tag:blogger.com,1999:blog-7448578178222744832024-03-03T09:44:23.217+01:00Zołza z PeGeeRuNivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.comBlogger801125tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-91526005470814396152020-06-25T22:27:00.003+02:002020-06-25T22:27:56.201+02:00O złamanej nodze<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5uOEgXv2dB4RU0HW9tTYBcDDvTIgRuoDTmDeExswOLFnEf0V3a2pY1aABsdAwniT33nYHRG4NaqDBHFSkZvUohdXcP5Up7bxdWD8kz0uLGFQ9FUaGvjdjSlSYLpgjVu0dufCMm8gl-eQ/s1600/d4dede449c39eb13703fe3218c3c6e06b36df9811906f70b04a31ef2013382e2.0.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="398" data-original-width="398" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5uOEgXv2dB4RU0HW9tTYBcDDvTIgRuoDTmDeExswOLFnEf0V3a2pY1aABsdAwniT33nYHRG4NaqDBHFSkZvUohdXcP5Up7bxdWD8kz0uLGFQ9FUaGvjdjSlSYLpgjVu0dufCMm8gl-eQ/s320/d4dede449c39eb13703fe3218c3c6e06b36df9811906f70b04a31ef2013382e2.0.png" width="320" /></a></div>
... dzisiaj będzie.<br /><br />
Nadworny wpadł. Jak zwykle, bez zapowiedzi. I nie było by w tym absolutnie nic dziwnego gdyby nie fakt, że zegar wskazywał ledwie siódmą z minutami. Barbarzyńska godzina.<br />- Wpadłeś na śniadanie?<br />- I na kawę. Oczywiście - wysapał bez ceregieli sięgając po moją. Kawę.<br />- Oczywiście... - warknęłam niemal wściekle. Niemal bo na Nadwornego gniewać się jakoś dziwnym zbiegiem okoliczności nie umiem, a i niczemu nie jest winny, że dzisiaj wyjątkowo nie miałam ochoty iść do pracy. No po prostu niechciej mnie dopadł.<br />
<a name='more'></a><br />Podstawiłam kubek pod dysze ekspresu i cierpliwie czekałam aż wy...sika z siebie kolejną porcję życiodajnego napoju.<br />Tymczasem z łazienki, unosząc nad sobą chmurę kolońskiego zapachu wynurzył się Książę Małżonek. Radosny jak szczygieł. I bynajmniej nie zdziwiony obecnością gościa.<br />
- Cześć Nadworny. Masz w domu bana na żarcie? Co na śniadanie? - wyrecytował na wdechu.<br />- To co w lodówce - odpowiedziałam znacznie mniej entuzjastycznie. Poranki, tuż przed końcem roku szkolnego są staraaaszne. Przerażające. Upiorne!<br />
Biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności oraz nastrój, nie trudno się zatem domyślić, że śniadanie do najwykwintniejszych należało.<br />- Możesz coś zrobić żebym nie musiała iść dzisiaj do pracy? - pytanie było z gatunku retorycznych. Jestem dużą dziewczynką i wiem, że muszę, że należy, że nie wypada oraz że bez pracy nie ma na papu i espresso. Ot po prostu oczekiwałam od Książątka wsparcia, być może pocieszenia. Na pewno jednak nie spodziewałam się konkretów...<br />- Tak na szybko, to ci mogę złamać rękę, albo jeszcze lepiej nogę - powiedziało moje ślubne szczęście. Albo jest pierońsko dobry aktorsko albo mówił poważnie.<br />Nadworny z wrażenia zakrztusił się kawą (drugą!) i na wszelki wypadek zakrył dłońmi uszy.<br />Zupełnie niepotrzebnie. Bo mnie zatkało.Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-85950517910428681992020-06-15T22:35:00.001+02:002020-06-15T22:35:03.851+02:00Wszędzie dobrze...<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr1al4AFC3aWcNHZjLxsQIcjIL4LyDzZyW82CxKlbYDXl3CsqBEKqWw5SZfyL0LRns0-163UY-TbzO_0ha1C1DojHhV57iyw2gO2BmlyE0TOYT8nCUCEQwT8IoqKhUWeafMlqVYJoaj8Q/s1600/IMG_20200508_074647.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgr1al4AFC3aWcNHZjLxsQIcjIL4LyDzZyW82CxKlbYDXl3CsqBEKqWw5SZfyL0LRns0-163UY-TbzO_0ha1C1DojHhV57iyw2gO2BmlyE0TOYT8nCUCEQwT8IoqKhUWeafMlqVYJoaj8Q/s200/IMG_20200508_074647.jpg" width="150" /></a> <br />
Za górami, za lasami, rzekami i tak dalej, w małym białym domku, który stał nieopodal dwóch żółtych mieszkała Baba. Z wyglądu raczej normalna. Reszta to już sprawa sporna. Bo po pierwsze o gustach się nie dyskutuje, a poza tym nie to ładne co ładne tylko to co się komu podoba. Jak się nie trudno domyślić Baba to ja, w własnej jakże skromnej aczkolwiek zajebistej osobie. Pewnego dnia, będąc pod wpływem nie czegoś mocniejszego, a chwili Baba, czyli ja, podjęła męską decyzję i ni z gruszki ni z pietruszki wypaliła;<br />
- Te, a chodź sprzedamy dom?<br />
Książę małżonek nie wyraził oporu. Entuzjazmu zresztą też nie wykazał. Sporządził natomiast stosowne ogłoszenie, które zamieścił na portalach internetowych zajmujących się zbyciem. I nabyciem. Tyle, że my byliśmy bardziej zainteresowani tą pierwszą formą działalności.<br />
Tym to sposobem za niecałe dwa miesiące przestaliśmy być właścicielami posiadłości ziemskiej z domem jednorodzinnym parterowym z użytkowym poddaszem. Tym samym pozbyliśmy się ciężaru w postaci kredytu hipotecznego, który to w chwili jakiegoś zaćmienia umysłowego zaciągnęliśmy we frankach szwajcarskich. Bynajmniej nie z chęci zysku tylko z powodu braku zdolności kredytowej w rodzimej walucie. Kamień z serca.<br />
<a name='more'></a> Gdzieś jednak mieszkać trzeba. Przewertowaliśmy całe internety w poszukiwaniu małego białego. Domku rzecz jasna. W rachubę wchodziły najróżniejsze możliwości. Od powrotu w rodzinne strony; moje lub Książątka, po stolicę. Zagranica też była na tapecie. Tyle, że na tę z tropikalnym klimatem nas nie stać a innej nie było sensu brać pod uwagę.<br />
- Może w górach? - z nadzieją zapytało Książątko. Dom nad morzem był moim marzeniem. Uznał widać, że teraz pora spełnić jego... mrzonki.<br />
- Z moim nadciśnieniem?<br />
- No tak- westchnął. I chyba pogodził się z myślą, że góry to tylko w wakacje i na krótko. Żeby moje wątłe zdrowie nie dostało po nerach.<br />
Wobec braku consensusu postanowiliśmy zasięgnąć opinii potomstwa. Ostatecznie możemy, a nawet powinniśmy wziąć ich zdanie pod uwagę. Jako ewentualni spadkobiercy mają coś do powiedzenia w kwestiach majątkowych.<br />
- Macie jakiś pomysł? Gdzie byście chcieli się wyprowadzić?- zapytał Książę Małżonek. Dwie pary niebieskich oczu wpatrywało się w nas jak w kosmitów.<br />
- Wyprowadzić? - zapytali jednocześnie. Nigdy chyba jeszcze nie byli tak zgodni. - A po co?<br />
- Ja pier... niczę ! - Książątko wydało odgłos jakby nie wierzyło w to co słyszy - Chcecie mieszkać na ulicy? Pod mostem? Czy w namiocie? Przypominam, że dom został sprzedany. Sprze-da-ny!<br />
- No przecież wiemy - Potomek wzruszył ramionami - Tylko nie wiem po co się od razu wyprowadzać.<br />
- No właśnie - przytaknęła bratu Pierworodna.<br />
- Myślicie, że pozwolą nam tu mieszkać? - zapytałam nieco kpiąco. Teraz to my patrzyliśmy na nich jak na przybyszy z innej planety. A nawet z innej galaktyki.<br />
- No co? Się tak gapicie - mruknął Potomek - To już tutaj nie ma żadnego domu?<br />
- No własnie - Pierworodna powtórzyła jakby nie znała innych słów.<br />
- No właśnie! - powtórzyliśmy za nią. Ostatecznie to tu jest NASZE miejsce na Ziemi.<br />
Koniec końców do przeprowadzki oczywiście doszło. Przenieśliśmy meble prawie że za miedzę. Ledwie 800 metrów, w linii prostej.<br />
Dom jest mały, biały i bez kredytu. I ma niewiele okien do mycia. Same zalety.<br />
A poza tym, wszędzie dobrze ale we Wsi Nadmorskiej najlepiej. Oraz zdecydowanie najpiękniej.<br />
<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-15967142090115673982020-06-05T22:27:00.001+02:002020-06-05T22:27:19.045+02:00O odkurzaczu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYFDAhN5bKLm8QdZbPZChGlBBiOFwUqxr2sdSkeW7hTrUoBNkbE9OcMdNLR87LZBpJUwzIEJ247AQaTYYo4OFGvdHO_wkHfsHg2qxofT68yew_y0uo1ME31a58JCh0UVNoN-bM74Y-Eh4/s1600/smiki-odkurzacz-pilek-5732584.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="900" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYFDAhN5bKLm8QdZbPZChGlBBiOFwUqxr2sdSkeW7hTrUoBNkbE9OcMdNLR87LZBpJUwzIEJ247AQaTYYo4OFGvdHO_wkHfsHg2qxofT68yew_y0uo1ME31a58JCh0UVNoN-bM74Y-Eh4/s200/smiki-odkurzacz-pilek-5732584.jpg" width="200" /></a></div>
Odkurzacz jest przyziemny. Nawet jeżeli służy do sprzątania powierzchni niekoniecznie płaskich. Nie znaczy to natomiast, że nie może być, ów odkurzacz, powodem do awantury, a co za tym idzie pogniewania się na Księcia Małżonka. Ale nie takiego zwykłego gniewania tylko na poważnie. że bez kija nie podchodź. I nawet nie myśl, że ci przebaczę jak nie zjawisz się z bukietem polnych kwiatów, butelką (a jeszcze lepiej dwóch) przedniego wina i ... wspomnianego powyżej odkurzacza.<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
- Dupa się zaparzyła? - prawie wrzasnął Książę Małżonek nie odrywając wzorku od laptopa otwartego na stronach gdzie jeden sprzedaje, a drugi kupuje. Auta. No bo co innego może być godne uwagi? Przecież wedle mniemania Książątka tylko auta się zużywają<br />
i tylko auta można wymieniać nawet wtedy jeśli nie osiągnęły jeszcze stanu totalnego zużycia.<br />
- Nie dupa tylko podłoga - odpowiedziałam, póki co spokojnie.<br />
- Podłodze jest wszystko jedno czym jest odkurzana - mruknęło Książątko by po chwili niemal wrzasnąć euforycznie - MAAAAM!<br />
Nie zareagowałam. Bo owo "maaaam" słyszałam już wielokrotnie i przestało na mnie robić jakiekolwiek wrażenie. Nawet jeśli oznaczało wypasione cudo w kolorze krwistej czerwieni.<br />
W metaliku. I z full opcją.<br />
- Podłodze może jest. Mnie nie koniecznie. Mam co prawda dożywotnio 25 lat ale to wcale nie znaczy, że uśmiecha mi się dźwiganie tego ustrojswta po schodach i to na dodatek z wodą.<br />
- Benzyna, czerwony metalik, Międzyzdroje. Jedziemy! - podekscytowany Książę Małżonek wysyczał euforycznie. Oczy zabłyszczały mu w sposób jednoznaczny.<br />
- Złoty metalik, 45 minut, Kołobrzeg. Jedziemy! - odpowiedziałam znad swojego laptopa. Tak! Mam swojego i nie wstydzę się do tego przyznać.<br />
Książątko spojrzało na mnie ledwo przytomnym wzrokiem (znad własnego laptopa , znacznie gorszego jeśli chodzi o parametry niż mój). Zanim przetworzył informację, ja już stałam z torbą w ręku, gotowa do wyjazdu luks torpedą produkcji, rumuńskiej na licencji francuskiej. czy jakoś tak. <br />
- Ale że złoty? W złotym mi nie do twarzy - odpowiedział nieco bez sensu, ale co mi tam. grunt że nie powiedział stanowczego "nie".<br />
- Złoty czy srebrny grunt, że bezprzewodowy. Jedziemy! - kułam, żelazo póki gorące.<br />
- Bezprzewodowa mazda? - zdziwienie widoczne na obliczu Książątka było tak przeogromne, że nie sposób było je zignorować czy też pominąć milczeniem.<br />
- Człowieku, o czym ty do mnie rozmawiasz? Odkurzacz! Rozumiesz, lekki i bez sznura co się plącze i o krzesła zaczepia. Czaisz? - zapytałam z niezwykłą uprzejmością. Tylko lekko podszytą ironią. Ostatecznie chodziło o bezprzewodowe, niemal samo sprzątające cudo. W każdym razie lekkie.<br />
- Odkurzacz? Po moim trupie. - Książątko ryknęło niczym Rejtan u Matejki - Nasz odkurzacz jest bardzo dobry bo... - tu się nieco zawahał - Bo sprawny! - wymyślił na poczekaniu- I jest wodny, znaczy się hipoalergiczny. Poza tym sama go chciałaś. O tym, że kosztował fortunę nawet nie wspomnę...<br />
- Owszem . Kosztował. 10 lat temu!<br />
- Ale sprawny jest nadal! - nie dawał za wgraną.<br />
- Podobnie jak nasz samochód. Jeździ.<br />
- Nie - powiedział. Po prostu.<br />
- Nie? - zapytałam nieco bez sensu. Bo skoro się nie ruszył z miejsca i nie oderwał wzorku od monitora, to znaczy, że totalnie zignorował moje potrzeby...<br />
Ta zniewaga będzie drogo kosztowała.<br />
Wino, kwiaty, czołganie się p podłodze i inne takie. Oraz odkurzacz. Taki jak chcę.<br />
Może wtedy pozwolę się przeprosić i ... odblokuję konto;)<br />
<br />
<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-70593903482268063472017-03-12T19:16:00.003+01:002017-03-12T19:16:38.290+01:00Dzień Cudownych Zdarzeń!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlyxjCeC06R_YlRfRXXg_nvyuYHm_O7nLoVpFbeth0IQWky0KiotsTmpoA96S0tIzKylIu_6NtTKleIltIUpoXWwxidq1-gIZMtWdHcY5X2QdLK36fBi_HDBUvI8kPkEtdo6k5WF5pG4k/s1600/DSC_1004.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlyxjCeC06R_YlRfRXXg_nvyuYHm_O7nLoVpFbeth0IQWky0KiotsTmpoA96S0tIzKylIu_6NtTKleIltIUpoXWwxidq1-gIZMtWdHcY5X2QdLK36fBi_HDBUvI8kPkEtdo6k5WF5pG4k/s320/DSC_1004.JPG" width="320" /></a></div>
Jest niedziela. Nie ma więc możliwości należytego celebrowanie przypadającego na dziś <b>Dnia Drzemki w Pracy</b>. Jako że, przypada on beznadziejnie skupię się na wczoraj. Bo wczoraj było cudowne. Fantastyczne. Budujące. Dające nadzieję. I wiarę. I w ogóle to jestem cała happy!<br />
<br /><br />Wróćmy jednak do wczoraj, które zaczęło się znacznie wcześniej. Gdzieś w okolicy stycznia chylącemu się ku lutemu.<br />
<a name='more'></a><br />
- Seniora znasz?- zapytała Osobista wpadając do salonu jak zwykle. Czyli jak burza.<br />
- Seniora znają wszyscy - odpowiedziałam od niechcenia. Bo też i Senior jako taki był mi obojętny.<br />
- Junior mu się rozchorował - dodała Osobista i klapnęła na sofę w opakowaniu wierzchnim.<br />
W pierwszej chwili pomyślałam, że cóż w tym nadzwyczajnego, że grypa szaleje, a katary i inne anginy nie pozostają w tyle. Nie to żebym była nieczuła ale empatia włączyła się dopiero po chwili. Jak dodałam dwa do dwóch. Bo Osobista nie jest jakąś panikarą, żeby z powodu kataru Juniora Seniora, którego co prawda wszyscy znają lecieć do mnie z językiem na brodzie.<br />
- Ostra białaczka limfatyczna - rzuciła suchą diagnozą.- Trzeba coś zrobić.<br />
"Coś" rodziło się w głowie Osobistej i kilku innych osób wchodzących w skład Komitetu Organizacyjnego od jakiegoś czasu. Zarys wyglądał imponująco. Wielka Orkiestra w skali mikro!<br />
Koncert, aukcja, kiermasz ciast i innych takich, loteria! No po prostu z przytupem! I z aniołami.<br />
- To co mam zrobić? Może pomogę ci robić te anioły? - zapytałam.<br />
- No jakbyś mogła to chętnie. Każdy się przyda...<br />
<br />
***<br />
Wielki finał akcji był właśnie wczoraj. Wspólnymi siłami Wieś Nadmorska zebrała 37 tys. zł polskich! Jestem bardzo ale to bardzo pozytywnie zbudowana. <br />Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy jest tyle ludzi dobrej woli!<br />
A najważniejsze żeby Junior wyzdrowiał!<br />
<br />
Wczoraj w moim kalendarzu zapisano bordowo na kremowym, Arialem chyba albo Times New Romanem, że jest <b>Dzień Cudownych Zdarzeń</b>. Przypadek? Nie sądzę;)Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-55892279480418953642017-03-06T14:51:00.002+01:002017-03-06T14:51:34.208+01:00Jestem!Uprzejmie donoszę, że jestem, że wróciłam i że co najważniejsze, nie przytyłam. Chociaż żarcie było pierwszoligowe. Kaczuszki, łososie, krewetki, a nawet ble i fuj małże.<br />Pomijając incydent z naćpanym dilerem, który chciał mnie zmolestować albo przynajmniej przestraszyć imprezka była cudna, uchachana , a jakie wino!<br />Jestem wymasowana, wypachniona, dopieszczona w każdym niemal milimetrze kwadratowym całkiem sporego ciała. Tylko... kiedy ja to wszystko odeśpię?<br />Oraz bolą mnie biodra. Nie, nie mam zamiaru obiecywać, że już nigdy nie przetańczę calutkiej nocy.<br />Wręcz przeciwnie. Przetańczę i to nie jedną! Dla przyjemności i na złość tym którzy myślą, że mnie załamią! Na pohybel!<br />Nie wiem tylko jak w tej sytuacji świętować <b>Światowy Dzień Grania w Tenisa...</b><br />Ponieważ, tak czy siak, bez względu czy taki dzień akurat w kalendarzu występuje czy nie, czybiodra bolą czy wręcz przeciwnie w tenisa jednakowoż nie grywam. Zatem...wejdę na szczyt góry. Własnych możliwości plastycznych.;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Xec3x4hNf20ZtgYpescP_b3ytMP208VkGE4fC62FmPrJoc-jg8niNo_VdtH9eIRSkBjLaRkftKG5OU7wp86r8j1-kIpEVio8goAZCett5PwISvVRWPoBb0DD6rWoy_y9HHJG4hkMqxE/s1600/untitled%25283%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Xec3x4hNf20ZtgYpescP_b3ytMP208VkGE4fC62FmPrJoc-jg8niNo_VdtH9eIRSkBjLaRkftKG5OU7wp86r8j1-kIpEVio8goAZCett5PwISvVRWPoBb0DD6rWoy_y9HHJG4hkMqxE/s320/untitled%25283%2529.jpg" width="270" /></a></div>
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com26tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-8346605736431426202017-03-03T11:33:00.002+01:002017-03-03T12:30:01.459+01:00O walizce, pakowaniu i rozlanej kawie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKVfMkDLXtT2Y0OoMkghRGkmUb1Tc6lGrICAMNNNGmIsdjucyC77yDbXj_S89uo5t_whggUayAvx6ciLBEIug6K6tYTuZ1NIUSBFx1bkfMcHZKPYJejL16HD5UNmwJXXb_FwtNDdp8Oes/s1600/untitled%25282%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="289" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKVfMkDLXtT2Y0OoMkghRGkmUb1Tc6lGrICAMNNNGmIsdjucyC77yDbXj_S89uo5t_whggUayAvx6ciLBEIug6K6tYTuZ1NIUSBFx1bkfMcHZKPYJejL16HD5UNmwJXXb_FwtNDdp8Oes/s320/untitled%25282%2529.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: "";"><br /><br />- Gotowa? - zapytała Osobista bynajmniej nie bezpośrednio tylko za pośrednictwem wszechobecnej telefonii komórkowej albowiem była w odległości znacznej. Kilka domów dalej znaczy się.<br />- Jak najbardziej - odpowiedziałam również przy użyciu technologii, której absolutnie nie rozumiem, nie wiem jak działa, nie wiem dlaczego. Niemniej, cieszę się , że działa i że nie muszę znaków dymnych puszczać, gołębi albo umyślnego.<br />- Jak najbardziej ! - dziarsko odkrzyknęłam do urządzenia którego jak wyżej, ni w ząb nie rozumiem - Kiecki, buty, kosmetyki, ładowarka, dresy, klapki... - wyliczałam </span><br />
<a name='more'></a><br />
- I białe skarpetki - dodała Osobista chyba tylko po to żeby mnie zdenerwować. Bo zupełnie zapomniałam czy wzięłam te nieszczęsne skarpetki czy nie. A są niezbędne. Jak się chce do groty solnej rzecz jasna.<br />
Pożegnałam zatem Osobistą upewniwszywcześniej , że za kilka minut będę gotowa do wymarszu i wyruszyłam na poszukiwania. Białych skarpetek<br />
-Znalazłam! - wykrzyknęłam tryumfalnie.<br />
Książę Małżonek wkroczył w chwili kiedy kolanem usiłowałam domknąć wypchaną po brzegi walizkę.<br />
- Wyjeżdżasz na miesiąc? - zapytał nieco drwiąco.<br />
- Nie mędrkuj tylko pomóż.- warknęłam w odpowiedzi.<br />
- Nie mędrkuję tylko pytająco stwierdzam fakt.<br />
- Jaki znowu fakt!?<br />
- Że spakowałaś pół szafy. O ile nie całą.- stęknął i dopiął. Walizkę. - A przypominam, że wedle mojej wiedzy jedziesz tylko na weekend.<br />
- I co z tego? Że tylko na weekend? Przecież nigdy nie wiadomo co mi się może przydać!<br />
- Owszem, wiadomo. - ze znawstwem odpowiedziało Książątko - Szlafrok, klapki, leginsy, koszulka, piżama i kostium...<br />
- Właśnie! Kostium! - ryknęłam i pognałam w kierunku szafy gdzie wedle wszelkiego prawdopodobieństwa powinien być ów zapomniany a jakże niezbędny w SPA kostium.- Otwieraj walizkę!<br />
<br />
***<br />
- Baw się dobrze, myśl tylko pozytywnie, odpoczywaj i pamiętaj, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - powiedział Książę Małżonek w nawiązaniu do sytuacji polityczno - oświatowej na pożegnanie. Czym mnie rozczulił na maksa.<br />
- Taaaaaa... jasne! Co innego gdyby to była kawa - powiedziałam równo z klaksonem auta Osobistej, która zaczęła się już niecierpliwić na podjeździe.<br />
<br />
PeeS 1 Miłego dziś, jurta i pojutrza! Miłego pisania i czytania... Bo dziś jest <b>Międzynarodowy Dzień Pisarzy</b>. Oraz <b>Dzień Pisania i Czytania Książek!</b><br />
PeeS 2 Także jakby co to mnie nie ma. I będę jak wrócę;)<br />
<br />
<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-84226456159239753302017-02-27T18:36:00.001+01:002017-02-27T18:36:13.236+01:00Jutro<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbI6oHk0hQghidE0DpSL60NY92E4a6SAKdkZXnOyWGBJYQX1kBK02vmbYp5Lz5eZ7GWe3E3rnhzk2LQxutRoJ7XxZZW6tuJqbswvGFPCY0pi6u4Zj1XR9_iV6gOa6lStBf46ReZFjMsH0/s1600/unnamed.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbI6oHk0hQghidE0DpSL60NY92E4a6SAKdkZXnOyWGBJYQX1kBK02vmbYp5Lz5eZ7GWe3E3rnhzk2LQxutRoJ7XxZZW6tuJqbswvGFPCY0pi6u4Zj1XR9_iV6gOa6lStBf46ReZFjMsH0/s320/unnamed.jpg" width="232" /></a></div>
- Chciałbym...<br />- Tak wiem! - przerwał Książę Małżonek tylko lekko poirytowany. Zawsze tak reaguje, lekkim poirytowaniem, kiedy mówię jak w tamtej chwili, tonem cierpiętnicy - Wygrać w totka i mieć wszystko w dupie.<br />- A właśnie że nie! To znaczy to też, ale nie to miałam na myśli teraz...<br />Tu Książątko zerknęło z ciekawością. Plus dla mnie, że po tylu latach małżeństwa jeszcze potrafię go zaskoczyć!<br />- Cóż zatem cię zajmuje dziś moja droga żono? - zapytał i nawet odłożył gazetę żeby zaakcentować najwyższy stopień zainteresowania.<br />- Chciałabym otóż żeby już było jutro...<br />- To jest jak najbardziej do zrobienia, tyle, że jutro. Bardziej natomiast interesuje mnie dlaczegóż to owo jutro miałoby być już dzisiaj.<br />
<a name='more'></a><br />- Bo mam dość tej niepewności. I tego co dalej ze mną, z nami w sensie szkoły i z nami też w sensie ty, ja i reszta. Bo to wszystko okaże się jutro. Dopiero jutro. Z drugiej strony to już jutro. I teraz to ja sama nie wiem czy chcę tego jutra czy nie.- zaczęłam nieco histeryzować.<br />- Bez względu na to czy chcesz czy nie zapewniam cię, że jutro nadejdzie. Jutro. A wraz z nim...<br />- Sesja Rady Miasta - teraz to ja przerwałam Książątku - I wyrok.<br />- A tam zaraz wyrok. Po prostu będziecie, to znaczy będziemy wiedzieli na czym stoimy - powiedział ze stoickim spokojem, który to zawsze, ale to zawsze mnie zadziwiał. I uspokajał.<br />Nie tym razem jednak. I chyba Książątko było tego świadome. Histeria powoli aczkolwiek skutecznie się nasilała.<br />- Nie ma tego złego na co by drink nie pomógł - powiedział po chwili mój moje dzielne Książątko, które niejeden atak histerii już widział, wręczył mi szklankę pełną mocnego odprężenia. <br />
- Jak to wypiję to jutro nadejdzie znacznie szybciej. - mruknęłam<br />- I o to chodzi!<br /><br />A tym czasem dziś jest <b>LOSAR - początek Nowego Roku i największy festiwal w Tybecie. </b>Jedni się bawią inni piją. I Są tez tacy którzy robią i jedno i drugie. A wszyscy czekają jutra. Oby lepszego.Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-15804232026814969952017-02-24T19:52:00.003+01:002017-02-24T22:04:36.602+01:00Uśmiech<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKj0OVniApu-Dovk85vZ2hPl_Xi7NgQ1aSGlzESRUuPsYldjiNtgPOF9-zZIJTIB-yh-JQRf1FryVzE6xMmjwsHsGHvDMAqrbi2eXa5L8IWXMGQeKiT_kMkph4a1K8-M9iChYnsHH0P_Y/s1600/u%25C5%259B.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKj0OVniApu-Dovk85vZ2hPl_Xi7NgQ1aSGlzESRUuPsYldjiNtgPOF9-zZIJTIB-yh-JQRf1FryVzE6xMmjwsHsGHvDMAqrbi2eXa5L8IWXMGQeKiT_kMkph4a1K8-M9iChYnsHH0P_Y/s320/u%25C5%259B.jpg" width="193" /></a></div>
<u>Przedmiot badań</u>: Uśmiech jako forma kontaktów międzyludzkich.<br />
<u>Miejsce obserwacji</u>: Galeria Handlowa<br />
<u>Wnioski z obserwacji</u>:<br />
W centrum handlowym można bezkarnie uśmiechać się do:<br />
- kelnerki podającej kawę.<br />
- pana w punkcie obsługi klienta<br />
- kasjerki w markecie<br />
- przemiłej pani w drogerii<br />
- uroczego pana w mundurze ochrony<br />
- zabawnej hostessy<br />
- nawet do pani z poważaną miną rozdającej ulotki reklamujące salę zabaw dla dzieci.<br />
- innych, niewymienionych z funkcji ... pracowników galerii.<br />
Zdecydowanie jednak odradzam uśmiechanie się do przypadkowo spotkanych / nieznajomych. <br />
Bo...<br />
Nie siedzę w ich głowach ale widząc uśmiech raczej myślą , że chcecie im coś wcisnąć: karnet na trampoliny, perfumy wątpliwej jakości, kupon na zniżkowe hamburgery...<br />
Albo boją się. Że w zamian zostaną poproszeni o zakup cegiełki na leczenie kogoś. Albo, że zażądacie wpłaty na rzecz głodujących w Etiopii.<br />
Są też tacy którzy czują się wręcz zażenowani. Odwracają wzrok. Albo patrzą w podłogę. Zupełnie jakby się wstydzili.<br />I tylko niektórzy odwzajemniali uśmiech. Może mają ten sam kalendarz? Albo po prostu, wierzą w ludzi:)<br />
<br />
<u>Wniosek końcowy</u>: To nie Ameryka. Nie jesteśmy gotowi na uśmiech<br />
<br />
<u>Badania przeprowadził</u>: Niezależny Amatorski Zespól Badawczy <i>Zołza & commpany. </i><br />
<br />
I to by było na tyle jeśli chodzi o <b>Dzień Uśmiechania się do Nieznajomych<br /><br /><br />PeeS. </b>To, że wezmą was za wariatów pomijam jako fakt zbyt oczywisty żeby o nim w ogóle<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
wspominać.Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-19441790757256447142017-02-23T18:18:00.000+01:002017-02-23T18:18:15.689+01:00Pączki<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdTK7KkGDG_QBsFflnJcYuRKgLGkmu5sSv8Ubp0XZrkfnQdybasm6x_amcx-74ZMzwSzSEx1S5evgkJkySypX3Cij5D1lpA53r-P9eW26Ow0eh5Ozelp2xJ49Tm3m5IR_6cBxW1T4fDz8/s1600/p%25C4%2585czek.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="285" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdTK7KkGDG_QBsFflnJcYuRKgLGkmu5sSv8Ubp0XZrkfnQdybasm6x_amcx-74ZMzwSzSEx1S5evgkJkySypX3Cij5D1lpA53r-P9eW26Ow0eh5Ozelp2xJ49Tm3m5IR_6cBxW1T4fDz8/s320/p%25C4%2585czek.jpg" width="320" /></a></div>
<br />- Która godzina? - zaspanym głosem zapytał Kubuś wygrzebując się spod kocyka.<br />- W sam raz na małe conieco - odpowiedziałam niezwykle przyjaźnie. Bo takie też miałam nastawienie od wczesnych godzin porannych. W sensie, że pozytywne.<br />- No! - Puchatek bryknął wyraźnie podekscytowany perspektywą posiłku - To co jemy?<br />- Dżemy! - odkrzyknęłam równie radośnie. Bo mi się zrymowało. Wzięło. Jemy-dżemy. Dżemy-jemy.<br />Miś już prawie odkrzykiwał coś równie smakowitego ale się powstrzymał. Niemalże w pół słowa. Pewnie mając w pamięci moje słowa, że "z chlebkiem Kubusiu, z chlebkiem!" zapytał podejrzliwie:<br />
<a name='more'></a><br />- Same?<br />- No co ty! Z pączusiami. Przecież!<br />Oczy Puchatka z dużych zrobiły się ogromne, z ogromnych olbrzymie. W rezultacie przypominały dwa wielgachne pąki obficie oblane lukrem. .Na wszelki wypadek jeszcze się uszczypnął w zadek.<br />- To dawaj! - wykrzyknął w obawie, że się rozmyślę i będę go katować sałatą. Albo marchewką.<br />W odpowiedzi postawiłam na stole kopiasty półmisek z ociekającymi tłuszczem i cukrem i czekoladą i lukrem wytworów rąk cukierników rodem z Miasta Nadmorskiego.<br />- Smacznego! Oraz zaznaczam, że możesz zjeść pączka i pól pączka - ostrzegłam lojalnie.<br />Kubuś był tak zajęty pałaszowaniem na co dzień zakazanego, że dopiero po chwili się zreflektował.<br />- To znaczy dlaczego?<br />- Pół z marmoladą, pól z tofii, pół z adwokatem.<br />- A! - wykrzyknął między jednym a drugim kęsem. - A drugie pół?<br />- Dla mnie - odpowiedziałam oblizując kąciki ust.<br />Kubuś przyjrzał się półmiskowi, policzył coś na palcach i wyraźnie mu się nie zgadzało.<br />- A reszta? - zapytał wskazując na talerz.<br />- Dla reszty.<br />Wszystko wskazywało na to, że Kubuś wreszcie przyjął do wiadomości co następuje. On jednak nie dawał za wygraną. najwyraźniej za punkt honoru postawił sobie położenie pluszowej łapy na mojej części pączków.<br />- Mówiłaś, że chciałabyś być chuda... - zaczął wrednie<br />- Ale nie jestem chuda! I mam to w dupie! I w boczkach. I w udach. I w ramionach...<br /><br />I żeby nie było! Dzisiaj w Tłusty Czwartek i W Dzień Jedzenie Pączków rzeczywiście mam to w częściach dolno-tylnych. Oraz życzę wszystkiego smacznego.Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-44560959485151530292017-02-20T18:40:00.000+01:002017-02-20T18:51:18.965+01:00Ciekawie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZMCSFmvkXbS4TBuhG49URKcJU0-GmTh0avjhQzImYCduKFI_LNIHMYOJcA4-_gX34_o6x3ntyrOw2ySin5ZwNNUiUKjebQolt4V3P_45fmDeH7KzQ-mlyAKGf2yRk-U8ltS6IeN6yaGA/s1600/unnamed+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZMCSFmvkXbS4TBuhG49URKcJU0-GmTh0avjhQzImYCduKFI_LNIHMYOJcA4-_gX34_o6x3ntyrOw2ySin5ZwNNUiUKjebQolt4V3P_45fmDeH7KzQ-mlyAKGf2yRk-U8ltS6IeN6yaGA/s320/unnamed+%25281%2529.jpg" width="250" /></a></div>
Osobista wpadła między jedną, a drugą. Paczką chusteczek produkcji krajowego przemysłu higienicznego. <br />
A wyglądała! Zjawiskowo. Rozpromienioną "niewidzialnym" makijażem twarz okalały pukle miękkich złocisto-rudych loków. Błysk w oku, słodycz w spojrzeniu, zapowiedź rozkoszy w dołeczkach na policzkach...<br />
Pierwszą myśl, że żałuję, że nie jestem facetem, zdusiłam w zarodku. Drugą, znacznie mniej przyjemną, bo lekko pomaczaną w gorzkiej żółci zazdrości również pożegnałam po chwili. Nie będę się przecież pozbywać Osobistej z powodu niskiego uczucia zazdrości tylko dlatego, że ma czelność wyglądać jak milion dolarów. Wyglądać tak, jak ja nawet za milion dolarów wyglądać nie będę. Przynajmniej nie w tym wcieleniu. Myśl trzecia; żyj i pozwól żyć innym, jako najbardziej godna humanisty z zawodu, z wykształcenia i zamiłowania została przyjęta i dopuszczona do użytku jako najmniej szkodząca zdrowiu. Psychicznemu.<br />
<a name='more'></a><br />
- Siadaj - powiedziałam niby to obojętnie do zjawiska pod tytułem Osobista.<br />
Zjawisko jak najbardziej skorzystało z zaproszenia i z wdziękiem klapnęło obok.<br />
- Kawy? - kontynuowałam podjętą rolę dobrej gospodyni.<br />
Osobista skinęła ufryzowaną grzywką dając mi tym samym pole do popisu. Przynajmniej w dziedzinie parzenia kawy domowej nieprofesjonalnej mogę z nią pokonkurować godnie.<br />
- Pycha! - powiedziała z uznaniem kiedy już postawiłam przed nią dzieło moje i ekspresu. - Jak zwykle.<br />
Królewskim skinieniem przyjęłam komplement i nic nie mówiąc rozsiadłam się w oczekiwaniu.<br />
No bo przecież, jak znam Osobistą lat sporo i trochę to nie po to przyszła tu w wydaniu miss świata i okolic żeby wypić kawę. Prędzej czy później puści farbę. Stawiam dziesięć do jednego, że jednak prędzej niż później.<br />
- No to ja się będę zbierać - powiedziała po drugiej filiżance i kiedy obsmarowałyśmy pogodę, że do kitu, telewizję, że zanudza, Księcia Małżonka, że nie przynosi ciastek, psa, że znowu go trzeba do fryzjera....<br />
- Ale, że jak to zbierać? - wrzasnęłam niemalże (na tyle na ile pozwoliło schorowane gardło) - Przecież...<br />
- Co przecież? - Osobista zaczęła drążyć.<br />
- Jeszcze nie dopiłaś kawy.<br />
- Dopiłam. Ściemniasz!<br />
- Ja .... No dobra - pomyślałam, że raz kozie i tak dalej - Jeszcze nie powiedziałaś po co właściwie przyszłaś.<br />
- Na kawę - odpowiedziała wymijająco.<br />
- Teraz to ty ściemniasz - syknęłam.<br />
Osobista popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Nie pomogło. Spróbowała ratunku u Księcia Małżonka. Ten też pozostał niewzruszony. Nawet kiedy zatrzepotała rzęsami.<br />
- Dobrze, ale na Twoja odpowiedzialność! I twoją też! - ostatnie zdanie skierowała do bogu ducha winnego Książątka. - Chodzi o to, że się nie nadajesz - dodała z rozbrajającą szczerością.<br />
Prawie się nie pogniewałam.<br />
- Do czego się nie nadaję?<br />
- To znaczy nie to żeby w ogóle. Poza tym prawie się nie nadajesz. To znaczy chciałam powiedzieć jeszcze.- plątała się w zeznaniach.<br />
- Konkrety! - zażądałam. A Książątko mnie poparło.<br />
- Ok -mam-dwa-bilety-na-chippendale'sów-na-dzisiaj-może-innym-razem...-to-do kiedyś! - zatrajkotała na jednym wdechu. I zjawiskowo zniknęła.<br />
A mogło być tak ciekawie....<br />
<br />
W tej sytuacji oraz w związku z rekonwalescencją nie pozostaje nic innego jak celebrowanie <b>Dnia Wieczoru z Dobrą Książką</b>. <a href="http://lubimyczytac.pl/ksiazka/256222/smierc-frajerom" target="_blank"><i>Śmierć frajerom</i> tom drugi czas zacząć!</a><br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-53873892770171979652017-02-19T16:32:00.000+01:002017-02-19T17:58:40.966+01:00Idzie...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidq4priEEsi2p6hJ10GTXyU8DSujAMeKwdZq6g0LB1Y-8WKdxk0WoAKXS_2cgVxBUBXSeA7rfqutzZmQ8_4uKqYjlsGcLHbVDaMB_5zp70XDJtvn-pMSeTZdIIzTJq8z3b4dHusmI5Jeo/s1600/unnamed.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidq4priEEsi2p6hJ10GTXyU8DSujAMeKwdZq6g0LB1Y-8WKdxk0WoAKXS_2cgVxBUBXSeA7rfqutzZmQ8_4uKqYjlsGcLHbVDaMB_5zp70XDJtvn-pMSeTZdIIzTJq8z3b4dHusmI5Jeo/s200/unnamed.jpg" width="160" /></a></div>
... ku lepszemu. <br />
Takiej grypy nie pamiętają najstarsi górale.<br />
W każdym razie ja raczej nie pamiętam...<br />
Podobnie jak nie pamiętam dwóch dni z czasu chorowania. No dobra, pamiętam je jak przez mgłę.<br />
Gardło styrane chorobą nadal skrzypi.<br />
Głowa boli. <br />
Ale najbardziej bolą plecy.<br />
Bolą kiedy leżę.<br />
Bolą gdy siedzę. Trochę mniej bolą jak chodzę.<br />
Zdecydowanie najmniej bolą kiedy coś robię, na przykład odgruzowuję kuchnię.<br />
Tyle, że wtedy robi mi się słabo. Na tyle słabo, że muszę usiąść. I znów boli.<br />
Najgorzej jest w nocy.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Umyłaś włosy? - zapytał Książę Małżonek. Ze zdziwieniem. Bo skamlałam całą noc.<br />
- Tak. Jak już mam umierać, to przynajmniej przyzwoicie uczesana.<br />
<br />
***<br />
<br />
W związku z tym, że idzie, i że ku lepszemu oraz z okazji tego, że dziś jest <b>Dzień Wdzięczności za Życie</b>, chciałam powiedzieć, że jestem wdzięczna, że żyję mimo wszystko, a przede wszystkim, że jeszcze. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-10986379910047547692017-02-15T16:38:00.002+01:002017-02-15T16:38:34.313+01:00DżumaKażdy ma takiego Nadwornego na jakiego sobie zasłużył. Ja swojego nie oddałabym nawet za stu innych. Mój ci on jest, na własnej krwi wyhodowany. Ma swoje wady. Tak na oko 3/4 Nadwornego to wady. Za to reszta to nic tylko zalety! I nawet wtedy gdy wpada jak zwykle bez zapowiedzi nie zamieniłabym na innego.<br />
- O! - wykrzyknął wchodząc do salonu. Stwierdzenie przypuszczalnie miało za zadanie wyrażenie zdziwienia, zastąpić powitanie i wyrazić coś na kształt współczucia. Przywlókł za sobą zimne powietrze z ledwo dostrzegalną nutą wiosny. To znaczy ten zapach to ja chyba sobie wymyśliłam. Wydumałam. Wyfantazjowałam. Wytęskniłam. Bo bardzo chcę! A dzisiaj to nawet podwójnie.<br />
- Dzień dobry - odpowiedziałam grzecznie. Nie racząc nawet wyściubić pięty spod koca. Książę Małżonek, który dogorywał na sąsiedniej sofie też nie raczył.<br />
<a name='more'></a><br />
- Dzieci w domu? - rzeczowo zapytał Nadworny - Zrobić wam herbaty? A może zakupy? Albo...<br />
- Trudno mi uwierzyć Nadworny, że w dwudziestym pierwszym jak by nie było wieku, kiedy 90% społeczeństwa posiada telefon, najczęściej komórkowy ty nadal nie raczysz się zaanonsować i bezceremonialnie wkraczasz w siedlisko...<br />
- Dżumy? - tym razem to on mi przerwał.<br />
- Noooooooo właśnie - mruknęło Książątko dyskretnie wydmuchując nos.<br />
- Dżumy czy cholery glanc pomada. Życie ci nie miłe? - zdążyłam odpowiedzieć dosłownie w ostatniej chwili zanim zadudniłam jak dzwon Zygmunta. - A dzieci w kajutach. Się kryją.- dodałam jak się wydudniłam.<br />
Nadworny tym czasem nic sobie nie robiąc z dżumy i prądkowania zdarł z siebie okrycie wierzchnie pod tytułem kurtka, zakasał rękawy i z wprawa godną kelnera w pięciogwiazdkowej restauracji zabrał się do wynoszenia z salony 12647389255473 szklanek, kubków i filiżanek, ustawiania tego w zmywarce i parzenia w tak zwanym międzyczasie herbaty. Następnie wysikał psa i zrobił zakupy<br />
A na obiad była pizza. Kulinarna wyobraźnie Nadwornego zaczyna się na parzeniu herbaty, a koczy na zakupie mrożonki. po drodze jest jeszcze gotowane jajko. Koniecznie na twardo.<br />
- Wy tak na poważnie? - podejrzliwie zapytał Nadworny.<br />
- Na poważnie co? - zapytaliśmy zgodnym chórem na cztery zakatarzone nosy i zapchane gardła i zdziwione oczy.<br />
- No bo normalni ludzie to chorują jakoś tak po kolei. A już na pewno nie w ferie. No a u was wszystko jak zwykle na odwyrtkę.<br />
Cztery zakatarzone nosy groźnie zwróciły się ku dobroczyńcy.<br />
- To ja wpadnę jutro - powiedział zanim zdążyliśmy go zlinczować. Niemalże namiętnie ucałował powietrze i tyle go widzieliśmy.<br />
Kochany jest! I wyjątkowo złośliwy! Nieprawdaż?<br />
<br />
Dzisiaj jest <b>Światowy Dzień Kochania Wielorybów</b>. No cóż. Zatem kochajmy wieloryby...;D<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil__GUWZ9TZ7U7auc77jgT-I1IW3cl_Rf2Jx9HVY28HLn2ohIqsBtV1oBA3ASGlL8hXERmYvUHyp7blut1utEHrLPEcOqkarIXcgUduF5f8J4ss2isA6wlTn-sQVHoLn8cOC8wsVBNxkU/s1600/wiel.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="223" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEil__GUWZ9TZ7U7auc77jgT-I1IW3cl_Rf2Jx9HVY28HLn2ohIqsBtV1oBA3ASGlL8hXERmYvUHyp7blut1utEHrLPEcOqkarIXcgUduF5f8J4ss2isA6wlTn-sQVHoLn8cOC8wsVBNxkU/s320/wiel.jpg" width="320" /></a></div>
<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-525779658809141942017-02-13T19:01:00.000+01:002017-02-13T19:01:40.034+01:00Niezbędnik<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHq43c03T-HoYqM252vU-lebov4-JeGO045lyM0V7P4mLnHvG0MlKBrR7UWAqvaOw2bmd1LjMubMIMR4d3kgSf2U-FKzksIgMh6veypD5GVhCQmFrzQwI2HwFfPVqqyxwECO6MH3I7iBQ/s1600/radio.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHq43c03T-HoYqM252vU-lebov4-JeGO045lyM0V7P4mLnHvG0MlKBrR7UWAqvaOw2bmd1LjMubMIMR4d3kgSf2U-FKzksIgMh6veypD5GVhCQmFrzQwI2HwFfPVqqyxwECO6MH3I7iBQ/s200/radio.jpg" width="191" /></a></div>
Niezbędnik na mroźne zimowe wieczory wygląda tak;<br />
- <b>duuuuuży sweter</b>. Kiedyś najlepiej sprawdzały się "pożyczone" od zaprzyjaźnionego mężczyzny. Dziś mamy modę na ower size.<br />
- <b>gorąca herbata</b>. Ostatnio testuję herbatkę z aromatem rumu. W wersji ekskluzywnej może to być oczywiście herbata z prądem.<br />
- <b>dobra książka</b>. W moim przypadku najlepiej polska. Co wcale nie znaczy, że pogardzę dobrą powieścią na przykład Kinga. Ostatnio zaczytuję się w międzywojennych historiach. No po prostu miodzio!<br />
- <b>Mięciutkie skarpetki</b>. Są niezbędne. W mięciutkich ciut przydużych skarpetkach można swobodnie kiwać dużym palcem i mieć w nosie. Mróz za oknem<br />
- <b>Przydaje się też kocyk</b>. Może być w kratkę. Albo pluszowy... Na przykład ten od Mikołaja. W każdym razie ma być ciepły i milasty*<br />
- <b>no i... pudełko czekoladek</b>. Smak, podobnie jak w przypadku herbaty według indywidualnych preferencji. Ja zawsze wybieram kawowe albo orzechowe. Chociaż... kiedyś dostałam od przyjaciela (nadal go za takiego uważam) truskawkowo-czekoladowe ręcznie robione niebo w gębie. Sprawdzały się doskonale. Ale się skończyły. I nie ma widoku na więcej.<br />
-A! Byłabym zapomniała. <b>Przydaje się też facet</b>. Ewentualnie po prostu ktoś kto będzie podkładać do kominka kiedy ja uroczo się przeciągam i oddaję smakowo intelektualnym rozkoszom.<br />
<br />
A jak się znudzę... alb zmęczę to włączam radio. I to nie tylko dziś w <b>Światowym Dniu Słuchania i Kochania Radia</b>.<br />
<br />
* milasty - czasownik, wyraz wymyślony przeze mnie jeszcze na studiach na określenie wyjątkowo przyjemnego niedźwiedzia;)<br />
<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com36tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-70901849759713508762017-02-11T20:22:00.002+01:002017-02-11T20:22:27.287+01:00O butach, które dają szczęście... <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK8E997V6C2udtY4ATx2PRo1RXgvdQ8g7xgfp7eTaRcu40Vh0wv7WEgJrR2OxnokfQn0YyLXc2e3nzK1GrBvaRqZ_OmzCvZIieQcdEC3CNJVMThtmrWIXFYfrmsphRurxfi84ZTyACRG8/s1600/kubus-puchatek1-300x258.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK8E997V6C2udtY4ATx2PRo1RXgvdQ8g7xgfp7eTaRcu40Vh0wv7WEgJrR2OxnokfQn0YyLXc2e3nzK1GrBvaRqZ_OmzCvZIieQcdEC3CNJVMThtmrWIXFYfrmsphRurxfi84ZTyACRG8/s1600/kubus-puchatek1-300x258.jpg" /></a></div>
- Co robisz? - głupio zapytał Kubuś. Jeszcze głupiej zrobił ładując się do jaskini lwa, w której to lew, czyli ja, stał przed lustrem ze zdemolowaną fryzurą i wyciągał kolczyk z prawego ucha. Który to nie chciał wyleźć. Bo się zaplątał. W zrujnowaną fryzurę. Psia krew!<br />
- Haftuję - warknęłam w odpowiedzi. Bo na durne pytania tak właśnie powinno się odpowiadać. Można ewentualnie wymownie milczeć spoglądając z wyraźnym politowaniem ale nie dziś, nie w tej chwili i nie podczas wyciągania kolczyka, który wiadomo co. A jak nie wiadomo to patrz wyżej.<br />
- Coś taka zła? - Puchatek poleciał tekstem zaczerpniętym z Księcia Małżonka. Udało mu się nawet całkiem nieźle podrobić sarkazm w głosie. <br />W normalnych warunkach to ja bym się może i uśmiechnęła. Przy bardziej korzystnych wiatrach pewnie nawet bym się śmiała do tak zwanego rozpuku. Chwila jednak nie była najszczęśliwsza. I nie chodzi nawet o ten koczyk który w końcu ustąpił.<br />
<a name='more'></a><br />
- Nie zła tylko zmęczona - odpowiedziałam pojednawczo. No bo po co mi awantura u progu upragnionych ferii.<br />
- Aha... - mruknął Kubuś i wtulił się w puchaty kocyk leżący na fotelu - To ta randka cię tak zmęczyła?<br />
- Jaka randka? Zgłupiałeś? Dobrze się czujesz? - zapytałam podejrzliwie. Grypa jak wiadomo szaleje i nie oszczędza nikogo. Czemu więc miałaby ominąć Misia?<br />
- No ta z której wróciłaś - rzeczowo odpowiedział Puchatek. Na szczęście nie wyglądał na chorego. Przynajmniej w kwestiach somatycznych.<br />
- Nie byłam na randce tylko na spotkaniu. Z k o l e ż a n k ą - dodałam głośno, wyraźnie i na wszelki wypadek powoli - Rozumiesz?<br />
- Nie mów do mnie jak do wariata - mruknął Kubuś w odpowiedzi - Tylko mi powiedz po jaką cholerę?<br />
- Kubuś! - wyraziłam niezadowolenie z powodu zupełnie nieuzasadnionego używania wyrazów.<br />
- No więc po co? - poprawił się.<br />
- Co po co?<br />
- Po co się tak stroiłaś? Skoro to nie była randka? Bez sensu. <br />
Kubuś zdecydowanie jest facetem. Świadczy o tym nie tylko imię ale i typowo męska logika. Bo przecież stroić się w męskim i kubusiowym wydaniu jest jednoznaczne z randką. Idąc tym tokiem rozumowania; wygląda jak ostatnia sierota - spotyka się z inną babą.<br />
- Przeciwnie. To ma sens. Kobiety albowiem, w przeciwieństwie do mężczyzn zwracają uwagę na to w co ktoś jest ubrany.<br />
- Aha... - mruknął Puchatek ale na przekonanego nie wyglądał - I to to ubranie cię tak zmęczyło.<br />
- W pewnym sensie... - mruknęłam i klapnęłam na sąsiedni fotel. I zanim Kubuś zdążył otworzyć pluszowy pyszczek dodałam - Kobieta Misiu zakładając szpilki czuje się atrakcyjna.<br />
- To po co je zdejmuje - zapytał niezwykle rzeczowo patrząc na moje dosłownie przed chwilą uwolnione stopy.<br />
- Bo wtedy czuje się szczęśliwa.<br />
- I mniej zmęczona?<br />
- O wiele mniej.<br /><br />PeeS. Sobota, jedenasty dzień lutego 2017 roku jest <b>Dniem Niepłakania Nad Rozlanym Mlekiem</b>.<br />To w kalendarzu. Prywatnie obchodzę <b>Dzień Nierozczulania Się Nad Bąblem Na Pięcie</b>;)Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-17050227612503855382017-02-08T14:07:00.000+01:002017-02-08T14:37:05.832+01:00O docenianiuDzisiejszy post sponsoruje literka <b>A</b> jak <a href="http://mojaalis.blogspot.com/" target="_blank">Alis</a>, która nie dowierza. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. <br />Że Alis myśli, że zmyślam. Otóż, droga blogowa koleżanko, ja zmyślam. Bardzo często zmyślam. Zamykam oczy i daję się ponieść wyobraźni.<br />
Są tacy, którzy znają mnie osobiście (żeby nie być gołosłownym podam przykład <a href="https://wcieniuskrzydel.blogspot.com/" target="_blank">Margarites</a>), którzy nawet wiedzą kiedy zmyślam. Zatem zmyślam. Ale! Nigdy, prze nigdy, przeprzeprze...nigdy w kwestiach zasadniczych! W przypadku świąt najróżniejszych popartych pismem drukowanym w kalendarzu mym na rok pański AD2017 jestem prawdomówna jak dziecko.<br />
Dowodem niech będzie zrobiona telefonem komórkowym fota kartki przeznaczonej na dzień dzisiejszy. Czyli! Param pam pam! <b>Dzień Doceniania Samego Siebie</b>.! APLAUZ!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6vitTnfDtkqU-1KPg-7rxVEPV5fQUNBJaOph0Xy_5_vp0HF34DRGWFd00yg5n79jTgLdUfyuFlaphWE6Bp8yU6HcE8wyyFfoidvBExhBuBM4ZwBVdv11PE4iKMwQMQhj6u1xjwTKJKDA/s1600/data.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6vitTnfDtkqU-1KPg-7rxVEPV5fQUNBJaOph0Xy_5_vp0HF34DRGWFd00yg5n79jTgLdUfyuFlaphWE6Bp8yU6HcE8wyyFfoidvBExhBuBM4ZwBVdv11PE4iKMwQMQhj6u1xjwTKJKDA/s320/data.jpg" width="304" /></a></div>
<br />
<br />
I tu chciałam uprzejmie donieść, że doceniam się ponad miarę. Uuuuu... panie, jak ja się doceniam! Żeby wszyscy się tak doceniali to zupełnie nie byłoby komu robić! Wszyscy nic, tylko czuliby dumę z doceniania. Siebie przez siebie.<br />
Przejdźmy jednak do konkretów.<br />
Przede wszystkim doceniam to, że mi się chce. Czasami.<br />
Oraz fakt, że jeszcze się nie poddałam. <br />
Jak również niezwykle cenię w sobie to że mimo wszystko mi się udaje.<br />
<br />
PeeS. Książę małżonek też mnie docenia. Ostatnio za to, że udało mi się nie zasuszyć fiołka. Niby dwa tygodnie jeszcze nie czynią wiosny ale sam fakt że nie zapomniałam podlać się liczy.Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com48tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-3026875128442358172017-02-07T21:05:00.002+01:002017-02-08T11:05:05.920+01:00Grzaniec<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiG6Nfmcnf9_nVm02YYQzeSo1njK_uIL2ZqJGK0H1uhh14L3-j0zjnki21S5BSnw8C4CTDFbIBkBUaFDQnoca3lIpwa4UMtBCCWhRNS3HMdqfBeyQzKWfEPY8WVZrf0AW2S7N4AAoSWC0/s1600/grz.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Jeśli drugi dzień z rzędu nic się nie chce to znaczy, że jest wtorek. Może to też ewentualnie oznaczać, że ktoś usilnie kombinuje jak by tu w białych rękawiczkach zobić ci kuku. Najlepiej tak, żeby się zbyt wcześnie nie zorientował/ła, że kuku w ogóle istnieje.<br />
Dlatego też z okazji <b>Dnia Picia Herbaty ze Świeżym Imbirem </b>wracając z palcówki oświatowej mej, póki co, postanowiłam wstąpić do pobliskiego marketu, w którym jak to zwykle bywa, drogą kupna nabyłam co następuje: wędliny kanapkowej drobiowej plastrów 10, serek twarogowy z chrzanem, żwirek dla kota bo się wziął i skończył oraz zupełnie przypadkowo (pewnie mi po prostu wpadło do koszyka) wino typu grzaniec z "podnazwą" staropolski. O imbirze naturalnie zapomniałam. Najprawdopodobniej taktycznie. Bo co mi po jakiś korzeniu bezprocentowym?<br />
Sam fakt nabycia o niczym jeszcze nie świadczy. Trzeba jeszcze z zakupu zrobić użytek. Najlepiej poprzez odkorkowanie, rozlanie, podgrzanie i spożycie. <br />
Podstawową zaletą grzańca jest to, że grzeje. A tu zima akurat! Poza tym zawiera imbir. Nie świeży ale przecież też nie jakiś zepsuty.<br />
Przy sporządzaniu napoju należy pamiętać o tym, że:<br />
Po pierwsze. Grzaniec najlepiej smakuje we dwoje. <br />
Po drugie. Dobrze jest też dodać cząstki soczystych pomarańczy.<br />
Oraz nie należy kończyć na jednej porcji. Bo niedopicie gorsze od kaca. To po trzecie.<br />
Jamen!<br />
<br />
<br />
PeeS. Picie grzańca wygląda tak:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOFtPcRtd4ZxWIKfzmWhyphenhyphen5jMDgOcgGlp4i59x0VZHb4ExqR_Uv_Hba5tLxBl4lCAIOWbzrSh4UZyPITBSiAlzbxKcawYFPDHygTePfA8pDeVbFsUSzMh310xf1a-HuyEj7QxPp3BQGTDQ/s1600/grz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOFtPcRtd4ZxWIKfzmWhyphenhyphen5jMDgOcgGlp4i59x0VZHb4ExqR_Uv_Hba5tLxBl4lCAIOWbzrSh4UZyPITBSiAlzbxKcawYFPDHygTePfA8pDeVbFsUSzMh310xf1a-HuyEj7QxPp3BQGTDQ/s200/grz.jpg" width="182" /></a></div>
<br />
<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-56643948854797580142017-02-05T18:50:00.002+01:002017-02-05T18:50:18.979+01:00Bałagan Na czwarty dzień miesiąca lutego roku bieżącego w kalendarzu który nabyłam drogą kuna stało napisane, że oto mamy dzień <b>Sprzątania Zapomnianego Bałaganu</b>. Bałaganów mam sporo. W tym wszystkie mniej lub bardziej zapomniane. Z reguły taktycznie.<br />
Sobota nie jest z gumy, zatem należało wybrać jeden bałagan, którym to koniecznie trzeba się zająć. Postanowiłam rzecz potraktować metaforycznie. Wybór padł na ten, który nie tylko zapomniany to jeszcze wymagał natychmiastowej interwencji gdyż, ponieważ, albowiem okazja była ku temu sprzyjająca.<br />
Za równo o bałaganie jak i o okazji przypomniałam sobie jak zwykle z kilkudniowym poślizgiem. <br />W te dyrdy wykonałam zatem telefon do zaprzyjaźnionej mistrzyni.<br />
<br />
<a name='more'></a> &<br />
- Pani Asiu kochana! - zaczęłam jak poseł Sz. - Na gwałtu rety i na koniecznie potrzebuję żeby się pani mną zajęła. W trybie pilnym natentychmiastowym.<br />
- A tam kochana... zawracanie głowy - Pani Asia prawdopodobnie machnęła ręką ale nie pogniewała się wzorem marszałka K., pomarudziła o braku czasu, o klientkach co to na ostatni gwizdek, żeby w rezultacie stwierdzić, że no choćby się rozdwoiła to nie da rady, bo takich jak ja, w sensie że zapominalskich to ona ma na pęczki. I żeby następnym razem zadzwoniła nie jak na straż pożarną.<br />
Koniec końców wylądowałam u pani Uli zwanej dalej Niezaprzyjaźnioną. Rezultat?<br />
&<br />
- Gdzie byłaś? - podejrzliwie zapytał Książę Małżonek ledwie z furia wpadłam do salonu.<br />
- No przecież wiesz - warknęłam.<br />
- Miałaś być u fryzjera, że niby bałagan z odrostami i robienie się na bóstwo - powiedział rzeczowo <br />i zaczął mi się przyglądać jeszcze bardziej podejrzliwie - Nie było? W sensie, że fryzjera?<br />
- Milcz! - powiedziałam chłodno i pomaszerowałam do do łazienki.<br />
Zaczęłam od wydłubania z przylizanych włosów dwóch tuzinów szpilek i wsuwek. Następnie spryskałam głowę olejkiem żeby łatwiej było wyczesać tonę lakieru. Kolejnym krokiem było wsadzenie łba pod kran i obrócenie w perzynę wysiłków Niezaprzyjaźnionej.<br />
- Dobrze, że chociaż odrosty dobrze zrobiła - pocieszyło mnie Książątko przekrzykując szum suszarki do włosów.<br />
Po niespełna pół godzinie nadawałam się do pokazania ludziom.<br />
A bal był fajny. Towarzystwo super. Muzyka na poziomie. Nogi przepisowo obolałe. Głowa nie boli. I to wszystko mimo braku profesjonalnej fryzury;)<br /> &<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1EfgVNc9-t9EEwB-Zy-4sIeW61rxeLYhm0q87qC_h0V6v7G2AektjtAG8ZA3zwUJa-Tee89ML3EmbMuLGwOdGBd_x8DfP2ohr12OyGLtvscGKq_wXcf3lgUR2sCjW8YGJN2BuBZxqXVM/s1600/unnamed+%25285%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1EfgVNc9-t9EEwB-Zy-4sIeW61rxeLYhm0q87qC_h0V6v7G2AektjtAG8ZA3zwUJa-Tee89ML3EmbMuLGwOdGBd_x8DfP2ohr12OyGLtvscGKq_wXcf3lgUR2sCjW8YGJN2BuBZxqXVM/s400/unnamed+%25285%2529.jpg" width="335" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />PeeS. Dzisiaj jest <b>Dzień Dobrej Prognozy </b>(nie tylko pogody). Zatem nadziejo wstąp!<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com20tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-18925934558129531022017-02-03T18:30:00.000+01:002017-02-03T18:31:11.348+01:00Ktoś z Hetyny...<span style="font-family: "";"> ... czyli ewolucja, <i>Wpis prawie polityczny. </i><br /><br /><br />- "Gęsi za wodą, kaczki za wodą..." - zanucił Nadworny trochę bez sensu I się wtarabanił. Tak piątkowo. Rozluźniająco.</span><br />
<span style="font-family: "";">- A ja - wtrąciłam na nieco sfałszowaną nutę - za biurkiem. Siedzę i udaję, że pracuję.<br />- A tym czasem... - zaczął mój gość szanowny.<br />- A tym czasem - wpadłam mu w słowo - nie mogę wyjść z podziwu.<br />- Dlaczegóż to, ach dlaczegóż - zapytał nieco teatralnie.<br />- A dlaczegóż.... Autor XYZ płci żeńskiej - odpowiedziałam Nadwornemu podstawiając jednocześnie pod nos notatkę nagryzmoloną w zeszycie w kratkę. Właścicielką zarówno zeszytu jak i praw autorskich do notatki była uczennica uważana za jedną z lepszych. I stąd moje zdziwienie. Się brało. Oraz w sumie wesołość wielka.<br />- I to cię tak bawi?<br />- W sumie mogłoby smucić ale wolę to pierwsze.<br />- Tylko, że z tego wynika, że albo panna jest totalnie niezorientowane politycznie, albo... - Tu Nadworny zmarszczył brew czarną jak u kruka i spojrzała wymownie.<br />Niewypowiedziane "albo" zawisło nade mną niczym wyrok, stawiający pod znakiem zapytania moje marzenia o logopedii. Postanowiłam wziąć byka za tak zwane rogi:<br />- Albo mówię niewyraźnie.<br />- Albo... - Nadworny znacząco zawiesił głos, pewnie dla dodania dramatyzmu - dziewczę ma problemy ze słuchem.</span><span style="font-family: "";">- Taka ewentualność też istnieje - zgodziłam się i nie pytając, bo i po co, przystąpiłam do rytuału parzenia kawy. </span><span style="font-family: "";"><br />Nadworny tym czasem z wielką uwagą studiował notatkę.</span><span style="font-family: "";">- Możliwym jest też, że po prostu nie uważała. No bo zobacz... poprawiała się.<br />- Tak Wyraźnie ewaluowała - dodałam z powagą należną politycznym sprawom - Ewolucyjnie od kogoś z Hetyny, poprzez Grzegorza z Hetyny do Grzegorza Schetyny w sumie droga nie taka daleka. No jakby nie patrzeć!<br />- Poza tym, liczy się efekt końcowy - stwierdził autorytatywnie Nadworny i na serio zajął się tym co ważne. Bo czy w piątkowe popołudnie może być coś ważniejszego od kawy? Dokładnie takiej jak Nadworny lubi. Z odrobią mleka i duuuużą ilością miodu. Najprawdziwszego.</span><br />
<span style="font-family: "";"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimEaDPNiTic-HaWVZYYbBL6_Dh2aCJXA-B8bzQO47jjwdOhKjgq2BLGDXxrRh4bf6MfqYETNxl1q8UWel49hiiG6xcLu8HsIPV3MCQi8BttXEpnOtlaY23KQEEyabQRuavSmMRfDPpKWI/s1600/unnamed+%25284%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="281" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimEaDPNiTic-HaWVZYYbBL6_Dh2aCJXA-B8bzQO47jjwdOhKjgq2BLGDXxrRh4bf6MfqYETNxl1q8UWel49hiiG6xcLu8HsIPV3MCQi8BttXEpnOtlaY23KQEEyabQRuavSmMRfDPpKWI/s320/unnamed+%25284%2529.jpg" width="320" /></a></div>
<span style="font-family: "";"><br /><br />PeeS. I żeby nie było, mam zgodę na publikację tego zdjęcia;D</span>Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-3257248286904716462017-02-01T21:50:00.000+01:002017-02-02T08:24:04.270+01:00WyspaDziś dzień <b>Robinsona Crusoe i Bezludnej Wyspy</b>, na której chciałabym się znaleźć. Nie to żeby od razy do końca świata! Na rok też nie. Nawet nie na miesiąc. Ot, po prostu na kilka dni. Bo ja w gruncie rzeczy jestem stadna. Lubię ludzi i w ogóle.<br />
Bezludna wyspa jest fajna. Super. W dechę. Można się na niej wyryczeć, wykrzyczeć, wywrzeszczeć. Popłakać. Ponicnierobić. I wreszcie (po to bym się tam w końcu wybrała) powkurwiać. Się. Nie wkurwiając przy tym innych. A potem tego wkurwa wyleczyć ciszą, szumem morza, kawą... I czekoladowym fondue. A banany prosto z palmy zrywać. I maczać w rozgrzanej słońcem czekoladzie. I mleko do kawy z kokosa. <br />
Nie przejmować się tym co wypada, a czego absolutnie nie powinno się robić, mówić, myśleć. Na takiej wyspie można wyjść z szałasu bez makijażu i z rozczochranym łbem nie przejmując się rozbabranym łóżkiem i nieumytą filiżanką po kawie. Można leżeć do góry brzuchem. Albo tyłkiem. I mieć w... wywalone. Na wszystko co nieudane. Na reformy. Na politykę. I na podatki.<br />
I żeby nie było! Nie chcę być na tej wyspie ani Robinsonem ani Crusoe Chce być sobą. I potem wrócić do siebie.<br />
Spoko. Trzymam się. I tak łatwo się nie poddam. Pracować można wszędzie. Tylko trochę szkoda... Bo para idzie w gwizdek. Także jakby co, gdybym nagle zniknęła to jestem na bezludnej. I będę jak wrócę;) Amen.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4gm2zy0dWwkRbjHRIb-v8St360fejfo-vrb-kPgNZWuZ_Vpps7BAma-j8-PVUVxLwnzi8AXCdN88ZniGPSQYOkBvxlBQVGpG-WAKsbWlzjIuZmLJW0V29MuuYL3kZ-0aHeZADaXXMQ5M/s1600/unnamed+%25283%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4gm2zy0dWwkRbjHRIb-v8St360fejfo-vrb-kPgNZWuZ_Vpps7BAma-j8-PVUVxLwnzi8AXCdN88ZniGPSQYOkBvxlBQVGpG-WAKsbWlzjIuZmLJW0V29MuuYL3kZ-0aHeZADaXXMQ5M/s320/unnamed+%25283%2529.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
I jeszcze coś. Do posłuchania.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/RJsTBwHT6TY/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/RJsTBwHT6TY?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
PeeS. Czy mleko kokosowe nadaje się do kawy? Ktoś coś?<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-31811823118397050532017-01-31T17:08:00.000+01:002017-01-31T17:08:52.964+01:00Przytulaski<br />
<div style="text-align: center;">
Tak niewiele, a jednocześnie tak dużo... Przytulajmy się. Czasami to jedno co możemy zrobić:)</div>
<div style="text-align: center;">
Przytulam zatem Was Drodzy Czytacze! Z konieczności symbolino-wirtualnie;)</div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7Rh1Ij9tgyV0XrYS_XaInJjMaxH_jR0rl0Mwim4GU3bf3kRj74_BJ1vy43hRLYIumLMslSXKZ8K87A5Hm_JuGl7YMX0WlJPY-8vVwdpP4wcyY2YHDQLi-Nk23QEjwUhFBeBa4_EDW3c0/s1600/przytulanie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7Rh1Ij9tgyV0XrYS_XaInJjMaxH_jR0rl0Mwim4GU3bf3kRj74_BJ1vy43hRLYIumLMslSXKZ8K87A5Hm_JuGl7YMX0WlJPY-8vVwdpP4wcyY2YHDQLi-Nk23QEjwUhFBeBa4_EDW3c0/s1600/przytulanie.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
Jeśli ktoś jeszcze się nie zorientował to dziś jest <b>Światowy Dzień Przytulania!</b><br />
Ja o tym wiem od wczoraj. I już wczoraj zaczęłam. A tak naprawdę to u mnie dzień przytulania jest codziennie. Za zupełną darmochę, nieoczekując niczego w zamian (no może trochę przytulania;) ściskam i do serca przytulam męża, dzieci, zwierzęta moje domowe i każdego kto tego potrzebuje:)<br />
A ponieważ pracuję z młodzieżą tak zwaną trudną, która tylko na zewnątrz gra silną i absolutnie niezależną mam kogo przytulać... Często, no na przykład dzisiaj, jestem niemal wrakiem. I sama potrzebuję porządnego przytulasa. Na wypadek gdybym się miała rozpaść na kawałki pod wpływem ludzkich nieszczęść ukrytych w młodych ludziach pod płaszczykiem arogancji, tumiwisizmu i totalnego braku perspektyw. Wiecie jak straszny jest brak perspektyw?<br />
Zatem nie tylko dziś ale zawsze jak ktoś ma wolne moce przerobowe to bardzo poproszę. Osobiście, wirtualnie czy telefonicznie. Chętnie zaopiekuję się każdym przytulaskiem, a może nawet przekażę dalej. Tym, których nie ma komu przytulić.<br />
<br />
<br />
<br />
<a href="https://youtu.be/6azQeMc49Ig?list=RD6azQeMc49Ig">https://youtu.be/6azQeMc49Ig?list=RD6azQeMc49Ig</a>Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-89482400386206256932017-01-30T15:12:00.001+01:002017-01-30T15:12:27.714+01:00Gość w dom<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgueMH3NWAeDWXARLjPbKcCyc6-Y-qBVKvHtakq5d-L3Lhy1INTFGZxRUSy2a156ynpKMF4Q0-P9cOTyvtP3QVk3hmWWKCY81agGc84oCxRaZFvGQOuiEKT6wcdd6AE2Dd0OGo3EzioZrw/s1600/untitled.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgueMH3NWAeDWXARLjPbKcCyc6-Y-qBVKvHtakq5d-L3Lhy1INTFGZxRUSy2a156ynpKMF4Q0-P9cOTyvtP3QVk3hmWWKCY81agGc84oCxRaZFvGQOuiEKT6wcdd6AE2Dd0OGo3EzioZrw/s320/untitled.jpg" width="246" /></a></div>
<span style="font-family: '';"> Był jeden z tych dni kiedy to miałam do zrobienia więcej niż zawsze, a nie chciało mi się bardziej niż zwykle. Na szczęście nie były to rzeczy niecierpiące zwłoki. Prasowanie można zrobić kiedykolwiek, na obiad zamiast pierogów mogą być przecież pyzy z marketu, a naczynia zmyje zmywarka zwana w w kręgach zbliżonych do domowych Bosią. <br />Siedziałam zatem na kanapie i nie malowałam paznokci. Ku wielkiej uciesze psa i kota. Jeden zwierz siedział po lewicy, a drugi wręcz przeciwnie. Ja stanowiłam centrum. Ściślej; Centrum Domowego Dopieszczania Zwierzyny Domowej. Oba darmozjady kudłate skwapliwie korzystały, że nie maluję i że mam wolne. Ręce. Umysł zresztą też nie skalał się żadną głębszą myślą.</span><br />
<a name='more'></a><br />Książę Małżonek bynajmniej nie dla odmiany był w nastroju podobnym. Błogo leniwym. I jeśli drzemało w nim jakieś zwierze to zdecydowanie był to leniwiec. Tak też znalazł nas Nadworny, który napatoczył się jak zwykle; niezapowiedzianie i niewiadomo skąd. Tylko z grzeczności nie dodam, że nie wiadomo po jakiego grzyba. Bo gość w dom i tak dalej. I jakiejś kawy by wypadało. Jeśli nie zrobić to przynajmniej zaproponować.<br />- Praca widać wre - ni to stwierdził, ni zażartował nasz gość nieoczekiwany składając w fotelu swoje nadworne cztery litery. Na drugim niedbale rozłożył okrycie wierzchnie. Oraz czapeczkę niegustowną zresztą.<br />- Jak widać - odparłam nie zaprzestając działalności Domowego Centrum i tak dalej. W sumie to mogłam nie odpowiadać. Nadworny ślepy nie jest i doskonale widzi jak się sprawy mają.<br />
<span style="font-family: '';">-Chwila, zrobię kawy - zaproponował sam z siebie. Gość w dom poczłapał do kuchni, którą na szczęście znał jak własną. Dzięki temu nie musiałam go instruować, że filiżanki są w szafce nad zlewem, kawa puszce po herbacie, a cukier tam gdzie zwykle.<br />- Czego chce? - konspiracyjnie zapytało Książątko<br />- A bo ja wiem - odpowiedziałam obojętnie. Bo czego by nie chciał, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, możliwości i zasad moralnych dostanie bez gadania. Znamy się jak łyse konie, a wieloletnia przyjaźń do czegoś zobowiązuje.<br />Proces parzenia kawy w wykonaniu Nadwornego trwał wspomnianą przez niego chwilę i pięć sekund. Po tym czasie wtoczył się do salonu z dumnie uniesioną niczym u rasowego kelnera tacą na której parowały trzy filiżanki po brzegi wypełnione aromatyczną kawą.<br />- Nie ma miejsca na mleko - zirytował się Książę małżonek.<br />- Abo mi się za dużo zrobiło. A zmarnować szkoda. - tłumaczył się Nadworny. Bardziej dla podtrzymania nieistniejącej rozmowy niż z powodu poczucia winy.<br />Podtrzymywanie zdało się na nic. Kawę sączyliśmy w milczeniu.Tylko kot mruczał coraz głośniej. Psu nawet tego się nie chciało. Merdał jedynie bezgłośnie ogonem.<br />- Bo słuchajcie jest taka sprawa, ja przyjechałem tutaj w sprawie takiej, że no wiecie ja, to znaczy Ula, to znaczy my oboje. Oraz Potomek i Potomkini my byśmy chcieli żebyście ... no bo my mamy za tydzień...<br />- Do brzegu Nadworny! - jego brak zdecydowania zaczynał mnie irytować. Tym bardziej, że podejrzewałam, że chce nam podrzucić potomków a sam w towarzystwie ponętnej małżonki czmychnąć na narty. Nie to żebym miała coś przeciwko ale nie dziś! Błagam!<br />- Reasumując, </span><span style="font-family: '';">za tydzień mamy rocznicę ślubu</span><span style="font-family: '';"> - Nadworny najwyraźniej zebrał się w sobie - i chcielibyśmy Was zaprosić. Jeśli naturalnie nie macie innych planów.<br />- Nie mamy - Książę Małżonek wyraźnie się ożywił.<br />- Może wam coś zrobić? Jakieś ciasto bo sałatkę? - zapytałam uprzejmie i wcale nie kurtuazyjnie. Z takiej okazji chętnie pomogę. Z innej zresztą też. Pod warunkiem, że mi się w końcu zechce chcieć.<br /><br />PeeS. Dzisiaj jest <b>Dzień Jedzenia Orzechów</b>. Zatem smacznego. I na zdrowie! Ale pamiętajcie; garść! Nie więcej:)</span><br />
<span style="font-family: '';"><br /><br /></span>Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com18tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-22695879800824964952017-01-27T12:27:00.000+01:002017-01-27T12:27:33.506+01:00Gorzko<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRKKnmdxV9hK-l1OgOZK-N7ylhjWPVMUapomxRQxLc_APCVSliVufIWImJigrlFRabfATnG7Rlfcw90VCaXRby3MlxR8dOAlPJl1wriKOzL8J5iBseFrMRDQ34VCqe802O9a4VXGIfRJs/s1600/ciasteczka-z-gorzka-czekolada-IMG_2995-600x400.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRKKnmdxV9hK-l1OgOZK-N7ylhjWPVMUapomxRQxLc_APCVSliVufIWImJigrlFRabfATnG7Rlfcw90VCaXRby3MlxR8dOAlPJl1wriKOzL8J5iBseFrMRDQ34VCqe802O9a4VXGIfRJs/s320/ciasteczka-z-gorzka-czekolada-IMG_2995-600x400.jpg" width="320" /></a></div>
No to tak...<br /> Dzisiaj jest <b>Dzień Ciastek z Gorzką Czekoladą</b>. W sumie przyjemność płynąca z takiego dnia jest niebagatelna. A jednak...<br />Z góry zakładam, że wyżej wymienione ciastka należy jeść, a nie się im przyglądać. To by był oczywisty bezsens. Zatem najpierw upiekę, a potem zjem całą górę. Najwyżej dostanę jakiejś niestrawności czy coś. Przecież gorzej być nie może. Przynajmniej w kwestii spraw związanych z pracą.<br /> Zjem te ciastka na przekór. W odwecie za to co się w Mieście Nadmorskim wyprawia w związku z deformą oświaty. Może uda mi się złagodzić skutki wczorajszego zamieszania wokół szkół. Może jakoś osłodzę sobie gorycz rozczarowania. Rozczarowania ludźmi. Po raz kolejny boleśnie przekonałam się, że człowiek człowiekowi wilkiem...<br />
Bo wilki z ludzi wyłażą w najmniej oczekiwanych momentach. Wilki są w każdym. We mnie też. Z reguły trzymam je na uwięzi i nie pozwalam choćby na warknięcie, nie mówiąc o szczerzeniu kłów. No ale to ja...<br />
<br />Może ciasta z czekoladą (to nic że z gorzką) pozwolą zapomnieć o pogardzie z jaką jesteśmy traktowani przez rodziców, władze miasta, radę oświaty i ... o zgrozo przez tzw konkurencję. Ta ostatnia pogarda boli najbardziej.<br />
<br />
Sprawdzony przepis na ciastka z gorzką czekoladą mam <a href="http://wrzacakuchnia.pl/przepisy/ciasta/ciasteczka-z-gorzka-czekolada/" target="_blank">Tutaj!</a><br /><br />Tymczasem idę na sesje rady oświatowej. Reforma reforma, ale nie można obrażać ludzi!Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-37289726339486219472017-01-24T21:29:00.001+01:002017-01-24T21:29:46.946+01:00Jesteście super!<div style="text-align: center;">
Korzystając z okazji, że jestem na żywo w internecie i że dziś <b>Dzień Mówienia Komplementów </b>chciałam Wam powiedzieć/napisać, że <br />Jesteście <b>SUPER</b>! Wszyscy!</div>
<div style="text-align: center;">
Bardzo Was, drogie Blogoludki cenię, lubię i w ogóle i w szczególe i tak dalej,<br />i pod każdem innem względem;)</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
I jeszcze trochę prywaty. Chciałam z okazji jak wyżej wspomnieć o nauczycielu mojej córki, z którym dziś miałam przyjemność... porozmawiać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
Panie Matematyku! Fajny z pana Facet!<br />Miło było, nie powiem, ale mam nadzieje, że już więcej nie będę musiała,<br />przynajmniej z takiej okazji z panem rozmawiać.<br />W innych przypadkach jak najbardziej;D<br /><br /><br />A teraz to ja się muszę napić. Bo nie zdzierżę!<br />"Wino w lodówce się chłodzi...";)<br /><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNkt_3PK_wxWDlyF5LqGTgWqp5EgUAq23fIs_1bsUPFCRW6ecCNP6ueG1QA7PCQPLGKdHDLskYBgufwmXLQKgmDv8e0VbSvfKqYNBSBOypNbB8PWQS4azdizKGyTeMtjf42RAbbo4QC4Y/s1600/17901_czym-wino-jest-dla-kobiety.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="205" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNkt_3PK_wxWDlyF5LqGTgWqp5EgUAq23fIs_1bsUPFCRW6ecCNP6ueG1QA7PCQPLGKdHDLskYBgufwmXLQKgmDv8e0VbSvfKqYNBSBOypNbB8PWQS4azdizKGyTeMtjf42RAbbo4QC4Y/s320/17901_czym-wino-jest-dla-kobiety.jpg" width="320" /></a><br /><br /><br />źródło zdjęcia w sieci: http://www.obrazki.jeja.pl/tag,mezczyzna,357<br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /></div>
Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-57449003161345346682017-01-23T20:55:00.000+01:002017-01-24T14:17:21.092+01:00Finito<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwJG8VDzYJtDbq31jBQGjQNayEr9BTgz1AU94DQ-iHppkDcKO96LmkN_cI_ZXaHMHEz0Dk17wdBcO4sH7fztQ75qBAuNpOdRsGLY66NaIajaEE_uOlrObw7T-8xE-Ms6470SrpNuyPZfM/s1600/ciacho.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwJG8VDzYJtDbq31jBQGjQNayEr9BTgz1AU94DQ-iHppkDcKO96LmkN_cI_ZXaHMHEz0Dk17wdBcO4sH7fztQ75qBAuNpOdRsGLY66NaIajaEE_uOlrObw7T-8xE-Ms6470SrpNuyPZfM/s1600/ciacho.gif" /></a></div>
Żeby wstrząsnąć Osobistą nie trzeba trzęsienia ziemi. Wystarczy zawód. Na przykład miłosny. Chociaż z zawodów ów nomen omen zawód był księgowym. Na dodatek głównym.<br />
<br />- Jakbym złapała takiego co tak smaruje po murach ... - wściekle wycedziła przez zęby Osobista.<br />
- To byś mu rączki połamała. - dokończyłam za nią. Bo byłam zdania identycznego. Patrząc na świeżutką elewację jednorodzinnej posesji upaćkaną czarną farbą w spreju przez jakiegoś pseudo graficiarza budził się we mnie odruch bliżej nie określony. W każdym razie z gatunku obsesyjno-zwlaczająco- wkurzający.<br />
<a name='more'></a><br />
Obrazek stworzony przez artysto-wandala przedstawiał coś bliżej nieokreślonego. Pod dziełem był podpis, który też niewiele wyjaśniał. Całość budziła obrzydzenie. No bo jak można!? No jak!?<br />
- I to przy samej dupce! - warknęła Osobista i odwróciła się ostentacyjnie. Żeby doszczętnie nie zrujnować i tak zdechłego nastroju. - Wyjdzie człowiek na spacer, a tu nie lepiej niż w telewizji. Syf , malaria i ...<br />
- Błoto - dodałam. Tylko trochę złośliwie. Pogoda nie była spacerowa, ale Osobista się uparła. No to zwlokłam się z mięciutkiej kanapy. I towarzysko brodziłam w świeżutkim błotku. Bo podobno nic nie robi tak dobrze na doła jak wietrzenie. Mózgu.<br />
<br />
- To mówisz że finito? - zaczęłam nieśmiało wracając do wątku księgowego. Osobista nie była co prawda już w stanie szczątkowego rozkładu, ale strzeżonego itd... Ostatecznie zainwestowała w księgowego cztery miesiące życia, trzy wizyty u fryzjera, szpilki z modnego butiku, nowiutką torebkę i kilka innych gadżetów. Pal licho fryzjera, buty i gadżety. Czasu szkoda. Zwłaszcza na frajera. I to właśnie usiłowałam Osobistej uświadomić podczas tego nieszczęsnego spaceru. Że nie ma co jęczeć bo szkoda życia na pierdoły.<br />
- Definitywne - odpowiedziała. A zabrzmiało to wręcz wojowniczo - I niech się buja!<br />
- Dobrze! - pochwaliłam entuzjastycznie. Pilna z Osobistej uczennica - A co teraz?<br />
- Teraz pójdziemy na kawę. I ciastko. Z podwójnym kremem! - bojowo recytowała za nic mając zbędne centymetry i ciasne dżinsy. Swoje i moje.<br />
- Jasne! - mruknęłam ze znacznie mniejszym entuzjazmem. Bo z jednej strony perspektywa przytulnej kawiarni, a z drugiej to nieszczęsne ciastko... Czegóż się jednak nie zje w imię przyjaźnie damsko-damskiej;)<br />
<br />
Kryzys został zażegnany. Osobista posklejana. Ja nawet zaklejona. Podwójnym kremem.<br />
<br />
Z okazji <b>Dnia Pisania Odręcznej Notatki do Samego Siebie</b> chyba to przepiszę. Do mojego kalendarza naturalnie;)<br />
<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-744857817822274483.post-49561328608691828182017-01-21T20:36:00.001+01:002017-01-21T20:42:49.714+01:00Dzień wspomnień o...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQtPtB9AaTHqvUSB2qURIPTgzTX04RNi4oVhVa_Kw6KEBrvxIBWN2JCLx6MZEB_unDbdHOn38MoSfUUo6soRivdYs9s9FhfwW6ld3W2zDJ4xsPwnKtWyAD2VXcdoCdxBLS6n4f5H_5xGw/s1600/P6190027.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQtPtB9AaTHqvUSB2qURIPTgzTX04RNi4oVhVa_Kw6KEBrvxIBWN2JCLx6MZEB_unDbdHOn38MoSfUUo6soRivdYs9s9FhfwW6ld3W2zDJ4xsPwnKtWyAD2VXcdoCdxBLS6n4f5H_5xGw/s320/P6190027.JPG" width="320" /></a></div>
Niestety, żadna moja babcia już nie żyje. Ani dziadek, Żal za tym co stracone miesza się ze świadomością o nieuchronności losu. Niby wiemy, że życie się kiedyś kończy, że rodzimy się żeby umrzeć, a jednak gdzieś na dnie duszy tkwi smuty żal.<br />
Odchodzili stopniowo. Co kilka lat.<br />
<a name='more'></a><br />
Odświeżam pamięć. <br />
Przeglądam pożółkłe fotografie. Niektóre jeszcze przedwojenne. Ostatnie sprzed kilku lat.<br />
<br />
Zdjęcia ślubne rodziców mamy; Honoraty i Mariana. Oboje piękni, młodzi, pełni nadziei na przyszłość. Zakochani. Wyglądają na szczęśliwych. Pewnie tak było. Babcia zawsze ciepło wspominała dziadka. A on nigdy nie podniósł na nią głosu. <br />
A tu... babcia z pierwszą i ostatnią której doczekała prawnuczką. Bardzo była wtedy dumna.<br />
<br />
Wacław i Maria - rodzice taty. Ich zdjęcie ślubne dopiero od kilkunastu lat nie jest dla mnie zagadką. Zawsze mnie dziwiło, że u siostry babci wisi niemal identyczne. Tylko twarze były inne. <br />
Tajemnica była banana. To klasyczne mamidło. Podkolorowane. Wyraźnie wyretuszowane. Ale i tak cenne. Na ostatnim zdjęciu babcia Marysia trzyma na rękach mojego syna.<br />
<br />
Moje dzieci chętnie słuchają wspomnień. Że dziadek Maran najbardziej lubił herbatę z landrynką. Że babcia Honoratka robiła najlepszy na świecie ryż na mleku. Za to do babci Marysi jeździliśmy na wyjątkowe kluski na parze. I pierogi z ziemniakami. A dziadek Wacek! Ten to potrafił zmyślać niestworzone historie!<br />
<br />
To tyle w <b>Dniu</b> <b>Bycia Blisko Swojej Babci</b> (dzisiaj) i <b>Dniu Bycia Blisko ze Swoim Dziadkiem</b> (jutro). Moich dziadków otulam ciepłymi wspomnieniami:)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuxi9-WlXvNPtU_l1oQM4rp7WW-V59qL7ckjM0w47DCJO1zvnWATmP2B3qy2vkzKG9IzheJN_uYPHkKSlRAT3Ht1cQJhEW6PQfzh7VmZXlOME7rBhXeSAEW_dmr_E9KGi1k9zP8Wj-b90/s1600/C2t_jueXAAE5xKR.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuxi9-WlXvNPtU_l1oQM4rp7WW-V59qL7ckjM0w47DCJO1zvnWATmP2B3qy2vkzKG9IzheJN_uYPHkKSlRAT3Ht1cQJhEW6PQfzh7VmZXlOME7rBhXeSAEW_dmr_E9KGi1k9zP8Wj-b90/s320/C2t_jueXAAE5xKR.jpg" width="289" /></a></div>
<br />Zdjęcie znalezione na Twitterze. Prawda, że cudne:)<br />
<br />Nivejkahttp://www.blogger.com/profile/15556414710721427973noreply@blogger.com17