Biznesłomenka


Zofia de domo Cylupa, zamieszkała w Cybulinie, słowa pewnego premiera żeby brać sprawy we własne ręce potraktowała serio. Bardzo bardzo serio. I do serca sobie wzięła.
Stojąc przeto w obliczu finansowej katastrofy postanowiła zostać biznesłomenką. Na razie sezonową. Później się zobaczy.
Zofia robi w nie byle czym. Nie jakieś tam mydło powidło i maść na szczury tylko książki, panie panowie. Najprawdziwsze papierowe. Nawet pracownika nieletniego i niewykwalifikowanego zatrudnia!
Pracownik pracownikiem, ale zawsze lepiej samemu dopilnować. Wszak oko pańskie konia tuczy. A kto wie, może i splendoru kramikowi przydaje.
Do rozkręcania interesu zaangażowała każdego kto dał się wrobić. I tak Nadworny został zaszczycony nominacją na dostarczyciela towaru w postaci książki taniej sortowanej, zamawianej przez Zofie w jakiś tajemniczych okolicznościach. Ponadto dla strudzonej rozkręcaniem właścicielki przedsiębiorstwa handlowego przynosi strawę w plastikowych pojemnikach z pobliskich barów szybkiej obsługi.
Mnie wschodząca gwiazda polskiego rynku księgarskiego potraktowała z czcią i szacunkiem. Mam jedynie stwierdzać. I rozstrzygać. Na tak - się sprzeda, albo na nie - będzie "półkownikiem". Albo zamrażarką ciężko zarobionej gotówki.
- A co ja wróżka? - mruknęłam w odpowiedzi na pytanie czy zamawiać periodyk z zakresu budowy silników okrętowych.
Ostatecznie stanęło na tym, że nastawiamy się, to znaczy Zocha - biznesłomenka, nastawia się, na książkę uniwersalną. Powieść plażowa, lekka łatwa i przyjemna typu "harlekin" dla plażowiczów w bikini, a dla męskiej części turystycznej braci coś w stylu "zabili go i uciekł".
- To zawsze pójdzie - powiedziała Zofia dumnie patrząc na stragan. Złotówki widoczne w jej oczach nie przełożyły się na bycie wilkiem wobec konkurencji. Amatorów towaru innego niż posiadała lojalnie odsyłała do okolicznych kramików...
- Ma pani "blaszany bębenek"? - zapytał zajadający gofra ze wszystkim co kuchnia miała, plażowicz w majtkach w palemki.
Zofia popatrzyła na apetycznie wyglądający deser, na pana , na jego bieliznę bynajmniej nie białą, zadarła nosek ku niebu błękitnemu i powiedziała z wyższością;
- Tu tylko książki proszą pana. Zabawki na stoisku obok...

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Podobno "lepsze deko handlu niż kilo roboty"..oraz.."do odważnych świat należy" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ..a jak zapytają o Wesele to do kościoła wyśle ???......:):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) gwiazda z niej :) oby o "Potop" nie pytali... bo jeszcze do Sandomierza wyśle na przykład... i urazi kogoś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. he he
    to mi przypomniało kolejkę do wypożyczalni studenckiej i rozmażony głos:
    - Poproszę coś z Sępa Szarzyńskiego - po czym dziewczę zatrzepotało czymś, co trzymało tusz.
    Bibliotekarka celem upewnienia się ni to zapytała, ni to odpowiedziała: - Czyli "Rytmy albo wiersze polskie".
    - Niech tym razem będą rytmy - odparło dziewczę - Wiersze już czytałam.
    Z racji faktu, iż w kolejce stali studenci bardziej wyedykowani, biblioteczna cisza trawała jeszcze tylko chwilkę, po czym wybuchła spazmatycznym - tłumionym co prawda - ale jednak rechoczącym popiskiwaniem, wydobywającym się zza obu stron lady

    OdpowiedzUsuń
  5. Nivejko, wszak bibliotekarstwa ani polonistyki owa pani nie kończyła,więc skąd miała wiedzieć, że to tytuł książki? Pomyśl - kto by na plaży chciał czytać o blaszanym bębenku? Ani się w tym zakochać ani tym postrzelać :)))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyrobi się! Albo... rozszerzy asortyment.
    ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Magda...
    Jasne. A nie myli się tylko ten który nic nie robi :)

    MajaK...
    Kto wie. Cylupę stać na wszytko;)

    Mała Mi...
    Celebrytka księgarstwa;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anna...
    Doskonała historyjka;) Nie byłam lepsza kiedyś i koniecznie chciałam się dowiedzieć jaka książkę napisał A. Cwaniak;)
    PeeS. Na fejsbuku zamiast tekstu wkleił mi się Twój komentarz:)

    Anabell...
    Ludzie mają różne zboczenia. Sama nikogo bym nie podejrzewała o czytanie Bębenka na plaży ale kto tam za turystami trafi;)

    Akwarelia...
    Prędzej poszerzy;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, zaraz zlinczowana zostane;( Ale moze gdyby padalo mialaby wieksza szanse na sukces?;)

    OdpowiedzUsuń
  10. dzielna Zocha :)
    czuję, że niebawem to i bębenek blaszany będzie można u niej kupić ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Iwa...
    Mam nadzieje, że nie "zaczarowałaś" pogody. Niech świeci i grzeje! :)))

    Euforka...
    Taaaaaaa... oraz mydło, powidło, kaczusię na łańcuszku i maść na pryszcze;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo jestem dumna z Zochy. Zamiast leżeć brzuchem do góry, wzięła się za przedsiębiorczość. Pod koniec sezonu i z lektur się podciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nivejka nieważne, ważne żeby interes się kręcił ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja myślę, że "Harlequiny" mówiąc umownie, powinny być z jakimiś kółeczkami, skrzydełkami itp. A może i ze sznureczkami (te grubsze), które można by do nóżek przytroczyć i po przeczytaniu książki jechać na nich jak na rolkach do domu.

    OdpowiedzUsuń
  15. no masz...dobrze,że nie poprosił o "Mechaniczną pomarańczę"..ciekawe,gdzie by go posłała..na stragan czy do warsztatu?:)))

    ojtam,czepiam się:)wiem:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Od razu przypomniał mi się "Bema pamięci żałobny rapsod". Pamiętacie? Koleżanka jak Piekarski na mękach opisywała go w jakimś klasowym wypracowaniu. Jej tytuł brzmiał "Żałobnej pamięci Rapsonowi" :)))))). O i tyle w temacie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Grunt , że nie stoi pod kościołem i nie zbiera do beretu grosza od ludzi :):) Głupio mi się śmiać z biedaczki , bo mam przyjaciółkę co też skierowałaby pana na stoisko z zabawkami . I tak kochana z niej kobitka :):):)

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedyś koleżanka spytała mnie, czy przeczytałam już "Żydów" Mickiewicza...

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj tam od czegos trzeba zaczac, nie swieci garnki lepia, Zocha tez sie wyrobi i jeszcze bedzie cytaty deklamowac dla zachety.

    OdpowiedzUsuń
  20. "Żydzi" Mickiewicza" to przebój sezonu. Hit tego lata :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Wyrobi się :) Każdy kiedyś w czymś zaczynał ;).

    OdpowiedzUsuń
  22. Hmmmm, w takim razie nie dziwię się, że zostałaś specem merytorycznym :)))
    Mam znajomą w branży księgarskiej, sama czyta ok. 20 książek tygodniowo :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jednakowoż życzę Zofii powodzenia, z czasem przecież choćby z nudów na tym stoisku sobie co nieco poczyta! :)
    Najważniejsze, że nie załamuje rąk tylko chce jej się coś robić!

    OdpowiedzUsuń
  24. Wszyscy o Zofii, a kto się zaduma nad losem ,,donosiciela'' Nadwornego?

    OdpowiedzUsuń
  25. no pewnie, niech sie leje z nieba, ale zar!:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Magenta...
    No jasne! Ostatecznie z nudów zacznie czytać;)

    BareYa...
    Ze skrzydełkami to już są . I nie są to książki;)

    Akularnica...
    No co ty! Najprawdziwsza z prawd;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Mijka...
    Pozostaje mieć nadzieję, że amatorów literatury przez duże "L" nie będzie zbyt wielu;)

    Aga_xy...
    A bo ten Bem się musiał żałobnie rapsodować;)

    Anaste...
    Tez prawda. Tak najłatwiej. Robić nic i wymagać.

    OdpowiedzUsuń
  28. Malinconia ...
    Jak zwał tak zwał. Grunt że Juliusza Mickiewicza;)

    Beata...
    Miała, ale zjadła;)

    Stardust...
    No niech tam. Się wyrabia i deklamuje. byleby z sensem;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Athena...
    Oczywiście. I nie jeden od zera;)

    Iw...
    Ręce załamują słabeusze. Zocha to twarda sztuka;)

    Zgaga...
    No zapomnieli o biedaku, co to ledwie z kleszcza się wylizał;)

    Iwa...
    Żar! W żadnym przypadku deszcz;)

    OdpowiedzUsuń
  30. popłakałam się... dodam że nie pierwszy raz czytając Twojego bloga ...aż domownicy patrzą się na mnie z politowaniem i troska zastanawiając się czy aby nie jest konieczna interwencja lekarska :)

    Pozdrawiam serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  31. Dobrusia...
    Miło mi to czytać. Bardzo miło:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  32. To ja poproszę Małego Księcia, czy jest kramik obok, żebym mogła go kupić:-)

    OdpowiedzUsuń
  33. Trafił ambitny na ambitną. ;-) Ot, nie dogadali się. On poszukiwał ambitnej lektury,a ona - ambitnie biznes rozkręcała.
    Ja, tak jak Dobrusia, też sobie popłakałam. Ze śmiechu. :-)))))
    Nivejko, pomysł rewelacyjny.

    OdpowiedzUsuń
  34. Butterfly...
    Mały Książę to marzyciel. W realnym życiu się nie sprawdza;)

    Jolanta...
    Ambicja w cenie... szkoda, że na kilogramy nie sprzedają;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz