O słów oszczędzaniu


Tu Radio Zołza. Podajemy wiadomości w skrócie: Mowa jest srebrem, milczenie owiec, a Zofia wpadła.

W wersji rozwiniętej wyglądałoby to tak:
Jak podają dobrze poinformowane źródła, niejaka Zofia C., córka Antoniego Cylupy, wpadła. Uprzedzając spekulacje, śpiesznie donoszę, że nie w sensie jak śliwka w kompot tylko tak po prostu. Wzięła i wpadła.

- No też coś! - Zofia prychnęła od progu. Z kolorowej parasolki strząchnęła pozostałości słotnego poranka, tupneła szpileczkami, zdjęła płaszczyk i rzuciła go byle gdzie. Powinno mnie to zastanowić. Zośka bowiem przywiązuje do swojej garderoby wielką wagę.
- Co, gdzie i z czym? - zapytałąm ciurkiem i trochę jakby od niechcenia. Nigdy nie byłam za bardzo oszczędna, zwłaszcza w słowach, ale tym razem postanowiłam to nadrobić. Od teraz, od zaraz i od natychmiast. Fakt, że przyczynkiem oszczędności nagłej było lenistwo jest jakby mniej istotny. W końcu liczą się intencje, a nie pobudki.
- Ślepa jesteś? Pada od rana. Poza tym jest poniedziałek. A po trzecie wpadłam! Mało? - Cylupa skutecznie nadrabiała trajkotaniem to co ja zaoszczędziłam. I to zupełnie bez sensu. Tego, że jest poniedziałek miałam bolesną świadomość. Faktu, że pada też nie da się przeoczyć. Najbardziej interesująca jest wpadka. Słowo klucz, które działa pobudzająco niczym kofeina w dawce uderzeniowej.
- Że niby jak wpadłaś? - zainteresowałam się żywo. I nawet nonszalancką pozę pod tytułem "jestem wczorajsza" zmieniłam na " Ojej, opowiadaj!".
- Nooooooooormalnie! - Zofia, dziwnym zbiegiem okoliczności nie podzielała mojego entuzjazmu - Wzięłam i wpadłam.
- Sama? - zapytałam karcąc się jednocześnie w myślach za to niezdrowe zainteresowanie tanią sensacją.
- Oczywiście, że sama - panna Zosia ze wsi Cybulino spojrzała na mnie z zaciekawieniem - Nikt mnie nie popychał, jeśli o to ci chodzi. I oczywiście chętnie się napiję herbatki.
- Herbatki? No tak...
Poczłapałam na zaplecze. Moje dobre maniery właśnie dostały po łapach. Należało im się.
Z nadzieją, że saszetka jaśminowej poparta miseczką ptysiowych paluszków nieco mnie zrehabilituje w oczach nadąsanej blondyny kontynuowałam wywiad środowiskowy;
- I co dalej?
- Z czym?- Zocha zapytała jakby naprawdę nie była świadoma powagi sytuacji.
- Zabić to za mało!- wyrwało mi się - To znaczy przepraszam, z tym zabiciem to ja nie chciałam. Z wpadką co dalej?
- O! Ja tego tak nie zostawię. Płaszcz oczywiście oddam do pralni, ale rachunek wyślę tej firmie co rozkopała chodnik! I nie oznakowała!

Ups... Że też mnie wszystko musi się tak jednoznacznie kojarzyć! Oraz jakie to szczęście, że właśnie dziś podjęłam mocne postanowienie zostania kobietą oszczędną. W słowach...

Źródło zdjęcia ; www.wpadka.pl

Komentarze

  1. Dobrze, że rachunku za połamane kończyny nie trzeba wysyłać do chodnikowych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Magenta...
    To się nazywa mieć szczęście!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też dziś wpadłem. Do chirurga niestety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny tym bardziej trzeba..jak nie oznakują! W końcu taki chodnikowy biznes ubezpieczony być musi! I basta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Voluś...
    Powiedz, że przez przypadek. Co? A jak nie to chociaż że wszystko ok:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Aga_xy...
    Pewnie, że musi. I powinien. Wszak przezorny zawsze ubezpieczony;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To był przypadek kontrolowany ;)
    A OK będzie za jakiś czas, myślę, że po piętnastym.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziwne. Ludzie zwykle dzielą czas na do i po pierwszym;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Chirurdzy też, ale inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobry pomysł na wstęp zawsze zachęca do przeczytania całego tekstu. Tobie ciągle się to udaje :) Trzymaj się ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Voluś...
    Jak pokazuje powyższy przykłąd tak samo tylko, że inaczej;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kwaku...
    Trzymam się:) mimo wszystko, a moze raczej przede wszystkim:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak, Kwaku Nivejka jest mistrzynią w tym - podzielam Twoje zdanie. Ja zawsze połykam jednym tchem to co pisze.


    Miłego dnia !!!

    OdpowiedzUsuń
  14. heh no to mnie też się skojarzyło a ona tylko wpadła ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. A już sobie pomyślałam, ... chyba to samo, co Ty! :))

    OdpowiedzUsuń
  16. wpadła-wypadła, cała jest, to ok, nie strasz, bo mysląłam, że to Tobie cos się okrutnie strasznego stało:(

    OdpowiedzUsuń
  17. No wiesz!
    Napis z lewej mnie zmylił,uff.
    Bosko piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  18. Ivon...
    Mam nadzieje kiedyś takie "miszczostwo" osiągnąć:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Eufrorka...
    O ty! Zbereźnico. Mnie podobna;)

    OdpowiedzUsuń
  20. się obśmiałam ... skojarzenia miałam oczywiste ... ale, żeby od razu na słowach oszczędzać ... ciekawam, jak Ci to będzie wychodzić...?

    OdpowiedzUsuń
  21. Iv...
    Miło wiedzieć, że nie jestem odosobniona;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Beata...
    Oj jak miło... ze ktoś się o mnie martwi;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wpadanie to mnie sie tez kojarzy jednoznacznie:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Neskavka...
    Ci powiem, że czasami ta wpadka to jedyny sposób, żeby ktoś się zdecydował;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Diuk...
    Jak się zawezmę tak porządnie to nawet z pól godziny potrafię milczeć;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Stardust....
    Bo to taka odwieczna zagadka: Czy to miłość? Czy to była wpadka;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja wpadłam rano. Do Ciebie. Śladu nie zostawiłam bo atramentu zbrakło. Za to teraz normalnie cały kałamarz przeznaczam ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Wpadki som różne :D
    Ja dzisiaj wpadłam na ten przykład do przychodni rejonowej. I wypadłam :D Na szczęście drzwiami a nie przez okno :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Kojarzy się jednoznacznie ;). Ale jak widać wpaść można na różne sposoby ;).

    OdpowiedzUsuń
  30. Jagoda...
    No właśnie się zastanawiam... To sympatyczny atrament?;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Antares...
    Wpadki, wypadki, przypadki;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Wiedźma...
    Wpadanie to moja specjalność. Zwykle wpadam w kłopoty, czasami do kałuży, a najczęściej na głupi pomysł;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Ja upraszam stanowczo, cobyś tę oszczędność ograniczyła do słowa mówionego, nie pisanego. Zgoda?
    Taka niewiasta pełna niedomówień to nawet bardziej tajemniczą może się wydawać, nie? Tylko czy wytrwasz?

    OdpowiedzUsuń
  34. Zgaga...
    Bez gadania to jak już wcześniej pisałam nawet pól godziny! Potrafię wytrwać.Z pisaniem gorzej. Niestety nie jestem w stanie zaprzestać;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Zaraz mi się z tą kawą skojarzyło, co wyszła... Wzięła i wpadła...to prawie to samo :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Czytając, ja także >>nonszalancką pozę pod tytułem "jestem wczorajsza" zmieniłam na " Ojej, opowiadaj!"<<. :-)) I podobnie jak Zgaga apeluję,
    abyś oszczędność ograniczyła do słowa mówionego, nie pisanego. ;-)
    Dobrej nocy!!!

    OdpowiedzUsuń
  37. Mota...
    A bo widzisz, ta sama ręka klikała i ta sama głowa myślała. A że mało myśli to się powtarza;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Jolu...
    Podobnie jak zgadze odpowiadam; jestem uparta. I jak się zawezmę, tak porządnie to z pól godziny wytrzymam;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Bardzo sympatyczny był. Ten atrament. ;) Poemat to był normalnie. Więcej zobaczysz jak polejesz odpowiednim środkiem ;) Literki lubią koniak... upss! - koniakowe kolory... Polewaj! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  40. Foto sugerowało inny rodzaj wpadki.:)A tu proszę tematem jest stan naszych dróg i chodników...katastrofalny. A nie lekkomyslność pewnej "Zofji".C...

    OdpowiedzUsuń
  41. mnie się skojarzyło z dwiema wpadkami, tą o której Ty myślałaś i jeszcze z jedną;)))

    OdpowiedzUsuń
  42. No i już wiadomo czemu wpadła sama ;D

    OdpowiedzUsuń
  43. No tak... od niktki do kłębka i tworzy się cała historyja:) ***

    OdpowiedzUsuń
  44. Jagoda...
    Poleje. zaraz jak tylko uda mi się w końcu i nareszcie wyjść z pracy. Moment ten radosny nastąpi jednakże późna nocą;)

    OdpowiedzUsuń
  45. Nika...
    Foto było zmyła. Wpadka jednak kojarzy się jednoznacznie;)

    OdpowiedzUsuń
  46. Iva...
    Bardzo mnie ciekawi ta druga wpadka. zdradzisz o czym myślałaś?:)

    OdpowiedzUsuń
  47. KenG...
    Bez pomocy osób drugich;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Ania...
    Od deszczu do płaszczyka, poprzez dziurę w chodniku;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz