Para mieszana (30)

Następna godzina ciągnęła się jak guma w buzi umorusanego syna sąsiadów. Od najmłodszych lat Ewa znała i przestrzegała zasady pieczołowicie wpajane przez może nieco za bardzo poukładaną jak na dzisiejsze czasy mamę. W świecie pani Zofii nie wypadało w sprawach prywatnych dzwonić przed dziewiąta rano. Jeśli ktoś nie chciał być potraktowany z góry nie powinien też wydzwaniać po 21. Na pytanie dlaczego odpowiadała z reguły
- Bo tak! - ucinało to wszelkie dalsze niczego nie zmieniające, a co za tym idzie nadaremne  dyskusje.

Wyjątkiem mogła, ale nie musiała, być sprawa dotycząca życia. Takie same zasady rządziły śmiercią. Śmierć jako wypadek zdecydowanie losowy była czynnikiem łagodzącym o ile nie dotyczyła kogoś o kim pani Zofia mogła się dowiedzieć z szeroko rozumianych mediów. Szeroko, o najszybszym źródłem informacji medialnych zarówno tych z wielkiego świata jak i z sąsiedniego podwórka była nieoceniona i niedościgła sąsiadka z naprzeciwka. Wiedziała wszytko i o wszystkich. Komputery, nawet te najnowszej generacji przy niej nie miały szans. Pojemność jej mózgu była wprost niewiarygodna.
Jako że sprawa Tomasza L. - Wybawcy Pierwszego Stopnia nie dotyczyła życia (bezpośrednio) a i od śmierci uchowaj go Panie, Ewa doszła do przekonania że poczeka. Godzina jej nie zbawi. Skoro żyła i doskonale sobie w tym życiu radziła przez trzydzieści lat z okładem bez jego obecności to  i nic jej nie grozi przez następne sześćdziesiąt minut. Można by to też przeliczyć na sekundy co oczywiście znacznie skróciłoby czas oczekiwania, ale nie koniecznie dobrze wpłynęłoby na samopoczucie. Liczby kilku cyfrowe, o ile nie dotyczyły stanu konta zdecydowanie działały negatywnie.
Ostatnie, dziewiąte donośne bim poparte nieco cichszym bam Ewa przywitała z ulgą. Nie bawiąc się w zbędne ceregiele, zaraz po zwyczajowym "cześć" zapytała;
- Kim jest ta starsza pani z którą przyjechałeś?
- Sąsiadką - lakoniczna odpowiedź nie  rozwiewająca żadnych wątpliwości.
- Dobra. W takim razie  inaczej. Co cie z nią łączy? - zapytała prosto z mostu.
- Przyjaźń. Chyba - odpowiedź która padła tak szybko musiała być szczera - To znaczy taką mam nadzieję.
Cisza, która zapadłą między słuchawkami była z gatunku grobowych o zdecydowanie negatywnym zabarwieniu emocjonalnym. Niezręczność sytuacji polegała nie tylko na braku pewności. Jej źródłem było małe, niepozorne słówko.
- Chyba? - grunt był coraz mniej stabilny.
- No bo widzisz, to taka dziwna sprawa - zaczął dokładnie tak jak w tych dowcipach o zdradzanych małżonkach. Brakowało żeby powiedział "to nie tak jak myślisz" - Zaraz po śmierci mamy, pewnie ze dwa tygodnie, się przyczepiła. Uparła się i się mną opiekuje. Matkuje mi rozumiesz? Obiadki, kolacyjki, sprawdza o której wracam, czy podlewam kwiaty. Czasami mam tego dość, ale w gruncie rzeczy to bardzo ja lubię. I nawet jestem jej wdzięczny. Bo wiesz... - Tomek znacząco zawiesił głos.
- Tak?
- Lżej się żyje jak człowiek wie że komuś na nim zależy.
- A tobie? Też na niej zależy?
- Oczywiści. nawet sobie nie zdawałem sprawy jak bardzo. Ona jest taka samotna. Syn ją olał, a córka mieszka za oceanem i ogranicza się do przysłania od czasu do czasu jakiejś paczki.
Głazy z serca zwykle spadają bezszelestnie. Jedynie sami bezpośrednio zainteresowani sprawą mają wrażenie że ilość decybeli znacznie przekracza to co ludzkie ucho jest w stanie znieść bez uszczerbku na zdrowiu.
- Aha - Ewa starała się to powiedzieć obojętnie, ale mimo wysiłków ulga która odczuwała była słyszalna.
- Spotkamy się? - tym razem to Tomek kuł przysłowiowe żelazo póki miało postać niemalże płynną.
- Tak. Przyjdź za godzinę
 Do domu?
- Tak. Adres znasz - żelazo nie miało zamiaru twardnieć i na wszelki wypadek, gdyby jednak okazało jakieś wątpliwości szybko nacisnęło klawisz "rozłącz".


CeDeeN...

PeeS. Obsuwa spowodowana trudnościami natury technicznej. Domowy net wziął był padł:)
.

Komentarze

  1. Czytam, czytam, ciesze sie, ze pojawiaja sie nowe odcinki i z niecierpliwoscia czekam na dalsze. Szalenie sympatyczne, ze Tomek zna "Dres", to pewnie i do Ewy trafi ;) Oby jak najszybciej!
    Mag

    OdpowiedzUsuń
  2. Mag...
    Sorry. Klepałam w pospiechu , a w jeszcze większym (właśnie dzwonił dzwonek na lekcję) publikowałam. Dobrze że można liczyć na ludzi którzy uważnie czytają:)Dzięki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam. Czekam na cedeeny.
    Mogę czytać moją pisaninę 150 razy, a i tak coś przepuszczę...
    A już myślałam, że będzie piękna scena zazdrości...

    OdpowiedzUsuń
  4. Zna adres, to pewnie przyjdzie... a momenty beda? :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też sobie życzę momentów! Trochę sexu prosimy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. No! Opóźnienie wybaczone, ale kapiesz skąpo, jak w tej słynnej chińskiej torturze sprzed wieków... Nic to, ja wytrzymam wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde i zaś trzeba udawać, że człowiek jest cierpliwy, kiedy wcale nie jest ;>

    OdpowiedzUsuń
  8. No nareszcie się spikną! :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz