Errata




W "Wielkiej księdze przysłów polskich" powinna się znaleźć errata. O treści następującej;
Jest:
Nieszczęścia chodzą parami.
Powinno być:
Nieszczęścia wcale nie chodzą parami. One się zbierają w stada i nacierają. Szturmem! Na Zołzę niewinną, cichą i pokornego serca...

Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości co do zasadności zmian, to służę uzasadnieniem ...

Po pierwsze;
- Dzień dobry! - pan konserwator zaświergotał radośnie od progu. W szerokim uśmiechu pokazał zęby widma i szarmancko wręczył mi klucze.
- Dzień dobry - mruknęłam w odpowiedzi. Tylko i wyłącznie dlatego, że staram się nie robić przykrości mamie, która bardzo się starała żeby mnie dobrze wychować nie powiedziałam głośno tego co myślałam. Bo jaki on tam dobry! Jest wredny, zasmarkany i leniwy. Wstał z ociąganiem, bez humoru i kichnął. Prosto na Wieś Nadmorską i moją z wielkim trudem ułożoną fryzurę. A tak chciałam choć raz dobrze wyglądać.

Po drugie;
- No ale przynajmniej sukienkę mam fajną - powiedziałam sama do siebie i zakręciłam pirueta.
W złą godzinę. Powiedziałam i zakręciłam.
Huk zbiegł się z trzaskiem. Otwieranych z rozmachem drzwi. Szczerze uśmiechnięta, wymalowana buzia pani Woźnej powoli krzywiła się do rozmiaru półuśmiechu, żeby przejść w zatroskanie. Też jak mniemam szczere.
- Właśnie przyszłam powiedzieć, że wypastowałam pani wczoraj podłogę...- powiedziała niepewnie patrząc na zwłoki rozciągnięte na podłodze - Cieszy się pani?
- Bardzo - jęknęły zwłoki rozcierając jednocześnie obolałą kość ogonową. Będzie siniak stulecia.

Po trzecie;
Padłaś? Powstań! Tylko mięczaki się poddają.
- Najważniejsze, że żyję - pomyślałam podnosząc się przy ofiarnej pomocy sprawczyni nieszczęścia. Że też jej się chciało podłogę pastować. I to akurat wczoraj.
- Dziwne - jęknęłam. Jako pokrzywdzona i rekonwalescentka mam prawo! Jęczeć.
- O! Obcasik... - pani Woźna pisnęła cichutko, jakby przepraszająco. Spojrzała na mnie i zapytała ciekawie - Co dziwne?
- Już nic - odpowiedziałam. Zagadka dlaczego kuleję mimo, że nie boli mnie noga tylko ... rozwiązana.

Po czwarte;
- Buty rzecz nabyta! - dzielnie wrzuciłam eleganckie szpileczki do kosza - I tak je długo miałam.
- Może się da zreperować? Ja znam takiego szewca co...- pani Woźna za wszelką cenę chciała być pomocna.
- Nie! - przerwałam jej kategorycznie i z przekonaniem - Nie można sklejać nieszczęścia. Tak mówiła moja babcia. A to mądra kobieta była.
Babcine mądrości zwykle ucinają wszelkie dyskusje skutecznie i nieodwołanie. Tylko co dalej? Boso sobie latał tata z mamą i Bobik i motylek. Tyle, że to było lato. I rzecz się działa na łące.
- Mam! - wrzasnęłam jak tylko piłeczka pomysłowego Dobromira przestała mi się odbijać na głowie.
- Co? - pani Woźna wyglądała na lekko zaniepokojoną.
- W szafce dodatkowe buty! - wrzasnęłąm i pognałam na poszukiwania.
- Trudno. Najwyżej nie będę wychodzić z kanciapy - powiedziałam patrząc na obraz nędzy, rozpaczy i braku gustu.

Że cztery to jeszcze nie stado? Proszę bardzo.

Po piąte;
Na głowie mam nieartystycznie nieułożoną kopkę siana. Straciłam ulubione buty. Z przyczyn oczywistych nie mogę usiąść. I nawet wół pasuje bardziej do karety niż TE trampki do TEJ sukienki.
I jak ja mam tak odstawiona iść na poszukiwania kawy? Bo właśnie się wzięła i skończyła?

A dzień się dopiero zaczął...

Źródło zdjęcia w sieci

Komentarze

  1. Trampki pasują do wszystkiego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. tak, errata bez wątpienia uzasadniona. Wszak przysłowia mądrością narodów. kłamliwe być nie mogą.
    A na reklamie widziałam, że jak się złamie obcasik to trzeba złamać i w tym dobrym pantofelku;)
    Mogę poczęstować pyszną herbatką, bo kawę goście sami sobie przynoszą;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magenta...
    Serio? jak ja się na modzie nie znam. Koniecznie muszę nadrobić zaległości;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój mąż twierdzi, że trampki są tak samo sexy jak szpilki:) A u nas od rana słońce przypieka bezczelnie! Buźka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Iva...
    To co? Ma jeszcze raz się wyłożyć na tej podłodze? I tak do skutku? Az drugi złamię?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pieprzu...
    To jakaś ironia jest! I jawna niesprawiedliwość. U ciebie słońce jak wolisz deszcz. I odwrotnie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Istny Jonasz z Ciebie :) Pocieszeniem niech będzie fakt, że masz okazję kupić nowe szpilki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nivejo, nie! Zrób tak jak na reklamie - rączkami oderwij!;) A może na reklamie jakieś lichutkie te pantofelki, ze tak łatwo oderwało się obcasik?;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Otóż powiadam Ci, trampki pasują do wszystkiego, tak samo jak kalosze;-)
    Ale na poszukiwania kawy, wyślij kogoś innego;-)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Voluś...
    Jasne. Zakupy to najlepszy plaster na zbolałą duszę;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Iva...
    Ona była na dopingu. Mentosy wcinała;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Akularnica...
    No szkoda, że nie wiedziała. Szukałam butów na ślub kolezanki... a w garażu stały takie gustowne, żółte kalosze...;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie możesz kogoś posłać po nie? Są z grupy dopalaczy dopuszczonych nawet dla pedagogów;)Nie wierzę, że ta pani woźna odmówi.

    OdpowiedzUsuń
  14. Iva...
    Może naiwnie, ale uwierzyła, że trampki to do wszystkiego pasują. Nie wiem tylko czy mi tej wiary starczy żeby przeparadować do samochodu. A kanałów nie ma...;)

    OdpowiedzUsuń
  15. A może idź na całość i po prostu boso wyjdź. Ciekawskim mów, że to taki happening, akcja protestacyjna albo doświadczenie socjologiczne. Powodzenia! I niech już się skończy na piątce, starczy na jeden dzień.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mira...
    Normalnie to mnie nie trzeba dwa razy namawiać. Ale... za zimno. Wrażliwa jestem;)

    OdpowiedzUsuń
  17. zawsze wiedziałam że nieszczęścia chodzą stadami, ale żeby dopaść tak z nienacka i od rana to sie nazywa ..... ale co tam, też nosze trampki a na głowie mam przeważnie snopek siana i co ? i nic, spoko majonez za chwilkę masz dwa i pół dnia wolności :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wybacz kochana, zupełnie nie wiem czemu, strasznie, ale to strasznie (!) się uśmiałam... a tu przecież tyylee nieszczęścia... Głupio mi bardzo.... opuszczam pokornie główkę i przepraszam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Nivejko do tych nieszczęść proszę dopisać rozśmieszenie mnie do tak zwanego rozpuku, co skutkuje skurczami w brzuchu, ała haha ała hihi :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja tu zajrzę zupełnie wieczorem.... :D

    OdpowiedzUsuń
  21. fire.woman ...
    Stadne natarcie chyba dobiegło końca. Tylko ciiiii... Bo się zwiedza i zaatakują ponownie;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Jagoda...
    Oj jagoda, Jagoda. Tobie to tak jak mnie. Siatkę na motyle i na łąkę;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Aga_xy...
    Nospę próbowałaś? Podobno pomaga;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Anovi...
    czyżbyś przypuszczała, że to nie koniec? O matko!........ Ziemniaki mi się przypalają;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja Cię bardzo proszę-uważaj,jak będziesz do domu wracać.Bo wiesz,w trampkach są sznurowadła.Mogą się rozwiązać....

    OdpowiedzUsuń
  26. Uhh, no rzeczywiście nie najlepszy początek dnia ;) Ale podziwiam, z jakim humorem potrafiłaś to opisać. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Przepraszam, ale się śmiałam :) Bo mam bardzo ożywioną wyobraźnię a więc przewinął mi się w głowie film p.t. "NIvejka w opałach". Przynajmniej w trampkach się nie poślizgniesz, no chyba, że wszystko to fikcja literacka :)))

    OdpowiedzUsuń
  28. Nivejko, przepraszam, że znowu o JWJ i krzyzu, ale ten temat nie powoduje aż takiego refluksu jak mamusia:)

    OdpowiedzUsuń
  29. jeśli sie w szkole kręci piruety
    to sie traci buty i godność niestety:)

    OdpowiedzUsuń
  30. Dobrze, że siatkę i motyle a nie pług i muła, czy innego wołu, no nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. trampki pasują do wszystkiego,jak bym była w pobliżu,to bym Ci je pomalowała!!!

    tydzień temu z powodu podłogi złapałam w locie jedną vice i panią od basenu(tę akurat za trzymany kolorowy parasol:),dobrze,że nie poleciałyśmy wszystkie na raz:)

    OdpowiedzUsuń
  32. pomogłaś mi zrozumieć jedno osobliwe zjawisko dotyczące kawy, które obserwowałam od jakiegoś czasu, lecz nie mogłam pojąć.
    Twoje stwierdzenie "wzięła się skończyła" nadało jej cech istoty rozumnej, a przed wszystkim złośliwej.
    Ileż to razy, na pytanie: jest kawa? usłyszałam- -wyszła....

    Serdecznie Cię pozdrawiam Zołzuniu jedna. "Gupotami się nie przejmuj, a oto nadejszła chwila, żebyś sobie nowe buciorki sprawiła. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło....

    No właśnie, kawa też wychodzi na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  33. Neskavka...
    Jakoś się udało. Jeszcze żyję;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Jakub...
    Powiedziałabym, że dzień jak co dzień. Tyle, że nie codziennie mi się chce o tym pisać;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Butterfly...
    Nie przepraszaj. Gdyby mi zależało żeby się nikt nie śmiał, wcale bym tego nie napisał;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Beata...
    Ty mi powiedz co brałaś. Normalnie nie rymujesz;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Jagoda...
    Pewnie ze tak! Ale po tej łące to w trampkach biegamy czy boso?;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Mijka...
    Szczęście prawdziwe. Trzy ofiary podłogi za jednym pastowaniem by były. A może to spisek?;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Mota...
    Ja wszystko rozumiem. Ale żeby sobie tak bez uprzedzenia wychodzić? Się kończyć? No to już przesada. Co nie?;)

    OdpowiedzUsuń
  40. idę cichaczem..coby mnie nikt nie widział..czytam..chociaż nie zawsze się 'odnoszę' może zmienię to 'niebycie' wirtualne..na polemikę ....dobrej nocki.A.

    OdpowiedzUsuń
  41. Pchełko...
    Ja też cichaczem częściej niż "głośno" bywam w twoim wirtualnym zakątku.
    Polemika zawsze mile widziana:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  42. O tym, że nieszczęścia stadami poszukują i dopadają ofiary... to prawda.... oj prawda...:)
    Miłej sobotki.

    OdpowiedzUsuń
  43. Witam ;). Ja tutaj po raz pierwszy przelotem i zaczynam się wczytywać. Wciąga ;).
    A nieszczęscia to zdecydowanie stadami chodzą i jak się na kogoś uprą to nie wiadomo gdzie uciekać.
    Zapraszam i do nas (piszemy dwuosobowo):
    http://kaef.blog.onet.pl
    Pozdrawiam serdecznie.
    Wiedźma.

    OdpowiedzUsuń
  44. O tak o tych atakujących stadach nieszczęść to ja coś wiem najlepiej. Ostatnimi czasy nękają mnie co chwila nie dając nawet złapać mi oddechu.

    p/s Szpilki nowe se trzaśniesz. Że też mi się obcas nie złamie no ;)

    Buźka !!!

    OdpowiedzUsuń
  45. Ja tam zawsze mówiłam, że nieszczęścia to co najmniej parami chodzą.
    Nie bój nic! Tylną część ciała potraktujesz maścią, fryza strzelisz sobie nowego no i masz powód by sobie nowe szpile kupić. No i ile szczęścia miałaś, że trzymałaś te trampki w zapasie - inaczej być na bosaka latała w pogodę listopadową. A to by mogło doprowadzić do kolejnego nieszczęścia, czyli przeziębienia...Głowa do góry zatem, karta płatnicza w dłoń - i na zakupy! :D

    OdpowiedzUsuń
  46. Ida...
    Najlepiej chyba przespać natarcie:)

    OdpowiedzUsuń
  47. Wiedźmo...
    Witaj:)
    Mam nadzieję, że niezbyt często cie owe nieszczęścia dopadają:)
    Na bloga oczywiście zajrzę:)

    OdpowiedzUsuń
  48. Ivon...
    Nic prostszego. Wypastuj podłogę, zakręć pirueta i ... gotowe;)
    Trzymaj się i nie daj się tym wredotom;)

    OdpowiedzUsuń
  49. Antares...
    No właśnie, zupełnie niechcący się zastosowałam. I kupiłam. Cudne... tyle, że letnie. Bo mi się spodobały;)

    OdpowiedzUsuń
  50. Trampki, szpilki toż to buty. A jako cywilizowani na boso nie chodzimy (chyba że po plaży) :)
    Każdy chce być sobą, tak jest wygodniej, chociaż wielu zakłada inna maskę.

    Porządnicki blog, systematycznie pisany, nic tylko pogratulować polotu.
    Ja dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem, dotychczas wyżywałam się w edytorach tekstu.

    Oto moje nowe dziecko:
    www.anikapisze.blogspot.com

    Pozdrawiam i będę zaglądać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz