Cala drżę

Działo się to dawno temu, w czasach kiedy bez najmniejszego problemu mieściłam się w rozmiar 36 i przez jedno malutkie (tycie, tyciusieńkie) utlenione domowym przemysłem pasemko na ciemnej grzywce mało co nie złamałam sobie na wieki życiorysu. Pamiętam jak wtedy drżałam ze strachu.Tylko wstawiennictwo Mieszajki mnie uratowało przed opuszczeniem murów ogólniaka.
A'propo Mieszajki  i dreszczy...
Wszyscy jak kraj długi i szeroki, czy nam się to podobało czy wręcz przeciwnie, uczyliśmy się  rosyjskiego. I na nic się zdały bunty i narzekania, że niby z ruskimi to i tak się dogadamy, jak nie normalnie to na migi.
Mieszajka to Polka, tylko ksywkę miała rosyjskobrzmiącą. Przezwisko to korzeniami sięgało czasów jeszcze dawniejszych i wzięło się z niczego więcej jak z mieszania;
- Ty malczik/dziewuszka nie mieszaj, nie mieszaj - mawiała Mieszajka do delikwenta - Wy tolka mieszajecie. Sadzis pażausta, Siewodnia ty paucił/pauciła dwojku.
To do nas. Do rodziców  szanowna pani profesor przemawiała już nieco inaczej:
- Moja droga, on/ona się nie uczy, on/ona się buntuje, ale ja bardzo proszę jemu/jej powiedzieć, i niech on/ona sobie to do serca weźmie, że język wrogów trzeba znać!
Mieszajka dwóje rozdawał ręką szczodrą. Nie żałowała. Nic więc dziwnego, że przed jej lekcjami  drżeliśmy. A ja to już niczym przysłowiowa osika.
- Cala drżę - powiedziałam kiedyś tuż przed najważniejszym odpytywaniem.
- Cala? - kumpel z klasy zapytała z udawanym niedowierzaniem - Bo co? Bo ty niby "taka mala"?

A dziś? Już nie jestem "tak mala". Już dawno wyrosłam z rozmiaru 36. I jakbym chciała to nawet na różowo mogłaby sobie grzywkę pierdyknąć. Albo na zielono...

Nie zmienia to jednak faktu, że dziś też "cala drżę". Z niepokoju. Nie ma się co dziwić, nie co dzień dziecko na zimowisko wyjeżdża. Samo. Bez mamy...

PeeS. Kartki, kwiatki i pocieszające czekoladki można przesyłać na;
         Zołza z PeGeeRu
         Wieś Nadmorska
          ul. Szarej Gęsi 102

Komentarze

  1. oj tez bym cala drzala:) bo jak bez mamy? ale kiedys musi,bedzie dobrze;)
    czekoladek nie zjedz za duzo!:)

    a j.rosyjski...moja nauczycielka mawiala podobnie,one chyba wszystkie tak mialy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem że kiedyś musi. I dlatego właśnie pojechała...

      Usuń
  2. ciesz się kobieto z wolnej chaty;)

    OdpowiedzUsuń
  3. poczta-Bojki:) będzie dobrze- a niech dziecko mamunię doceni:)

    OdpowiedzUsuń
  4. I boisz się, że na zimowisku też pierdyknie grzywkę na różowo? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już to że sobie wygoli jakieś szlaczki;D

      Usuń
  5. Ja to mam jeszcze gorzej, gdy wyjeżdżają: siedzę i ściskam komórkę; ten paskudny wynalazek............

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. My sobie jeździłyśmy i nie było problemu z ciągłymi telefonami;D

      Usuń
  6. Przerabiałam to i ja. Też panikowałam. I mimo tylu lat ciągle drżę. Tak już mamy, my mamy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Znaczy się, tylko ja wyrodną matką byłam, bo mnie raczej dźwięczą w głowie słowa Kazika: "Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni..."
    Kukułka taka... Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tam też lubię być sama w domu, ale ... to pierwszy raz się tak wypuściła daleko, za granicę.

      Usuń
  8. ja na ogół drżę podczas podróży córki - tam i stamtąd, a kontakt telefoniczny w tym czasie najbardziej łagodzi drżenie serca. A propos tego języka to nie buntowałam się zanadto, bo lubiłam brzmienie rosyjskiego i do dziś mi to zostało;) W połączeniu z niemieckim ładnie się w moim przypadku komponowały:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bunt był raczej wynikiem ogólnie panującego trendu niż braku ochoty na słuchanie śpiewnie brzmiącego języka:)

      Usuń
    2. byłam odszczepieńcem;(

      Usuń
    3. Nic podobnego! Po prostu nie ulegałaś modzie. I to jest wielki, olbrzymi plus:)

      Usuń
  9. Moja po raz pierwszy sama z domu wyjechała w wakacje z I do II licealnej- przedtem za żadne skarby nie chciała. I pojechała z mety na 3 tygodnie, do Hastings. Podobno przez 3 tygodnie przed zaśnięciem zmiękczała poduszkę łzami, schudła tak,że jej na lotnisku nie poznałam ( na szczęście ona mnie rozpoznała). Pomijam ile kosztował ten kurs językowy, kieszonkowe itp., dodatkowo wydałam kupę forsy na codzienne telefony. Na "dzień dobry mamo" usłyszałam,że ona wyjedzie na stałe, gdy tylko zda maturę i zrobi studia. W miesiąc po magisterce wyjechała na stałe.I w tym roku to już będzie 12 lat jak mieszka te drobne 1200 km od nas.
    Nie denerwuj się, nas zawsze ponosi wyobraznia, w kraju zawsze w kilka godzin można dotrzeć i sprawdzić jak jest. Młodszemu pewnie będzie smutno bez niej w domu.
    Trzymaj się dzielnie, będzie dobrze.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się rachunku za telefon bo mała jest w Czechach. Póki co nie ryczy i nie wzywa do przyjazdu;D

      Usuń
  10. Tak to juz jest z tym drzeniem, ale na szczescie czlowiek sie przyzwyczaja, a potem wszystko mija i jest caly szczesliwy, ze moze pomieszkac bez dzieci:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem że minie, wiem, że będzie dobrze, a mimo to sobie siedzę i drżę;D

      Usuń
  11. To prawie tzw.normalka, prawie każdej matce znana ( podkreślam - PRAWIE, bo są wyjątki - czyli potwierdzające regułę ). Najważniejsze jednak, aby DZIECIĘ było zadowolone - jako rekompensata dla MAMUŚKI... ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ona tak się cieszyła że jedzie. Mam nadzieję że po powrocie będzie równie zadowolona:)

      Usuń
  12. Ojej, to przytulam mocno. To musi być straszne przeżycie. A z tym rosyjskim to ciekawa historia: babcia mojego męża też podobno przekonywała swoje dzieci do nauki rosyjskiego stwierdzeniem, że język wroga trzeba znać. Bardzo mądre podejście:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Wytrzymaj. Będzie dobrze. Dacie radę. Zamiast czekoladek persen i spoko będzie :)Aha i komórkę wycisz, albo włóż pod bieliznę do szafki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opiekun obiecał że nie będą mieli czasu na nic... nawet na dzwonienie;D

      Usuń
  14. znam to uczucie..dasz radę :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też mam takie odczucia... ale o dziwo tylko jeśli chodzi o młodszego.. jak chodzi o starszą to jakoś nie tak bardzo... bo ona zawsze bardziej samodzielna była... odpoczywaj... pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodszy to nawet nie ma ochoty póki co się wyrywać spod skrzydeł;)

      Usuń
  16. Kiedyś na rosyjskim miałem przetłumaczyć zdanie: jaka piękna róża. Przetłumaczyłem: kakaja krasiwaja roża :) (roża - morda)
    P.S.
    Pojechało, to i wróci. Może nawet zięcia przytarga ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mo niestety nieżyjący już kolega powiedział kiedyś na rosyjskim: Ży, ży ja żopa;)
      I bez zięciów poproszę. Mamy czas;)

      Usuń
  17. Moje dziecię młodsze ma prawie 27 wiosenek, a gdy wyrusza poza Trójmiasto, zawsze drżę i telefonami nękam. A gdy już pojazdem osobistym, to podwójnie... Przyzwyczajaj się do tego stanu, jeszcze całe lata ,,drgawek'' przed Tobą!

    OdpowiedzUsuń
  18. Hahahahahahahaha ... język wrogów ... w życiu by mi to nie przyszło do głowy , a przecież ile w tym rozsądku :):):):) Dobrze będzie , nie bój się mamusiu :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to my jako Polacy mało mamy przyjaciół. Powinniśmy być lingwistami;D

      Usuń
  19. Pogodę latorośl ma całkiem udaną na zimowe ferie, w każdym razie u mnie śniegu od groma:) Będzie dobrze, mamusiu;)
    Hmmm, tak sobie myślę, że gdyby moja "pani od ruskiego" zachęcała do nauki tekstem, że "język wrogów trzeba znać", to bym się chyba do jego poznania bardziej przykładała;) A może i nie...

    W mojej torebce najczęściej jeno chłopa i baby brakuje, ale w tej zabawie chodziło raczej o to, co też kosmetycznego nosimy zawsze na sobie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śniegu po pachy. Wychodzi na to, że teraz tylko u mnie śniegu brak:)

      Usuń
  20. Czyli, że w głowie przerobiłaś już wszystkie kataklizmy.. więc teraz wdech, wydech, wdech wydech.. i kiedyś musi być ten 1 raz.. ale popatrz dookoła, mamunie które to przerobiły, a zapewniam Cię jest ich tysiące, żyją, mają się nieźle.. najwyżej jakiś mały siwy włos na czyjejś skroni;-) a tak poważnie, to czekoladki wyśle migiem;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Migiem? To ja już wolę kurierem. Nie mam zaufania do migów;)

      Usuń
  21. a fakt, z tym migiem, może być różnie;-) a F16?

    OdpowiedzUsuń
  22. Pamiętam jeszcze moje pierwsze wyjazdy na kolonie a nawet na jedno zimowisko. Moje dziecko nie dało się wysłać nigdy samo.
    Podziwiać więc Twoją Pociechę :)
    Trzymam kciuki, żeby się podobało!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz