Asertywność?



Będąc młodą, piękną i niecałowaną miałam ambicje nauczyć się : francuskiego, jazdy na deskorolce i asertywności. Wyszło tak jak wyszło. Znam rosyjski, niemiecki jako tako po japońsku. Jedyne deski z którymi zawarłam bliższą znajomość to ta do prasowania, ewentualnie do siekania cebulki. O asertywności lepiej nie mówić...

Sobota wczesne rano...Telefon zawył skoczne "Szła dzieweczka" w chwili kiedy coś mi się kończyło śnić. I jasna haftowana! Cedeen pozostał w sferze sennych marzeń...
- Czego? - warknęłam do słuchawki nie patrząc nawet na wyświetlacz.
- Cóż za miluchne powitanie - zaświergotała Osobista - Nie mów, że jeszcze spałaś!
- Dobra. Nie powiem - burknęłam przeciągając się.
- Jest sprawa - kontynuowała niczym nie zrażona - a nawet dwie sprawy.
- Acha...
- No to tak. Po pierwsze, masz zepsuty domofon, stoję pod bramą,a ona nie chce mnie wpuścić. No to zwlecz się i otwórz! Z łaski swojej!
No to się zwlokłam. Podniosłam cielesną powłokę, i otworzyłam. Z łaski swojej.
Osobista wkroczyła w towarzystwie pokaźnych dwóch toreb i bez pytania pognała z nimi do kuchni.
- A po drugie? - zapytałam patrząc na wypchane torby.
- Co po drugie? - zasapała ciężko - A! Po drugie! To na dziś potrzebuję ze trzy ciasta i ze cztery sałatki. I jakieś mięsko by mi się przydało jeszcze. I może...
- Dość! - przerwałam jej, już zupełnie rozbudzona - Tylko nie mów, że to wszystko ja mam zrobić!
- Dobra, nie powiem - zemściła się - Jak sobie paniusia życzy.
- Życzy sobie, żebyś z łaski swojej wyjaśniła po jakiego czorta ci tyle żarcia?
- Mnie to po żadnego, ale mój Małżonek Osobisty wymyślił, że się będzie u nas w domu integrował z kolegami. Z pracy. Więc sama rozumiesz...
- I dowiedziałaś się o tym przed chwilą?
- Nie no mówił mi wcześniej tylko...
- Zapomniałaś?
- No! Skąd wiesz? - zapytała trochę bez sensu, wiec postanowiłam to przemilczeć.
- O ile dobrze rozumiem w torbach jest coś z czego mam wyszamanić na jutro tę furę żarcia?
- No! Wróżka czy co? - osobista patrzyła na mnie gałami wielkimi jak złotówy - To co? Zrobisz?
Jestem wyjątkowo mało odporna na prośby wszelakie. Na prośby wszelakie poparte błagalnym spojrzeniem i wypowiedziane skomlącym tonem to już w ogóle - odporności zero.
- Czekaj no, a właściwie to dlaczego ja mam to robić? A ty? - resztki zdrowego rozsądku poparte równie smętnymi resztkami asertywności dały o sobie znać.
- Bo obiecałam!
- Co? - zapytałam podejrzliwie
- Że będzie po domowemu. I że nie zamówię cateringu.

W rezultacie;
- się dałam wrobić!
- nikt nie doznał zatrucia pokarmowego,
- ani innych dolegliwości natury gastrycznej,
- Osobista w skowronkach
- mąż Osobistej dogorywa na kacu
- padam na twarz...

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Ja też z tych ,,hiperasertywnych'', niestety...

    OdpowiedzUsuń
  2. ożesz..ja bym jednak zamówiła catering:)))))

    pełna podziwu jestem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgaga...
    Uściśnijmy prawice;)))

    Mijka...
    Na szczęście lubię gotować;D Tylko niekoniecznie potrzebnie się do tego przyznaje;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję i gratuluje wytrwałości:)
    Pozdrawiam niedzielnie
    Ps. Co z klatą Nadwornego?

    OdpowiedzUsuń
  5. Asertywność, dobra rzecz, świetne się w literaturze psychologicznej prezentuje, ale do życia mego kompletnie nie przystaje :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Kaja...
    Dzięki:)
    Też pozdrawiam. Też niedzielnie:)
    PeeS. Nie wiem. jak się dowiem to opowiem;)

    Beatta...
    Taaaa... zwłaszcza przy chronicznym braku odporności na skomlenie

    OdpowiedzUsuń
  7. Nooo, to teraz wiem dlaczego od wczoraj nie mogłam Cię złapać...
    ech ta asertywność

    OdpowiedzUsuń
  8. Już jestem :))) Do dyspozycji:)

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja glodna a ta o zarciu!
    niech im w biodra idzie ;)
    wiesz ale fajnie ze jest komu pomoc, po to chyba sie dycha no i zeby skosztowac cos tam upichciala.
    ;)
    mniam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Pójdziesz do nieba! Z butami! Ale najpierw zaharujesz się na śmierć...

    OdpowiedzUsuń
  11. A i ku pokrzepieniu serca...
    Ja jeszcze gorzej z tą asertywnością stoję... znaczy leżę. I kwiczę.
    :))

    OdpowiedzUsuń
  12. U Ciebie ugotowała, do domu przywiozła gotowe - toć to prawie jak catering... Ale "prawie" robi wielką różnicę;) Bo przecież domowe było:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. A co tam dodałaś, do tych sałatek, że biedaczek ma kaca?

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja bym się nie dała wrobić.Ja bym nawet komórki nie odebrała....chyba.
    Podziwiam.
    PS.Umknęło mi parę notek i nie jestem na bieżąco.Muszę nadrobić.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam to samo. Zawsze daję sie wrobić jak nie w dzieci to gotowanie i pieczenie na komunie, imieniny i wszelakie okazje kulinarne :)A może ja po prostu tak wyśmienicie gotuję? Albo tylko tak sobie własną głupotę tłumaczę...przepraszam, asertywność :))

    OdpowiedzUsuń
  16. Elliza...
    Właśnie doszłam do wniosku, że takie gotowanie świetnie robi na ... brak apetytu;)

    Maura...
    No to muszę wypastować;)
    Skąd wiesz, że gorzej? Chyba trudno o kogoś mniej asertywnego ode mnie;D

    Effka...
    Powiedzmy, że domowy catering;D

    Magenta...
    Samo dobro dodałam! Jak Bogackiego, że samo dobro;D

    Neskavka...
    To ja się chyba na korki do ciebie zgłoszę. Z Maurą;D

    Madame...
    Podobno asertywności można się nauczyć. Pytanie czy tego chcesz?;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ukłony wielkie - altruizm, dobrosercność i braterstwo z koleżanki Nivejki wyjrzało.Ja to najwyżej mogłabym potowarzyszyć przy tworzeniu jako trefniś kuchenny - dla niektórych może wystarczyć ale do wódki kiepsko pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  18. SŁUCHAM hey i tak mnie naszło: w amoku słowiki...

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzielna jesteś dziewczynka, ale na jakiś kursik asertywności dla początkujących to byś się mogła szarpnąć zanim Cię Osobista wrobi w jakieś większe party.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pieprzu...
    Ludzie ludziom pomagać powinni! Oczywiście w granicach zdrowego rozsądku;D

    Holden...
    :)))

    Mira...
    Może... tyle, że ja odporna na wiedzę jestem:D

    OdpowiedzUsuń
  21. Integracja jest najlepsza na wyjeździe:)))

    OdpowiedzUsuń
  22. no, padasz na twarz, ale chyba wszyscy zadowoleni! ja bym była!
    podziwiam i mało tego, marzę o tym by kiedyś zjeść u Ciebie obiad:)

    OdpowiedzUsuń
  23. A Osobista chociaż Ci pomagała? Ty to święta jesteś, Nivejko. :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ida...
    Bezapelacyjnie masz racje.Tylko czasami ktoś ma ochotę po integrować się w domu...;)

    Beata...
    Zapraszam:)

    Jolanta...
    Oj, nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz...;D

    OdpowiedzUsuń
  25. Trzymam za słowo! moge potem powkładac do zmywarki:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Do wkładania do zmywarki to się kogoś znajdzie. A my... na gadulca:)))

    OdpowiedzUsuń
  27. no właśnie- nie ma to widzę jak domowy catering:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Czasem kiepsko jest dobrze się znać na gotowaniu i mieć dobre serducho :))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz