Blondynka
Ella, w wersji pospolitej, po prostu Elka poczuła wiosnę. I ją wdycha pełną, ledwie zakrytą piersią.
- Kobieto! Chcesz się przeziębić? - zawyłam teatralnie na widok dekoltu niepozostawiającego złudzeń, że reszta jest równie ponętna.
- Phi - phikneła potrząsając grzywą. Rozsiadła się i z wdziękiem założyła nogę na nogę, prezentując przy tym eleganckie szpileczki w kolorze strażackiej czerwieni.
- Nie phikaj mi tu, tylko bądź tak miła i zakryj nieco te wdzięki - rzuciłam jej babciny szal, którym z łaski na uciechę okręciła się, maskując nieco ponętności.
- Szkoda ci? - zapytała patrząc pogardliwie - Że nie możesz nosić takich dekoltów?
- Może ociupinkę. Ale spokojnie, dam sobie z tym radę. A na wypadek, gdyby umknęło to twojej uwadze to jesteśmy w placówce, bądź co bądź, oświatowej - odpowiedziałam na zaczepkę i nic nie mogąc poradzić na to że mnie natura znacznie mniej hojnie wyposażyła, poszłam sobie w regały. Porządki robić. A szanowna Elka, jak będzie miała ochotę to sama powie po kiego parasola zlazła z góry i siedzi. Zamiast jak każda porządna matka polka udać się w te pędy do domu i zająć świątecznymi przygotowaniami.
Po chwili usłyszałam tupanie szpilek... Ella poczłapała na zaplecze i podziwiała odbicie w lustrze.
- Ty chyba dawno nie widziałaś - powiedziała trenując wygibasy przedlusterne - Jak się nasze uczennice noszą.
- Owszem, widziałam. Ale co wolno wojewodzie to nie tobie pachnące mydełko. To raz. A dwa, to mamy świecić przykładem, a nie nagim biustem.
- Jak myślisz - zapytała nadal się wyginając - To prawda, że mężczyźni wolą blondynki?
- To ja mogłaby tobie zadać takie pytanie. Odkąd pamiętam zawsze byłam brunetką. Raz się na rudo zrobiłam. Z blondi to tylko z peruką eksperymentowałam, a to się chyba nie liczy.
- No ale tak teoretycznie? Też nie wiesz?
- Teoretycznie to podobno tak, ale na sobie nie sprawdziłam. A właściwie to o co chodzi?
- A bo wiesz, te wszystkie kawały... - powiedziała i wydęła wargi w geście "obrażam się na cały świat". Pewnie znowu zaparkowała jak... jak blondynka i kumplostwo miało ubaw.
- Po pierwsze, kawał to od brzózki do brzózki, a po drugie dowcipy, zauważ, że słowo dowcip podkreśliłam wężykiem, są o mentalnych blondynkach - powiedziałam wciskając grube, encyklopedyczne tomiszcze na miejsce mu przydzielone.
- Ale że jak? - Ella gapiąc się na mnie zatrzepotała rzęsami.
- A tak, że blondynka to nie kolor włosów, to sposób myślenia.
Źródło zdjęcia w sieci
Święta prawda...
OdpowiedzUsuńale tak na wszelki wypadek sobie robię czasem kilka blond pasemek... żeby było na co zwalić:)
Zdecydowanie się zgadzam!!! Blondynka to stan umysłu, oraz stronniczo bardzo, oświadczam, że rude jest piękne, o!!!
OdpowiedzUsuńwszystko jest piękne, choć nie wszystko mądre, ale kogo to obchodzi ;-)) zwłaszcza na wiosnę :-D
OdpowiedzUsuńNo... i co Ella na to?
OdpowiedzUsuńWypięła dekolt do przodu i poszła to sobie przemyśleć?
Wystartowałam w życie jako typowy kaszubski ,,szymel'' - dziecię o niemal białych włosiętach. Potem ciemniało, ciemniało... Obecnie jestem szatynką z domieszką wtórnego zdziecinnienia w postaci siwizny tu i tam! Może to analogia do stanu umysłu???...
OdpowiedzUsuńIda...
OdpowiedzUsuńNa wszelki wypadek, to ja mam perukę;)
Akular...
O tak. Rude jest piękne. I ogniste:)
Emma...
Nie to piękne, co piękne, tylko to co się komuś podoba. I pora roku gra tu zasadniczą role ;D
Maura...
OdpowiedzUsuńPoszła... Może zaczęła od tego, że zaparkowała jak nie mentalna blondynka? ;D
Zgaga...
Raczej wątpię. Ostatecznie to tylko zewnętrzność niemająca wiele wspólnego z wewnętrzem :D
Czasami bycie blondynką jest zupełnie zabawne, a wręcz popłaca - tą mentalną rzecz jasna, bo przecież nie o kolor włosów chodzi;-) Mimo wszystko wolę ciepłe brązy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ladybird....
OdpowiedzUsuńMentalna blondynką bywam... wtedy kiedy mi to jest na rękę :D
Wiosna... :)
OdpowiedzUsuńpocztę właścicielka bloga otwiera :D odbiera :D
Raz byłam blondi przez całe dwa tygodnie :). Wypadek przy pasemkach, z którego jakimś cudem powstał siwy blond :D.
OdpowiedzUsuńAle 2 tygodnie to stanowczo za krótko by stwierdzić czy faceci wolą blondynki :).
Dobrze jej powiedziałaś! I to z tym świeceniem przykładem było genialne!!! Ostrrro ;D brawo! :)
OdpowiedzUsuńYkhm... mentalna czy nie, wydymane usta mnie nie przekonały, biust nawet zakryty przyciąga, a może jeszcze bardziej niż odkryty. Zawsze kiedy chodzę w golfach gapią się bezczelnie bardziej niżeli bez...
OdpowiedzUsuńMentalnie to ona na poziomie nie tylko blondynek ale i nastolatek, wiosna pewnie wyostrzyła jej potrzeby :)
hehe
Mentalna blondie..to taka wygoda.. rozmarzylam sie:))
OdpowiedzUsuńczasem bycie blondynką mentalną popłaca...
OdpowiedzUsuń...może więc to też można nazwać atutem...
wydymam usta i idę to sobie przemyśleć... ;)
Rybiooka...
OdpowiedzUsuńNie wszystko da się "zwalić" na wiosnę ;)
Athena...
faktycznie, za krótko, żeby docenić walory:D
Mała Mi...
No właśnie to ostro, często mnie gubi;D
Margo...
OdpowiedzUsuńTy to jeszcze większa Jej Wysokość Wredność ode mnie chyba jesteś:D
Stardust...
Oj tak. Wygodnie być mentalną blondynką :D
Całą Ja...
Ciekaw jestem do jakich dojdziesz wniosków:D
Czasem i brunet wieczorową porą może okazać się blondynką. Generalnie, trzeba się pilnować...A tak "poważnie" każdy z nas nią bywa, czyż nie? ;)
OdpowiedzUsuńSzczerość to teraz wredność i brak szacunku, bo nad każdym trzeba lukrować paluszki i nie daj matkoboszka zdobyć się na pisanie wprost o czymś o czym inni prawią za plecami...
OdpowiedzUsuńgłupocie, lukrowanym paluszkom i dandyzmowi mówię stanowcze NIE!
W taki ziąb to ja jeszcze wolę przykryć swoje wdzięki. Ale koleżanka Ella chyba jednak woli postawić na szpilki, biust i blond :)!
OdpowiedzUsuńNo i co w końcu, bo nie wiem? Mam się przyznać, że jestem blondynką, czy nie? :D
OdpowiedzUsuńJa też jestem, i realną, i mentalną -- czasem. Ale ust i biustu nie wydymam. I rzęsami nie trzepoczę. ;-) Czyli nie jestem rasowa. Blondynka. Pocieszam się, jak mogę. :-D
OdpowiedzUsuńja tam nie lubie biustów w szkole, ale niestety widuję takowe...
OdpowiedzUsuńsiwa blondynka to mówiła:)
Eli chyba wiosna zaszkodziła ;)
OdpowiedzUsuńJa mysle ze z biustem jak z dziecmi nie wazne jaki wazne zeby zdrowy!
OdpowiedzUsuńNie ma nic zlego w byciu od czasu do czasu mentalna blondynka z premedytacja. To taka forma lususu na ktora nie zawsze sobie mozemy pozwolic.
Farbowana Ell
Lubie Twoje Pisania ;)
Czyli Blondynka jest jak Nowy Jork;D
OdpowiedzUsuńGeneralnie powinna być zadowolona;)
Na pewno już wkrótce naukowcy wynajdą szczepionkę na blodynkowatość.
OdpowiedzUsuńJa urodziłam się blondynką i tej wersji się trzymam w razie nagłych wypadków, w celu usprawiedliwienia. Na co dzień jestem rasową brunetką.
OdpowiedzUsuńMentalna blondynka chyba dała jej do myślenia :)
Beatta...
OdpowiedzUsuńDlatego też zawsze powtarzam... blondynka to nie kolor włosów:)
Margo...
Racja. Szczerość jest utożsamiana z wrednością :)
Iw...
Ja wdzięków na wszelki wypadek nie wystawiam w ogóle... bo się na wystawę nie nadają :D
Mota...
OdpowiedzUsuńTo że jesteś to widać na dołączonym obrazku... a że nie o kolor włosów chodzi to już ustaliliśmy :)
Jolu...
Jakie to wygodne tak sobie czasami bys mentalna blondynka :D
Beata...
No cóż... nauczyciel(ka) tez człowiek i ma prawo biust wystawić :D
Euforka...
OdpowiedzUsuńA słońce jeszcze nie dogrzało ;D
Elliza...
O waśnie! Takie bycie mentalną to luksus;D
Akemi...
No właściwiej tak. Generalnie znaczy:D
Magenta...
OdpowiedzUsuńAle czy aby nie będzie zbyt długo terminowa? Bo wiesz czasami warto przypalić głupa;D
Gosia...
W razie nagłych i niespodziewanych udaję że jestem farbowana;D
Bo to Woody Allen powiedział, ze NY to stan umysłu, więc skoro Blondynka to też taki stan, to mają się ku sobie, ergo Ona nie powinna być zniesmaczona i niezadowolona. Generalnie.
OdpowiedzUsuńRównanie to wykonałam z iście matematyczną precyzją, prawda?;)
Zawsze się zastanawiam jakie to uczucie wystawić biust, chyba fajne, bo dziewczyny mające wystawiają. Ja tam nigdy tego nie doświadczę, ale za to bez stanika mogę chodzić pod bluzeczką. Też fajnie. :))
OdpowiedzUsuńSwięte słowa Pańciu dziejowa:) Blond to stan świadomości...hihi. Ja, chociaż całe życie brunetka ,tylko okresowo w odcieniach czerwieni i kasztanu ,bywam od czasu do czasu blondynką. Nie przez balejaż i pasemka w kolorze łanów zbóż lecz przez chwilowe zaćmy umysłowe:) buziak:)
OdpowiedzUsuńAkemi....
OdpowiedzUsuńOj tak. A ja takie matematyczne beztalencie jestem :D
Kate...
Ja tez mogę. I nikt się nie pokapuje:D
Nika..
To zupełnie tak samo jak ja...
Tylko czasami i tylko w celach eksperymentalnych. A umysłowo to już różnie bywa:D
Nivejko,
OdpowiedzUsuńDoprawdy, nie sposób Cię nie lubić:-))