Śpiewać każdy może...
Pamiętacie jak pisałam, że z dziećmi trzeba ostrożnie? Bo bestie z nich sprytne i pamięć mają słoniową? No to niestety... po raz kolejny okazało się, że miałam rację.
Poniedziałek to najgorszy dzień. Między innymi dlatego, że w kalendarzu występuje zaraz po niedzieli (dwóch tygodniach lenistwa to mógłby w zasazie wcale nie istnieć).
To również dzień katastrof natury medycznej. Przychodnie pękają w szwach.
Po byle receptę, za Chiny nawet gdyby były kapitalistyczne bym się nie wybrała. Z chorym dzieckiem jednak żartów nie ma. I mus iść. Tym jesli widmo epidemii rodzinnej zaglada w oczy.
Na korytarzu kolejka na dwa magazynki. O miejscu siedzącym można co najwyżej pomarzyć. Dzieciom to w zasadzie nie przeszkadza. Fajnie jest. Koledzy też przybyli zwabieni wizją otrzymania od pana doktora pieczątki z misiem albo klauniego noska (piłeczki kauczukowe się skończyły;)
Po kilkunastu próbach spacyfikowania towarzystwa, które wyglądało na cudownie ozdrowione, wreszcie się udało. Ściślej; to oni zmęczeni gonitwą między nogami pacjentów, dali za wygraną, ale kto by tam się szczegółów czepiał. Najważniejsze, że w końcu i nareszcie siedli na tyłkach i wizja chirurgii urazowej odpłynęła w siną dal. Nie ma jednak nic za darmo. Zaczęli śpiewać.
Urocza koleżanka mojego synka, która przybyła w towarzystwie mamy i nobliwej aczkolwiek całkiem sprytnej babci rozpoczęła koncert od pieśni powszechnie znanej. Z młodej piersi wyrwał się przebój sprzed lat
- Jesteś szaloooooooona! Mówię ci... - ryczała pannica nawet dość melodyjnie. Mamusia i babcia wyprażyły biusty i z dumą spoglądały na pociechę. Zachęcona sukcesem artystka zaczęła śpiewać kolejny, znacznie młodszy hit rozgłośni radiowych;
- Będę brał cie w aucie...
Chyba zrobiło się gorąco. Grzać mocniej zaczęli czy coś w tym rodzaju. W każdym z twarzy obu pań zniknęła duma. Jej miejsce zajęły cudne rumieńce.
- A wiesz co moja mama śpiewa? - mój młody też zapragnął pochwalić się umiejętnościami wokalnymi.
- Nieeee - artystka zakończyła popis i pokręciła przecząco głową - Zaśpiewaj - zażądała.
- No to moja mama śpiewa tak ; Kto nam zabroni wracać do domu raaaaaaaaaano? Drzwi są zamknięte, tata zajęty maaaaaaaaamą.
Faktycznie gorąco się jakoś zrobiło.
- Uffffffff - sapnęła lokomotywa i żwawo ruszyła w kierunku otwierających się właśnie drzwi gabinetu.
PeeS. Uprezdzając spekulacje informuję, że alarm okazał się być fałszywym;)
Źródło zdjęcia: http://likaimy.blox.pl/html
Poniedziałek to najgorszy dzień. Między innymi dlatego, że w kalendarzu występuje zaraz po niedzieli (dwóch tygodniach lenistwa to mógłby w zasazie wcale nie istnieć).
To również dzień katastrof natury medycznej. Przychodnie pękają w szwach.
Po byle receptę, za Chiny nawet gdyby były kapitalistyczne bym się nie wybrała. Z chorym dzieckiem jednak żartów nie ma. I mus iść. Tym jesli widmo epidemii rodzinnej zaglada w oczy.
Na korytarzu kolejka na dwa magazynki. O miejscu siedzącym można co najwyżej pomarzyć. Dzieciom to w zasadzie nie przeszkadza. Fajnie jest. Koledzy też przybyli zwabieni wizją otrzymania od pana doktora pieczątki z misiem albo klauniego noska (piłeczki kauczukowe się skończyły;)
Po kilkunastu próbach spacyfikowania towarzystwa, które wyglądało na cudownie ozdrowione, wreszcie się udało. Ściślej; to oni zmęczeni gonitwą między nogami pacjentów, dali za wygraną, ale kto by tam się szczegółów czepiał. Najważniejsze, że w końcu i nareszcie siedli na tyłkach i wizja chirurgii urazowej odpłynęła w siną dal. Nie ma jednak nic za darmo. Zaczęli śpiewać.
Urocza koleżanka mojego synka, która przybyła w towarzystwie mamy i nobliwej aczkolwiek całkiem sprytnej babci rozpoczęła koncert od pieśni powszechnie znanej. Z młodej piersi wyrwał się przebój sprzed lat
- Jesteś szaloooooooona! Mówię ci... - ryczała pannica nawet dość melodyjnie. Mamusia i babcia wyprażyły biusty i z dumą spoglądały na pociechę. Zachęcona sukcesem artystka zaczęła śpiewać kolejny, znacznie młodszy hit rozgłośni radiowych;
- Będę brał cie w aucie...
Chyba zrobiło się gorąco. Grzać mocniej zaczęli czy coś w tym rodzaju. W każdym z twarzy obu pań zniknęła duma. Jej miejsce zajęły cudne rumieńce.
- A wiesz co moja mama śpiewa? - mój młody też zapragnął pochwalić się umiejętnościami wokalnymi.
- Nieeee - artystka zakończyła popis i pokręciła przecząco głową - Zaśpiewaj - zażądała.
- No to moja mama śpiewa tak ; Kto nam zabroni wracać do domu raaaaaaaaaano? Drzwi są zamknięte, tata zajęty maaaaaaaaamą.
Faktycznie gorąco się jakoś zrobiło.
- Uffffffff - sapnęła lokomotywa i żwawo ruszyła w kierunku otwierających się właśnie drzwi gabinetu.
PeeS. Uprezdzając spekulacje informuję, że alarm okazał się być fałszywym;)
Źródło zdjęcia: http://likaimy.blox.pl/html
no bo kto nam zabroni lalalalalal;-)
OdpowiedzUsuńJeszcze chwila i będzie wracał na śniadanie, spokojnie :) Dzieci są boskie...
OdpowiedzUsuńA dla mnie poniedziałek dobrze się zaczął - właśnie od teraz...mam dobry humor :-)
OdpowiedzUsuńOj mam do nadrobienia sporo jak widzę, zabieram sie za lekturę - do miłego!
uwielbiam takie sytacje .super dzieki usmialam sie .kiedys sama bylam powodem .bede 4 letnia sprytna dziewuszka chcialam zablysnac przy sasiedzie ktory akurat nas odwiedzil w czapce kolejowce. i mowie a moja mam to mowi ze w tej czapce to wyglada pan jak Hitler .ot blysnelo dziecko wyczuciem chwili
OdpowiedzUsuńTo są bardzo radosne strony bycia matką.Po latach takie momenty wspomina się z rozczuleniem.Będąc bardzo rezolutną pięciolatką zostałam wysłana do sąsiada kilka domów dalej.Nikt mi nie powiedział, jak on ma na nazwisko.A ja nie potrzebowałam pytać. Wiedziałam. Nikt nigdy nie powiedział na niego inaczej niż Karulak.Po powrocie do domu musiałam zdać relację z załatwienia sprawy.Szczegółową.I tato załamał ręce.Żeby było elegancko nie mówiłam zwyczajnie "od pana" czy "do pana" ale w rozmowie dodawałam np."Tato mnie przysłał do pana Karulaka..."A facet miał na nazwisko Rząca.Kiedy w wieku pięciu lak popełni się taką gafę - uczula to człowieka na całe życie, do dziś.
OdpowiedzUsuńPan Rząca miał duże poczucie humoru.Uśmiechnął się szeroko i nic nie sprostował.I to też pamiętam.
Jazz...
OdpowiedzUsuńNikt! No bo kto?;)
Nie mogę... świetnie napisane.
OdpowiedzUsuńTak, tak, dzieci, duma rodziców.
Pozdrawiam serdecznie.
Ha:) Z pamięci wyciągam zakurzone obrazy własnych popisów i chodzenia "w zaparte" dla zabawy i na przekór. :)W sumie to fajnie mieć -ęć lat, i tak wszystko(cały wstyd) spadnie na rodziców.:))
OdpowiedzUsuńHuhu...znowu ni dałaś czytania na wieczór:)
Margo...
OdpowiedzUsuńNiby wiem, ale jakoś jeszcze sobie nie wyobrażam:)
Bestyjeczka...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię poprawiać ludziom humor:)
Majowababcia...
OdpowiedzUsuńI zawsze się taki rzeczy pamięta:)
:)))))))
OdpowiedzUsuńTkaitka...
OdpowiedzUsuńElu! Koniecznie to opisz! Wjdzie z tego fajne opowiadanko:)
Lusija...
OdpowiedzUsuńA że czasami za mocno grzeją to inna sprawa;)
Pieprzu...
OdpowiedzUsuńAż szkoda, że to się nie wróci prawda?:)
OLQA...
OdpowiedzUsuń:))))
"Szaloną" uwielbiam za jej niesamowitą skuteczność w porywaniu do tańca, to drugie obiło mi się o uszy gdy do Synia przyszli koledzy - niewybredny gust buzującego hormonami gimnazjalisty. Ale tego Twojego hitu nie znałam. Może zanuć coś dalej ;))
OdpowiedzUsuń:) lalala:)))Swoją drogą też sobie nie wyobrażałam tych powrotów, a już przeżyłam.
OdpowiedzUsuńDzieci sa niezawodne:))))
OdpowiedzUsuńJak już jechać po bandzie to na całego a nie tylko ociupinkę :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA jednak trzeba uważać na każde słowo :D. Na dziecko zawsze można liczyć ;).
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wiekiem mija moda na śpiewanie w poczekalni przychodni. Byłoby zabawnie :)
OdpowiedzUsuńnooo repertuar rodzinny, znaczy sieu,króluje wszędzie:))))))
OdpowiedzUsuńMira...
OdpowiedzUsuńPublicznie nie śpiewam. Mam zakaz;D
Aga_xy...
OdpowiedzUsuńMam nadzieje nie było aż tak źle? Co? Powiedz że to do przeżycia:D
Stardust...
OdpowiedzUsuńCiągle się o tym przekonuję;)
Czarny...
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie się zgadzam tylko, ze z wypiekami mi nie do twarzy:D
Wiedźma...
OdpowiedzUsuńPewnie. Nie tylko ściany maja uszy;)
Voluś...
OdpowiedzUsuńZaśpiewałbyś wtedy "My szerej panserni"?;)
Mijka...
OdpowiedzUsuńUsiasiusia i ojdana;D
Fantastyczne! Uśmiałam się.. zreszta jak przy niemal każdej wizycie tutaj! :)
OdpowiedzUsuńDooobre! Hitem moich małych jest na razie "Sto lat" zapamiętane z jakiejś imprezy rodzinnej, a Młoda łączy to sprawnie z kolędami... Dobrze, że na razie nieśmiała... :))))
OdpowiedzUsuńNivejka - wymruczałbym :)
OdpowiedzUsuńPani M...
OdpowiedzUsuńJa to się mam... co nie napisze to mnie wyśmieją;)
PeeS. Dzięki:)
Magdalena...
OdpowiedzUsuńCzekaj, niech no one podrosną! Zaczną się przeboje w stylu; "Raz pewien kogucik namawiał kureczkę";)
Voluś...
OdpowiedzUsuńDoigrałeś się. Tym razem Ci nie daruję! Szykuj się!;)
Albowiem powiedziane jest: wszystko, co powiesz przy dziecku, może być wykorzystane przeciw Tobie!
OdpowiedzUsuńZgaga...
OdpowiedzUsuńNo ale o śpiewaniu nie wspominają! ;)
oj śpiewasz, śpiewasz!!!!!
OdpowiedzUsuńsama słyszałam i jest to nawet nagrane
uważaj bo mogę wykorzystać :)
No i się wydało! :)))
OdpowiedzUsuńNie ma to jak dzieci z piękną pieśnią na ustach, najlepiej w większych skupiskach ludzkich - dla wzmocnienie efektu! :)))
OdpowiedzUsuńdobrze wpaść do Ciebie, od razu lżej na duszy:)
OdpowiedzUsuńJestem bezpieczna, moje dziecko nie chce spiewać za nic ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się z fałszywego :)
Dzidka...
OdpowiedzUsuńI ty Obuzie przeciwko mnie! To było raz i dla Prezeski. A Zajączek się nie liczy;)
Magenta...
OdpowiedzUsuńCiiiiiii;)
Iw...
OdpowiedzUsuńDzieci to nawet jednym słowem potrafią rozgrzać kaloryfery;)
Iva...
OdpowiedzUsuńDusza do góry!
Iimajka...
OdpowiedzUsuńA tam, nie znasz dnia ani godziny. Nie śpiewa, bo może zawsze jest "kompocik";)
:))))
OdpowiedzUsuńBęde brał cie w aucie - było hitem latem zeszłego roku nad morzem.
Znam już hit tegorocznych wakacji:))))))
Pisze w bardzo odległym czasowo poscie i pewnie drugi raz już go nie odnajdę.Przypadkowo jest to ten post, pod którym mnie namawiałaś.No i namówiłaś.Pierwsze opowiadanie albo może rozdział, już jest.Publikować zacznę, gdy będę miała kilka.Może z pięć?
OdpowiedzUsuńMam zamiar zmienić dostawcę internetu, bo w trakcie pisania (także komentarzy) często są zaniki i dziś np. dwugodzinne pisanie poszło w gwizdek.Boję się interpunkcji.Gdy piszę odręcznie - nie mam kłopotu z tymi znakami.Inaczej na kop.Napisz na maila jakbyś miała jakieś porady. Proszę.
Tkaitka...
OdpowiedzUsuńElu, już się cieszę na sama myśl o czytaniu twoich opowiadań. Nie jestem ekspertem, ale jeśli będę mogła w czymś pomóc to pisz:)
OK.
OdpowiedzUsuń