Para mieszana (29)

Prysznic pomógł nie tylko na ciało ale i na myśli niespokojne, które potargały głowę.  Jak zwykle w sytuacjach, na które wpływ miała ograniczony, Ewa przypomniała sobie dewizę  nestorki rodu Gajkowskich, świętej już niestety pamięci babci Zuzanny z domu Bąk, która to mawiała, że nowy dzień przynosi nowe rozwiązania.
Kolorowa pościel w esy-floresy, albo jak kto woli mazaje, była przyjemnie chłodna. Panna Ewa, otuliła się nią niezbyt szczelnie i ledwie przyłożyła głowę do poduszki i przymknęła oczy, natychmiast odpłynęła.Nigdy nie miała problemu z zasypianiem. Bez marzeń jednakowoż, bo od czasów niepamiętnych nic jej się nie śniło. Spała snem sprawiedliwego i bardzo możliwe, że właśnie dlatego budziła się wyspana i rześka.

Noc posłusznie posłuchała nakazów babci Zuzi i rzecz jasna przyniosła rozwiązanie. Proste, logiczne i jedyne jakie nakazuje zdrowy rozsądek, a także uczciwość wobec drugiego człowieka. W tym konkretnym przypadku za drugiego robił  Tomek - najprawdopodobniej absolutnie nie świadomy zamieszania jakie wywołała jego skromna choć wytatuowana tu i ówdzie osoba.
- Już wiem! - wrzasnęła ciut świt ósma rano jeszcze zaspanym głosem wprost do zasapanego (o ile to możliwe) ucha Anki. Za pośrednictwem słuchawki aparatu komórkowego wcale nie najnowszej generacji. Dotykowe cudeńka nie trafiały do przekonania obu paniom.
- Czyli co? - przyjaciółka wysapała, niby płynnie, ale urywany oddech mimo wszystko wzbudził niepokój Ewy.
- Co robisz? - zapytała podejrzliwie.
- Aktualnie rozmawiam. A wcześniej biegałam - sapanie stawało się coraz mniej słyszalne.
- Biegałaś? Ale dlaczego? - myślenie, w stanie przed kofeinowym nie należało jak widać do czynności ulubionych.
W wewnętrznym regulaminie Ewy dotyczącym funkcjonowania na tym łez padole, hasło" bieganie" łączyło się z "gonił cię pies" względnie "uciekał ostatni autobus". Inne opcje jako męczące, i jednocześnie nie gwarantujące jakiejkolwiek rekompensaty, nie były w ogóle brane pod uwagę.
- Bo zgrubłam. Tu i ówdzie - Anka szybko wyjaśniła zawiłości związane z koniecznością uprawiania sportu pod tytułem jogging i szybko, żeby nie stracić wątku zapytała - To co wiesz?
- Wiem co zrobię. Po prostu zadzwonię i zapytam . Tak, tak właśnie zrobię!
Milczenie po drugiej stronie fali radiowo-satelitarnej, jednoznacznie dało do zrozumienia, że Anka nic tylko trawi zasłyszane przed zaledwie kilkoma chwilami rewelacje. Dodaje dwa do dwóch, dziś do wczoraj, jego do niej. Nawet pobieżna analiza posiadanych danych pozwoliła wysnuć śmiała hipotezę, że ani chybi chodzi o sprawę Tomasza L, zwanego Wybawcą Pierwszego Stopnia.
- Słusznie. Domniemywanie może doprowadzić do szału - Anka pochwaliła decyzję przyjaciółki i tylko przez grzeczność nawet słówkiem nie pisnęła, że właśnie takie rozwiązanie sugerowała jej już wczoraj. Przecież to i tak nie miało większego znaczenia. tym bardziej, że pomysł na który wpadamy sami jest bliższy realizacji niż ten podpowiedziany.

Ce DeeN...

PeeS. Że tak powiem zaczęłam znowu bazgrolić. Na razie tyle i znikam. Ciąg dalszy nastąpi najpóźniej w niedzielę. Słowo pioniera!

Komentarze

  1. Zdecydowanie za mało.Miłego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A juz sie mialam upominac o nastepny odcinek:) Nawet sobie planowalam, ze tupne nozka, czego oczywiscie ze strachu bym nie zrobila:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest szansa, że do niedzieli się nie zagubię i nie zapomnę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytam i czekam na ce deen..

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro parol dany, czekam na niedzielę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta a ja musiałam wrócić do 28, bo już zapomniałam co tam było :p

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba muszę odswieżyć sobie poprzednie odcinki - powoli zapominam co się działo ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem w trakcie nadrabiania lektur :)
    Cieszę się, że kontynuujesz tę historię :)!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz