Cudne...

... niedzielne  popołudnie. Sobie leżę, nic nie muszę. Jedyne co to książkę przeczytać, ale to też  tak bardziej z wewnętrznej chęci niż jakiegokolwiek przymusu. Jako rekonwalescentka mam prawo leżeć i machać nóżką. Skwapliwie więc z tego  korzystam.

Z letargu wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
Otwieram. Na progu stoi sąsiad.
- Bawili się razem. Ale no,... przewrócił się.
- Kto?
- No jak kto. Twój młody.
- To nie mój.
- Nie? A czyj niby?
- Nie wiem. Mój był rasy białej. Zdecydowanie. I miał niebieską bluzę.
Sąsiad nie był przekonany do wytaczanych przeze mnie argumentów. No to kontynuowałam ;
- Ten - tu wskazałam na przyprowadzone dziecko - jest maści bliżej nieokreślonej. No i kurtkę ma w kolorze brudnej ścierki. Z całą stanowczością twierdzę, że to nie mój. Ty go lepiej odprowadź do właścicieli prawowitych.
Mina sąsiada pt. "Zwariowała baba" nie wróżyła niczego dobrego. Popatrzył jeszcze i poleciał. Podrzutka zostawił. Mam dobre serce z natury i zastanawiałam się właśnie czy nie uprać tej brudnej ścierki i jak to ewentualnie zrobić. Uprać samą bluzę, czy z zawartością? Wtedy wpadła sąsiadka. Pielęgniarka - siła fachowa. Mąż ją zaalarmował. Że mam niby gorączkę, majaczę, albo jeszcze coś gorszego...
- Co jest? Tomek mówił, że źle się czujesz?
- Nic. A co ma być? Przeleteportuję młodego do wanny i wypijemy kawę.
A swoja drogą, sąsiad jest niereformowalny. Zawsze daje się nabrać:)

Komentarze

  1. Zaplułem kawą monitor ze śmiechu. Nieprzestajesz mnie zadziwiać :D
    Ze zdrowiem lepiej?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe:)Co za matka wyrodna no:)a propos błocka. W najwspanialsze lata swego dziecięctwa moim ulubionym zajęciem było taplanie się w błocie ,względnie wyszukiwanie najgłębszych kałuż ,metodą doświadczalną ,wskakiwaną.Kiedyś wpadłam do rowu z wodą ,która sięgała mi powyżej oczu. ,nad taflę wody wystawała tylko czapeczka z pomponem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nika, brudny dzieć, dzieciem szczęśliwym , a jeszcze w czapeczce z pomponem ?? To już podwójnie;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Z. No to wytrzeć trzeba. Po prostu.
    Pozdrawiam. Ciocia Dobra Rada;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Achhh cudo mieć taką mamę. Ja gdzieś to zatracam wiesz? Mimo tego, że niedawno sama stałam pod rynną jak deszcz padał... A czasami łapię się na tym, że zbyt wiele "zabieram" moim pociechom z beztroskiego dzieciństwa. Koniecznie muszę to zmienić... POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie wytrzymam! Już dawno tak się nie uśmiałam jak dzisiaj. Przeczytałam wszystko do końca. Co ja teraz będę czytać?
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam tu przez bloga Liski, strrrrrasznie podoba mi się twój nick :)

    Ale... zapomniałam się przywitać! Więc się witam i czytam kolejne posty.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Madziutek nie ma co dzieciom żałować zabawy. Natyrać to się jeszcze zdążą;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Kama... Dzięki, no! Podać ci parę adresów "czytelni"?
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ania:) Nie ważne skąd, od kogo itd... Dobrze, że jesteś:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz