Bez tytułu (1)
Maria bardzo nie lubiła jak ktoś zdrabnia jej imię. Pół biedy jeśli była to Marysia. Mania, nawet na czczo wywoływała odruch wymiotny. Jakoś tak dziwnie jej się to kojarzyło. Wieśniacko. Nie wiejsko i nie sielsko tylko właśnie wieśniacko. To przez matkę. Zawsze ganiła ojca jak brał ją na kolana i czule mówił
- Moja mała Manieczka.
Krzyczała wtedy, żeby nie robił z jej dziecka proletariuszki. A on, jakby na złość, zaczynał śpiewać piosenkę o Maniuśce. Głośno i wyraźnie. Matka zatykała uszy, chowała się w łazience, ale i tam prostackie dźwięki pseudoludowej przyśpiewki ją odnajdywały, osaczały i nie pozwalały zapomnieć o przeszłości. Urodziła się na wsi. Takiej prawdziwej, z krowami które śmierdziały i trzeba było je oporządzać, paść i doić, z kurami które łaziły po całym podwórku i z niekończącą się robotą. Ledwie kończyły się sianokosy zaczynały się żniwa, a potem wykopki. Nawet zimą było co robić.
- Maniuśka moja, Maniuśka, choć że ze mną spać do łóżka! - ojciec wyśpiewywał nieco fałszywie, a matce wyświetlał się film z przeszłości; stary dom, obowiązki przy obrządku i charakterystyczny znienawidzony zapach wsi.
***
- No? To czego sobie życzysz Ma... - Jarzy zawahał się. Niemalże w ostatnim momencie ugryzł się w język. Przypominał sobie zimny wzrok stojącej przed nim kobiety kiedy wczoraj nieopatrznie użył znienawidzonej przez nią formy - Mario?
- Schabowego, pół litra i surówkę z kapusty. Może być z czerwonej.
- Ja pytam poważnie Marysiu - Jerzy ciężko usiadł na fotelu.
- A ja ci poważnie odpowiadam. Było pytanie jest odpowiedź. Życzę sobie schabowego, pół litra i surówkę z kapusty. Mam powtórzyć zamówienie? - przy wymienianiu potraw kolejno zaginała palce z rozłożonej dłoni. Zupełnie jakby odhaczała to co już powiedziała i czekała na realizacje wypowiadanych życzeń.
- No? Na co czekasz? Podawaj! - prychnęła zupełnie jak ruda kotka, która wylegiwała się leniwie na fotelu.
Jerzy popatrzył na żonę z niedowierzaniem. Co się stało z jego Manią (w myślach tak właśnie ją nazywał)? Zawsze była chłodna, opanowana i zdystansowana. Nie była jednak opryskliwa. No przynajmniej nie do tego stopnia. Rozminęli się gdzieś po drodze. Więcej ich dzieli niż łączy. Każde ma swoje i tylko swoje sprawy. Tajemnicze spotkania, telefony i zahasłowane konta w komputerze. W zasadzie wspólne jest tylko mieszkanie. Nawet kołdry mają oddzielne.
- Jak to możliwe, że człowiek może się tak zmienić? - westchnął ciężko.
- Też się nad tym zastanawiam. Jak to możliwe?
- Moja mała Manieczka.
Krzyczała wtedy, żeby nie robił z jej dziecka proletariuszki. A on, jakby na złość, zaczynał śpiewać piosenkę o Maniuśce. Głośno i wyraźnie. Matka zatykała uszy, chowała się w łazience, ale i tam prostackie dźwięki pseudoludowej przyśpiewki ją odnajdywały, osaczały i nie pozwalały zapomnieć o przeszłości. Urodziła się na wsi. Takiej prawdziwej, z krowami które śmierdziały i trzeba było je oporządzać, paść i doić, z kurami które łaziły po całym podwórku i z niekończącą się robotą. Ledwie kończyły się sianokosy zaczynały się żniwa, a potem wykopki. Nawet zimą było co robić.
- Maniuśka moja, Maniuśka, choć że ze mną spać do łóżka! - ojciec wyśpiewywał nieco fałszywie, a matce wyświetlał się film z przeszłości; stary dom, obowiązki przy obrządku i charakterystyczny znienawidzony zapach wsi.
***
- No? To czego sobie życzysz Ma... - Jarzy zawahał się. Niemalże w ostatnim momencie ugryzł się w język. Przypominał sobie zimny wzrok stojącej przed nim kobiety kiedy wczoraj nieopatrznie użył znienawidzonej przez nią formy - Mario?
- Schabowego, pół litra i surówkę z kapusty. Może być z czerwonej.
- Ja pytam poważnie Marysiu - Jerzy ciężko usiadł na fotelu.
- A ja ci poważnie odpowiadam. Było pytanie jest odpowiedź. Życzę sobie schabowego, pół litra i surówkę z kapusty. Mam powtórzyć zamówienie? - przy wymienianiu potraw kolejno zaginała palce z rozłożonej dłoni. Zupełnie jakby odhaczała to co już powiedziała i czekała na realizacje wypowiadanych życzeń.
- No? Na co czekasz? Podawaj! - prychnęła zupełnie jak ruda kotka, która wylegiwała się leniwie na fotelu.
Jerzy popatrzył na żonę z niedowierzaniem. Co się stało z jego Manią (w myślach tak właśnie ją nazywał)? Zawsze była chłodna, opanowana i zdystansowana. Nie była jednak opryskliwa. No przynajmniej nie do tego stopnia. Rozminęli się gdzieś po drodze. Więcej ich dzieli niż łączy. Każde ma swoje i tylko swoje sprawy. Tajemnicze spotkania, telefony i zahasłowane konta w komputerze. W zasadzie wspólne jest tylko mieszkanie. Nawet kołdry mają oddzielne.
- Jak to możliwe, że człowiek może się tak zmienić? - westchnął ciężko.
- Też się nad tym zastanawiam. Jak to możliwe?
CeDeeN...
Widoczne powyżej wyróżnienie dostałam od:
Eli - autorki bloga "Scenki",
Piotra - piszącego bloga pod tytułem "Fragmenciki",
Uli - podróżniczki pasjonatki znanej pod nickiem "W drodze",
i od Deii, która pisze bloga "Garden".
D Z I Ę K U J Ę!
Każda taka nagroda niezmiennie mnie cieszy:)
Świadoma tego, że mogę dostać w twarz pomidorem albo jajem wiejskim klasy s z supermarketu zaryzykuję! I się ogólnoblogowym trendom nie poddam ... I złamię po raz kolejny regulamin. I słoneczne wyróżnienie przekaże wszystkim spragnionym wiosny:)
i od Deii, która pisze bloga "Garden".
D Z I Ę K U J Ę!
Każda taka nagroda niezmiennie mnie cieszy:)
Świadoma tego, że mogę dostać w twarz pomidorem albo jajem wiejskim klasy s z supermarketu zaryzykuję! I się ogólnoblogowym trendom nie poddam ... I złamię po raz kolejny regulamin. I słoneczne wyróżnienie przekaże wszystkim spragnionym wiosny:)
to ja! ja spragniona!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze primo gratuluję wyróżnienia i rozumiem Twoją niereformowalną postawę.
OdpowiedzUsuńA po drugie primo, nawet jeśli inni czytający będą usiłowali mnie zakrzyczeć, to ja się upominam o starą blogonowelę "Para mieszana".Powyższy odcinek przeczytałam tylko dlatego, ze ciekawość mało mnie nie zżarła.To jednak nie jest w porządku, ze zaczynasz nową a starej nie kończysz.
I w związku z tym jest trzecie primo - czyli moje oburzenie, które już teraz da się tylko ugłaskać dokończeniem obydwu intrygujących opowieści.
Mogą być równoległe opowieści, ale ,,Pary...'' w gwizdek nie puszczaj, co?
OdpowiedzUsuńnie będę rzucać pomidorami :D
OdpowiedzUsuńi czekam na ciąg dalszy :)
ojej smutno jakoś...
OdpowiedzUsuńjeszcze ode mnie było:-), bo mi się tez Twój blog podoba:-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńP.S ale już niczego nie poprawiaj
Beata...
OdpowiedzUsuńNiech ta zima już sobie idzie!
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńSorry Elu. Natentychmiast (jak tylko się wyrobię) nadrobię zaniedbanie:)
Zgaga...
OdpowiedzUsuńNie puszczam! Cały czas coś tam przy niej dłubię;)
Euforka...
OdpowiedzUsuńUlżyło mi;) Ciąg dalszy oczywiście nastąpi;)
Eulalia...
OdpowiedzUsuńBo życie to nie je bajka;)
Dea...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Umknęło mi z powodu wyjazdu itp...
Już ten błąd naprawiłam:)
Manieczka to starszawa pani? Czy w miarę świeża jeszcze?
OdpowiedzUsuń:)
Gratuluję nagród!:)Powinnaś powielić obrazki!
Smutne to jakieś takieś:( Obym nigdy nie chciała mieć oddzielnej kołdry...
OdpowiedzUsuńNo i gratuluję wyróżnienia:)
Ścisk
Gratuluję nagród. No i ciekawi mnie czy Jerzy rozstanie się z Marią.
OdpowiedzUsuńNivejka, no właśnie nie trzeba było:-)
OdpowiedzUsuńBea, moja babcia miała Maria, a mój dziadek, kiedy doprowadzała go szewskiej pasji, krzyczał: Maaaańka! I widzisz co zrobiłam? Beato! To mam zdrabniać, czy mam nie zdrabniać?
OdpowiedzUsuńNie ma rzeczy niemożliwych :)
OdpowiedzUsuńAga_xy...
OdpowiedzUsuńWiek to pojęcie względne. Dla mnie to siksa. Dla mojej córki starsza pani;)
Inez...
OdpowiedzUsuńróżnie w życiu bywa:) A z kołdrą czasami wygodniej;)
Voluś...
OdpowiedzUsuńNiezbadane są wyroki:)
Dea...
OdpowiedzUsuńAleż trzeba. Jeszcze raz przepraszam:)
Margo...
OdpowiedzUsuńJak nie lubi to lepiej nie. Bo to z kolei ja może doprowadzić do szewskiej pasji;)
Magenta...
OdpowiedzUsuńWystarczy chcieć?;)
Toż to zbrodnia Marię przerabiać na jakąś Mańkę!
OdpowiedzUsuńA osobne kołdry są po prostu wygodniejsze :D. Na upartego to i osobne łóżka by się przydały bo kiedyś się trzeba wyspać :))
Beato szanowna, rozwiń wątek Marii i Jerzego, chociaż do niej pasowałby Jan. Tyle czy... wyczuwam intrygę. No dobrze, zaczekam na rozwinięcie akcji :)
OdpowiedzUsuńNivejko, gratuluję. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńPrzerywasz opowieść w najbardziej intrygującym momencie. Ale to dobrze. To świetnie działa na spotęgowanie ciekawości. :)
Antares...
OdpowiedzUsuńTo chyba kwestia nastawienia. Miałam znajoma która przedstawiała się jako Mania:)
Margo...
OdpowiedzUsuńJan wydawał mi się zbyt oczywisty w sensie skojarzeniowym. Dołożyć i tylko Nowak albo Wiśniewscy i polak doskonały gotowy;)
Jolanta...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że reszta będzie równie intrygująca:)
Nivejko, niech idzie precz! tylko musimy kogoś najpierw utopić...
OdpowiedzUsuńMoja sąsiadka wołała na swojego synka mariusza w ten uroczy sposób: "Maaaannniieeekk!!!" Po dziś dzień nienawidzi swojego imienia :-)))
OdpowiedzUsuńJednak wyszła wieś ;) no nie darmo wierzy się w magię imion...
OdpowiedzUsuńPrzyłaczam się do apelu o parę :((
Beata...
OdpowiedzUsuńMam pietra. na drugie mam ... Marzanna;)
Eumenida...
OdpowiedzUsuńKwestia przyzwyczajenia. Mnie strasznie nie podobało się zdrobnienie używane przez rodzinę. Z czasem przywykłam:)
Iimajka...
OdpowiedzUsuńJa nie wierzę. Imię jest jednak dziełem przypadku;)