Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2012

Umieram...

Obraz
... Nie w sensie dosłownym. Nie było żadnego pif-paf ani trutki na szczury w kanapce. Podstawowe parametry życiowe  też w normie. Taką przynajmniej mam nadzieję. Umieram więc w tak zwanym cudzysłowie.       Po pierwsze z powodu konieczności zwleczenia się z łóżka ciut ciut przed szóstą. I to nie bynajmniej nie po to żeby sobie "Kawę czy herbatę" albo inne ambitną poranną telewizję zobaczyć od początku do końca. Zwlokłam się bo musiałam. Musiałam bo budzik zadzwonił. Zadzwonił bo go sobie sama nastawiła. Nastawiłam bo się skończyły ferie...      Po drugie zimno.  Mróz. 10 stopni na minusie i wiatr od morza. A ja... jak zwykle zapomniałam zapamiętać, że rękawiczki to nieodzowny atrybut zimowego wyposażenia.  I proszę mi się tu nie wymądrzać, że jak zima to ma być zimno. Lato było i co? Też było zimno!      Spaaaaaaaaać! Mi się chce. To po trzecie. Po dwóch tygodniach chodzenia samopas, znaczy się szlajania się po nocach po domu przyszła kryska na Zołzę. Nie to żebym się do f

O serialach...

Obraz
 czyli Wrobiła mnie! Margo... Z tego co wiem to żyje i ma się dobrze. Wszelkie doniesienia, że ją za to ukatrupiłam są wyssanymi z palca bzdurami głoszonymi przez zwolenników ACTA jako temat zastępczy;) Z serialami to jest tak że lepiej nie zaczynać. Jak człowiek nieopatrznie zapomni, jakoś tak przez przypadek zerknie, to koniec. Uzależniony do ostatniego odcinka plus suplement. Wiem co mówię bo nie raz udawało mi się w nałóg wpaść. leczenie bywa bolesne i możliwe tylko pod warunkiem, że pacjent nie ucieka się do różnych często karkołomnych wybiegów. Wiem co mówię (pisze) bo swego czasu kiedy okazało się "że pacjentka pod groźbą utraty tego co najcenniejsze musi leżeć, najlepiej plackiem i wstawać tylko na siusiu" zupełnie uzależniłam się od bardzo głupiego serialu pod tytułem "Lusesita" (chyba tak się to pisało). Zagrożenie minęło, to co najcenniejsze ocalało i darło się w łóżeczku domagając się papu, a ja nadal oglądałam. Prasowałam pieluchy i oglądałam. A

doświadczenie

Obraz
Z pamiętnika chałupnika czyli jak udowodnić tezę w warunkach domowych. W celu udowodnienia słuszności tezy że nie ma rzeczy niemożliwych należy przeprowadzić doświadczenie. Nie zaszkodzi też postawić hipotezę, która brzmi; być może, aczkolwiek cuda się zdarzają. Do przeprowadzenia doświadczenia  potrzebujemy; - ziarna ryżu ( ryż; roślina zbożowa z gatunki wiechowatych ) w ilości wystarczającej. - wody ( w proporcjach 1:3 w stosunku do wzmiankowanego ryżu) - garnka ze stali chirurgicznej z ośmio warstwowym dnem. - kuchni (wszystko jedno jakiej)

Pułapka

Agata obudziła się z fatalnym przeczuciem. Nie wiedziała co, bo takich rzeczy się z reguły nie wie, jednak co do tego że coś głupio - wrednego  się stanie nie miała żadnych, nawet najmniejszych wątpliwości. To mogło być wszystko; od zepsucia się całkiem nowej pralki począwszy na zdechłej myszy pod drzwiami skończywszy. Pralka normalne, jako rzecz mechaniczna miała prawo się psuć i właściwie to nawet lepiej żeby robiła to teraz, póki na gwarancji. Gorzej z myszami. Sąsiedzi uparli się, że skoro mają kota to i obowiązek łapania wszystkich gryzoni w całym bloku też na nich spada. Tylko do żarcia dla leniwca jakoś nikt się nie chciał dołożyć. Przeciągając się spojrzała w okno. Słońce świeciło prosto w twarz, zachęcało do wstania z łóżka i zadawało kłam złym przeczuciom. Co się może stać, skoro natura zadbała o taką niemalże filmową scenerię!

Chaos

Obraz
Pewnie pani nie uwierzy, ale moim życiem rządzi chaos. Naprawdę. Nie to żeby bałagan był, co to to nie. W szafie mam zawsze poukładane, papiery w porządku wedle daty i ważności leżą, rachunki oddzielnie, pisma urzędowe na innej kupce, a i w torebce ład, żadnych niepotrzebnych rupieci. Mnie się bardziej, proszę pani o taki chaos na który nie mam wpływu rozchodzi. Pani rozumie? Naukowcy to nawet wymyślili sobie jakąś teorię. Tak jakby się jakikolwiek chaos dało ogarnąć! Bzdury proszę pani. Bzdury!. Lepiej by się głodującymi dzieciakami zajęli, a nie jakimiś teoriami z których pożytku żadnego nie ma. Tak, tak, ja widziałam proszę pani w telewizji, takie małe Murzyniątka. Ledwo co to od cycka oderwane a już brzuch taki jak balon wzdęty. A swoją drogą to  śmieszne to jest, nie uważa pani? Żeby z głodu brzuch rósł? No może nie tyle dziwne co dziwne. Nogi jak patyki, ręce takie same a brzuch wielki. I niech pani powie, że ja nie mam racji no? Nie prawda że się tymi Murzyniątkami powinni zaj

Sposób na muchy

Obraz
Jestem z siebie dumna. Dawno nie zrobiłam dla swojej figury tak dużo jak dzisiaj. Zjadłam pięć a mogłam całą górę... Muchy w nosie są zaraźliwe. Wczoraj ja, dziś jeszcze dziecko płci męskiej. Od rana snuło się jakieś takie niewyraźne, naburmuszone, z pretensjami do świata. Oraz do mnie. A to, że owsianka za gorąca, ze kożuch na niej jakiś taki grubszy niż wczoraj, że sok za słodki, że w telewizji nic. Nawet pani bibliotekarce się dostało; bo książka nudna... - Ładujcie się! Jedziemy! - zgwizdałam towarzystwo. Pies przyleciał w trybie natychmiastowym. Syn nabzdyczony potrzebował znacznie więcej czasu. - A gdzie? - zapytał jeszcze tonem graniczącym z podejrzeniem, że w miejsce którego on absolutnie nie ma ochoty odwiedzać.

O piciu

Obraz
Wpadł jak po ogień  Został nieco dłużej. Kto? Nadworny rzecz jasna. - Piłaś? - ryknął od progu.Musiałam wyglądać strasznie. Nic dziwnego skoro czułam się strasznie. A może i gorzej. - Oczywiście - przyznałam. Wszak piłam. W zasadzie to popijałam. A tak naprawdę to i jedno i drugie. Zresztą co w tym takiego dziwnego? Ostatecznie człowiek tak już jest skonstruowany. Przeciętny składa się w 66% z wody. Ja w 67. I nie z wody tylko z kawy. - Jak możesz! - ryknął i w te pędy pognał do kuchni. Usłyszałam cichutkie syczenie. Znaczy się wstawił wodę. Dobry chłopak. Może trochę narwany ale dobry. Nie kazał wstawać. Sam się obsłuży, A że trochę pokrzyczy to ... no taka jego uroda. - Masz - ryknął - I pij!

Pewna

Obraz
Wszyscy mówili żeby się dobrze zastanowiła. Prosili żeby przemyślała. Jeszcze trzy dni przed ślubem matka pytała czy jest pewna swojej decyzji. Nie tylko ona zresztą. Każdy kto tylko się nawinął czuł się w obowiązku zapytać czy  wszystko dobrze przemyślała. - Pewna to ja już będę za  kilka dni. I to tak na papierku - mówiła ze śmiechem. Tak naprawdę to Joanna sama nie wiedziała czy dobrze robi. Co jednak innego mogła w tej sytuacji zrobić? Ludzie w miasteczku wytykali by ją palcami do końca życia. Nie lubili tu panien z dzieckiem. Przykleili by jej etykietkę puszczalskiej i musiałaby z tym żyć. Ona i jej dziecko. A i rodzicom pewnie by się dostało, że niby jak ją wychowali że się bękarta doczekali.

Cala drżę

Obraz
Działo się to dawno temu, w czasach kiedy bez najmniejszego problemu mieściłam się w rozmiar 36 i przez jedno malutkie (tycie, tyciusieńkie) utlenione domowym przemysłem pasemko na ciemnej grzywce mało co nie złamałam sobie na wieki życiorysu. Pamiętam jak wtedy drżałam ze strachu.Tylko wstawiennictwo Mieszajki mnie uratowało przed opuszczeniem murów ogólniaka. A'propo Mieszajki  i dreszczy... Wszyscy jak kraj długi i szeroki, czy nam się to podobało czy wręcz przeciwnie, uczyliśmy się  rosyjskiego. I na nic się zdały bunty i narzekania, że niby z ruskimi to i tak się dogadamy, jak nie normalnie to na migi. Mieszajka to Polka, tylko ksywkę miała rosyjskobrzmiącą. Przezwisko to korzeniami sięgało czasów jeszcze dawniejszych i wzięło się z niczego więcej jak z mieszania; - Ty malczik/dziewuszka nie mieszaj, nie mieszaj - mawiała Mieszajka do delikwenta - Wy tolka mieszajecie. Sadzis pażausta, Siewodnia ty paucił/pauciła dwojku. To do nas. Do rodziców  szanowna pani profesor prze

O bajce

Obraz
Na kogo jak na kogo ale na własne dzieci to zawsze można liczyć... Się zawzięłam i napisałam bajkę. Taką sobie opowiastkę - zmyślankę. Bite trzy strony z małym haczykiem  New Timesem Romanem, czcionką w rozmiarze 14. Z dialogami. Pewna własnego geniuszu  wydrukowałam "dzieło" i zapragnęłam pokazać światu. Niech się świat bajka cieszy i podziwia. Szczęściem zaczęłam od własnych dzieci w liczbie sztuk dwie, psa płci babskiej i kota dachowego zwanego Sonią. Dzięki temu uniknęłam kompletnej kompromitacji, a co za tym idzie poruszania się kanałami przez najbliższy rok, a kto wie czy i nie dłużej. Krzyś zasnął w połowie. Mniej więcej, bo już wcześniej zdradzał oznaki znudzenia. Jula zabawiała się z psem, a kot udał się w stronę kominka i odwrócił do mnie czarnym tyłkiem. Dzielnie doczytałam do końca. I nawet się nie poryczałam z rozpaczy. Dosyć wody za oknem, co będę dokładać... Wnioski; aż dwa. 1. Na dzieciach jak na Zagłobie, można polegać. Nie będą zmyślać że cesarz ma ład

Baczność!

Obraz
... Spocznij! Do przeczytania co następuje przystąp! Czas nie gumka z majtek. Niestety. I choćby robić cuda na kiju to i tak doba nie chce mieć kilka godzin więcej. W związku z powyższym dziś tylko się pochwalę zdjęciem które dostałam od Dzidki. Takiej jednej czarownicy z tej samej Wsi Nadmorskiej, która oprócz tego, że jest fajna, że robi różne ładne rzeczy na szydełku, że ma psa co chodzi w okularach i częściej niż często pilnuje moich dzieci to jeszcze znajduje czas, a przede wszystkim ochotę na czytanie mojego blablania. I to by było na tyle. Wobec tego; baczność, spocznij, Zołza, do pisania sprawozdań, arkuszy, zestawień, ewaluacji i ewaluacji do ewaluacji ODMASZEROWAĆ!

Phi...

Obraz
... a faceci są za to bardziej łysi;)

Hieny?

Obraz
Empatia to takie bardzo modne ostatnio słowo. Żeby ciałem się stało to postanowiłam się dziś nią wykazać. Bo hiena mili państwo, też stworzenie boże... Dziennikarka to ciężki kawałek chleba. Ile to się człowiek musi naszukać, najeździć, nosa nawściubiać w cudze sprawy, żeby w końcu i nareszcie zabłysnąć? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Podobno, jak twierdzą znawcy tematu rasowy dziennikarz zawsze znajdzie dziurę w całym. Gorzej z tymi mniej rasowymi. Często jest tak, że się ktoś gdzieś spóźni o kilka minut, sekund nawet i po ptakach. Już mu temat szybszy kolega lub koleżanka sprinterka sprzed nosa sprzątną i musi się obejść smakiem. Ewentualnie odgrzać nieco juz stary kotlecik, poszukać tak zwanej drugiej strony medalu, albo doszukać się w życiorysie domniemanego bohatera dziadka w wehrmachcie.

