Para mieszana (31)

Każdy wiek ma swoje prawa. W sensie, że obowiązki i przywileje. Oraz co oczywiście za tym idzie przyzwyczajenia. Każdy jakieś ma i im dłużej je w sobie pielęgnuje tym trudniej się mu z nimi rozstać czy chociażby nagiąć. To samo dotyczy strefy wpływów własnych i nienaruszalnych. Dla Ewy taką strefą było mieszkanie. Tylko nieliczni mieli tu wstęp wolny.
Decyzja o zaproszeniu Tomka do domu była spontaniczna. Do tego stopnia, że wywołała wcale nie taki nikły rumieniec na dość bladej twarzy. Pytanie w stylu co ludzie powiedzą, tym razem zastąpiło inne ; co on , ten konkretny, sobie o mnie pomyśli. Zaraz też przyszła refleksja pod tytułem; Niech myśli co chce!
Ludzie mają mózgi do myślenia. Niech więc myślą. Narządy nieużywane albowiem zanikają
.
Dla dodania sobie odwagi Ewa zadarła nos wyżej niż zazwyczaj, włączyła radio na tyle głośno żeby letnie, skoczne przeboje płynące z niego zagłuszyły wątpliwości i dziarsko, raz dwa lewa, poszła pod prysznic.

Dzwonek do drzwi zastał ją niedokończoną. Z mokrymi włosami, kremem nawilżający nie do końca dobrze wklepanym, i z na wpół dojedzoną kanapką z pomidorem.
- Mama - jęknęła człapiąc zrezygnowana do drzwi.
W myślach już telefonowała do Tomka żeby odwołać wizytę. Pani Zofia gdyby tylko złapała go w swoje starannie wypielęgnowane w zakładzie nieocenionej pani Marty łapki, z miejsca, nie bacząc na konwenanse rozpoczęłaby działania śledcze. Przy czym gestapo, Stasi,  KGB, a nawet krzywonosy porucznik Borewicz to przy niej małe miki. Mama Ewy, ta to dopiero umiała wyciskać zeznania. Tomek bardzo szybko wyśpiewałby wszystko i przyznał się do wszystkiego. Panią Zofie interesowało wszystko; co., gdzie, kiedy i dlaczego tak późno? A rodzina potencjalnego kandydata do ręki jedynaczki byłaby prześwietlona do co najmniej pięciu pokoleń wstecz. Naturalnie jeśli nie dałoby sie sięgnąc głebiej. Najlepiej do mrokó średniowiecza. Największe szanse mięli potomkowie walecznego  rycerstwa spod Grunwaldu.  Mam Ewy była co prawda pragmatyczna ale i romantyczna zarazem. Dlatego też w cenie byli też  kandydaci  w prostej linii spokrewnieni z wszelkiej maści powstańcami; listopadowymi, styczniowymi, warszawskimi.
- O to ty! - Ewa krzyknęła na widok nienagannie uczesanej przyjaciółki. Ulga mieszała się z poirytowaniem.
- Ja. A co? Wolałaś żeby to był ktoś inny?
- Posłuchaj - Ewa zaczęła w miarę dyplomatycznie - Wolę, że to ty, bo mamie nie mogłabym tak po prostu powiedzieć "spadaj".
- Przypuszczam, że nawet "idź sobie" byłoby źle widziane - grzecznie odpowiedziała Anka i wycofała się. Wedle życzenia. I bez zadawania zbędnych pytań.

Przyszedł zgodnie z zapowiedzią. Dokładnie o umówionym czasie. Ewa odnotowała to na plus. Punktualny mężczyzna w jej słowniku znaczyło tyle co słowny, a słowny było jednoznaczne z "można na nim polegać".
- Herbaty? - zapytała jak przystało na osobę nie tyle gościnną co dobrze wychowaną.
- Kawy? - gość odpowiedział pytaniem.
Podczas gdy Ewa zajęła się precyzyjnym odmierzaniem kawy, nalewaniem wody i włączaniem odpowiednich guzików w super hiper nowoczesnym, absolutnie dojechanym, jeszcze błyszczącym nowością ekspresie, tomek rozsiadł się wygodnie na wskazanym miejscu i podziwiał. Pokój urządzony był ze smakiem. Nowocześnie i elegancko. Wszystkie sprzęty i dodatki dobrane były niezwykle starannie. pasowały do siebie idealnie. Znać na nim było rękę profesjonalisty. Kogoś kto wie co robi i robi to dobrze. Tylko jeden szczegół burzył ten idealny porządek rzeczy. Nie pasował do całości. Był jak przysłowiowy kwiatek przy kożuchu.
- Wiem, nie pasuje tutaj, ale to rodzinna pamiątka.
Słowo pamiątka ucinało wszelkie dyskusje na temat przydatności . Z pamiątkami się nie dyskutuje. Pamiątki się po prostu ma. I ceni. A dla Ewy ten stary zegar był czymś ważnym...


CeDeeN...

Komentarze

  1. się nie czepia zegara, bo dostanie w dziób! chyba, że to nie o zegar chodziło? stanik na półce z ksiązkami?

    OdpowiedzUsuń
  2. Się nie czepia zegara, bo dostanie w dziób! Słusznie!
    Zegarek w staniku? To jest myśl... ostatnio szukam pomysłu na oryginalny zegar (na półkę z książkami). DZIĘKI ZA INSPIRACJĘ!

    OdpowiedzUsuń
  3. To widzę, że już po Jużyku... Definitywnie! Ech...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna z moich ciotecznych babek tak właśnie ma , że prześwietla rodziny od czasów starożytności :):):) I co z tym zegarem ? :):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może w zegarze będzie trup? Albo skarby pradziadków z Sandomierza? ;)
    To "wyduszanie" zeznań, to jakbym własną rodzinkę widziała, w opowiadaniu jest śmieszne, ale na żywo to naprawdę nie ma żartów:)
    Chciałabym czasem myśleć: "a niech sobie pomyśli, co chce", to byłoby takie wygodne i odciążające psychicznie. Chyba tylko bohaterowie książek tak potrafią...

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja zgodnie z obietnicą nie komentuję, tylko czytam i grzecznie czekam na ciąg dalszy. :)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Zegar oznacza, że pora kończyć tę opowieść;D
    Już niedługo przestanę nią męczyć:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam nieustannie, po cichutku. Wszystko czytam.
    Tak.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nivejka, błagam, spręż się! Za krótkie te odcinki. Nie zdążę się rozsmakować i...już koniec...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz