Pomór...

... padł. Oraz strach z gatunku blady. Połowa kadry się rozchorowała na ciężką postać świńskiej. Reszta chowa się po kątach, żeby nie musieć latać na zastępstwa. Mnie też coś strzyka, łamie i nos mi przecieka. Ale się trzymam. Powiedzmy, że dzielnie.
- Aaaapsik! - O, proszę! Prawda!
Kichnęłam sobie i zaraz z powodu braku odzewu ze strony Nadwornego dodałam:
- Na zdrowie - Dziękuję - Nie ma za co!
Nic. Nadal milczy. Nos zmarszczony, wzrok zamglony, mina durnowata. Znakiem tego myśli...
- Haaaaaaaaalooooooooo! Tu jestem! Mówi się!- wydarłam się i pomachałam mu przed nosem łapą.
- Co? - zapytał półprzytomnie. Obecny ciałem, duchem gdzieś w dalekiej krainie szczęśliwości.
- Nico.
- Zmęczony jestem, wiesz....
Uuuuuuuuuu... nostalgicznie, dramatycznie i zupełnie nie w stylu Nadwornego. Żołnierz by powiedział że j...e dramatem;)
- Ale że co? kamienie łupałeś? Drwa rąbałeś?
- E... nie to chodzenie mnie męczy - powiedział smętnie - W sensie, że do pracy. Wyspać mi się chce.
Dalsza akcja rozegrała się w tempie błyskawicznym. Złapał moją łyżeczkę od kawy i władował sobie do ust...
- To moje! Zostaw! - wrzeszczałam, nadwyrężając bez potrzeby gardło, bo już i tak po fakcie było - Zarazisz się!
- No...
- Chcesz???????????
- Bardzo....
Dureń! Między chorowaniem, a byciem chorym jest jednak taka mała, subtelna różnica...
Dokładnie tak samo subtelna jak między lizaniem cudzej łyżeczki...Aaaaaaaaaapsik!!!!

Komentarze

  1. Ha! nieźle kombinuje chłopina. Nakichaj na biedaka to go szybciej weźmie słabość.ps. ja głupia na posterunku pracowniczym trwam ,chociaż chrypię. Ale nie, mus jest zostać. Poczekam aż z chrypki i kaszelku gruźliczego zapalenie płucków się zrobi ...a co:)jak szaleć to na całego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak sobie myślę (wiem z tym myślę to pojechałem trochę po bandzie ale cichosza ;-P ) że ta świńska jest o niebo lepsza od jelitówki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nika... Ty się nie waż chorować!!! To znaczy Możesz chorować, ale nie możesz być chora. Albo odwrotnie. W każdym razie sens właśnie taki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Seba ... A ja myślę (tez pojechałam;), że i to na "Ś" i to na "J"... Jeden diabeł;)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten Nadworny to mi kogoś przypomina. Nie tak dosłownie może, ale przypomina:D
    Pozdrawiam i biorę się za czytanie reszty, mam zaległości:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdrowia życzę i Tobie i Nadwornemu.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Monia ... Nadworny jak Nadworny. Jaki jest każdy widzi. A że podobny do kogoś? Podobno każdy ma sobowtóra :) Pozdrawiam :))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Artek ... Dziękuje. W imieniu Nadwornego również;)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Podoba mi się ten Nadworny ...już go lubię, więc niech sobie biedaczyna "pochoruje", nie będąc chorym ...co będę mu żałować;o)))) A-psik!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Anna...
    Nadworny... Ech czemu on nie jest Krasnoludkiem :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Cwaniaczek jeden no... Ale mój ślubny robi dokładnie tak samo. Ja zresztą też tak robiła,gdy on złapał grypę, bo ostatnio nie chciało mi się jeździć 100km na uczelnie. Na moje nieszczęście oberwało mi się tylko denerwującym przeziębieniem, które jest na tyle mało poważne, że zwolnienia nie dostanę. TO NIESPRAWIEDLIWE! Małż wylegiwał się w łóżku, a ja siorpiąc nosem musiałam drałować na wykłady!!! LIFE'S NOT FAIR !!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Mycha ...
    No patrz Mycha, zero sprawidliwości:D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz