Zołza na Grocholi
- Zgaś mamie światło, bo chyba śpi - Pierworodna wydarła się ile sił w płucach.
- Śpisz? Mamo? - Krzyś zapytał równie delikatnie co siostra. Nie spałam. To znaczy prawie. A właściwie to mało brakowało. Morfeusz już trzymał mnie w silnych objęciach i ani myślał wypuszczać. Żadne wrzaski nie były w stanie odwieść go od zamiaru zawładnięcia moją podświadomością. Nie powiem, nawet próbowałam z nim walczyć.
- Poradzą sobie ... - szepnął uwodzicielsko i wzmocnił uścisk.
Ciche pyknięcie włącznika lampki nocnej, szuranie kapci i wreszcie mocny akcent na zakończenie dnia w postaci trzaśnięcia drzwiami - to ostatnie co słyszałam. Potem już było tylko dobrze i jeszcze lepiej.
Morfeusz tylko na chwilę zatrzymał się przy Świętach Bożego Narodzenia. Bredził, nie bez racji, o atmosferze i że koniecznie mam zrobić keks bo dzieci lubią. I że z list prezentowych życzeń mam wybrać tylko po dwa, no góra trzy pozycje bo inaczej napięty jak zwykle budżet pierdyknie bez żadnego skrepowania. Szkoda że nie podpowiedział jak to zrobić, cwaniak jeden. Listy do Mikołaja nigdy nie były krótkie. Zwykle jednak kończyły się na kilku pozycja. Może dlatego że dopiero w tym roku Krzyś przekroczył próg dziesiątkowy i doskonale radzi sobie z liczeniem do setki, lista życzeń urosłą do monstrualnych rozmiarów. Potem opowiadał o tym co tygryski lubią najbardziej; o ciepłej wiośnie, o lecie z motylkami, słodkich truskawkach i maciejce pachnącej na tarasie. Wszystko po to żeby odwrócić moją uwagę od ciągle, na pełnych obrotach pracującego pieca gazowego. Nikt tak dobrze jak on nie wie kiedy jestem zmęczona i co mi spędza sen z powiek.
Świt nastał zgodnie z procedurami. Najpierw nieśmiało, potem już pełną tylko nieco pochmurną dziś gębą uśmiechnął się przez szybę.
- Pora wstawać - szepnął Morfeusz zanim zniknął.
Wstałam więc. No bo co się będę ze znawcą przedmiotu kłócić. Tym bardziej, że to pewnie dzięki niemu tak dobrze się wyspałam mimo, że spalam z Grocholą. A właściwie to na niej. I na jej rodzonej córce.
Dziś dam im jeszcze jedną szansę. Jak i tym razem mnie znudzą to ... podziękuję. I wypożyczę coś innego.
- Śpisz? Mamo? - Krzyś zapytał równie delikatnie co siostra. Nie spałam. To znaczy prawie. A właściwie to mało brakowało. Morfeusz już trzymał mnie w silnych objęciach i ani myślał wypuszczać. Żadne wrzaski nie były w stanie odwieść go od zamiaru zawładnięcia moją podświadomością. Nie powiem, nawet próbowałam z nim walczyć.
- Poradzą sobie ... - szepnął uwodzicielsko i wzmocnił uścisk.
Ciche pyknięcie włącznika lampki nocnej, szuranie kapci i wreszcie mocny akcent na zakończenie dnia w postaci trzaśnięcia drzwiami - to ostatnie co słyszałam. Potem już było tylko dobrze i jeszcze lepiej.
Morfeusz tylko na chwilę zatrzymał się przy Świętach Bożego Narodzenia. Bredził, nie bez racji, o atmosferze i że koniecznie mam zrobić keks bo dzieci lubią. I że z list prezentowych życzeń mam wybrać tylko po dwa, no góra trzy pozycje bo inaczej napięty jak zwykle budżet pierdyknie bez żadnego skrepowania. Szkoda że nie podpowiedział jak to zrobić, cwaniak jeden. Listy do Mikołaja nigdy nie były krótkie. Zwykle jednak kończyły się na kilku pozycja. Może dlatego że dopiero w tym roku Krzyś przekroczył próg dziesiątkowy i doskonale radzi sobie z liczeniem do setki, lista życzeń urosłą do monstrualnych rozmiarów. Potem opowiadał o tym co tygryski lubią najbardziej; o ciepłej wiośnie, o lecie z motylkami, słodkich truskawkach i maciejce pachnącej na tarasie. Wszystko po to żeby odwrócić moją uwagę od ciągle, na pełnych obrotach pracującego pieca gazowego. Nikt tak dobrze jak on nie wie kiedy jestem zmęczona i co mi spędza sen z powiek.
Świt nastał zgodnie z procedurami. Najpierw nieśmiało, potem już pełną tylko nieco pochmurną dziś gębą uśmiechnął się przez szybę.
- Pora wstawać - szepnął Morfeusz zanim zniknął.
Wstałam więc. No bo co się będę ze znawcą przedmiotu kłócić. Tym bardziej, że to pewnie dzięki niemu tak dobrze się wyspałam mimo, że spalam z Grocholą. A właściwie to na niej. I na jej rodzonej córce.
Dziś dam im jeszcze jedną szansę. Jak i tym razem mnie znudzą to ... podziękuję. I wypożyczę coś innego.
Źródło zdjęcia : http://kazina.pl/
hahaahhaaha ja przy niej też zasypiam :) (i udał mi się już dwa prezenty dziś nabyć)
OdpowiedzUsuń:))))ja usypiam po całym dniu dosłownie na WSZYSTKIM ( NAWET NA KOCIE)
OdpowiedzUsuńpożyczę Ci "poczet królowych polskich" Szczygielskiego - nie zaśniesz i nie będzie Ci się śniło tsunami w naszej pięknej nadmorskiej wsi
OdpowiedzUsuńDzidka
Rozumiem, że nie polecasz;) Chyba że w charakterze niezawodnie działającej tabletki nasennej:)
OdpowiedzUsuńEch, ja już w ogóle nie inwestuję w Grocholę, podobnie zawodzę się na najnowszych Chmielewskiej(choć tu z uporem kupuję i coraz bardziej jestem zła na siebie ; )
OdpowiedzUsuńJeszcze jakaś nowa Szwaja czeka, ale ja z kolei czekam na "starą" dobrą Musierowicz :)
A może wypróbować coś z tego na moim starszym? Bo Mikołajek go rozbudza zamiast usypiać;)
Chwilka...
OdpowiedzUsuńSama nie wiem. Może tylko zmęczona byłam?;)
OLQA...
OdpowiedzUsuńOdkąd mam psa, kot się obraził i wyprowadził z sypialni na stałe;)
Dzidka...
OdpowiedzUsuńTsunami... bryyyyyyyyyyy. Na samo wspomnienie robi mi się słabo. Mimo, że to tylko sen:)
Beti4444...
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wiem. bardzo możliwe, że to z powodu jesieni, zmęczenia i piatku:)
A na bezsennośc polecam wszelkie książki pedagogiczne. Od ich czytania mozna nie tylko osiwieć ale i zapaść w sen zimowy:D
Iimajka...
OdpowiedzUsuńO inwestowaniu to nawet mowy nie ma. Od tego mam bibliotekę. A co do Szwaji, straciłam do niej serce odkąd przyłapałam ją na niekonsekwencji:)
ostatnio zasypiam na Jo Nesbo...
OdpowiedzUsuńto niechybnie zmęczenie:)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj usnęłam czytając "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" - a za parą A.Andrus i M. Czubaszek przepadam - ale w pozycji horyzontalnej, to niestety większość książek wypada mi z rąk:D
Ja już od dawna nie czytam tych autorek, bo w pewnym momencie zaczęły mi się wątki zajączkować i miałam wrażenie, że czytam ciągle poprawianą wersje jednej. Chmielewska już też nie ma tego pazura, co kiedyś. A może marudzę teraz? Kiedyś łykałam wszystko, teraz mam problem, co czytać, bo jeżeli na samym początki mnie nie wciąga, to odstawiam.
OdpowiedzUsuńJa raz przeczytałam dwa akapity czegoś i nigdy więcej :D
OdpowiedzUsuńJa snem kamiennym zasypiam na o zgrozo "Jedz,módl się i kochaj":)
OdpowiedzUsuńZ tym zasypianiem przy książce to różnie bywa...Gdy byłam w drugiej ciąży, to zasypiałam przy autobiografii Doris Lessing, ale nie dlatego, że była nieciekawa (wręcz przeciwnie). Po prostu - z powodu ciąży.:-)
OdpowiedzUsuńMijka...
OdpowiedzUsuńJa ostatnio to nawet na rzęsach;)
Mada...
OdpowiedzUsuńCzubaszek to mój wzór niedościgły. Wprost uwielbiam tę kobietę:)
Jaskółka...
OdpowiedzUsuń... rajski ptaku! Tez sobie raczej odpuszczam, ale tym razem to wcale nie powieść. I pewnie dlatego się skusiłam, bo felietony to jest coś co tygryski lubią może nie tyle że najbardziej ale po prostu lubią:)
Ewa...
OdpowiedzUsuńNo ja wiem że to naiwne z mojej strony ale... No tak już mam że lubię próbować ;D
Kasia...
OdpowiedzUsuńRozumiem cię. Nie byłam w stanie przez to przebrnąć mimo ochów, achów i innych takich:)
Kobiecym _okiem...
OdpowiedzUsuńZapewniam, że w żadnej ciąży nie jestem ;D
W pozycji leżącej usypiam w ciągu 3 minut, na kimkolwiek, gdziekolwiek, z czymkolwiek. Rozumiem :)
OdpowiedzUsuńA do mnie przychodzi żona Morfeusza :) Ale, z tego, co piszesz, to jest równei skuteczna :)
OdpowiedzUsuńto już niestety jedyna pozytywna po obertasach w TVN rola Grocholi- środek nasenny
OdpowiedzUsuńKupiłam sobie ostatnio książkę Grocholi, ale z braku czasu na cokolwiek obejrzałam póki co tylko okładkę, toteż wypowiadać się na razie nie zamierzam. :)
OdpowiedzUsuńmam, pożyczoną, ale jeszcze się nie zabrałam;-)
OdpowiedzUsuńNiestety ja ostatnio zasypiam głównie przed telewizorem, kiedy jeszcze nie mam spania w planie; później w łóżku nic nie jet w tanie mnie uśpić, choć Kapitału Marksa jeszcze nie próbowałam...
OdpowiedzUsuńTandem Grochola & córka znam jedynie z felietonów w prasie kobiecej. Na 5 min. czytania obleci, więcej może być gorzej.
A Chmielewska niestety już wcale nie śmieszy!
Hmmm.
OdpowiedzUsuńPrzechodziłem obok. Przypadkiem.*
I zajrzałem. I wielce tu swojskie z zabawne klimaty odnalazłem. Czy mogę jeszcze zajrzeć kiedyś? Choćby w poranek wigilijny?
Wszak powiadają: dziel się winem, chlebem czosnkowym i humorem.
Z poważaniem/ukontentowaniem. Gość-Lew.
POSTSCRIPTUM:
iimajko: stara dobra Musierowicz była stara-dobra. Zgadza się.
Grochola - przemilczę.
Moja teoria wzgl.: Chmielewska - królowa, acz z lat PRL (ciekawe, że polskie komedie też po upadku PRL przestały śmieszyć...).
OLQA: koty są niezastąpionym przyjacielem człowieka, dziękuję faraonom za oświecenie w sprawie tego daru bożego. Mam dwa takie dary.
Chciałbym 10.
Pozdrawiam wszystkich tu Wyraźnie Pozytywnych Ludzi serdecznie-świątecznie. :)))
*Nie ma przypadków.