Zapracowana zupa
Oczywiście kuchnia to miejsce , które jak sama nazwa wskazuje służy do grania w pingponga. A ja się czepiam...
- Co robisz? - Książę Małżonek zadał pytanie z gruntu zbędne.
- Szydełkuję - mruknęłam wyżywając się na niewinnej natce pietruszki ogródkowej własnego chowu.
- Ja pytam poważnie, a ty się wygłupiasz. Jak zwykle! - obraził się i omal nie wyszedł zostawiając mnie pogrążona w żalu. Ciekawość jednak zwyciężyła.
- Zapomniałeś dodać, że się czepiam. jak zwykle.
- No dobra - udobruchał się nieco - To co tam pichcisz?
- Obiad. Pichcę - powieszałam zgodnie z prawdą najszczerszą i zamachnęłam się w celu przemieszczenia zawartości patelni do bulgocącej w olbrzymim garze zupy.
- Chyba raczej kolację - poprawił mnie wciągając jednocześnie nosem apetytogenny aromat.
- Jak mówię, że obiad to obiad. Kolacja była godzinę temu i nie mam zamiaru robić powtórki z rozrywki. Bo mnie to o tej porze jakoś Nie Ba-Wi - wygłosiłam przemowę wymachując drewnianą chochlą na znak protestu, oraz dla zasygnalizowania, że nie żartuję. I że jak mu życie, Książątku znaczy miłe to powinien udać się na pozycje z góry upatrzone.
- Aha - odpowiedziało książątko udając, że załapało o co chodzi i ewakuowało się w okopy. Instynkt samozachowawczy znaczy się sprawny.
Zupa spokojnie pyrkotała na kuchni, a ja doprowadzałam miejsce kaźni nad warzywkami do stanu używalności.
- Aaaaaaaaaa! - okrzyk tryumfu myśli nad materią rozległ się w skali niemierzalnej decybelami. Oznaczał to, że załapał. I że sobie przypomniał - Znaczy się że się zaczęło?!
- No zaczęło się - dobrodusznie potwierdziłam przypuszczenia - Jakieś dobre dwa tygodnie temu...
... się zaczęło. Ganianie z językiem na brodzie. Zwłaszcza we wtorek. A co za tym idzie w poniedziałek też, kiedy to muszę przygotować obiad na następny dzień, bo z pracy wracam głęboką nocą.
Gotuję zupkę, którą mój teść określa, zupełnie nie wiedzieć czemu jako męską.
Córcia mówi mięsna. Synio - "ta z selkiem". Mąż nazywa ją ulubioną. A, ja po prostu, porówką.
- Co robisz? - Książę Małżonek zadał pytanie z gruntu zbędne.
- Szydełkuję - mruknęłam wyżywając się na niewinnej natce pietruszki ogródkowej własnego chowu.
- Ja pytam poważnie, a ty się wygłupiasz. Jak zwykle! - obraził się i omal nie wyszedł zostawiając mnie pogrążona w żalu. Ciekawość jednak zwyciężyła.
- Zapomniałeś dodać, że się czepiam. jak zwykle.
- No dobra - udobruchał się nieco - To co tam pichcisz?
- Obiad. Pichcę - powieszałam zgodnie z prawdą najszczerszą i zamachnęłam się w celu przemieszczenia zawartości patelni do bulgocącej w olbrzymim garze zupy.
- Chyba raczej kolację - poprawił mnie wciągając jednocześnie nosem apetytogenny aromat.
- Jak mówię, że obiad to obiad. Kolacja była godzinę temu i nie mam zamiaru robić powtórki z rozrywki. Bo mnie to o tej porze jakoś Nie Ba-Wi - wygłosiłam przemowę wymachując drewnianą chochlą na znak protestu, oraz dla zasygnalizowania, że nie żartuję. I że jak mu życie, Książątku znaczy miłe to powinien udać się na pozycje z góry upatrzone.
- Aha - odpowiedziało książątko udając, że załapało o co chodzi i ewakuowało się w okopy. Instynkt samozachowawczy znaczy się sprawny.
Zupa spokojnie pyrkotała na kuchni, a ja doprowadzałam miejsce kaźni nad warzywkami do stanu używalności.
- Aaaaaaaaaa! - okrzyk tryumfu myśli nad materią rozległ się w skali niemierzalnej decybelami. Oznaczał to, że załapał. I że sobie przypomniał - Znaczy się że się zaczęło?!
- No zaczęło się - dobrodusznie potwierdziłam przypuszczenia - Jakieś dobre dwa tygodnie temu...
... się zaczęło. Ganianie z językiem na brodzie. Zwłaszcza we wtorek. A co za tym idzie w poniedziałek też, kiedy to muszę przygotować obiad na następny dzień, bo z pracy wracam głęboką nocą.
Gotuję zupkę, którą mój teść określa, zupełnie nie wiedzieć czemu jako męską.
Córcia mówi mięsna. Synio - "ta z selkiem". Mąż nazywa ją ulubioną. A, ja po prostu, porówką.
Jak zwał tak zwał. Grunt, że wszystkim smakuje. Oraz, że pożywna jest jak nie wiem co. I drugie danie nie jest konieczne, a wręcz zbędne.
Jako, że szczególnie zapracowana jestem we wtorki to już w poniedziałek muszę przemyśleć czym zapchać brzuchy rodzinie. Następnie myślenie wprowadzić w czyn. A ten, jak już stanie się dokonanym, wystudzić i wstawić do lodówy. Następnego dnia kilka razy zadzwonić z zapytaniem uprzejmym:
- Odgrzałaś sobie?
Przepis?
Proszszszszsz...........
Do sporządzenia zupki kilku nazw porowo-zapracowanej potrzebujemy
- pory (sztuk 2)
- marchewka (w/g uznania)
- pietruszka
- ziemniaczki
Proszszszszsz...........
Do sporządzenia zupki kilku nazw porowo-zapracowanej potrzebujemy
- pory (sztuk 2)
- marchewka (w/g uznania)
- pietruszka
- ziemniaczki
- mięsko mielone (ok 1/2 kg)
- serek topiony śmietankowy szt. 2
- no i oczywiście przyprawy... w/g indywidualnych upodobań
- serek topiony śmietankowy szt. 2
- no i oczywiście przyprawy... w/g indywidualnych upodobań
Pory trzeba pokroić. Drobniutko. I ugotować na rosołku.
Marchewkę i pietruchę na tareczce i do gara. Ziemniaczki też drobniutko i .... sruuuuu do gara.Tego samego.
Mięsko na patelnię , podsmażyć , doprawić w/g smaku i ... wiadomo. Do gara. Na koniec wrzucamy serki. Oczywiście oddarte z folii. Jak się rozpuszczą, zupka gotowa.
Pyszności;)))))
A jak rozgrzewa!!!
Mniam, smakowity przepis. To ja Ci sprzedam jeden z moich ulubionych - równie prostych i równie smacznych:
OdpowiedzUsuńZupa Vichyssoise
Składniki
1,5 litra bulionu warzywnego lub drobiowego (może być z kostek rosołowych)
3 duże pory (białe ich części)
3-4 łodygi selera naciowego
3-4 ziemniaki
2 łyżki masła
3/4 szklanki gęstej śmietany
1/4 szklanki śmietany kremówki
2 łyżki posiekanego szczypiorku
łyżka Maggi
sól, pieprz do smaku
Sposób przygotowania
Oczyszczone pory i łodygi selera drobno pokroić i dusić 15 minut z dodatkiem masła i kilku łyżek bulionu. Dodać pokrojone w kostkę ziemniaki, gorący bulion i Maggi. Posolić i gotować kolejne 15 minut, następnie zupę lekko ochłodzić i zmiksować. Wymieszać ze śmietaną, doprawić pieprzem i wstawić do lodówki na pół godziny.
Zupę podawać na ciepło, dekorując kleksem z ubitej kremówki i posypując szczypiorkiem.
Z serkami fajna jest też neapolitańska i pieczarkowa. Neapolitańska to zwykły warzywniak, z dodanym serkiem i zmiksowana, a pieczarkowa to też mix z serkiem. Robię dużo miksowanych zup, bo łatwiej je zabrać do pracy w termosie. Są pożywne, mają mało kalorii, pomogły mi zrzucić prawie 40 kg w rok.
Fajny przepis :)
OdpowiedzUsuńdzięki, uwielbiam takie jednogarnkowce:)
OdpowiedzUsuńVoluś...
OdpowiedzUsuńDzięki. Kolejna do kolekcji zup "zapracowanych":)
Latarnik...
OdpowiedzUsuńI smaczny. Zapewniam:)
OLQA...
OdpowiedzUsuńProsze bardzo. To dla nas kobiet pracujacych wybawienie takie jednogarnkowe danie:)
To jeszcze jedna z tych "szybkich"
OdpowiedzUsuńZupa meksykańska
Jest to tzw. potrawa jednodaniowa. Zupa jest gęsta i bardzo pożywna, doskonała na każdą pogodę. Może być bazą dla wariacji na temat.
Składniki (na 4 osoby)
30 dag mięsa mielonego
puszka kukurydzy
puszka fasolki czerwonej
4 kostki rosołowe (smak do wyboru)
mały ketchup
jajko, mąka, sól, pieprz, tabasco
Sposób przygotowania
Do garnka wlać 2 litry wody, dodać kostki rosołowe, zagotować.
Do gotującego się wywaru wrzucić mięso mielone, rozdrabniając je łyżką. Po ok. 10 minutach dodać kukurydzę, fasolkę i ketchup, doprawić do smaku solą, pieprzem i tabasco.
Z jajka i mąki zagnieść ciasto. Trzeba pamiętać, aby było twarde. Kiedy już osiągniemy pożądany efekt ciasto ścieramy na najgrubszej tarce bezpośrednio do garnka. Ciasto można zastąpić ryżem, makaronem lub ziemniakami w kostkę. Gotować jeszcze ok. 10 minut (20 gdy dajemy składnik alternatywny dla ciasta). Zupa jest gotowa.
Voluś...
OdpowiedzUsuńNa Fejsbuku jest strona gdzie chcą płacić za przepisy.
Ty się zarejestruj i zarabiaj;) Chcesz linka?;)
No... dobra, dawaj go :)
OdpowiedzUsuńP.S.
Ale ja nie mam Fejsbuka :(
No to ślubny (mój) po zakupy, obrać, poszatkować, podsmażyć i sru...do gara!
OdpowiedzUsuńJasna chol..., co mi tak z samego rana wesoło?
Zapomniałam dodać - ja nie jestem zapracowana:)))
OdpowiedzUsuńVoluś...
OdpowiedzUsuńLink poszedł pocztą;)
Hvala lijepa, znaczy: dziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńTkaitka...
OdpowiedzUsuńNazwa dla "zapracowany" do niczego nie zobowiązuje. Można przyjąć że to zupa dla "chcących mieć więcej czasu";)
Volus...
OdpowiedzUsuńOglądałam " Jak rozpętałem..." pewnie nie mniej razy niż Ty:D
Polecam jeszcze sushi w 5 minut ;) - http://volus.blog.onet.pl/Jak-w-5-minut-zrobic-sushi,2,ID400892938,DA2010-02-19,n
OdpowiedzUsuńZrobię na pewno.:-)A aktualnie tworze gar czegoś, co się zwie bigosem cygańskim. Nazwa bez sensu, bo bardziej to leczo, kapusty nie ma ani deka. Ale czepiać się nie będę, bo mam tego Wielki gar.Uściski. a.
OdpowiedzUsuńznam, znam taką zupkę choć w trochę innej wersji. serek topiony tam robi robotę. pycha!
OdpowiedzUsuńVoluś...
OdpowiedzUsuńCo to to nie. Tylko nie sushi! Nawet takie co sie w 5 minut robi:D
Zygza...
OdpowiedzUsuńZnasz opowieść o tym jak cygan zupę na gwoździu gotował? No...;)
Smacznego:)
Emma...
OdpowiedzUsuńJasne że serek. Nawet czasami skubańca do innej zupy wrzucam, żeby zrobił swoje;)
Dziewczyny! Bo mi tu ślina cieknie!!! :)
OdpowiedzUsuńNivejka, ale to nasze - swojskie suszi :)
OdpowiedzUsuńU mnie zupa najszybsza, choć na pewno nie tak treściwa jak Twoja, to cebulowa:
OdpowiedzUsuń1/2 słodkiej cebuli
2 kostki warzywne 0 tłuszczu
ser żółty
grzanki z mikrofali
sól, pieprz do smaku
Obraną cebulę wrzucam do garnka, dodaje kostki i gotuję 1/2h. Blenderem rozdrabniam cebulę i doprawiam do smaku, jeśli trzeba, solą i
pieprzem.
W międzyczasie na crispie robią się grzanki z bułki.
Do miseczek wsypuję utarty ser żółty, zalewam bardzo gorącą zupą, na koniec dodaję grzanki lub podaję w oddzielnej miseczce, by nie zrobiły się szybko miękkie.
Zupa jest wyśmienita pomimo minimalnych nakładów pracy. Właśnie pachnie u mnie i zachęca do jej spożycia:) Moją zupę często życzą sobie goście:)
Iva, a spróbuj poddusić cebulę na patelni do momentu karmelizowania się jej (robi się brązowa) i dopiero wtedy wrzuć do garnka. Można ją podlać winem wytrawnym.
OdpowiedzUsuńAga_xy...
OdpowiedzUsuńDziewczyny... chusteczkę jej dajcie! Albo coś do jedzenia;)
Voluś...
OdpowiedzUsuńNo to zobaczę... Pod warunkiem że nie smierdzi wodorostami?;)
Iva...
OdpowiedzUsuńNo waśnie. Ona musi być jeszcze taka, że najedzą się i nie wołają za chwilę "mamo jeść!"
A cebulową robię podobnie jak Voluś - podduszam cebulkę:)
No proszę, posypały się przepisy. Nic, tylko wyciągać notatnik i notować. Skorzystam, bo ja zupowe antytalencie jestem, wciąż tylko rosół-krupnik-pomidorowa hyhy a do książek kucharskich nie lubię zaglądać, wolę coś sprawdzonego i swojskiego. Dziękuje i gorąco pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńInstynkt samozachowawczy u faceta, który kręci się pod nogami i przeszkadza w kuchni to podstawa ;). Musi wiedzieć kiedy lepiej się zmyć ;).
OdpowiedzUsuńPora nie lubię, ale tym serkiem to mnie zaintrygowałaś. Będą testy :D.
Właśnie ugotowałam podobną ale na pokrojonym w kosteczkę schabie.No tak,zapomniałam o pyrach...
OdpowiedzUsuńBestyjeczka...
OdpowiedzUsuńWiesz jak to jest ; rzucisz pomysł to inni dokładaja. mam menu na kilka kolejnych wtorków;)
Wiedźma...
OdpowiedzUsuńMój facet jest żołnierzem. Umie sie zadekować bezpiecznie;)
Neskavka...
OdpowiedzUsuńPyry zawsze można dogotować, a ze schabikiem zupka może być jeszcze bardziej smakowita...;)
Nawet siedząc w domu (czyli mając teoretycznie czas) gotowałam zawsze na następny dzień.Tak było praktyczniej.No to jeszcze jedna zupa-danie jednogarnkowe.Biust z kurczaka kroimy w kostkę, posypujemy łagodnym curry i pieprzem ziołowym, obsmażamy dokładnie na tłuszczu, zalewamy gorącym mlekiem i gotujemy na małym ogniu 1 godz.Ja dodaję do niej kuskus (już na talerzu), ale znam takich co gotują do niej zacierki.Solimy minimalnie, gdy już ugotujemy.A tak ogólnie polecam Ci kuskus zamiast klusek do zupy.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
OdpowiedzUsuńIlości składników każdy oblicza sam, bo to zależy
"żerności" towarzystwa.
Anabell...
OdpowiedzUsuńDzieki za przepis(kolekcja się powieksza:). Masz racje siedząc w domu czas ma się tylko teoretycznie. Odnosze wrażenie, że jak musze iść do pracy to sobie wszystko jednak lepiej poukładam. I jakoś sie kręci. Najgorsze jednak te wtorki...:)
Pozdrawiam:)
O kurniawalduś! Będę pichcić. Jak wrócę. Już jestem ciekawa smaku... mniam :))
OdpowiedzUsuńkochana, my tą zupą się zajadamy od pradziejów:) Przepysznościowa jest:))
OdpowiedzUsuńświetne!!! widzę, że mam kilka pomysłów na obiadki..pyszności!!Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo jeśli serki bez folii to powinna być ok ;) Książka kucharska się zrobiła i nie muszę nic wymyślać w tym tygodniu. Hurra! Wypróbuję to napiszę :)
OdpowiedzUsuńAleś i smaka narobiła.
OdpowiedzUsuńJakem Ida, jutro gotuję taką zupkę:)
Mniam:)
Robiłam cuś takiego, ale bez mięska mielonego. Trzeba popróbować i tej wersji. Zwłaszcza, że jednodaniowa i z głowy :)
OdpowiedzUsuńJako, że mi przypomniałyście meksykańską, mam ją już w garnku i stygnie przed schowaniem do lodówy. Ja robię bez jajek i mąki, więc mniej podtucza, a daję za to świeżą paprykę! A i mięso formuję w małe kuleczki i wrzucam do zupy! Cała reszta się zgadza. Pycha! A i mięso przed formowaniem kuleczek doprawiam solą, pieprzem i odrobiną czosnku.
OdpowiedzUsuńja nie podduszam, bo moja to zupa krem. Nie może być żadnego kawałka cebuli. Poza tym nie mogłabym jej zjeść, ze względu na moją dietę... A w końcu robię głównie dla siebie;))
OdpowiedzUsuńLubię taką zupkę !!! Mniamć :)
OdpowiedzUsuńJagoda...
OdpowiedzUsuńCzekam wobec tego na wrażenia. Kubków smakowych;D
Magda...
OdpowiedzUsuńNie mogę się nie zgodzić;D
Pchełka...
OdpowiedzUsuńSmacznego. Zupki na szybko i na pożywnie są super:)
Beatta...
OdpowiedzUsuńJa też nie muszę. Bo to wymyślanie to straszne jest co nie?;)
Ida...
OdpowiedzUsuńZapewniam cię że warto było sobie smaka zrobić;)
Mota...
OdpowiedzUsuńMoże założymy fanklub dań jednogarnkowych?;)
Aga_xy...
OdpowiedzUsuńChyba takie zrobię. meksykańskie żarełka są super:)
Iva...
OdpowiedzUsuńNo niestety. Dieta to dieta.:(
Ivon...
OdpowiedzUsuńJa też. Mniamć:)
Zrobiłem... ale bez mięsa i wszystko zmiksowałem. Pycha.
OdpowiedzUsuń