Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2012

Klima

Obraz
- Znalezione nie kradzione - powiedziałam chuchając na szczęście w bezpańską dziesięciogroszówkę, którą zlokalizowałam tuż przed czubkiem prawego buta typu szpila na wieży Eiffla i  podniosłam z gleby z należnym kasiorze szacunkiem. Po za tym, jeśli ktoś patrzy na was wzrokiem pod tytułem "Matko! Wybuchła wojna, a ja nie zrobiłem zapasu cukru!"  należy zachowywać się jak gdyby nigdy nic czyli, używając nazewnictwa rodem z Unii Europejskiej; udawać greka. Nadworny długo, bardzo długo, gapił się na mnie, wytrzeszczał oczy, bynajmniej nie w zachwycie, zanim odważył się zapytać;

Podróż

Obraz
- Wyruszamy wszyscy na przyprawę? - spytał Puchatek z przejęciem. - Nigdy jeszcze nie byłem na żadnej przyprawie. - Wyprawie, głupi Misiu! To się zaczyna na W. Wszyscy jak jedna baba i trzy pluszaki spojrzeliśmy w stronę wypowiadającego te słowa Tygryska. Z oburzeniem i potępieniem. O Puchatku można powiedzieć wszystko; że jest okrągły, puchaty, sympatyczny, miły, przyjacielski, że ma mało rozumku ale nigdy, przenigdy, przeprzeprzeprze... nigdy i nikomu, nawet gdyby był prezydentem albo królem,  nie wolno mówić że jest głupi. Bo to nieprawda, Kubuś jest mądry swoją własną, sobie właściwą mądrością.  I tyle. Inna sprawa, że sama omal nie poprawiłam Puchatka. W porę się jednak ugryzłam w język.  Dzięki temu to Tygrysek był na cenzurowanym, nie ja. - No coś takiego! - Puchatek wyglądał na szczerze zdziwionego - Byłem pewien że to   przyprawa . Dziękuję Tygrysku.

Warto było

Obraz
                                                      Zosi. Była sobie raz dziewczynka. Oczywiście miała jakieś imię ale nikt nie zawracał sobie nim głowy bo od lat, od urodzenia niemalże wszyscy w rodzinie, w szkole,  a nawet dzieciaki na podwórku  wołali na nią Bebe, Bebusia albo Betka.  Przyzwyczaiła się. I nawet jej się to podobało. Ostatecznie niektóre dzieciaki miały gorsze przezwiska. Taki na przykład Kazio co go wszyscy Korniszonem nazywali, albo Aśka zwana Marchewką. A już najgorzej to chyba miał Maciek. Miał takie brzydkie przezwisko, że czasami nawet płakał. Kiedyś Bebe podejrzała jak siedział za wielkim krzakiem dzikiej róży i ryczał jak przedszkolak jakiś. Przyrzekła wtedy i sobie i jemu że nigdy, przenigdy nie nazwie go tym okrutnym przezwiskiem i słowa dotrzymała. Bebusia nie była brzydka ale też i nie w jakiś szczególny sposób ładna, po prostu normalna. Miała piegi, zielone oczy i dwa mysie ogonki na końcu których zwisały kolorowe wstążeczki. Kokardy wiecznie jej

Mela cz.2

Obraz
Odezwała się do mnie dopiero dzień przed studniówką. Starannie wymodelowanym głosem po postu ni to zapytała i stwierdziła; - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego że od tego jak się zachowasz wiele zależy. - Oczywiście... Byłam umówiona z synem jakiegoś kogoś kto mógł w jakiś sposób pomóc w realizacji czegoś. Rzecz jasna matka wyłuszczyła mi sprawę bardzo dokładnie, ze wszystkimi detalami. Nie było to jednak dla mnie szczególnie istotne. Nie zadałam sobie więc trudu zapamiętania kim był ów towarzysz do poloneza ani co w związku z tym matka mogła zyskać. Być może tylko dozgonną wdzięczność tego kogoś kto wiele mógł. Nie mniej zachowanie poprawne było jak najbardziej pożądane. - Rozumiem, że mogę na ciebie liczyć Melanio - powiedziała z ręką na klamce. Tej formy mojego imienia mama używała tylko wtedy kiedy była zdenerwowana. Wyszła zanim zdążyłam otworzyć usta żeby powiedzieć swoje dyżurne słowo. Kiedyś mówiłam; tak mamo, tak tato. Po jakimś czasie zrobiłam się bardziej

Mela cz. 1

Obraz
Mela była najzwyklejszą w świecie kobietą. Ani ładną ani brzydką. Po prostu przeciętną. Jednak gdyby potraktować ją jak kukłę, bezwolną plastikową lalkę i postawić w jednym szeregu z tysiącem innych trzydziestoletnich kobiet, kazać się na komendę uśmiechać, podskakiwać, płakać natychmiast można by ją było poznać. Po oczach. Miały kolor złamanej nadziei. Mam na imię Melania. Pretensjonalnie? Tak wiem, mama się uparła i ojciec podobno nie miał nic do gadania. Może to i dobrze, bo on z kolei chciał żebym nosiła imię po jego przedwcześnie zmarłej matce Eulalii. Z dwojga złego wolę to którego nie trzeba przeliterowywać każdej urzędniczce i pielęgniarce w zabiegowym.

Strefa...

Obraz
... kibica Nadworny wszedł. Najnormalniej w świecie. Jak do siebie. Mruknął niby jakieś tam cześc banalne, a  zaraz potem z zadowoloną miną ustawił na stole pokryty drobnymi kropelkami czteropak i rozsiadł się wygodnie na salonowej sofie. Dokładnie vis a vis, jak powiedzieliby francuzi telewizora. - Gdzie pilot? - zapytał rozglądając się czujnie dookoła. - W pilotowni - warknęłam. - To znaczy? - Nadworny domagał się sprecyzowania. - W dupie na półce, po prawej stronie - uściśliłam uprzejmie. - Czyli? - Czyli że siedzisz na nim! I co to w ogóle ma znaczyć?!

Czarownica

Obraz
Po pierwsze to wszystko przeze mnie. A po drugie, nie tylko pamięć mam wybiórczą. Tak samo selektywnie podchodzę do wiadomości zasłyszanych. Gdziekolwiek; w prasie , w radio, w telewizji czy od sąsiadki. Pewnie dlatego mi umknęło... O tym że jest mecz otwarcia i że już za kilka godzin poinformowała mnie uprzejma pani w markecie kiedy to zdziwiłam się szczerze że takiego tłumu to ja dawno, nawet przed świętami nie widziałam, a co dopiero w najzwyklejszy piątek. - No co się dziwić. Zaraz mecz.- powiedziała i z dumą wskazała na dwie butelki wina udającego szampana płynące po czarnej taśmie wprost w sprawne ręce kasjerki. Moje bułki, rzodkiewki i serek typu ulubionego też już opuściły koszyk i powoli ale skutecznie zbliżały się do finału zakupowego szaleństwa. - Mecz? Otwarcia? - o ile rozumiałam pierwsze to z tym otwarciem pojawił się kłopot. Tego że trzeba uczcić to wydarzenie szampanem nie pojmowałam ni w ząb.

Strach cz.2

Obraz
Na dowód  wyciągnęła z kieszeni luźnych letnich spodni czerwoną zapalniczkę. Taką najzwyklejszą.  Dostępną w każdym kiosku. Można ją mieć za kilka złotych. - Niestety nie - odpowiedziałam nieco uspokojona. Czyżby strach miał jak zwykle wielkie oczy? Przecież ona najwyraźniej wyszła tylko na papierosa - Nie powinnaś palić. To bardzo szkodliwe. - A może chociaż zapałki? Muszę zapalić świecę - dziewczyna nie dawała za wygraną. - Zapałek też nie mam. Nie odpowiedziała. Nawet jeśli czuła się zawiedziona nie dała tego po sobie poznać. Jej twarz ani na chwilę się nie zmieniła. Była jak wykuta z kamienia. Nie wyrażająca żadnych uczuć, nieruchoma. Ponownie poczułam strach kiedy zdałam sobie sprawę, że nawet jak  mówiła to na twarzy nie poruszał się żaden najdrobniejszy mięsień. - Pójdę już - powiedziałam i nawet zrobiłam pierwszy krok. - Poczekaj! - zawołała zdesperowana. Zatrzymałam się więc. Zmusiłam się nawet do tego żeby na nią spojrzeć. Po kamiennej twarzy spływały łzy, jedyna ozna

Strach cz 1.

Obraz
Noc była zupełnie podobna do setek tysięcy innych.  Również zimne światło księżyca nie było szczególnie wyjątkowe, tyle, że żadna, nawet najmniejsza chmura nie zasłaniała jego okrągłych kształtów.  Miałam go za sobą. Niczym latarnik oświetlał  drogę i rozganiał nocne strachy.  Od lat wracałam nocą do domu. Każdą, nawet najmniej przyjazną dla wieczornego wędrowca porą roku. Nie bałam się. Do strachu można się przyzwyczaić, oswoić go, zaprzyjaźnić się, zapomnieć że w ogóle istnieje.  Kiedy tak wędrowałam ciemnymi ulicami, zawsze, bez względu na to czy była to wiosna, lato, jesień czy zima, myślałam o łące; ciepłej, kolorowej, rozćwierkanej.  Nawet ponura, upaprana listopadowym błotem  ciemność pachniała wtedy ziołami, dziką różą, gorzkim mleczem i miętą. Mięta pachniała najintensywniej. Najbardziej wyraźnie.  Zupełnie jak prawdziwa, nie wydumana.  Taki rozświetlony słońcem, wykreowany w podświadomości świat barw, dźwięków i zapachów nie dopuszczał do mnie żadnych cieni, a

O! Tomek O.

Obraz
No, Kocham Pana! Panie Tomku Obratowski kochany! Od poniedziałku do piatku, między 7.30 a 7.50. W niedziele i święta śpię nieco dłużej . Uczucia może i trochę słabną, jakby bledną w oparach rodzinnej sielanki podsycanej schabowym i kapustą zasmażaną, ale tylko po to by w poniedziałek wybuchnąć z jeszcze większą siłą Jeden mały pstryczek pstryczkiem elektryczkiem i prawie, omal - omal się budzę. I wstaję z oczami pełnymi piachu, bo przecież SZKODA DNIA! A dzień bez porannej dawki dobrego humoru*), świeżutkiego jak bułeczki prosto z piekarni u pani Helenki  to dzień stracony. *) humor czystej wody, nie w żadnym proszku, jakieś insanty czy inne  fiki-miku przetrawione. Najprawdziwszy

Poduszka

Obraz
- Co robisz? - zapytał. Kubuś oczywiście. No bo kto inny mógł zadać tak idiotyczne pytanie. Przecież od razu widać że robię nic, w sensie fizycznym rzecz jasna. W głowie natomiast zachodziły bardzo,  niezwykle bardzo ważne procesy. Neurony szalały. Początkowo miałam zbyć go milczeniem, tak dla przykładu, żeby wiedział że gadanie po próżnicy grozi towarzyskim ostracyzmem. Szkoda mi się jednak zrobiło. Co Puchatek winien, że jest Misiem o Bardzo Małym Rozumku? - Siedzę - mruknęłam nieco wściekła bo mnie rozproszył i jedna taka myśl co ją na końcu neurona miałam zwiała. Obawiam się że bezpowrotnie. A jeśli nawet nie, to szukanie jej po zakamarkach zwojów mózgowych zajmie mi wieki. - Aha - Kubuś też mruknął tyle, że znacznie przyjemniej niż ja, bo to że był Misiem o Bardzo Małym Rozumku wcale nie było jednoznaczne z tym że był Misiem Niegrzecznym. - To ja też sobie posiedzę. Jak powiedział tak zrobił. Wgramolił  się na krzesło obok. Wiercił się jednak ciągle; a to mu za twardo było, a to