Zgrzeszyłam...

Obraz
... i nie mam zamiaru przepraszać. Zaprawdę powiadam Wam, to by była hipokryzja czystej wody gdybym teraz powiedziała; - Wybacz mi ojcze bo zgrzeszyłam... Dlaczego? Powód jest banalnie  prosty. Bo zaraz potem jak poproszę o wybaczenie, musiałabym bezwstydnie wyznać, że zgrzeszę jeszcze nie raz. Że będę grzeszyć do końca świata i jeden dzień dłużej.  Lubelska Gazeta donosi , że w Poniatowej o dusze wiernych zadbała miejscowa parafia. Nie ma dziwne. W końcu od tego jest, żeby zapobiegać. A jak już jakaś owieczka zbłądzi, duszyczkę zabrudzi to żeby wyspowiadać, oczyścić, do stanu  używalności doprowadzić. Akcja uskuteczniona przez ową parafię i jej poddane dusze (ojcowie duchowni uparcie twierdzą, że nie mają z tym nic wspólnego) miała na celu jak już wcześniej wspomniałam zapobieganie.

O psie

Obraz
Ledwie wczoraj taka jedna Znajoma powiedziała prawie z wyrzutem; - Te, Zołza, a czemu ty ten tego nic ostatnio co? - W sensie że co ten i co tego? - zapytałam rzeczowo. Bo się jakoś nie mogłam połapać o co biega owej Znajomej. - No że nie piszesz nic. Już się chciałam oburzyć święcie, wybuchnąć, albo przynajmniej focha strzelić. Wcześniej jednak, żeby oddać sprawiedliwość przeleciałam w myślach to co ostatnio nablablałam i wyszło mi że faktycznie. Nic. Ni hu-hu. - No tak jakoś wyszło- wyraziłam skuchę. Szczerą. A poprawy nie obiecałam z powodów czysto praktycznych; głupio tak nie dotrzymywać słowa. - Natchnienie? - zapytała współczująco - Poszło sobie? A co to w ogóle takiego to natchnienie - pomyślałam - Raczej się nie znamy. Głośno zaś zapytałam; - Dowcip o migrenie znasz? Wobec braku potwierdzenia opowiedziałam; - Hrabina, mniejsza o nazwisko ale raczej kończyło się na "-ska" żaliła się swojemu mężowi - hrabiemu "-skiemu" że ma migrenę. Na co on, "

Trzej królowie już przybyli...

Obraz
... pora kończyć moi mili! Zatem... Blogerianie! Uwaga! Achtung! Wnimanie! Już za niedługo koniec licytacji kufra na wszystko. Kto zatem ma ochotę powalczyć z pomarańczowo-mandarynkową AGGIE i dać więcej niż zadeklarowane przez nią 120 zł proszony o niezwłoczne przyłączenie się do licytacji. Mały Staś czeka:) Dla wygody kopiuję wcześniejszy post tutaj:) To Staś. Prawda, że uroczy? A najpiękniejsze w nim jest to, że nie tylko wygląda ale naprawdę jest zadowolony z życia. Dzieci nie potrafią udawać...  Zupełnie jakby nie musiał 18 godzin na dobę być podłączonym do pompy żywieniowej (to to metalowe straszydło za nim). A to kuferek. Nie tak uroczy jak Staś, ale ... no trudno. Jeszcze pachnie lakierem. Nie jest mały. Może się w nim zmieścić ze trzy kilo cukru albo średniej wielkości kot domowy. Ostatecznie można w nim trzymać szpargały. Kochani, liczy się czas. I każda złotówka. Czasy trudne, kryzysowe ale jak to mówią w kupie siła! Więc Kupą mości blogerzy; ile k

Para mieszana (33)

Obraz
Ponieważ od ostatniego razu mineło hoho a może i więcej to TUTAJ jest przypomnienie;) - No! - Tomek zdawał się nie zauważać gospodyni - Wyobraź sobie, że ciągle mnie czymś zadziwia. - Przynajmniej ona - tak powiedziałaby zapewne Panna Ewa gdyby nie cierpiała na niepotwierdzoną badaniem medycznym przypadłość skołowacenia języka i mocne postanowienie trzymania tegoż za zębami. - Serio - kontynuował niezrażony milczeniem - Pojechała, wyobraź sobie, na pogrzeb siostry, masz to? Ewa w odpowiedzi  kiwnęła głową. To akurat nie trudno  jej było sobie wyobrazić. Jak świat światem ludzie podróżowali w celach matrymonialno-urodzinowo- pogrzebowych. W epoce kiedy coraz więcej par decyduje się na tak zwany wolny związek i nie koniecznie mają ochotę na przyczynianiu sie do powstania wyżu demograficznego, pogrzeb w rodzinie to jedyna okazja żeby się spotkać. Albo serdecznie poplotkować. Ewentualnie, już mniej życzliwie sprawdzić ile przytyła nielubiana kuzynka i jak się komu źle powodzi.

Kac

Obraz
Całą noc śnił mi się odkurzacz. Nie wiem co by na to powiedział Freud; pewnie że mam posprzatać albo coś równie odkrywczego ale raczej nie wpadłby na to, że taki sen może być źródłem kaca. Finansowego... Listonosz dzwoni dwa razy, a pani upierdliwa  do bólu. Po dwatysiącesiedemsetdziewięćdziesiątym szóstym zignorowanym telefonie przyszła pora na dwatysiącesiedemsetdziewięćdziesiątysiódmy. Ten już odebrałam. Nie tyle z rozsądku co z szacunku dla uporu i determinacji jakim wykazała się brzęcząca zdecydowanym i starannie wymodelowanym głosem pani. Jako że rzecz się działa w piątek a dotyczyła poniedziałku to mogłam a nawet dla higieny psychicznej wskazane było żeby zapomnieć... że się umówiłam. Z panem. Bo pani akurat nie dysponowała mocami przerobowymi.

Opowieść (prawie) techniczna...

Obraz
...czyli WZ-tka Dzień chylił się ku końcowi. Byłem ostatnim klientem. Takim co to  stoi niezdecydowany przy ladzie i marudzi. - Blondynka czy Brunetka? - zastanawiałem się mrucząc pod nosem jednocześnie przyglądając się krytycznie obydwóm - Trudny wybór... Obie były tak samo fascynujące i na dodatek niemal identyczne. Różnił je tylko kolor zewnętrznej powłoki. - Mogę w czymś pomóc? - zapytała miła panienka w kusej bluzeczce w motylki.  To znaczy żeby nie było, oprócz bluzki miał na sobie również inne części garderoby, ale zdecydowanie nie były tak fascynujące. - No właśnie nie mogę się zdecydować -  mruknąłem przenosząc wzrok z motyli na brunetkę, a zaraz potem na blondynkę.

Zazdrość?

Obraz
Matka natura nierychliwa ale sprawiedliwa. W związku z tym dawno zaprzestałam idiotycznej zazdrości względem walorów  jakimi  Zofia została niezwykle hojnie obdarzona przez matkę naturę.  Niech sobie Cylupa ma. Czasami to nawet jej współczuję. Bo co też ona, Zofia znaczy się, winna że dostała więcej niż na ten przykład ja. No nic. Ma i cieszy się tym stanem posiadania i pewnie nawet cień podejrzenia nie przemknie przez blond główkę, że cycki są złośliwe; im większe z młodu tym dłuższe na starość. *** Zofia w pięknej czerwonej sukni uwydatniającej talię, biodra a nade wszystko biust stała w pozie lekko przerażonej na balkonie. Niczym Julia. Dookoła szalał sztorm. Na moje niewprawne oko około 10 w skali Beauforta.  Mewy wyśpiewywały w sobie tylko znanym narzeczu hymn pochwalny ku chwale fal morskich i świeżego śledzia. - O ja nieszczęśliwa! - teatralnie wydarła się Zofia i niczym słynna balkonistka z Werony osunęła się z wdziękiem na barierkę. - Halo! Jest tam kto? - teraz to ja się