Kolia


Kolia- na wypadek gdybyście mieli jakieś wątpliwości to taki naszyjnik. Najlepiej jak jest z brylantów, albo z innych kamieni zwanych szlachetnymi. W związku z tym na kolię nie nadają się kamienie z ogródka, ani z plaży. No chyba, że bursztyny.
Istnieje też inny rodzaj kolii…
Życie Matek Polek, zatrudnionych na etacie na podstawie umowy o pracę, koliami usłane nie jest. Bynajmniej. Co najwyżej jakieś stokrotki polne, a jeszcze częściej koniczyna z nieskoszonego trawnika pod domem. Takim kwieciem to ja jestem wręcz zasypywana.
- Mamo kwiatki dla tobie nazbierałem. Dasz gumę?
- Dla Ciebie się mówi.
- No psecez mówię. Dla tobie ciebie.

Ale miało być o kolii.
Najpierw dygresja wyjaśniająco-naprowadzająca.

Zbuntowałam się. Nie będę codziennie robić surówki z marchewki na obiad. Po pierwsze mam dość. Bo siła drzemie w dżemie. I wcale nie koniecznie marchewkowym. Po drugie istnieje szansa, że nawet Pomarańczowa rewolucja będzie mi się źle kojarzyć. Po trzecie maszyna do tarcia odmówiła dalszej współpracy. Ze starości.
- Wrrrrrrrr... - zacharczała wymownie i bez odrobiny wdzięku wypięła silnik jeszcze radzieckiej produkcji.
Po czwarte ma związek z po trzecim. Moje ręce wołają głosem rozdzierającym serca najzatwardzialszych nieustępników:

- Pomocy! - tak się drą.
Biedactwa.
Niestety. Przymiotnik "najzatwardzialszych", o ile w ogóle występuje w słowniku, nie dotyczy marchewkojadów. I nie ma tu znaczenia fakt czy amatorzy  są skryci czy jawni.
Oni po prostu chcą! Żądają! Trę więc posłusznie. I nie mogę zmyć. A w rękawiczkach nie umiem! I już!

A teraz przechodzimy do meritum....

No więc wpadam do przedszkola zdyszana i tak dalej…
A tam...
- Taaaaadaaaaam! - dziecko płci przedszkolnej wydało dziki okrzyk markujący werble. I mnie udekorowało. Nie krzyżem zasługi na polu, nie wieńcem laurowym, nie medalem złotym…
tylko …
KOLIĄ. Z PLASTELINY! I JESZCZE PIERŚCIONEK BYŁ DO KOMPLETU.
TEŻ Z PLASTELINY!

W związku z powyższym do domu wracałam rozpięta po sam pępek, coby dobrze wyeksponować świeżo dostaną biżuterię. Oraz z paluchem wyciągniętym do każdego, kto się po drodze nawinął.

W zaciszu kuchni, zabrałam się za robotę. Tarłam marchewkę. I sobie zupełnie niechcący mruknęłam pod nosem:
- Chrzanię ręce. Za taką biżuterię to ja się poświęcę…
Słowo humoru, że mówiłam to cichcem i pod nosem. Nie mam pojęcia, dlaczego Ona, Małoletnia znaczy to usłyszała.
- Chrzanię? Ćwikłę robisz? Huuuuraaaaaaaaa!– wrzasnęła – Młody, mama nam zrobi buraczki!
Wpadłam z deszczu pod rynnę. Teraz to za nico rąk nie domyję.


PeeS. Musze zakupić modelinę. Znacznie lepiej się sprawdza przy wyrobach biżuteryjnych. Tym bardziej, że za buraczki zapragnęłam zostać posiadaczką diademu;)

Komentarze

  1. Też kiedyś dostałem jakiś naszyjnik plastelinowy. Tyle, że jako rasowy facet mam rasowy trawniczek. Nie masz pojęcia jak trudno z niego wysupłać kolejne korale.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś, dawno temu , miałam plastelinę wtartą w dywan...Ale to jest pryszcz w porównaniu z radością dziecka.I z tą pewnością dziecka, że mama będzie uszczęśliwiona! ...I .ze mama wszystko potrafi!Ot,co!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny prezent ;). A diadem faktycznie lepiej z modeliny, bo plastelinowej biżuterii mogłabyś zbyt łatwo z włosów nie wydobyć ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak juz bedziesz miala te wszystkie bizuty, to moze sobie nowa fotke na avatara machnij:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Voluś...
    Jak trudno z rasowego to ja ze swojego"skundlonego" nawet bym nie próbowała;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tkaitka...
    - Przykro mi- powiedział pan czyszczący dywany - Tego się nie da wyskubać;)
    Udało mu się jednak sprać długopis z tapicerki na krzesłach w jadalni. I z kanapy w salonie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedźma...
    Kiedyś miałam taką spinkę do włosów. Od córki. Za perłę robiła guma do żucia. tez było ciężko;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Stardust...
    Pewnie. I jeszcze kolczyki. I bransolety. sobie zażyczę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Odznaczenia się sypią, dzieciaki zdrowe i mądre, sama słodycz! :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudne te dzieciaczki, nic tylko trzeć i miksować i wotever dla takiej dwójeczki :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. No, ale co? Inne surówki w grę nie wchodzą? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. No popatrz, mój w przedszkolu robił korale z jarzębiny i makaronu gwiazdki, który to musiałam jeszcze na suchej patelni celem zmiany koloru prażyć.
    Z plasteliny nie robił, o modelinie to panie w przedszkolu chyba nawet nie słyszały...

    A fota to gdzie?! Ja chcę zobaczyć ten pierścień na palcu i tę kolię!

    I jakoś tu się różowo zrobiło. Kawą już nie pachnie....

    OdpowiedzUsuń
  13. Iw...
    Widocznie w marchewce pomysłowość drzemie;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Fire.woman...
    Albo kupić maszynę;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mota...
    Wchodzą. Tylko rzadko. Na szczęście marchewka się przejada;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Anovi...
    W przedszkolu mojego syna, robią prze najróżniejsze cudactwa. Są po prostu świetni:)
    A co do bloga... eksperymentuję. Wczoraj było mi różowo;)

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja myślałam, że ten róż to pod tę biżuterię ;) Wiesz: kolia, pierścień, w planach diadem.... Znaczy Zołza zamieni się nawet nie w Nivejkę a w Księżniczkę :D A jak księżniczka to obowiązkowy mus róż mieć :p

    OdpowiedzUsuń
  18. Anovi...
    Żebyś się nie zdziwiła. Mam portret. W koronie! I ten mogę pokazać;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeszcze sobie przypomniałem: jako dziecko uwielbiałem owijać gumę do żucia wokół szyi. Też było wesoło :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Masz dokumentację i jeszcze nie ma portretu? E no jak to tak?!

    OdpowiedzUsuń
  21. Damy w biżuterii nie trą marchewki a tym bardziej buraków. Od tego mają służbę :))
    Wyjaśnij to marchewkożercom i podawaj marchew w całości dopóki nie dostaniesz robota-biżuterii do kuchni :D

    OdpowiedzUsuń
  22. zdjęcie proszę!!!

    no plisssssssssss!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. lubię być w gościach - to mi podstawiają korytko pod nos:)

    OdpowiedzUsuń
  24. To najukochańsze prezenty, u mojej mamy do dzis są dinożarły z modeliny :)
    A ja mam raurki podpisane życzy Maciej R....ski :))

    OdpowiedzUsuń
  25. Słodkie to :)))
    Ja się rozpłynęłam po pierwszym otrzymanym od bratanicy obrazku z jej własnym autografem :). Przyczepiałyśmy komisyjnie magnesami na lodówce :)). A tu kolia i pierścionek no no!
    Co do marchewki pewnie też bym tarła bez rękawiczek, jakoś nie chciałabym jeść marchewki z dodatkiem startej gumy ;P

    OdpowiedzUsuń
  26. Voluś...
    Tylko nie mów tego głośno. Dzieci by miały używanie;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Anovi...
    Dla ciebie za chwilę. Jak się obrobię;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Magenta...
    I ty myślisz, że ja w takiej cennej biżuterii trę? marchewkę? No wiesz...;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Mijka...
    Zaaaaaaaaaaaraz;)czyli za chwilę;)

    OdpowiedzUsuń
  30. lelevina...
    Gościologia jest dobra, ale na krótko. Potem, chce się do swojego domu i do własnych garów;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Aga_xy...
    Pewnie. ja mam lampkę z rolki po papierze toaletowym, szkatułkę na biżuterię z pudełka po kremie, wazonik z opakowania po jogurcie...i niezliczona ilość laurek;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Antares...
    W rękawiczkach to ja mogę co najwyżej kibelek myć. Resztę łapyma gołymy;)

    OdpowiedzUsuń
  33. A wiesz, że Ty tą kolię zapamiętasz do końca życia ?
    Nie powiem, że tej z brylantami byś nie zapamiętała / ale to już inna para kaloszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. no moja Droga, by otrzymać kolie, diademy, pierścionki, bransoletki trzeba sobie na to zasłużyć;))
    Staram się wyobrazić za co otrzymasz wysokokaratowy brylant? I mam nadzieję, że nie lubią tartej cebuli?;)))
    Uśmiałam się po pachy:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Nivejko!babiego nie spotkałam..ale dzięki za wpis..a co spotkałam..wycieczkę klasową,która wchodziła mi nagminnie w kadr..słuchając o wodach gruntowych..w Orłowie, na plaży..w pięknym słońcu letnio-jesiennym...zamiast o romantyzmie..wykład zrobić...Pozdrawiam..przeczytałam ...i powiem tylko, że niektóre drobiazgi robione przez moich synów dla mnie przechowuję jak skarby..A.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz