O zjadaniu...

Jestem mięsożerna. Przekonałam się o tym wczoraj spożywając, a raczej usiłując spożyć kotlety z brukselki. Na proszonej bądź co bądź kolacji...
Osobista, wyczytała gdzieś, że mięsożercy brzydko pachną i są agresywni. No i się przeraziła przeokrutnie. Skutkiem owego przerażenia był eksperyment w postaci wzmiankowanych kotletów, który przeprowadziła na żywym organizmie. Organizmach w zasadzie, bo świadkowie tej kulinarnej katastrofy występowali w liczbie mnogiej.
Małoletni po prostu bezczelnie odsunął talerz, wgramolił się pod stół i zabawiał się najnowszym modelem wyścigowego resoraka.
Córcia usiłowała. Ja początkowo też...
No ale, na litość bobrzą! Nie będę przecież upychać kotletów w skarpetki, ani wrzucać pod kaloryfer!
Już miałam wykazać się asertywnością ale ...
- Co to? - zapytał bezceremonialnie mój mąż grzebiąc widelcem w zielonej brei.
- Zielone - odpowiedziała Osobista wzruszając ramionami - Chlorofil. Się chce zielonego. Im bliżej wiosny tym bardziej.
- Acha - odpowiedział Szanowny Ślubny, ale na przekonanego nie wyglądał.
Z pomocą przyszedł milczący dotychczas mąż Osobistej.
- A nie moglibyśmy tak poprzestać na sałacie? Na szczypiorku czy innej natce? - zapytał nieśmiało.
- Nie! Bo... - i tu nastąpił potoczysty wykład o ekologii, zdrowej żywności, wegetarianizmie, zjadaniu bliźnich, smrodzie i agresji...
Słuchaliśmy bez większego zainteresowania grzebiąc w brukselce. Przy pożeraniu bliźnich znowu usiłowałam, ale bezskutecznie.
Osobista zakończyła wykład i z zapałem godnym wielkiej sprawy rzuciła się na swoje "dzieło".
Przełknęła kęs. Z godnością. Po czym zabrała talerze i pognała do kuchni.
Wróciła z michą parówek...
I to by było na tyle w temacie wegetarianizmu Osobistej.

Wychodzimy. Męski uścisk dłoni i szept...
- Na twoim miejscu to ja bym jej zabronił czytać.

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Pomysł dobry pod warunkiem, że brukselka była by z mięsa i to nie kurczakowego :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. "Przełknęła kęs. Z godnością. Po czym zabrała talerze i pognała do kuchni.
    Wróciła z michą parówek..."
    To mnie najbardziej rozbawiło. Nawet Osobistej nie starczyło samozaparcia. :-))
    A ja nawet jakiś czas temu planowałam w tym duchu poeksperymentować w kuchni. Ale teraz... no, nie wiem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zielone chętnie. Czerwone jeszcze chętniej. W ogóle jedzenie.
    Mniam. Mniam-mniam-mniam :))
    I pomyśleć, że jako dziecko byłam totalnym niejadkiem!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czarny Ptak...
    Bezwzględnie brukselka używana do produkcji kotletów powinna być mięsna. Jeśli o mnie chodzi może to być kurzęce mięsko. A nawet rybie;D

    Jolanta...
    Ja tam tez się do tego nie nadaje. Mogłabym poprzestać na rybach. Ale na samej zieleninie to chyba raczej nie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Maura, zaczynam się zastanawiać czy aby nie jesteśmy spokrewnione. I to dość blisko;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie! Już się niepokoiłam, że coś się stało.
    Od rana zaglądam i nic.
    A ta Osobista to chyba taki eksperymentalny typ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nivejko, ale parówki to też mało mięsne są, prawie wegetariańskie :D to raczej takie mięso dla literatów - ze względu na ilość papieru użyta do ich produkcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, lubię zielone, ale brukselka jest wyjątkiem. Brukselki nie cierpię! A kotlety z brukselki to wyjątkowo obrzydliwa próba oszustwa! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mam nic do brukselki, do Brukseli a i owszem, ale tak samą ją podawać osobistej rodzinie i jeszcze kotletami nazywać to się nie godzi.
    Na szczęście micha parówek uratowała sytuacje o ile to nie były parówy za 7 zł/kg bo wtedy wolałbym jeść kotlety i z samej sałaty. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Artek...
    Kurcze, jak to miło, ze ktoś się martwi...:)

    Didżejka...
    To stereotypom z tym papierem. Chyba... I mam taka nadzieję. Ze względu na dzieci. Bo uwielbiają;)

    Malinconia...
    ja generalnie nie mam nic przeciwko zieleninie (wszelakiej) ale do brukselki mam stosunek identyczny;D

    Maura...
    Wiesz, sorry ale wole nie... bo jak się okaże że nie to byłabym rozczarowana;D

    Bareya...
    Sadząc po smaku kosztowały zdecydowanie więcej;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Hitler był wegetarianinem...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze że po "skosztowaniu" Osobista zmieniła menu. Zawsze mogła zacisnąć zęby i byście się męczyli ...
    Dzidżejka ma racje. Co do zawartości papieru w parówkach to nie jestem pewna, ale mięsa, po ciemku, to za wiele tam nie znajdziesz. Ostatnio z Selerem z ciekawości czytaliśmy "metki" na parówkach w markecie. 30% mięsa to już było coś. Moje dzieci to nie zraziło i nadal są fanami tego "mięsnego" rarytasu

    OdpowiedzUsuń
  13. Za bardzo lubię mięcho, żeby być wegetarianką;D
    PS. Ja też się martwiłam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Beata...
    O widzisz. I to jest argument przeciw!;D

    Gosia...
    Moich dzieci też nic nie jest w stanie zrazić do tego specjału;D

    Kaja...
    Ja też;)
    PeeS. Miło...:)

    OdpowiedzUsuń
  15. ...a ja uwielbiam brukselkę...ale klasyczną...zrumienioną na masełku posypaną tartą bułeczką....jako dodatek do MIĘSKA...:):)....

    OdpowiedzUsuń
  16. Bawilam sie w wegetarianizm, trwalo to cale 8 miesiecy. Kiedys moze opisze;)) Ale nawet w rozkwicie wegetarianskich zapedow nie jadlam kotletow z brukselki:))

    OdpowiedzUsuń
  17. hihi:) Skąd ja to znam ? Jak na coś wpadnę i podzielę się pomysłem z Mym ten od razu zapytuje " gdzieś Ty to wyczytała kobieto?".A kiedy oznajmiam ,że sama osobiście na to wpadłam to nie chce wierzyć w aż tak daleko posuniętą niepoczytalność mą. ps. Byłam lat siedem wegetarianką i to były moje najpiękniejsze lata.Byłam jako dziecię kfiat wolne od negatywnych myśli i działań:)Love and peace :) make love ,not war i takie tam:)Niech Osobista zrobi kotlety z tofu ,to wszyscy pokochają brukselkę :)buziak:)

    OdpowiedzUsuń
  18. lubię brukselkę w jajku i bułce tartej, lubię też zapiekaną z mozzarellą
    lubię z pary z marchewką i innymi warzywami, oj lubię... ale tylko ja, więc, co to za przyjemność, do tego koniecznie sztuka mięsa :) w tedy zachowuję równowagę duchową...

    jeżeli już kotleciki, to tarte ziemniaki na grubych okach z żywiecką w kostkę z majerankiem, coś na kształt placków ziemniaczanych... ostatnio namiętnie grilluję warzywa w piekarniku a co tam... papryka i cukinia... mniam, w końcu nie darmo w jednej z knajp mówią o mnie antipasti wegetariańskie :) dorzucając stek wołowy hehe

    wyobrażasz sobie mówią na mnie antipasta - maskara
    nie pytaj od ilu lat to zamawiam i z jaką częstotliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  19. MajaK...
    Taka to ja też, ewentualnie;)))

    Stardust...
    Nie masz czego żałować;)))

    Nika...
    Myślę, że Osobista zrezygnowała już z bycie eko-wegetarianką;)

    Margo...
    Jak wchodzę do takiej jednej knajpki w Kołobrzegu to nawet nie pytają co podać...;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Przerabiałam wege kilka lat temu,kiedy to Starsza uznała,że mięso jej śmierdzi i czuje smak krwi.

    ale..jadła na szczęście ryby i jajka,więc jakoś poszło.
    gotowała wtedy według Słomy/Trymbulak i nie powiem,jedliśmy wtedy bardzo zdrowo.

    a po roku wysłałam na badania..i się zdziwiłam,były doskonałe,a żelazo(tego się bałam,bo Starsza blada,dopiero doktor mnie oświeciła,że gorszy jest brak wit.B) Pola miała przekroczone,no na złom się nadawała!!!

    ale teraz je już normalnie i nawet smaku krwi w mięsie nie czuje..taaa....

    a brukselka?
    zapieczona pod beszamelem!!!wtedy rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  21. I stąd się potem biorą kanibale ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Mijka...
    Najlepiej zachować jednak umiar...
    Wszystko co nas otacza jest dla nas. Tylko niekoniecznie w ilościach hurtowych:)

    Magenta...
    Zapewne;D

    OdpowiedzUsuń
  23. Ale smakowite komentarze:)Ja mięsożerna jestem jak wilk! Zielone, żółte i czerwone- owszem ale zawsze do mięska. A za brukselką to przepada cała moje rodzina...ale oni nie jedli kotletów ze wspomnianej, pewnie dlatego:)))

    OdpowiedzUsuń
  24. gdy byłem dzieckiem nie cierpiałem brukselki, którą z upodobaniem podawał mi ojciec, a po latach przyszło olśnienie, smak - pochłaniam brukselkę tonami...

    OdpowiedzUsuń
  25. Brukselka nadaje się wybornie do rzucania do celu.
    A jeśli rzuca się ugotowaną...:-)))))

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja też jestem zdecydowanie mięsożerna :) Dobrze, że Osobista potrafi uczyć się na własnych błędach.

    OdpowiedzUsuń
  27. Przemyślałam sobie i nie gadam z Tobą ;p
    Nie chcesz wiedzieć, czy jesteś moją zaginioną kuzynką po mieczu, spokrewnioną z przyrodnią siostrą brata stryjenki pradziadka?! Jak można z takiej wiedzy dobrowolnie rezygnować!
    :)))))

    OdpowiedzUsuń
  28. Madame...
    Podajmy sobie ręce... lalala;)

    Holden...
    Wszystko jest kwestią odpowiedniego "wymieszania" smaków;)

    Ida...
    Ujeju... lepiej nie;D Więcej sprzątania niż radochy;D

    Iw...
    Umie... ale tylko patrzeć jak wymyśli coś nowego;D

    Maura...
    To asekuranctwo jest. Po mieczu czy po kądzieli, wole wierzyć, że jesteś niż mieć pewność, że nie jesteś;DDDD

    OdpowiedzUsuń
  29. Kotlet z brukselki. Kotlet z brukselki. To nawet brzmi jakoś straszliwie niesmacznie. Zresztą brukselka to taka mała kapusta, a kapusty nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  30. :) uważam, że nie wszystko co bez mięsa jest niesmaczne :) nie jadłam nigdy kotleta z brukselki, ale inne warzywne tak... i bardzo mi smakowały :)
    Np kotelciki z cukinii, ziemniaków z fetą :) Polecam!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Oj ludzie,nie znacie się! Brukselka jest bardzo smaczna i bardzo zdrowa.Trzeba ją tylko odpowiednio "uszlachetnić".Najlepiej przez dodanie do niej mięska!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz