Dziady (4)
Doświadczenie zawodowe, a i życiowe też, nauczyło Jana, że niczego nie można być pewnym. Nigdy nie wiadomo jaki królik wyskoczy z kapelusza i co z tego skakania wyniknie. Nie zdziwiły go słowa Hanki , a jeśli nawet to nawet najdyskretniejszym drgnieniem powieki nie dał tego po sobie poznać. Spokojnie czekał na rewelacje jakie zaserwuje mu pacjentka.
Hanna jeszcze raz poprawiła poduszkę (takie małe natręctwo; poduszkę, nawet jeśli leży idealnie, należy poprawić dwa razy).
- W moim życiu była kiedyś kobieta. Nie to nie to co myślisz - zaprzeczyła, mimo że Jan swoim zwyczajem nie zareagował, ani na tak, ani na nie - Ona po prostu wiele dla mnie znaczyła i bardzo wpłynęła na moje życie.
- Rozumiem - mruknął w odpowiedzi.
- Guzik tam rozumiesz - pomyślała. Głośno natomiast zaczęła snuć opowieść o kobiecie. O tym, że przyjeżdżała, że wszyscy jej zazdrościli, że zawsze, ale to zawsze i bez względu na porę dnia była zadbana i elegancka. Wspomniała też o szmince i o cukierkach w kieszeniach.
W stworzonym przez Hannę opisie kobiety było coś znajomego. Podobieństwo wydawało mu się wręcz duże. Pytanie o szczegóły nie miało jednak sensu. Po pierwsze dlatego, że to była godzina Hanny. To ona miała mówić. A po drugie jaki sens miało pytanie skoro pacjentka z góry zapowiedziała, że to mu się nie spodoba?
- Zawsze mi się wydawało, że mnie lubi. No wiesz, te cukierki. A czasami to nawet pogłaskała po głowie albo zabrała na spacer i opowiadała o życiu jakie wiedzie. Jak jest jej dobrze,. Że ma cudowny dom, kochającego męża, takiego co to by dla niej gwiazdkę z nieba strząsnął. Wystarczyło że coś powiedziała, na coś popatrzyła a już to miała. Na przykład, jak chciała pobyć na wsi to od razu ją przywoził. Sam nie zostawał bo miał bardzo dużo pracy. tak mówiła. Wiesz, bardzo chciałam, żeby była moją matką. Nawet sobie wieczorami wyobrażałam, że tak jest. Że sobie razem chodzimy ulicami wielkiego miasta. Obie takie eleganckie i pachnące. A jak chciałyśmy pojechać na wieś to kupowałyśmy cukierki i jej mąż, który jednak wcale nie był moim ojcem nas wiózł.
Pewnego dnia wszystko się zmieniło.Nie było jej cała zimę i wiosnę. A ja czekałam. każdego dnia czekałam. Przyjechała latem. Z cała masą toreb i walizek. I z wózkiem.
- To moje dziecko - powiedziała kiedy przybiegłam się przywitać - Śliczne prawda?
Może i było śliczne. nie wiem. Ja widziałam tylko małe różowe niemowlę które się darło i domagało stałej opieki. Przestałam istnieć. Już nie miała dla mnie czasu. A wszystko przez niego. Bo to był chłopczyk. Rozumiesz? - zapytała z nadzieją.
- Tak. Mów dalej - Jan nie miał zamiaru niczego ułatwiać. Nieprzenikniona twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- Dobrze. Skoro chcesz - Hanka nabrała powietrza w płuca i zaczęła na wydechu - Zemściłam się. Po kilku latach ale się zemściłam. Zabrał mi matkę. Chciałam żeby zaginał. Ktoś by go potem odnalazł i oddał do domu dziecka. Chciałam tak wyszło inaczej. Mały cierpiał, a ja już nigdy więcej nie zobaczyłam tamtej kobiety.
Ostatnie zdanie zbiegło się z dźwiękiem brzęczyka. Hanka wstała, poprawiła ubranie, wyciągnęła z czerwonego portfela pieniądze, położyła je na biurku i bez słowa pożegnania wyszła stukając obcasami.
- Nie miała męża. Mój ojciec ograniczał się do comiesięcznego przesłania alimentów. I zmarła dwa lata temu - powiedział przekrzykując stukot obcasów.
Hanna jeszcze raz poprawiła poduszkę (takie małe natręctwo; poduszkę, nawet jeśli leży idealnie, należy poprawić dwa razy).
- W moim życiu była kiedyś kobieta. Nie to nie to co myślisz - zaprzeczyła, mimo że Jan swoim zwyczajem nie zareagował, ani na tak, ani na nie - Ona po prostu wiele dla mnie znaczyła i bardzo wpłynęła na moje życie.
- Rozumiem - mruknął w odpowiedzi.
- Guzik tam rozumiesz - pomyślała. Głośno natomiast zaczęła snuć opowieść o kobiecie. O tym, że przyjeżdżała, że wszyscy jej zazdrościli, że zawsze, ale to zawsze i bez względu na porę dnia była zadbana i elegancka. Wspomniała też o szmince i o cukierkach w kieszeniach.
W stworzonym przez Hannę opisie kobiety było coś znajomego. Podobieństwo wydawało mu się wręcz duże. Pytanie o szczegóły nie miało jednak sensu. Po pierwsze dlatego, że to była godzina Hanny. To ona miała mówić. A po drugie jaki sens miało pytanie skoro pacjentka z góry zapowiedziała, że to mu się nie spodoba?
- Zawsze mi się wydawało, że mnie lubi. No wiesz, te cukierki. A czasami to nawet pogłaskała po głowie albo zabrała na spacer i opowiadała o życiu jakie wiedzie. Jak jest jej dobrze,. Że ma cudowny dom, kochającego męża, takiego co to by dla niej gwiazdkę z nieba strząsnął. Wystarczyło że coś powiedziała, na coś popatrzyła a już to miała. Na przykład, jak chciała pobyć na wsi to od razu ją przywoził. Sam nie zostawał bo miał bardzo dużo pracy. tak mówiła. Wiesz, bardzo chciałam, żeby była moją matką. Nawet sobie wieczorami wyobrażałam, że tak jest. Że sobie razem chodzimy ulicami wielkiego miasta. Obie takie eleganckie i pachnące. A jak chciałyśmy pojechać na wieś to kupowałyśmy cukierki i jej mąż, który jednak wcale nie był moim ojcem nas wiózł.
Pewnego dnia wszystko się zmieniło.Nie było jej cała zimę i wiosnę. A ja czekałam. każdego dnia czekałam. Przyjechała latem. Z cała masą toreb i walizek. I z wózkiem.
- To moje dziecko - powiedziała kiedy przybiegłam się przywitać - Śliczne prawda?
Może i było śliczne. nie wiem. Ja widziałam tylko małe różowe niemowlę które się darło i domagało stałej opieki. Przestałam istnieć. Już nie miała dla mnie czasu. A wszystko przez niego. Bo to był chłopczyk. Rozumiesz? - zapytała z nadzieją.
- Tak. Mów dalej - Jan nie miał zamiaru niczego ułatwiać. Nieprzenikniona twarz nie zdradzała żadnych emocji.
- Dobrze. Skoro chcesz - Hanka nabrała powietrza w płuca i zaczęła na wydechu - Zemściłam się. Po kilku latach ale się zemściłam. Zabrał mi matkę. Chciałam żeby zaginał. Ktoś by go potem odnalazł i oddał do domu dziecka. Chciałam tak wyszło inaczej. Mały cierpiał, a ja już nigdy więcej nie zobaczyłam tamtej kobiety.
Ostatnie zdanie zbiegło się z dźwiękiem brzęczyka. Hanka wstała, poprawiła ubranie, wyciągnęła z czerwonego portfela pieniądze, położyła je na biurku i bez słowa pożegnania wyszła stukając obcasami.
- Nie miała męża. Mój ojciec ograniczał się do comiesięcznego przesłania alimentów. I zmarła dwa lata temu - powiedział przekrzykując stukot obcasów.
KONIEC
coś chciałam napisać, ale nie to napiszę...
OdpowiedzUsuńZ jednej strony wydaje się, że nie można stracić kogoś kto nie jest mój, z drugiej bardziej boli, gdy traci się jakby 2 razy...
A co z chłopczykiem?
OdpowiedzUsuńIva...
OdpowiedzUsuńTo może na meila napisz?
Zgaga...
OdpowiedzUsuńCzyli, że coś pokiełbasiłam, bo myślałam, że to oczywiste:(
Przemyśle i poprawie:)
Nie widzę CeDeeN :-(. Ale wszystko ma swój kres, nawet te najsmakowitsze kąski ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo dobre i zupełnie zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńGratuluję i pozdrawiam ;)
Anulka...
OdpowiedzUsuńNawet kontrola sie kiedys konczy:)
Pozytywka...
OdpowiedzUsuńniezrozumiałe znaczy sie do dooooooopy:(
Poprawię:)
Wydaje mi się, że dla wielu osób ich marzenia, wyobrażenia, są znacznie cenniejsze niż rzeczywistość i nagła utrata wyobrażonego sobie życia może mieć duży i niszczący wpływ na życie.
OdpowiedzUsuńA życie pisze czasem całkiem dziwne scenariusze.
Miłego,;)
Zastanawiałam się jaki będzie koniec ... Zaczynam rozumieć chyba tytuł ... cierpienie , ofiara , duchy przeszłości , cienie podążające za nami . Tak , stanowczo w życiu niczego nie można być pewnym :) Bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńCo jest niezrozumiałego? bo teraz to oniemiałam.
OdpowiedzUsuńBooszszsz! Aż mnie zatkało! No zakończenie rewelacja! Chociaż takie gorzkie...
OdpowiedzUsuńCzyli żadne z nich mimo pozorów nie było szczęśliwe...
OdpowiedzUsuńkurna, no...trudne takie...i znajome
OdpowiedzUsuńNo, klapka się otworzyła! Zaćmienie chyba miałam jakieś wczesnojesienne...
OdpowiedzUsuńAnabell...
OdpowiedzUsuńNajdziwniejsze. Takie o jakich scenarzystom się nawet nie śniło:)
Anaste...
OdpowiedzUsuńMoże to i dobrze że niczego nie jesteśmy pewni? W zasadzie to beż "może" :)
Margo...
OdpowiedzUsuńNo nie wiem...:)
Magdalena...
OdpowiedzUsuńDzięki:)
Iw...
OdpowiedzUsuńSzczęście to chwile...:)
Beata...
OdpowiedzUsuńWiesz, w zasadzie wiele, rzeczy znamy. Na szczęście większość "ze słyszenia" :)
Zgaga...
OdpowiedzUsuńA już miałam poprawiać ;D
Doskonale wiedziała, kogo skrzywdziła. Tak jak w życiu, nasze losy przeplatają się z życiem innych. Dopiero po czasie okazuje się, że wszystko do siebie pasuje. Pisz dalej....
OdpowiedzUsuń