Para mieszana (23)

Poszła. W przewieszonej przez oparcie torebce zabrzęczały 
dźwięki „Miliona monet”. Skąd ona bierze te durnowate 
melodyjki? Czy to nie można sobie ustawić jakiegoś
normalnego sygnału? Tylko takie szlagiery, na siłę 
lansowanych gwiazd? 
- Torba ci dzwoniła.

- To zadzwoni jeszcze raz, jak będzie w potrzebie. A teraz mów. Co to za krzywda.
- Jak chcesz. Mogłabyś przynajmniej sprawdzić kto i czego chciał. Nie? 
- Nie. Mów. 
- Dobra nie nalegam! Chociaż gdybym to ja dzwoniła to byłoby mi hmmm …
Przykro? - Dobra sprawdzę!- Ewa wygrzebała z torby telefon - Operator, przypomnienie, że
mam w skrzynce nie odsłuchane wiadomości. Zadowolona?
Anka łyknęła wina, nabrała tchu i zaczęła opowieść o mentalnym skrzywdzeniu
przez niejakiego Jacka  zwanego Draniem. 
- To jest po prostu facet mojego życia. Rozumiesz? Odpowiada mi pod każdym
względem. I fizycznym i psychicznym
- Taaaa. I za nic sobie masz, że cię oszukiwał i że w gruncie rzeczy, to
zamiast ciebie wybrał wygodne życie u boku, jak jej tam? Agnieszki? 
- Agaty. Ale masz rację, za nic to mam. To znaczy, nie zrozum mnie źle. Ja to
wiem, rozumiem i sprawę sobie zdaję i wcale nie lekceważę. Ale i tak go
kocham. 
- Dobra. Rozumiem tyle, że na ślepotę nie ma rady. Na głupotę też nikt jeszcze
lekarstwa nie wynalazł. Nadal jednak nie rozumiem tej mentalnej krzywdy.
- Bo ja, zupełnie nieświadomie w każdym napotkanym facecie doszukuję się jego
cech. Rozumiesz? O twój Tomek na ten przykład, niemalże identycznie patrzy spod
oka. Wszyscy mają jakieś jego cechy, ale żaden nie jest nim. 
- Rozumiem. Że wpadłaś na dobre - Ewa uniosła kieliszek – Przypomnę ci, co
ustaliłyśmy, że ideały nie istnieją. A Tomek wcale nie jest mój.

***
Tomek!

Ja nie wiem jak to się mogło stać, bo to wbrew prawom natury, żeby tak żywotna
osoba jak Zocha, moja siostra znaczy, zmarła. I pomyśleć, że jeszcze miesiąc
temu, hulała na weselu swojego wnuka. Tego najmłodszego, co to wszyscy myśleli
ze już na zatracenie pójdzie i panny sobie żadnej nie znajdzie. A jak wywijała
piruety! A jednak i na nią przyszła kryska. No to już wiesz teraz, że mnie nie
ma i nie będzie do odwołania. To znaczy, aż wszystko pozałatwiam. Bo Zocha
to już tylko mnie miała. Wszyscy inni z naszego rodzeństwa już dawno ze świętym
Piotrem się przywitali.
W lodówce masz obiad na jutro. W zamrażarce jakieś pierogi jeszcze znajdziesz.
A potem, to już musisz sobie radzić sam.
Klucze są u sąsiadów. Pod trójką. Podlej mi kwiaty, bo nie zdążyłam.

                                                                                       Helena Jacuńska
P.S. A piszesz coś Tomeczku? Bo to widzisz człowiek kruchy taki i nie zna dnia ani
godziny. A ja bym chciała jeszcze przeczytać. A lat mam już sporo.

Starannie złożony  list od sąsiadki znalazł godne miejsce wśród notatek. Rozpoczynał się kolejny
 smutny wieczór, w smutnym mieszkaniu. 
- Jacuńska ma rację - pomyślał - Pora zacząć zarabiać na kopytka, pierogi i inne
domowe żarcie. 

Komputer zaszumiał cichutko. Edytor tekstów. Notatki. Zaczynamy. Słowa, które
długo nie mogły ułożyć się sensowne zdania, teraz pchały się wprost z głowy na
klawisze. Obiecujący początek. Tylko czy powinno się zaczynać od wstępu?
Podobno, wstęp powinno się pisać na końcu. Tak Pisza we wszystkich mądrych
książkach. A tam! Jakie to ma znaczenie. Grunt że drgnęło i idzie, rwie do przodu.

Wstęp 

Urodziła się dawno. Nikt nie wie kiedy. Bo ona nikomu o tym nie mówi. A jeśli
mówi to, zdawkowo. I bardzo jak na kobietę typowo. 
Nie ma w tym jednak kokieterii. Nie mówi bo nie chce. A czemu nie chce to jej słodka 
tajemnica.
- Mam tyle lat na ile wyglądam.
Na ile wygląda? To zależy. Od dnia, od nastroju, od pogody-

Pani Helena. Człowiek prze duże C. Jest niepodobna do nikogo. Jest wyjątkowa.
Taka troszkę z innej planety. Czasami z innej epoki, czasami wyprzedza czas.
Trochę nawiedzona, trochę natchniona, trochę zwariowana. Jedyna i
niepowtarzalna. Nie da się jej opisać. A może się i da, tylko ja nie umiem. Ona
jest jak pogoda. Zmienna i niepowtarzalna. 
- Kiedyś byłam piękną kobietą- mówi czasami. 
- Nadal pani taka jest. Te zmarszczki dookoła ust i oczu, dodają pani
charakteru. I świadczą o tym, że nie zmarnowała pani życia.

Dużo przeżyła. Los jej nie oszczędzał. Wojna, przesiedlenie, internowanie,
kolejki po cukier, śmierć syna. To dużo jak na jedną kobietę. Ale ona jest
silna. Silna, siłą własnych doświadczeń.
Były też radości. Udane małżeństwo. Córka odnosząca sukcesy naukowe. I praca,
która dawała jej satysfakcję. 

Oto ona, Helena Anna Jacuńska i jej życie.

Kilka godzin później Tomek wyłączył komputer. Rozprostowując obolałe kości
pomyślał, że jutro, to już na tysiąc pięćset sto dziewięćset, procent zadzwoni
do Ewy. Dziś jakoś zabrakło mu odwagi.  Na swoje usprawiedliwienie nie ma
zupełnie nic. Bo przecież, gdyby ona nie chciała, żeby zadzwonił to by nawet
nie szukała tej wizytówki nieszczęsnej. I w ogóle, to by go nie zapamiętała. A
pamiętała i imię, i to, że szukał pracy i, że samochód jednym palcem
otworzył. 
- No! I tego się trzeba trzymać- powiedział sam do siebie i poszedł pod
prysznic.
CeDeeN...





Komentarze

  1. No, ponoć wstęp jest najtrudniejszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale Nivejka zawsze sobie świetnie radzi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No mógłby się w końcu zdecydować :) Tomek, znaczy się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że ciąg dalszy będzie. Zapomniałam tylko dodać CeDeeNa:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, czemu taki niezdecydowany? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Więc może jednak pan Jużyk?...

    OdpowiedzUsuń
  7. O rany ależ mnie to wciąga,
    z niecierpliwością pochłaniam każdy post :-)
    cudnie!!! pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję bardzo:) Dodajecie mi skrzydeł:)

    OdpowiedzUsuń
  9. To i ja Ci podrzucę kilka , może coś się nada, mam do oddania kilka kolorowych, delikatnych, prawie jak Pegaza... Czekam z zainteresowaniem na następny odcinek.Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  10. Składam oficjalny protest: za rzadko Parę publikujesz!
    I od razu postulat: uprzejmie uprasza się o częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ja też się do postulatu Anovi dołączam, częściej poproszę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ujeju... Postaram się. Szkoda, że czas nie jest z gumki do majtek. Byłoby łatwiej;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz