Falstart



Kolorystyczny misz-masz w mieszkaniu Uli był pozorny. Wściekłe barwy dziwnie dobrze ze sobą współgrały. W pokoju zwanym dziennym, pyszniła się olbrzymich rozmiarów soczysto zielona sofa. Leżące na niej kolorowe poduchy sprawiały wrażenie letniej łąki. Wszędzie pełno było gadżecików, które ocieplały i uprzytulniały wnętrze. Tu serweteczka, tam świecznik, a gdzie indziej kwiatek. Patrząc na seledynowe biurko i leżącego na nim laptopa w pomarańczowej koszulce, pomyślałam, że nie mogłabym się skupić na robocie. Ale to ja. Skoro Uli to odpowiadało, a i Nadworny też najwyraźniej czuł się dobrze w takich (nie)tonacjach to mnie nic do tego. Tym bardziej, że do wypęku zazdrościłam Uli malinowej lodówki. To nic, że do mojej stylowej kuchni pasowałaby jak kwiatek do kożucha. Lodówka była absolutnie, nieziemsko wręcz piękna!
- Dobra, to teraz ja - Nadworny, kulturalnie, podnosząc dwa paluszki ku sufitowi (o dziwo białemu) zgłosił się do odpowiedzi w chwilę po tym jak ucichła salwa rechotu po poprzednim dowcipie - Babcia siedzi w tym no... W kościele, siedzi. A ksiądz odprawia te... jak to się nazywa... Ciiiii! Zaraz sobie przypomnę!
Nadworny podniósł rękę do góry dając nam do zrozumienia, że nie życzy sobie podpowiadania. Zmarszczone czoło i drapanie się po nosie w charakterystyczny sposób było nieomylnym znakiem, że zwoje mózgowe w pełni zaangażowane.
- Jasełka? - Książę Małżonek zlitował się nad nadaremnie kombinującym. I nie trafił.
- Nie! Jasełek się nie odprawia! Jasełka się gra! - ostatni wyraz Nadworny wyartykułował szczególnie dobitnie. Wie facet co mówi. Ostatecznie grywał w szopkach niejednokrotnie. Zwykle ogony drugoplanowe. Raz mu dali rolę króla, bo kolega, artystycznie bardziej uzdolniony nieopatrznie zaraził się świnką do młodszej siostry i występy gościnne ani żadne inne nie wchodziły w grę. Artysta szopkowo-jasełkowy dumnie wypiął pierś na samo wspomnienie estradowych sukcesów.
- No? - Nadworny zrezygnował z dalszego przypominania sobie i poprosił mnie o pomoc. Chyba mnie, bo się gapił.
- Gusła? - błysnęłam wiedzą wprost z podręcznika historii literatury.
- O! blisko - ucieszył się - Ale to jeszcze nie to!
- Phi! Gusła w kościele! A to się wykazałaś! - zakpił, słusznie zresztą Książę Małżonek.
Nadworny z niemą prośbą o pomoc zwrócił się ku Uli.
- Wypominki - podpowiedziała usłużnie. Ręką zasłoniła szerokie ziewniecie.
- No! Nareszcie! No to jeszcze raz. Babcia siedzi w koście z wnuczkiem, a ksiądz odprawia wypominki. I mówi... - Nadworny dramatycznie zawiesił głos - Znacie to?
- Nie, no skąd - odpowiedziałam siląc się na powagę. Musiałam być bardzo, ale to bardzo przekonująca bo Nadworny niczego nie podejrzewając kontynuował.
- I mówi, ten ksiądz znaczy, za duszę Jana, za duszę Stanisława, za du... - resztę zagłuszyliśmy śmiechem.
- Znaliście! - oskarżycielsko wrzasnął Nadworny i wydął wargi niczym obrażony dzieciak.
- Skądże !To był falstart - Ula otarła łzy radości w pomarańczową poduchę.
- No! W oczekiwaniu na puentę... - poparło ją równie rozradowane książątko.

PeeS. Zdjęcie pasuje jak lodówka Uli do mojej kuchni. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że się uczę. Robić zdjęcia;)

PeeS 2. Naiwnie myślałam, że znacie. Bo to strasznie brodaty dowcip:)

Babcia siedzi z wnuczkiem w kościele podczas tzw wypominków.
- Za duszę Jana, za duszę Stanisława, za duszę Franciszka...
W pewnym momencie, wnuczek złapał babcię za rękę i teatralnym szeptem powiedział;
- Babciu! Uciekamy, bo on nas wszystkich zadusi...

Komentarze

  1. Nivejko, ja też się uczę robić zdjęcia, to jest nas dwie. A niektórzy to powinni mieć zakaz opowiadania dowcipów, bo zawsze je palą.

    OdpowiedzUsuń
  2. malinowa lodówka!!!!!!!

    a jeżeli chodzi o kolory,to ja raz miałam pół pokoju na pomarańczowo,a pół na niebiesko.po kontrastach poleciałam:)
    dobrze,ze meble byli stonowani:)


    Nadworny miszcz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcie jest bardzo ładne. I pasuje:) Może nie do tekstu, ale do klimatu tekstu:) A w ogóle to nie daliście Nadwornemu dokończyc i nie wiem....:)***

    OdpowiedzUsuń
  4. No kurczę, ja nie znam!!! Co wypominał ten ksiądz? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Anabel...
    Zdecydowanie powinni. Żeby spalić taki dowcip? No to trzeba być Nadwornym;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mijka...
    Ja mam taką "kolorową" jadalnię. W sensie że jedna ściana zielona, druga brzoskwiniowa,a trzeciej nie ma;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ania...
    Dzięki bardzo;)Dla początkującego adepta sztuki fotografowania to wieeeeeeelki komplement;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Magenta...
    Ten dowcip ma brodę jak stąd do Warszawy. zaraz dopisze peesa2;)

    OdpowiedzUsuń
  9. pewnie za du-pę czyjąś co? przynajmniej mnie to zawsze dupa na mysli jest

    OdpowiedzUsuń
  10. Beata...
    No nie, ale podoba mi się Twój tok rozumowania;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdjecie faktycznie w klimacie :-) a cała historyjka świetna :D:D:D, serio !!! Uwielbiam się śmiać, dziękuje :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Madmargot...
    To jest nas więcej. ja tez uwielbiam się śmiać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. I stąd się wzięły Zaduszki :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawsze to podejrzewałam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Voluś...
    Dokładnie! Nazwa niezwykle adekwatna;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zgaga...
    czyli, że trzeba się mieć na baczności...;)

    OdpowiedzUsuń
  17. ja nie znałam tego dowcipu. W ogóle jakoś nikt nie opowiada ich:(
    Co do kolorów to u mnie jest ich wiele od czerni przez buraczkowy, turkusowy, beżowy, brązowy, miodowy, szary, czerwony, oliwkowy do bieli na niektórych sufitach;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Iva...
    To dobrze, że dodałam peesa. A kolory są ważne! Też mam ich cała gamę. Może tylko mniej zwariowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo lubie takie kolorowe mieszkania:) bo ja taka cyganska jestem:) Poprzednie mieszkanie wymalowalam bardzo kolorowo i to nie byly pastele a zdecydowane, mocne kolory. Jak mowilam kolezance przez telefon to o malo zawrotu glowy nie dostala, nikt sobie nie potrafil wyobrazic jak to moze wygladac w calosci, ale jak zaczely sie ogledziny, to sie wszytkim podobalo. Bylo zywo, wesolo i fajnie tak. Teraz trzymam sie pasteli, bo jednak zamalowanie tamtych kolorow przed wyprowadzka to byla makabra:)) A niestety trzeba oddac mieszkanie w stanie w jakim sie przyjelo. Ale czasem oboje tesknimy za tamtym, Potomek mowil ze to wygladalo jak meksykanski plac zabaw:)))

    OdpowiedzUsuń
  20. ja to mam taką mocno malinową jedną ścianę, ciepło przy niej ;)
    jeśli chodzi o dowcipy to ja jak Nadworny ;D mogę co jedynie słuchać i się śmiać

    OdpowiedzUsuń
  21. Przedni dowcip! A malinowa lodówka ... ciekawy pomysł. Bo ściany to spoko, mogę machnąć na ostro. Zwłaszcza jak się wkurzę to mam power i ciąg ku zajzajerowi na ścianie. Na szczęście dla reszty domowników mam taką kanciapkę szumnie zwaną prasowalnią i na niej się wyżywam. Znaczy, raz dopiero, ale za to na mocny fiolet. Oj, to była furia!

    OdpowiedzUsuń
  22. Do kawałów trzeba miec talent, aktorski przede wszystkim. Mam wuja, który potrafi rozbawic do łez byle kawałkiem:)Tego żartu nie znałam, ale dziś w pracy wczuję sie w księdza;)

    Kolorowe mieszkania są fajne, chociaż teraz panuje tendencja do 'wybielania' wnętrz w stylu skandynawskim ( nie wiem czy zauważyłaś;)
    Dla mnie liczy sie gust, smak...np. taką malinową lodówkę bym chętnie polizała;P

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie znałam! Malinowa lodówka...hmmm...mój TŻ jest ostatnio na etapie wprowadzania kolorów do wnętrza, więc pewnie malinowa lodówka tez by mu "konweniowała". Ja lubię opowiadac dowcipy, ale nie wiem czy potem ludzie śmieją sie z tego co opowiedziałam czy z tego co wyrabiałam opowiadając (bo ja bardzo gestykulująca i mimicznie uzdolniona jestem). :)))

    OdpowiedzUsuń
  24. Stardust...
    Ja nie muszę nikomu "zdawać" i pewnie dlatego tez szaleje z kolorami. Znajoma która mnie więcej w tym samym czasie wybudowała dom przyjechała i zaniemówiła. na chwile
    - Ale ty jesteś odważa! Ja bym się bała, że nie będzie dobrze wyglądać. A wygląda...;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Euforka...
    No właśnie, takie kolory "grzeją":)

    OdpowiedzUsuń
  26. Mira...
    Pracownie sobie na fiolet pierdyknęłam. Sama. Mąż powiedział, że do takiego barbarzyństwa ręki nie przyłoży...;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Magda...
    Mody się zmieniają. I dobrze, bo w jednych tonacjach można oszaleć z nudów. A tak jest okazja do zmian i do eksperymentów.

    OdpowiedzUsuń
  28. Pieprzu...
    Ja mam zabudowaną. I nawet nie da się jej pomalować, choćby plakatówką. Ale... tak sobie myślę, że jak zrobię remont, kiedyś, jak będę duża, to sobie taka sprawię, z która będę mogła poszaleć;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Też nie znałam;-) A dowcip świetny, choć powiadasz, że z brodą;-))))

    OdpowiedzUsuń
  30. A piekarnik jakiego był koloru, no proszę jakiego? Bo nie wytrzymam :))) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. Uczysz się? Zdjęciować? Super! :))))

    OdpowiedzUsuń
  32. Akularnica...
    Z bardzo długą brodą. Ale jak widać dobry dowcip jest ponadczasowy i zawsze się obroni;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Czarny...
    Nie mogę dopuścić do tego żebyś nie wytrzymał! sprawdzę i natychmiast dam ci znać. Tylko podaj GG bo mi siadło i nie mam kontaktu z Tobą;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Maura...
    No uczę. Się. Albowiem mam aparat. Całkiem nowy. I szybki;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Zaduszę siebie, śmiechem i nie znałam tego kawału z broda :))))

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja też się uczę, ale chyba bardziej obslugi aparatu niż zdjęć ;) Ja tam wolałam analogowe niż te wypasione cyfrowe. Jakoś ich nie czuję.

    OdpowiedzUsuń
  37. Oj dobre !!! Nie znałam tego kawału. Sprzedam go zaraz dalej ;) Może nie znają, jak i ja :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Aga_xy...
    To teraz już znasz! I dla ciebie to on gołowąs bez brody:)

    OdpowiedzUsuń
  39. Butterfly...
    Może i analogowe miały duszę, nie przeczę, ale i mistrzostwa większego wymagały. Tutaj jak się coś nie uda, to kasujesz i próbujesz do skutku, albo do wyczerpania baterii. Tam trzeba było liczyć klatki filmu...;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Ivon...
    Sprzedawaj. Jest akurat na czasie;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Się obśmiałam:) zjęcie bardzo ładne:) Jaskrawe kolory, szczególnie w szarugę i w zimie, dodają energii. Jestem na etapie przekonywania się do nich, na razie przez przypadek, mam złocisto-promienny fotel.

    OdpowiedzUsuń
  42. Diuk...
    Od czegoś trzeba zacząć. To czemu właściwie nie od fotela:)

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie znałam! A korory lubię różne, kwadratowe i podłużne, i malinowy też ;) A swoją drogą dlaczego malinowy, cytrynowy, wiśniowy funkcjonuje w praktyce, ale już mangowy, jeżynowy lub kokosowy nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. dwie literówki przy słowie (tak) zamieniamy na (tam) i (do) zamieniamy na (od). Miło znów cię odwiedzić Beatko. Bardzo fajny tekst i żarcik tez sympatyczny :) Bardzo mi się podoba twoje nowe "hallowinowskie" zdjęcie. Zdrowia dla całej rodziny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  45. sam wytykam literówki, a piszę "hallowin" xDDDDD
    oczywiśćie helloween. to powtórzę przy okazji raz jeszcze w innym języku żeby się nie przejadło Best Regards! :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Beatta...
    Może dlatego, że mangowy głupio brzmi. Nie pamiętam jak firma ale ma w swojej ofercie farbę w kolorze mango. Niby to samo a jednak...;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Kwaku...
    Ach te literówki, litrówki, półlitrówki... Choćbym nie wiem jak sprawdzała to zawsze mi jakaś umknie. Dzięki:))))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz