Migawki






  Córka.
Udaje dorosłą, wczoraj weszła do kuchni ze śladami nieudolnego makijażu. Ledwie widoczne zza chmur słońce oświetliło jej długie blond włosy. Złote refleksy zalśniły na chwilę. Zakochała się. Czwarty raz. A lekcji to się nie chce odrabiać. I pewnie znowu nie pościeliła łózka. Kiedy ona tak urosła? To będzie piękna kobieta.
Szkoda...
Syn.
Młodociany fan Zygzaka. Ma fantazję, której mogę mu tylko pozazdrościć. I koniecznie chce mieć zielone włosy. Nie wiem dlaczego zielone a nie niebieskie, ale wiem dlaczego nie róż - bo różowe są "żewszyńskie". Dziś pewnie znowu wieczorem będzie go bolał brzuszek. A jurto nie będzie chciał wstać. Ciekawe kim będzie? Obiecywał że Hausem.
Szkoda...
Mąż
. Śmieszne miał kiedyś wąsy. Mówiłam na to zupełnie bez sensu gołowąsy. I tak zabawnie marszczy nos kiedy usiłuje mi dać do zrozumienia, że przeginam. I lubi jak ugotuję rosół. I pewnie teraz wyrzuci tę pościel której tak nie lubi.
Szkoda...
Tuje w ogrodzie
. Znowu o nich zapomniałam. Miałam im przyciąć wybujałe gałęzie. Tak się pięknie rozrastają. I nie widać sąsiadów. A sadziłam takie malutkie. Sąsiad mówił, że nic z nich nie będzie. A tu proszę! Są, rosną i mają się dobrze. Tylko przyciąć zapomniałam.
Szkoda...
Dom
. Czy ja zamknęłam kominek? Czy nie zamknęłam? Bo jak jakaś iskra wyskoczy to nie będą mieli gdzie wrócić. Okna w salonie trzeba umyć, bo świata nie widać. To znaczy widać ale kolory jakieś takie zamglone.
Lampa przed drzwiami wejściowymi zwisa na jednym drucie. Spadła i nie ma komu naprawić. Może jutro to zrobi.
Szkoda....
Krasnoludek
. Tak naprawdę to zawsze miał mnie w nosie więc nie będę o nim myślała. Nie i już. Uciekaj! Krasnalu! A z drugiej strony...
Szkoda...
Jak byłam mała.
Wybiłam sąsiadowi okno od piwnicy. Niechcący. Koło roweru tak trochę niefortunnie skręciło. Bardzo krzyczał. Nie przyznałam się. I miałam taką śliczną kolorową spódnicę. Ciotka mi uszyła ze ścinków. Wyglądała jak tęcza. Każdy klin w innym kolorze.
Para.
Zaczęta, rozgrzebana, nieskończona.
Szkoda...
Róże.
Z tych czerwonych to jednak nic nie będzie. Trzeba wykopać. Już na wiosnę należało to zrobić, a nie żyć złudzeniami. Ta żółta za to pięknie rośnie. Na drugi rok wypadałoby pergole zmienić.
Szkoda...

To był mój pierwszy raz. Obrazy z życia przesuwały się w zawrotnym tempie.Pstryk - obraz. Pstryk - kolejny. Czas rzeczywisty stanął w miejscu, a życie za szybą zamarło. Dziwne. Jak dużo można zobaczyć w ciągu kilkunastu sekund dzielących od zmiażdżenia. Przed wielką ciężarówką, pędzącą wprost na mnie uciekłam w ostatniej chwili. Kierowca pewnie nawet uznał za stosowne przeprosić. Pewnie skinął ręką. I pojechał dalej...

Źródło zdjęcia: http://dobruszka.blox.pl/2006/05/Mow-do-mnie-zycie.html

Komentarze

  1. Ale te kilkanaście sekund dzielących od zmiażdżenia, ma pewien dualizm, zauważyłaś?
    Z jednej strony, są jak mgnienie, a z drugiej trwają wieki.
    I zawsze czegoś żal ....
    Się wystraszyłam najpierw, po czym ucieszyłam, że się jednak nic nie stało, choć przecież stało się.
    I wiem, że rozumiesz, co chcę powiedzieć;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akularnica...
    Wiem, że wiesz. I też się z tego cieszę. Jak widać potrzebowałam szoku:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak...tak wiele mamy, kochająca rodzinka, cudne wspomnienia, tysiące spraw...można to wszystko tak łatwo stracić!
    Sama jestem kierowcą, wiem, że czasem bywa różnie, niebezpiecznie...dobrze, że nic się nie stało...
    migawki z życia...pięknie napisane- oczami wyobrażni można łatwo przenieść się do twoich wspomnień...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Sekundy, a nawet ułamki sekund decydują o naszym być albo nie być. Dlatego trzeba żyć, by tych szkoda było jak najmniej.
    Może dziś jest pierwszy dzień Twojego drugiego życia?

    OdpowiedzUsuń
  5. Lusija...
    Zawsze pozostaje coś, czego nie zrobimy, ale w tej chwili nie można o tym myśleć. Zycie to chwila. Trzeba ją wykorzystać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Voluś...
    Szkoda, że nie wiemy tego zanim się stanie coś nieodwracalnego. Zycie to nie gra komputerowa. Nie można mieć kilku istnień.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z drugiej strony: gdybyśmy cały czas myśleli o jakiś nieodwracalnych, ewentualnych chwila, to zwariowalibyśmy. Więc... najważniejsze, że z Tobą jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Voluś...
    Wiesz, ja uparcie i wcale nie skrycie - kocham życie. Nad życie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Życie jak film. Ładne. Piękne, Zołzo.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo niedobrze, że baran naraził Cię na stress, otarł o śmierć... Słowo przepraszam? Na niewiele by się zdało, gdyby się stało:(

    Często ludzie zapominają, że należy tak żyć, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim... Ja tak żyję od kiedy od losu otrzymałam kredyt.
    Nie zna nikt miejsca i godziny, i nie wie kto to sprawi...

    Jakie to szczęście, że jesteś, że to był fałszywy alarm... Ściskam i bądź ostrożna!

    OdpowiedzUsuń
  11. Widać - ze wzajemnością :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ..nostalgicznie się zrobiło..Pozdrawiam z 'zapłakanego' wybrzeża..A.

    OdpowiedzUsuń
  13. a mnie jakieś takie ciarki przeszły, życie jest takie ulotne...

    OdpowiedzUsuń
  14. Maura...
    Dokładnie tak. Miga wszystko przed oczyma.

    OdpowiedzUsuń
  15. Iva...
    Czasami stres jest ze tak powiem "kopodajny".Chociaż, drugi raz bym nie chciała:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Voluś...
    Taką mam nadzieję:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Pchełko...
    Ja wiem, że wszyscy wolą się pośmiać, ale dziś tak wyszło:)
    PeeS. Na moim wybrzeżu jeszcze nie pada. Ale się zanosi:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zdarzyło mi się być o włos od...kilka razy. I za każdym było to samo - żadnej życia retrospekcji, żadnych wspominków o bliskich i dalekich tylko wielki foch i wkurw "No...pięknie, jeszcze na dodatek zaraz umrę" albo idiotyczny motyw "A ja palę faję, dłubię w nosie..." -plączący się po głowie. Widocznie ja mniej głęboka jestem ;-P

    OdpowiedzUsuń
  19. Bestyjeczko...
    Masz racje, ulotne, kruche i nie do powtórzenia.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pieprzu...
    Raczej nie. Widocznie ja mam za dużo niepokończoneych spraw...

    OdpowiedzUsuń
  21. Okruchy życia... i dreszcze. Co za finał.

    Nivejko, uważaj na siebie, zwłaszcza w dżungli na drodze. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. mnie przeszły dreszcze w trakcie czytania.

    OdpowiedzUsuń
  23. Najpierw zobaczyłam "mój" tytuł, więc przyszłam zwabiona ciekawością.
    W miarę czytania myślałam, że opisujesz swój wyjazd gdzieś, gdzie na spokojnie przez Twoją głowę przemykają różne obrazy, tak jak to zwykle bywa...
    A potem - pod koniec się przeraziłam, ale jednocześnie ucieszyłam, że tak się ta przygoda skończyła!
    Miałam parę takich chwil, kiedy pojechałam zbyt nieostrożnie, ale jednak nic się nie stało.
    Teraz staram się już zawsze jeździć ostrożnie, ale zawsze może się zdarzyć...
    Dzięki bogu jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  24. Najpierw myślałam że to opis przeżyć po paleniu trawki, ale na koniec przerażenie i uff nic się Jej nie stało na szczęście. Uważaj na siebie:-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jolu...
    Uważam. I ty tez uważaj. Mamy przecież wiele powodów żeby żyć:)

    OdpowiedzUsuń
  26. El...
    To dobrze. Takie dreszcze są dobroczynne. Powodują, że bardziej uważamy:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Iw...
    No fakt. Bez pytania pożyczyłam tytuł;)
    Ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza na drodze:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Fire.woman...
    Trawka? No to by się uśmiał mój znajomy jeden. ja zwyczajnie nie potrafię palić. nawet zwykłego papierosa nie umie. I nie mam zamiaru się uczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Nivejko, aż mi dech zaparło! zatem ogromnie sie cieszę, że migawki się wyświetliły! i że nie zgasły! jeśli wiesz o co mi chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  30. Współczuję i to autentycznie współczuję, a nawet współodczuwam, jazda na dachu, kiedy kręcenie kierownicą nic nie daje, daje takie same wrażenia przed uderzeniem, najpierw w transformator a później w latarnię. Najważniejsze,że nic Ci się nie stało! A tacy kierowcy !&#*(####*&() jak dla mnie do odstrzału.

    OdpowiedzUsuń
  31. Aga_xy...
    Niby wiemy, że wypadki chodzą po ludziach, ale zawsze mamy nadzieje, ze to nas nie dotyczy. do czasu...

    OdpowiedzUsuń
  32. Uff, dobrze, że zdążyłaś. Podziękuj swojemu AS za opiekę. Dobrze Cię pilnuje :))

    OdpowiedzUsuń
  33. Zamarłam, czytałam tekst i myślałam, że rewelacyjne, jesienne rozważania, a tu taka puenta... Jakie to szczęście, że nic Ci się nie stało.... :*

    OdpowiedzUsuń
  34. Niestety, życie jest kruche. Składa się z milionów drobnych chwil i obrazów, a można jest stracić w ciągu sekundy. Czasem taka mała terapia szokowa jest nam potrzeba.
    Dobrze, że jesteś cała ;).

    OdpowiedzUsuń
  35. Siła Wyższa ocaliła nam Zołzę!Dzięki, Siło!

    OdpowiedzUsuń
  36. ufff...ale sie wywinęłaś.
    całe szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  37. Jagoda...
    Już mu dziękowałam. Ale nie zaszkodzi raz jeszcze. I kolejny..:)

    OdpowiedzUsuń
  38. W drodze...
    Tez tak uważam. Że to szczęście móc żyć:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Wiedźma...
    Nawet bardzo potrzebna. Pozwala dostrzec co tak naprawdę się liczy...

    OdpowiedzUsuń
  40. Zgaga...
    Kimkolwiek jesteś Siło, dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Magda...
    czasami mam wrażenie, ze mam więcej szczęścia niż rozumu. I oby tak dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Tekst zajebisty! Historia- masakra! Przeżyłam dwa razy podobną, bo bardzo długo i dużo jeżdżę. Raz życie mi się przewinęło. Do dziś nie wiem, jak nie doszło do masakry. To był cud, od tamtego dnia wierzę, że cuda się zdarzają a siłą woli można odwrócić bieg zdarzeń. Wracałam z pracy, jechałam dość szybko, powyżej setki... Wiesz co, ja to opiszę u siebie, jeżeli się nie pogniewasz. Dawno o tym zapomniałam a przecież o cudach nie wolno zapominać :) Ciesze się, że jesteś cała.

    OdpowiedzUsuń
  43. W pędzie życia nie zauważamy uroku tych migawek. Przyparci do muru widzimy ile dla nas znaczą.

    Jak dobrze, że jesteś cała !!!

    OdpowiedzUsuń
  44. Butterfly...
    Masakra, która na szczęście dobrze się skończyła:)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ivon...
    Pedzimy tak szybko jak swiat. Nie zmienimy tego. No chyba że na krótko:)

    OdpowiedzUsuń
  46. Kolana się pode mną ugięły. Zdaje się, że dotknęłaś nie lada tajemnicy... Chwała Opatrzności, żeś cała i zdrowa. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  47. Mnie odpukać na razie bliskie spotkanie z dużym autem nie dotyczy, ale zdarzyło mi się zbyt blisko poznać twardość "miękkość" budynku. Niesamowite uczucie, gdy chwila trwa niemożliwie długo. Oby nigdy więcej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz