Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2013

Jeszcze tylko...

Obraz
Jeszcze tylko; - setki litrów kawy do wypicia, - tyle samo (mniej więcej) kilometrów w te i    wewte do przejechania, - cztery książki do przeczytania,  - trzy prace zaliczeniowe do napisania, - dwa egzaminy do zdania... I? Końca świata nie będzie ale  jest szansa, że bede miała więcej czasu na;   plotki,  czytanie czegokolwiek, albo raczej wszystkiego gdzie nie będzie słów zakazanych typu pedagogika, rewalidacja itp, drapanie kota za uchem, na umycie podłogi wkuchni, zrobienie porządku w szufladzie z bielizna i  z fryzurą i na bloga rzecz jasna!                                                                                     Wszystko to jednak pod jednym arcy ważnym warunkiem:                                                że mi znowu nie odbije!;)

Czapka

Obraz
"Kino jest największą ze sztuk!" - tak albo bardzo podobnie powiedział w moim ulubionym Vabanku nieżyjący już Jacek Chmielnik. Miał rację. Nic tak jak kino nie umie zmieniać rzeczywistości, kształtować poglądów. Każdy przecież może mieć własną wizję. Legendę o tym, że major Henryk Sucharski wielkim bohaterem był, wyssałam z mlekiem matki. Wszak tylko pod wodzą wielkiego człowieka piękni jak ta lala  żołnierze mogli tak czwórkami prosto do nieba itd. Rewelacyjne doniesienia o tym jakoby był tchórzem przyjęłam bez entuzjazmu. Tylko idiota się nie boi. A że Sucharski idiota nie był, bać się miał prawo to i nadal bohaterem pozostał. "Tajemnica Westerplatte" - meeeeeeeegaaaaaaa(?) produkcja. Trup ściele się gęsto, krew niemal spływa z ekranu, wybuchy, pożary i strzelanina, a obsada zwala z nóg. Sam kwiat męskiej polskiej sceny! Żebrowski - cudny,  Adamczyk, Szyc, Englert, Zbrojewicz... Efekty specjalne powiedziałabym, że poprawne. Zapewne z uwagi na ograniczone fin

Adami i Ewa

Obraz
Poranna kawa czarowała zapachem. Powoli, niemal z namaszczeniem wyjęła ukrytą na dnie szuflady lekko podniszczoną kremową kopertę. Pozornie zwykłą; pisany męską ręką a dres, znaczek z jakąś monumentalną budowlą, lekko rozmazana pieczątka.Tak naprawdę nie tyle w kopercie co w jej zawartości kryła się siła. Zupełnie niezwykła. Nie była jedyną. Nie była pierwszą ani zapewne ostatnią. Jeśli nawet była jedną z wielu nic ją to nie obchodziło. Zresztą, on też nie był pierwszym, jedynym, ostatnim. W tym konkretnym momencie życia było to nieistotne. Najważniejsze że się zdarzyło. W końcu była Ewą. Obciążoną genetycznie przez pramatkę imienniczkę. Tak wyposażona, coś musiała znaczyć w jego życiu. Bycie Adamem też zobowiązuje.  Tak bardzo chciała w to wierzyć, że stało się to pewnością. Poza tym Adam był. Istniał. Miał ciało, głos, duszę.  Zdecydowanie nie był wytworem wyobraźni. Nie wymyśliła go. Poza tym była jeszcze koperta. Namacalny dowód. Dzień w założeniu nie miał być najlepszy. Zwaliło

Jest czy nie jest?

Obraz
...Oto jest pytanie! Czyli rozważania o niewykonywalnym;) Kombinowałam sobie po cichutku, w skupieniu należnym, aż tu nagle TRACH i BUM! - Pani zamawiała pizzę? - zapytał nie kto inny tylko Nadworny. - A uchowaj panie bobrze! Pizzę? Ja? - nastroszyłam się jak przekupka na widok strażnika miejskiego. -W takim razie zjem sam - Nadworny ani myślał się wycofać. Wręcz przeciwnie. Rozłożył się z przyniesionym wiktem i jakby tego było mało zażądał szklanki. Najlepiej wypełnionej coca-colą. - Nie mam - warknęłam wściekle. Aromatyczna pizza świrowała w nosie i zupełnie nie zgodnie z moją wolą pobudzała ślinianki. - I to by było na tyle - mruknęła moja silna wola i usadowiwszy się w zakamarku między "jest mi wszystko jedno jak wyglądam" , a "pierniczyć kalorie" zapadła w drzemkę. Mocną. Nawet to, ze sięgam po drugi kawałek pizzy jej nie zbudziło. Przypuszczam że śniła o mnie w bikini. Małpa jedna. Przez nią już nigdy się nie odważę wystawić sadło na plaży. - Nie krępu

O tym, że ferie sie skończyły...

 ... i to niestety NIEODWOŁALNIE!        Wpadłam. Tym razem, wyjątkowo, nie w kłopoty tylko na pomysł. W zamyśle miał być genialny. Bo przecież nie ma nic przyjemniejszego jak odgłosy natury. Z braku ptasząt wybrałam coś co przynajmniej fizjologicznie je przypominało. No i wyszło jak zwykle... - To bzykanie coś oznacza. Takie bzyczące bzykanie nie bzyka bez powodu. Jeżeli słyszę bzykanie, to znaczy, że ktoś bzyka, a jedyny powód bzykania, jaki znam, to ten, że się jest pszczołą. - Taaa... - Kłapouchy odniósł się dość sceptycznie do wywodów Puchatka, ale dla świętego, również mojego spokoju zgodził się z nim - Skoro tak uważasz to pewnie tak jest Kubusiu. - Otóż to! -  odparł zadowolony Miś i ponownie zasłuchał się w ... bzykanie. Coraz bardziej natarczywe. Świdrujące w uszach. I absolutnie nie mające nic wspólnego z z naturą, przyjemnością. Ba, nawet z pszczoła nie miała nic wspólnego.