Gołąbki

Gdzie kucharek sześć tam dwanaście cycków.
Pewna Zgaga, zapytała, a że opowieść za długa na komentarz to zamieszczam ją tu...

Szefowa kuchni, samozwańcza mistrzyni wałka i patelni opowiada, poleca i podaje "oryginalny" przepis na;


Gołąbki inaczej, zwane leniwymi, albo pożarskimi

Takie leniwe to one nie są. Śmiem nawet twierdzić, że więcej przy nich roboty niż przy tych tradycyjnie zawijanych w kapuchę.
Przepis na wspomniane leniuchy dostałam od mojej mamy, która tym samym chciała nadrobić zaległości w mojej kulinarnej edukacji. Bo przyznać trzeba, że zaniedbała tę dziedzinę koszmarnie. Pilnowała żebym czytała lektury, matematykę przynajmniej ściągnęła przed lekcją. Powiedziała co z czym prać i jak suszyć.  Że Wpoiła zasady. Tylko o gotowaniu "zapomniała". pewnie dlatego, że kuchnia nie leżała w sferze jej zainteresowań, a  za króla kuchni robił ojciec.Będąc świeżo upieczona mężatką potrafiłam zrobić kanapki i nie przypalić wody na herbatę.
Cytuję dokładnie. Tak jak było zapisane przez szanowną rodzicielkę moją, bo inaczej cała ta opowieść nie miałaby sensu;)
Read More
Gołąbki inaczej
  • Kilogram. mięsa mielonego (wieprzowego)
  • 2 jajka
  • 1/2 szklanki suchego ryżu (nie gotowanego!)
  • 1-2 łyżki kaszy manny
  • 0,5 kg poszatkowanej kapusty, może być trochę więcej
  • i przyprawy do smaku, może być Vegeta
Kapustkę musisz poszatkować. To weź jakiś ostry nóż i pokrój. Na desce koniecznie, bo bluzkę poprzecinasz. Potem posyp  Vegetą. I niech toto postoi z pół godzinki. Wtedy  tak sobie zmięknie.
A dalej robisz jak mielone. Wiesz jak się robi mielone?
Wszystko razem wymieszaj i rób takie kotlety. No i w bułce poobtaczaj i usmaż na oleju.
Potem trzeba zrobić sos. To weź duży niebieski kubek i wymieszaj w nim składniki ;
  • sól,
  • pieprz,
  • ze 4 łyżki ketchupu,
  • ze 4 łyżki koncentratu pomidorowego,
  • ze 2 kostki rosołowe
  • trochę Vegety i cukier (do smaku)
Dodaj do wody, pewnie gdzieś ze dwa litry trzeba. I zalej tym gołąbki.
Aha, a gołąbki to muszą być w jakimś naczyniu takim do zapiekania. Może być to co dostałaś w prezencie. To żaroodporne z pokrywką.
No i zapiekaj w piekarniku. Pewnie gdzieś z godzinę trzeba. Albo i nawet dłużej. Zresztą spróbuj wcześniej bo to piekarnik piekarnikowi nierówny.

Tak oto wyglądał przepis. Za każdym razem mimowolnie szukałam dużego niebieskiego kubka…

Komentarze

  1. haha, dzisiaj podobne robiłam:)
    Moje z mięsa mielonego, ryżu ugotowanego, kapusty poszatkowanej, przypraw wszelakich. Formuję jakby klopsy, układam w żaroodpornym naczyniu, zalewam sosem z robionym z koncentratu pomidorowego, wody, soli i pieprzy. Półtorej godziny na termoobiegu w temp. 185st.C i można palce lizać:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jednak chyba wolę te tradycyjne wiesz?;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też się trzymam przepisu, ale mojej babci, czyli dłłłłługo duszę w sosie pomidorowym na wolnym ogniu, nie w piekarniku.
    A i takie zawijane bardziej lubię, jak mi się kapustka podpiecze....

    OdpowiedzUsuń
  4. też takie popełniłam ...kiedyś...pychości:)

    OdpowiedzUsuń
  5. jesos..ja nigdy nie robiłam gołąbków...z lenistwa!!!
    może czas zacząć?:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Poproszę 4 na wynos :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie by wyszły wróble, albo bociany.... tego jestem pewna;)

