Choinkowo i Nadwornie;)


Przyszła kryska na Zołzę. Ugięłam się. Za pośrednictwem telefonii komórkowej.  Najnormalniej w świecie nie miałam innego wyjścia. I pomocy  znikąd. No to trzeba było...

-No cześć! Przystojniaku! - zaświergotałam radośnie do słuchawki.
Po drugiej stronie tego czegoś co sprawia, że głos dochodzi do tej osoby, do której chcemy żeby dotarł, stał sobie Nadworny. I się dziwił:
- Musiało się coś stać. Tylko co?
- Spokojnie. Nic takiego. Żyję wszakże - uspakajałam
- To słyszę. Ale że coś to pewne jak dwa razy dwa...
- Jest pięć.
- Cztery. Nie rozpraszaj mnie. Bo analizuję.Po pierwsze zadzwoniłaś, co jest dziwne samo w sobie, a po drugie to "przystojniaku"??? Już wiem!!!- wrzasnął, a ja odsunęłam słuchawkę na bezpieczną dla bębenków odległość.
- Co wiesz?
- Wiem że czegoś potrzebujesz. I że ci zależy.
- Bingo. Sherlocku. Potrzebuję i zależy mi. Bardzo.
- Mów - powiedział dostojnie i chyba spuchł. Z dumy.
- Chłopa potrzebuję - zaczęłam - Do...
- Cooooooooooo? - przerwał mi.
- No do choinki. Trzeba ją w stojak wsadzić i do domu wtaszczyć. Dasz radę?
- Dam...

Gdybym wiedziała, to włączyłabym stoper. Bardzo możliwe, że Nadworny pobił rekord świata, w jeździe autem nieterenowym na dystansie 15 (słownie: piętnastu) kilometrów, ale niestety, przez moje gapiostwo nikt się o tym nie dowie.
Pojawił się w oka mgnieniu.
- Ty tu?
- No! Właśnie miałem sprawy w okolicy.
Taaaaaaaaaa... Moja okolica obfituje wręcz w sprawy do załatwienia...
Mniejsza o to. Nie można drażnić uzbrojonego faceta. No to siedzę cicho i nawet nie nucę, coby go nie wnerwić...
Kiedy choineczka została wprawną łapką Nadwornego doprowadzona do stanu używalności, wgramolił się z nią do domu i jeszcze nawet ustawił dokładnie tam gdzie pani zażyczyła. Sobie.
- Herbaty? - zadałam uprzejme pytanie z gatunku retoryczne, bo Nadworny zawsze ma ochotę. Na coś mokrego:)
Wypił, odsiedział swoje i zaczął się zbierać do odjazdu...
- Tylko nie goń tak. Ślisko jest - wykazałam się troską.
- Zawsze dostosowuję prędkość do...
- Tak? Jak tu jechałeś to też dostosowałeś?
Nadworny spąsowiał. Dosłownie.
- Odwołuję!
- Co odwołujesz?
- Tego przystojniaka. Zdecydowanie nieładnie Ci w czerwieniach;)

Komentarze

  1. Patrz jak się czasem przydaje ...taki Nadworny. Zeresztą to mój ajdol nie od dzisiaj jest!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przydaje się i to jeszcze jak! Tylko nie zapominaj... Że mój ci On jest;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam ....pożyczka krótkoterminowa też nie wchodzi w grę ?;-((((

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie! Męża, szczoteczki do zębów i Nadwornego, nie pożyczam. Za nic!;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. No popatrz,to ONI nawet potrafią być przydatni?
    Wiem, że potrafią ale nie każdy chce...

    OdpowiedzUsuń
  6. To się nadworny przydał! :))) Mój przyjeżdża w poniedziałek.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  7. Panowie, a szczególnie nadworni, maja kilka fajnych funkcji ;)

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  8. Neskavka ... Każdy z nas jest leniem podszyty. Różnica polega na tym że jedni się przyznają a inni udają, ze im się chce;)

    Iw ... Dobrze wykorzystaj ten czas...

    Gosia ... Mają. Trzeba tylko zlokalizować przycisk do uruchamiania;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Zamierzam wykorzystać jak najepiej: jego i czas :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. i juz? poszedł sobie? bara bara nie?

    OdpowiedzUsuń
  11. kurka siwa,takiego to ze świecą szukać..ja też chcę takiego faceta na każde kiwnięcie :(
    a w ogóle to nie wiedziałam, że dorośli faceci się czerwienią(ja chyba nigdy nie widziałam takiego zjawiska)

    OdpowiedzUsuń
  12. Maybe ... Po pierwsze: Szukajcie a znajdziecie;))) Po drugie: Czerwienia się. To tylko kwestia umiejętnego zawstydzenia;)))

    OdpowiedzUsuń
  13. ...chuchaj i dmuchaj na Niego.........nie ma ich już zbyt wielu....i jeszcze czerwienić się umie....ech!!.......

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj. Ja tak pierwszy raz nieśmiało ;))) Gdy kupowaliśmy z MM pierwszą choinkę, to się okazało, że była dwa razy większa niż kupiony przy innej okazji stojak. Nie pomagało skrobanie nożem pnia, więc musieliśmy iść pożyczać siekierkę do sąsiada. Niezbyt humanitarne, ale mam nadzieję, że jodełka już nic nie czuła. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. MajaK ... Gatunek wymierający?? Faktycznie, nada dbać;)))

    Pisacje ... Nieśmiałości to ja u Ciebie nie stwierdziłam. Chyba, że się dobrze maskujesz;))) Co do jodełki to zdecydowanie nie czuła. Była w raju albo raczej w siódmym niebie dla choinek;)))

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak chujenka jest to juz swieta:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Stardust ... Jest, stoi i się pyszni wszelkimi kolorami;)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo ładna opowieść :) Prawie Wigilijna!

    OdpowiedzUsuń
  19. i ja potrzebuje donicy do choinki! Gdzież ten mój nadworny?? ... w pracy bidula siedzi :(

    OdpowiedzUsuń
  20. Maura... Ech... gdyby nie to "prawie", byłabym Dickensem;)))

    Diżejka... Ktoś musi pracować, żeby blogować mógł ktoś...;)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Gołym okiem widać podstępnie zastosowany myk na niebożątko:)"Help me silny i dzielny męczizno ,bo ja słaba kobiałka jestem i za nic sobie rady nie dam:)A rzęskami trzepotała żeś? buziak spryciulko:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Nika ... Taaaaaaaa... niebożątko;) Buziaczki:))

    OdpowiedzUsuń
  23. Za samo prucie do Ciebie na skrzydłach :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz