Najźle...
Matko! dziecko twój skarb największy!
Tak to leciało? W "Misiu" znaczy?
Nie ważne. Grunt, że skarby są sztuk dwa. Płci obojga. I że swoje przyzwyczajenia mają. Sama osobiście do tego doprowadziłam, więc nawet winy nie ma na kogo zwalić.
Przyzwyczajenia, jak powszechnie wiadomo, drugą naturą. Są. Nawet u człowieczka malutkiego, co to sięga brodą ponad stół zaledwie.
Rytuały niemalże codzienne;
- Zakichanym obowiązkiem moim jest czytanie. Na całe moje szczęście uwielbiam to robić, a i książki dla dzieci są teraz super. Największy ubaw mam jak Kasdepkę Grzegorza czytam. (Szacun, panie G!)
- Deprawujemy się wzajemnie uprawiając hazard. Gramy na buziaki. Bez względu na to w co rżniemy; w Piotrka, chińczyka czy świnki, przegrywam jakoś tak mimo woli. I płacę potem....
- Od poniedziałku do soboty, na śniadanie ma być owsianka, albo inne takie. Terroryści! Mają w nosie, że mać rodzona, rano normalnie zaczyna dopiero po trzeciej kawie funkcjonować. Oraz to, że ich rówieśnicy w tym czasie wcinają z zapałem kulki, płatki czy inne kwadraciki. Cynamonowe na ten przykład.
- Niedzielne menu śniadaniowe to jajecznica. Obowiązkowo. Kiedyś robił to tata. Niestety pojechał sobie i obowiązek spadł na mnie. Co gorsze, podobno robię lepszą... Może uda mi się przekonać towarzystwo, że trzeba dać tacie szansę...;)
- Spacer. Kiedyś, jak jeszcze miałam więcej zapału głosiłam teorię, że nie ma złej pogody, tylko ubrania są nieodpowiednie. Tak więc spacer był codziennością. I jest. Przyzwyczaili się.
- Żeby w domu było miło, i coś słodkiego było, ma być ciasto. Domowego przemysłu. Ma pachnieć pieczeniem. I wcale nie jest ważne, że matka na trzecich nogach stoi, że się rzęsami podpiera. Bo sobota to dzień nadrabiana zaległosci całotygodniowych; pranie, prasowanie, podłogi mopowanie, kurzu wycieranie, gotowanie, sałatki krojenie, na pysk padanie. Tylko co to kogo? Ma być jeszcze ciasta pieczenie...
Ale co można powiedzieć, jak młodociany terrorysta przyjdzie, oczy zrobi smutno-maślane i powie;
- Mamo, najźle to ja nie lubię jak ciastecka nie ma....
Można tylko zakasać rękawki, mikser w łapki, i za rodinu ! W pierjod!
A jaka radocha z wylizywania garnka....;)
Mam jeszcze taki pomysł. Czy może petycję?
Do producentów odświeżaczy powietrza.
No bo tak, skoro są takie o zapachu morskiej bryzy, bzu, jaśminu itd... to może należałoby pomyśleć o zamknięciu w atomizerze smakowitych zapachów pieczenia? Ja już nie mam wymagań, że ma być jakiś biszkoptowy, piernikowy czy inny. Byle by był. Psiuknął by człowiek i po zawodach;)
Nie ważne. Grunt, że skarby są sztuk dwa. Płci obojga. I że swoje przyzwyczajenia mają. Sama osobiście do tego doprowadziłam, więc nawet winy nie ma na kogo zwalić.
Przyzwyczajenia, jak powszechnie wiadomo, drugą naturą. Są. Nawet u człowieczka malutkiego, co to sięga brodą ponad stół zaledwie.
Rytuały niemalże codzienne;
- Zakichanym obowiązkiem moim jest czytanie. Na całe moje szczęście uwielbiam to robić, a i książki dla dzieci są teraz super. Największy ubaw mam jak Kasdepkę Grzegorza czytam. (Szacun, panie G!)
- Deprawujemy się wzajemnie uprawiając hazard. Gramy na buziaki. Bez względu na to w co rżniemy; w Piotrka, chińczyka czy świnki, przegrywam jakoś tak mimo woli. I płacę potem....
- Od poniedziałku do soboty, na śniadanie ma być owsianka, albo inne takie. Terroryści! Mają w nosie, że mać rodzona, rano normalnie zaczyna dopiero po trzeciej kawie funkcjonować. Oraz to, że ich rówieśnicy w tym czasie wcinają z zapałem kulki, płatki czy inne kwadraciki. Cynamonowe na ten przykład.
- Niedzielne menu śniadaniowe to jajecznica. Obowiązkowo. Kiedyś robił to tata. Niestety pojechał sobie i obowiązek spadł na mnie. Co gorsze, podobno robię lepszą... Może uda mi się przekonać towarzystwo, że trzeba dać tacie szansę...;)
- Spacer. Kiedyś, jak jeszcze miałam więcej zapału głosiłam teorię, że nie ma złej pogody, tylko ubrania są nieodpowiednie. Tak więc spacer był codziennością. I jest. Przyzwyczaili się.
- Żeby w domu było miło, i coś słodkiego było, ma być ciasto. Domowego przemysłu. Ma pachnieć pieczeniem. I wcale nie jest ważne, że matka na trzecich nogach stoi, że się rzęsami podpiera. Bo sobota to dzień nadrabiana zaległosci całotygodniowych; pranie, prasowanie, podłogi mopowanie, kurzu wycieranie, gotowanie, sałatki krojenie, na pysk padanie. Tylko co to kogo? Ma być jeszcze ciasta pieczenie...
Ale co można powiedzieć, jak młodociany terrorysta przyjdzie, oczy zrobi smutno-maślane i powie;
- Mamo, najźle to ja nie lubię jak ciastecka nie ma....
Można tylko zakasać rękawki, mikser w łapki, i za rodinu ! W pierjod!
A jaka radocha z wylizywania garnka....;)
Mam jeszcze taki pomysł. Czy może petycję?
Do producentów odświeżaczy powietrza.
No bo tak, skoro są takie o zapachu morskiej bryzy, bzu, jaśminu itd... to może należałoby pomyśleć o zamknięciu w atomizerze smakowitych zapachów pieczenia? Ja już nie mam wymagań, że ma być jakiś biszkoptowy, piernikowy czy inny. Byle by był. Psiuknął by człowiek i po zawodach;)
I jakby język człowiek wywalił po takim psiuknięciu, to by poczuł na nim smak ciasta;-))))
OdpowiedzUsuńTo jest myśl, więc się pod petycją podpiszę;-)))
No terroryści z tych naszych dzieci są (też mam parkę mieszaną), marudy i męczydupy. Do tego pyskate i z charakterkiem. I marzy człowiek czasem, żeby tak sobie ferie zrobić od tego ciągłego "mamo naleśniczki bym zjadł... mamo zagraj ze mną w bierki, mamo..." kiedy ja właśnie przed sekundą usiadłam przy laptopie po zrobieniu n-kanapek, posprzątaniu po owych... Ale kiedy Synio dostaje swoją stertę naleśników i mówi SZACUN MATULU, a Młoda robi maślane oczy to ja robię się "mientka" i tak zupełnie zwyczajnie chce mi się... wszystko mi się chce :)))
OdpowiedzUsuńRatunkiem mogą być świece zapachowe pt "ciasto cytrynowe" albo "jabłko z cynamonem" :) Sama kupuję, to wiem, Ale jeść się tego nie da;)
OdpowiedzUsuńNic a nic nie oszukujesz w tych grach hazardowych? :)
A;kularnica...
OdpowiedzUsuńNO! to jest pomysł! Połączenie zapachu ze smakiem. Takie dwa w jednym ;) Huraaaaaaaaa !!! Będziemy bogate;)
Mira ...
Właśnie o to chodzi, że ci "terroryści" niby tacy niewinni, a tak sprytnie potrafią człowieka zmotywować;)))
Magenta...
OdpowiedzUsuńSobie zakupie, może się patent sprawdzi;)
I nie oszukuję! Cały czas mam nadzieje jednak, że jak ktoś nie ma szczęścia w grach...;)
Ja używam psikacz - waniliowy do ciała z Avonu.
OdpowiedzUsuńNie pryskam nim skóry mej nadobnej ale powietrze dookoła, kojarzy mi się z domem babci i pieczeniem ciasta. Pomaga mi na depresyjne nastroje. :)))
Co do skarbów:)) gratuluję, bo wiem że co włożysz to wyjmiesz. A nagrodą jest to, że całkiem dorosły facet ROZMAWIA z tobą o ostatnio przeczytanych książkach /a nie tylko komunikuje się na temat ilości bielizny do prania/, powie "To co, mamutek? Strzelimy po kolacji partyjkę vista?", zrobi ci odlotowy obiad, poda kawkę do ksiązki:))a wszystko dlatego, że kiedyś to TOBIE się chciało - bez stękania, bez jęczenia, bez wylewania łez na temat pozycji kobiet we współczesnym świecie, i opowiadania, że dzieci Wiśki to są super, a ty!!!" I takie tam...
Ja sobie obiecalam, że jak wrócę wreszcie do domu, wydostając się tym sposobem z odmętów bezdoności, to zawsze, co sobotę będę piekła ciasto... dziś wieczorem zrobię listę, od czego zacznę. I będę ją uzupełniać. I jak wrócę do domu to będę piekła i piekła i piekła. Aż pójdę do piekła, czyli do śmierci samej...
OdpowiedzUsuńJezuś, to jak będę miała dzieci to i ciasta się nauczyc piec muszę?
OdpowiedzUsuńPiszcie prosze te swoje patenty. Przyda mi się kiedyś. ;))))
Koniecznie proszę podawać patenty!!!
OdpowiedzUsuńA najlepiej je opisać w odzielnej publikacji.
Kobiałko:) jako ,że ja takoż uwielbiam zapach wypieków to wpadłam dawno temu na pomysł by nie męcząć się nastrój uzyskać z kadzidełek i świeczek zapachowych. Uwielbiam te woniejące cynamonem i jabłkiem oraz te co pachną pomarańczą z imbirem:)mniamuśne takie:)ps.Wiem ,ze to nie to samo ,ale kiedy ja zaczynam wypiekać to się najczęściej swąd spalenizny po chałupie rozchodzi:)buziak:)
OdpowiedzUsuńoch, potrzebowałabym zapach sernikowy i szarlotki, tylko obawiam, się, że ten numer działałby na krótko...
OdpowiedzUsuńjajecznica, hehe klasyka, na szczęście owsianki nie trawią :)
Świetne słowo;D NAJŹLE ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
A ja bardzo zle wyszlam na swieczkach o zapachu ciast roznych (Margo sa i sernikowe) i czekuladek. Co taka swieczke zapalilam to po 10 minutach lecialam do kuchni i lapalam mikser. No taka mnie ochota nachodzila, zeby cus pysznego podezrec. Swieczki czekuladowe powodowaly, ze bylam sklonna klepki marmurowe z podlogi zrywac byle tylko znalezc te czekuladki, com to je sama przed soba schowala:)) Zupelnie odwrotny skutek. Teraz zapalam swieczki o zapachach niezarciowych, bo se zdrowe zywienie zadalam. Ale jak wszystko pojdzie jak cza to w nastepny lykend pozre porcje dobrego torta:)))
OdpowiedzUsuńCzarny(w)Pieprz...
OdpowiedzUsuńTo taka stara dobra zasada. To co dajesz do Ciebie wraca:)
Maura...
Mam same sprawdzone przepisy ciachowe. Chcesz?;D
PeeS. A Bimbały robiłaś?
Cała Ja...
Nie będziesz musiała. Będziesz chciała:)))
Ojcze Dyrektorze... Nie omieszkam:)
Nika...
Raz mi tylko ciasto nie wyszło chyba... To były drożdżówki. Można było nimi okna wybijać;)))
Margo...
Jednak nie ma to jak "naprawdziste" ciacho ;)
West...
Autor słówka, mój synek. Prawa autorskie niezastrzeżone;D
Stardust...
Miałam to samo z kawową świecą;) Nadzieje, że dzięki temu będę piła mniej kawy, okazały się płonne;)
Jestem kuchenne beztalencie. Ciasta kupuję. Dlatego jestm za! Tym odświeżaczem;)
OdpowiedzUsuń..lecę do kuchni bo zgłodniałam...:):):):)....
OdpowiedzUsuń...a ja już dawno nic nie upiekłam... A co to są te Bimbały? Nazwa ciekawa:)
OdpowiedzUsuńLece gofry robić.
OdpowiedzUsuńTeż pachną!:-)
:) a wiesz co? Dobrze, że to są takie przyzwyczajenia :) a nie jakieś gry na komputerze... czy też inne takie...
OdpowiedzUsuńA to takie rodzinne jest... :) aż miło :)
Miło i rodzinnie u ciebie :)
OdpowiedzUsuńJa tylko sie cieszę że moje potomstwo nie lubi owsianki - blechhh - są uzaleznieni od płatków z mlekiem
Nivejko, w norze, w której mieszkam aktualnie, bo trudno to nazwać mieszkaniem... piekarnik jest, ale zepsuty :((((
OdpowiedzUsuńwięc Bimbały w poczekalni :((((
do du... chrzanu to wszystko.
Są. Świeczki zapachowe są. Pachną chlebem, kawą czekoladą. I takie aromaty w buteleczkach. www.naturalne-aromaty.prv.pl
OdpowiedzUsuńAle nie ma to jak zapach "świeżyzny"
Kaja ...
OdpowiedzUsuńhmmm... ja miałam na myśli sytuacje awaryjne jedynie;)
MajaK...
Smacznego:))))
Effka ...
Bimbały to ciasto... przepyszne:) A Maura jest autorką nazwy;)
Ida...
Ciiiiii,.... bo dzieci usłyszą i nie wylezę z kuchni;)))
Mała Mi...
No unikamy tego, ale gry komputerowe, to znak czasów:)
Gosia...
Czasami żałuję że wolą tradycyjne zupki mleczne... ale w gruncie rzeczy to się cieszę :)
Maura...
Trzymam kciuki żeby jak najszybciej:) W razie co wpadnij do mnie. Zrobię:)))
BarEya...
Też tak uważam. Nie ma jak świeżyna;)
Ale wiesz co ... te małe ludzie są bardzo szczęśliwe, że mają TAAAAKĄ MAMĘ! :)))
OdpowiedzUsuń