    Zdanie powitalne - nooo super bomba
    Gdzie kucharek 6 tam cycków 12
    o ho ho !! suuuper!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nivejka, ja też, bo, nie wiem jak Ty, ja gołąbki tradycyjne robię migiem, choć maleńkie to i więcej ich. I jest to jedna z niewielu potraw jakie lubię robić. Nie jestem stworzona do gotowani;(
    Zachęcam byś spróbowała z kapustą włoską. Są jeszcze lepsze.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię te gołąbki, bo dla mnie są faktycznie szybsze do zrobienia i łatwiejsze, niż te zawijane w liście kapuchy;-))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Znowu to samo! Piksele tkają pod nos i udają, że to danie! Ech ci wirtualni kucharze :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Cała Ja...
    Bo te zawijane mimo wszystko lepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kaś...
    Domowe żarełko zawsze pysznościowe:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mijka...
    Bo ty do wyższych celów stworzona;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Volus...
    Tylko cztery? Co to jest dla takiego chłopa;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Magda...
    Trzy razy liczyłam i za każdym razem mi dwanaście wychodziło;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Iva...
    Tez czasami robię z włoskiej. Mój mąż jednak woli z tej normalnej:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Akularnica...
    Może i faktycznie szybsze, ale w sumie... raz na jakiś czas mogę porobić dłużej;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Magenta...
    To straszne niedopatrzenie. Że tez jeszcze nikt wirtualnych stołówek nie wymyślił;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki za anegdotkę zamówioną! Gdy mnie podstaw nauczała ciocia, nieodzownym sprzętem kuchennym była tzw. kwarta, przez męża z niemieckiego nazywana stufem, a przez tych, co z Lubelszczyzny, garnczkiem. To takie coś z uchem o pojemności ok. 1,5 litra.Głownie do mieszania i odmierzania. Nie miałam czegoś takiego, w posagu nie dali... Póki nie nabyłam, czułam się bezradna gastronomicznie. Ten sam egzemplarz od 33 lat, w użyciu minimum dwa razy w tygodniu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zgaga...
    U mojej babci, na Mazowszu, też funkcjonowało pojecie kwarty. Na wyposażeniu kuchni była kwarta, dwie kwarty i pół kwarty :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam Twój niebieski kubek, jak byś robiła gołąbki inaczej :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Moze bym sie i skusila na ten przepis, ale nie mam niebieskiego kubka i naczynie do zapiekania tez chyba niekoniecznie takie jak Ty dostalas na prezent... ;/

    OdpowiedzUsuń
  23. Gołąbki prawdziwe tak mnie przerażały swoim skomplikowaniem, że jakem dwie niemal dekady mężatka, tak ani razu się nie skalałam. Za to od kiedy odkryłam "te łatwe", to poczyniam regularnie. Oczywiście z lenistwa kapusty nie kroję nożem ale wrzucam w malakser i ciacha się sama. Reszta jak u Ciebie, tyle że też bez niebieskiego ... Pozdrawiam przed śniadaniem. :))

    OdpowiedzUsuń
  24. Ze mnie tez kiepska kucharka, ale ten rodzaj gołąbków znam i lubię bardzo :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Niedawno robiłam tradycyjne, rozłożyłam gary, zawaliłam blat składnikami, obrałam i pokroiłam cebulkę, czyli najgorszą robotę odwaliłam, żeby nie było. Następnie, zawoławszy Męża Miniusia wycofałam się na z góry upatrzone pozycje. Gołąbki były naprawdę pyszne! Może za tydzień z r o b i ę wg Twojego przepisu ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. doooobrze, że jestem po obiedzie..mam dystans..do czasu..do materiału...do wykonawstwa....co nie znaczy, że nie skorzystam...MNIAM!!!!!!!!!!!!!! Serdecznie pozdrawiam..Ania

    OdpowiedzUsuń
  27. Gołąbki, mhmmm pyszności ;). Ja zapewne też bym się automatycznie rozglądała za niebieskim kubkiem ;).

    OdpowiedzUsuń
  28. Orzeszku włoski! Ja też nie mam takowego kubeczka. Gołąbków nie będzie (mięso mogłabym zamienić na coś innego, cosik vege, ale kubeczek??? No way!

    OdpowiedzUsuń
  29. Ponieważ sprawy kuchni bardzo mnie interesuja, więc wróce tu jeszcze niejeden raz- podpatrzyc przepis przy gotowaniu...:)))****

    OdpowiedzUsuń
  30. Czarny...
    Tylko jak my się nim będziemy dzielić? Tak na odległość?:)

    OdpowiedzUsuń
  31. Stardust...
    Problem w tym, że kubka tez nie mam. A naczynie? Pamiętam, że się stłukło. Nie pamiętam tylko okoliczności;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Mira...
    Teraz to nawet moja mama maszynowo kapuchę sieka. Przepis jest sprzed 10 lat:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Fire.woman...
    Na szczęście dla nas teraz można kupić wszystko. Z napisem "jak domowe";)

    OdpowiedzUsuń
  34. Beatta...
    Też mi bardzo smakuje jak mnie inni karmią;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Pchełka...
    Na coś ten czas trzeba marnować. ja na ten przykład bardzo lubię robić pierogi. Mogę sobie wszystko przemyśleć;)

    OdpowiedzUsuń
  36. Wiedźma...
    Niebieski kubek to po prostu symbol maminych przepisów;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Anulka...
    Niektórzy robią wegetariańskie gołąbki, ale to chyba raczej te tradycyjne;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Nivejko, a można dać włoską kapustę zamiast tej zwykłej? Bo tej zwykłej to ja nie lubię. A włoską
    to nawet taką duszoną na masełku z pokrojonymi suszonymi morelami.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Ania...
    To zbyt duża odpowiedzialność dla mnie. Lepiej poszperaj po kulinarnych blogach. Polecam Ivon i BareYę;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Anabell...
    Z włoska nie próbowałam, ale skoro nadaje się do tradycyjnych gołąbków to i tu się powinna sprawdzić:)

    OdpowiedzUsuń
  41. Boski przepis! Najbardziej urzekło mnie to siekanie kapusty na bluzce :))) I niebieski kubek :)
    Gołąbków muszę spróbować, bo akurat kapustę mam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz