Piesek


- Jaki ładny! Piesek czy suczka? - zaświergotał mi za plecami jakiś spacerowicz parkowy.
Odwróciłam się. Niematerialna dusza siedziała mi na materialnym ramieniu i drżała. Nie z zimna tylko ze strachu. No i co z tego, że byłam z psem. Nasz Rufus wrażenie to i owszem, robi. I na wrażeniu poprzestaje. Ewentualnego złodzieja zalizałby na śmierć. Bo on jest z gatunku psów zaczepno-obronnych. On zaczepia, a potem trzeba go bronić.
Pan Spacerowicz nie wyglądał groźnie. Za to najwyraźniej szukał zaczepki. Takiej z gatunku „poderwij mnie". Trafił jak kulą w płot. Bo jakoś nie miałam ochoty na zaloty. Phi,... człowiek nie przeczuje jak mu się po częstochowsku zrymuje, tyle, że na rymy też nie mam ochoty. O godzinie 6 minut 30, przy temperaturze odczuwalnej 2 (słownie dwa) stopnie w skali Celsjusza, siąpiącym deszczu i dmącym wietrze jestem absolutnie pozbawiona chęci flirtowania z nieznajomymi. Oraz wyprana z poczucia humoru.
- Piesek - odpowiedziałam i odwróciłam się od nieznajomego.
Nieznajomy, który najwyraźniej nie brał pod uwagę tego, że ktoś może oprzeć się jego wdziękom, nadal próbował nawiązać konwersację.
- Acha. A jak się wabi?
- Piesek - odpowiedziałam, nie zaszczycając pana Parkowego Podrywacza spojrzeniem.
- No to już wiem. Ale jak się wabi? - nie dawał za wygraną.
- Piesek. Wabi się Piesek. Co nie przeszkadza mu być suczką.
Gwizdnęłam na Pieska i poszłam sobie. Do domku. Pana podrywacza zostawiłam w pozycji Żony Lota.
Zaledwie wykałapućkałam się z jednego związku. Mocno toksycznego, takiego, który wypompował ze mnie resztki wiary w romantyczna miłość i pozbawił złudzeń, że takowa istnieje. I nie mam najmniejszego zamiaru ładować się w nowy. Po początkowym okresie ochów, achów i różnych innych zachwyconych okrzyków następuje to, co zawsze. Kłótnie, o niewyniesione śmieci, porozrzucane skarpetki, piwko przed telewizorem i niezauważanie, że właśnie wróciłam od fryzjera i wyglądam jak filmowa gwiazda.
Bredzę. I na dodatek oszukuję samą siebie.
Wczoraj przyłapałam się na tym, że zaczęłam przeglądać wiosenne kiecki. W celu wiadomym. I znanym od początków dziejów. Mężczyźni zawsze starali się wykazać męstwem, siłą i zaradnością. Kobiety od zawsze chciały chcą i będą chciały robić wrażenie uroda własną. Amen.

PeeS. Ja nie jestem ja, a mój pies nie jest moim kotem;)

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. To samo OdNowa! Co poradzisz?
    Innymi słowy: natury nie oszukasz... zwłaszacza swojej własnej.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Amen! Święta racja. Nic na to nie poradzimy. Zresztą czy jest sens coś na to radzić ? Wszak raz się żyje. I to tak ten czas pędzi, że nim się obudzimy będziemy już babciami bawiącymi się na weselu swoich wnuczków < brak mi tu emotki z wytrzeszczem gał >

    OdpowiedzUsuń
  3. Amen. I jak to zgrabnie od pieska przeszłaś do kiecki ;-) Pozdrawiam. I zamiast siedzieć przed komputerem, zaserwuj sobie w takim razie dziś jakiś wieczór piękności, domowe spa i inne takie. dobrej nocy :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę, proszę... jak widać "amanci" jeszcze nie wyginęli ;) I cóż oni poradzą na to, że nie trafiają na właściwy czas i miejsce. A podryw "na pieska" jest chyba równie stary jak "na płyty" i "na znaczki" :D
    Pozdrawiam ciepło i życzę trafnego wyboru kiecki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Maura...
    Ciągnie wilczycę do lasu;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ivon...
    Nie ma sensu! Taka karma;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A może taki właśnie by się przydał Amant: odporny na temperaturę i porę dnia?!
    Powodzenia w dbaniu o siebie!!!
    I trzymaj się !

    OdpowiedzUsuń
  8. Zygza...
    Zapomniałam zaznaczyć, że to fikcja jest. Takie moje bazgrołki;)
    Niemniej, rada doskonała. Tak właśnie należy zrobić, o czym nie omieszkam nabazgrać w kolejnym bazgołkowym odcinku;)

    OdpowiedzUsuń
  9. DorotiS...
    Amanci są byli i będą. Zawsze. I chwała im za to;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Iw...
    Amant odporny na wszystko... marzenie;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja bym Ci życzyła, by amant, był godny psiego wabika;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nivejko - alez to mógł być TEN królewicz na białym koniu (chociaz pieszo). Nigdy nie wiadomo, bądź czujna!

    OdpowiedzUsuń
  13. Iva...
    Taki pies nazmyślany jak Rufus,nie prędko znajdzie godnego amanta;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Pieprzu...
    Zapomniałam nazmyślać, że był w białych "adidaskach";)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dwa stopnie? We wsi nadmorskiej?! Kołobrzeg pięknym jest! Howgh!

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgaga...
    Zaiste, piękne miasto. Czyżbyś już Zgago się nawróciła?

    OdpowiedzUsuń
  17. oj mnie tez czasem ciągnie w stronę zwiewnych fatalaszkow.... tylko jakoś tak szybko przechodzi.Może trzeba mi wychodzić na spacer z psiakami , a nie puszczać je samopas na ogródek:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nivejko po pierwsze dawno nie byłam, więc gratuluję tej pięknej nowej szaty graficznej. Taka hmm.... śniadaniowa, bo kawę widzę(?) Dwa wczoraj tu weszłam zachwycona Pieskiem, który jest suczką, a który w sumie nim (nią)nie jest :) nie mogliśmy oderwać oczu od tego zdjęcia, magnetyzujący .... jęzor. Teraz jeszcze dowiedziałam się, że Twój Piesek, to ta sama rasa, którą był mój Borys - zaczepno-obronna:))
    Kiecki - cóż, wyciągaj, wyciągaj i kuś:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Samotne kobiety z psem to ponoc zdumiewający wabik na facetów, tak mówiła moja kumpela i takie tez praktyki stosowała.
    Uważaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Nawet jak to nieprawdziwa historia jest, to... jakże prawdziwa.:))

    OdpowiedzUsuń
  21. Toś wymyśliła z tymi adidasami. Utrudniasz!

    OdpowiedzUsuń
  22. To był agent Tomek! A kajdan na szyi miał? :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Zdjecie psiny cudo.
    Trzeba bylo natreta spryskac areozolem na muchy.
    Kup sobie kieszonkowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Pomijając meritum, bo napisałaś wszystko na ten temat, przyznam się, że też miałam swego czasu takiego zaczepno-obronnego psa. Rasy ...owczarek kaukaski;-)) Tyle, że ja musiałam bronić tego, którego mój pies zaczepił i zalizywał na śmierć;-)) I też to była suczka;-)))

    OdpowiedzUsuń
  25. Hihi :) dobrze, że przeczytałam, że to fikcja :) bo już się zastanwiałam, gdzie się podział Twój Mąż... i czy aż tyle przegapiłam czytając...
    No :) ale imię pieska śliczne ;P

    OdpowiedzUsuń
  26. Na takim spacerze z pieskiem (też z tych zaczepno-obronnych) poznałam swojego ex-ślubnego. I oby nigdy więcej wrrrrr.....
    A sukieneczka - cóż, kobieta najczęściej odpicowuje się dla siebie i/lub dla innych kobiet :) Działanie na facetów owej kiecki można traktować zatem jak efekt uboczny :))) I tego się trzymam :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudne imię dla pieska:-) wróć - suczki;-)
    Hehe:D

    OdpowiedzUsuń
  28. Fredka...
    Pies to fajna sprawa. Jest okazja żeby wyjść z domu;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Moni...
    Śniadaniowo-całodzienna - dla mnie kawa to podstawa wyżywienia;) Nie mogłam się oprzeć jak zobaczyłam to zdjęcie. Cudne jest;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Magda...
    Z takiego właśnie założenia wyszłam pisząc to;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Akemi...
    Nawet jeśli się nie zdarzyła to zdarzyć się mogła;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Pieprzu...
    A ktoś obiecywał, że będzie łatwo?:D

    OdpowiedzUsuń
  33. Magenta...
    Az tak dobrze to ja go nie opisałam, żeby wiedzieć;D

    OdpowiedzUsuń
  34. Eliza...
    Mam! A bohaterce wsadzę w kieszeń;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Akularnica...
    Pies czyli kot czyli suczka albo jak kto woli mopsik? :D

    OdpowiedzUsuń
  36. Mała Mi...
    Masz na myśli Pieska? Czy Rufusa? :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Antares...
    Nawet jeśli dla siebie, to "odpicowana" czuje się pewniej;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Ladybird...
    Moja pani od psychologii miała pieska który nazywał się Sunia;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Nasza Bubunia też robiła wrażenie. Samym swym jestestwem. Miała bowiem wygląd zabójcy a duszę anioła. Teraz jest aniołem...:)

    OdpowiedzUsuń
  40. Jak się takiego psa zaczepno-obronnego, to najlepiej z daleka krzyczeć,że gryzie, choć sprawia może przyjazne wrażenie. Najodważniejszy adorator nie powinien wyciągać łapy, no chyba, że w dresie, nie tylko adidaskach :))

    OdpowiedzUsuń
  41. o, nie! nic!-powtarzam-nic! nie jest w stanie mnie wygnać z domu o takiej porze! nawet jakby "przyszli i kolbami karabinów w drzwi załomotali"! dlatego pieska niet. co się zwierzę ma męczyć;) no, chyba, że akurat o tej porze skądś wracam... a może "książę" też skądś pomykał?

    OdpowiedzUsuń
  42. Beatta...
    Są tacy ludzie, z charyzmą. Nie starają się, a wrażenie samo się robi:)

    OdpowiedzUsuń
  43. Aga_xy...
    Jeszcze lepiej ostrzegać, że połyka w całości;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Lelevinia...
    W czasach jak miałam psa... byłam najbardziej dotleniona osoba na osiedlu. A moje dzieciaki codziennie miały ciepłe bułeczki na śniadanie;D

    OdpowiedzUsuń
  45. :D
    Ostatnio napisałam koledze, że: "Wszyscy są przeciwko mnie, nawet pies. Ona jest z nimi w zmowie!"
    Kolega odpisał: "A to pies czy suka?"
    Boszzz, a robi to jakąś różnicę?

    uściski NieZołzo we własnej, nieprzymuszonej Osobie! :*

    OdpowiedzUsuń
  46. Lepsze wyrywanie na pieska niż takie zachrypnięte ,, łykniesz laska ?" i podtykanie pod nos butli z podejrzanym płynem :):):):):)

    OdpowiedzUsuń
  47. Hmm. Trochę się pogubiłam. To w końcu to fikcja, czy fakt, bo komentarze wprowadziły mnie w bląd, albo i nie? :)

    OdpowiedzUsuń
  48. Kate...
    Widocznie robi. Zależy jeszcze kto pyta;)

    OdpowiedzUsuń
  49. Anaste...
    O! Zdecydowanie lepsze "na pieska";D

    OdpowiedzUsuń
  50. Butterfly...
    A pomerdała się fikcja z rzeczywistością;D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz