A to? Polska właśnie...

...czyli o drzewie. Ostatnim. Książę Małżonek zezłościł się i to bynajmniej nie na pryszcza na czole. Pomijając fakt, że w jego wieku pryszcze nie stanowiła ani zagrożenia ani też nie spędzają snu z powiek, to mimo wszystko był to swego rodzaju pryszcz. A raczej wrzód! - A wszystko przez ciebie! - wrzasnął wściekle. - Jasne... - mruknęłam nie mniej wkurzona. A bo mi akurat paznokieć sie złamał. I jakby mało było nieszczęść zahaczył zwisającym smętnie zadziorem o rajstopy. Oko jak całe Maroko powstało w nomen-omen oka mgnieniu. - A co może nie? - Księciunio najwyraźniej szukał zaczepki. - Czy ja powiedziałam, że nie? - obronno-zaczepnie postanowiłam jednak wziąć wszystko na klatę. Niech jeszcze i to. Niech...