróż, ba! nawet fartuszek dla efektu założyłam. - Doprawdy, jak to miło coś umieć! - zacytowałam klasyka nieco głośniej niż powinnam i ... zmarnowałam; jaja kurze w ilości 6 sztuk, cukru łyżek kilkanaście, mąki tyle co jajek (przyjmując łyżkę stołową za miarę), dekoracje naciastowe, śmietanę kremową 36 % całą (!), prąd, papier do pieczenia, czas oraz dobre samopoczucie. Nie dość, że łamaga, kulinarne beztalencie to jeszcze zmywania po eksperymenta