doświadczenie

Z pamiętnika chałupnika czyli jak udowodnić tezę w warunkach domowych.

W celu udowodnienia słuszności tezy że nie ma rzeczy niemożliwych należy przeprowadzić doświadczenie.
Nie zaszkodzi też postawić hipotezę, która brzmi; być może, aczkolwiek cuda się zdarzają.



Do przeprowadzenia doświadczenia  potrzebujemy;
- ziarna ryżu ( ryż; roślina zbożowa z gatunki wiechowatych ) w ilości wystarczającej.
- wody ( w proporcjach 1:3 w stosunku do wzmiankowanego ryżu)
- garnka ze stali chirurgicznej z ośmio warstwowym dnem.
- kuchni (wszystko jedno jakiej)


Opis doświadczenia:
Faza 1: do garnka wlewamy wodę, włączamy kuchnię (w ekstremalnych warunkach rozniecamy ogień) doprowadzamy do wrzenia i wsypujemy ryż. Prościzna.
Faza 2:   nakrywamy gar pokrywką pasującą do garnka, kuchnię nastawić na tylko - tylko czyli na jeden  albo jak kto woli na pół gwizdka (lub wygasić ognisko).
Faza 3;  najłatwiejsza, a co za tym idzie najprzyjemniejsza. Wychodzimy i pozostawiamy sprawy własnemu biegowi. Tak na godzinkę (plus-minus). W tm czasie można; napisać posta na bloga, wytargać psa za uszy, obrobić farmę na faceboku, albo komuś tyłek, wypić kawę, strącić rzecz jasna niechcący na szczęście pusty już kubek i narobić bałaganu(oraz strat materialnych), otworzyć drzwi listonoszowi, pociągnąć nosem, w panice pobiec do kuchni...

Wnioski;
Teza jakoby nie było rzeczy niemożliwych została potwierdzona. Garnek ze stali chirurgicznej z ośmio warstwowym dnem się wziął i przypalił.
Jednakowoż hipoteza że cuda się zdarzają również znalazła swoje uzasadnienie. Po zainwestowaniu 5,złotych i 20 groszy polskich w płyn żrący typu coca cola garnek został przywrócony do stanu używalności, aczkolwiek do dawnej świetności jeszcze mu ho-ho albo i dalej.


Źródło zdjęcia: http://www.blogi.szkolazklasa.pl/?blog=2442

Komentarze

  1. coca-cola to jest to;-) co do garnka i ryżu, Ty przynajmniej wyszłaś na 1h, ja pilnuje i się zdarza;-) dlatego biorę w torebeczkach i waruje;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ryżu "Babci" ten w torebkach się nie nadaje. Musi się kleić, rozpadać i być jedna wielka paciają;)

      Usuń
    2. no tak, paciaja z torebkami chyba nie byłaby zbyt zjadliwa;-)

      Usuń
  2. Kurka, czuję się oświecona teraz niczym Budda :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No popatrz, a ja marnowałam dotąd uczciwą codzienną sól, zamiast zainwestowac 5,20 w produkt żrący... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic tak nie wyżera jak cola;D

      Usuń
    2. Strasznie lubię jak mi wyżera podniebienie :) Zwłaszcza po kurczaczku i frytkach :D

      Usuń
  4. Preferuję w woreczkach :)
    albo 1+2 faza w 3 wstawimy gar do nagrzanego piekarnika( 120 stopni) na ok 40 min. Kaszę też jak powyżej gotuję:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na co dzień też, ale tym razem ryż musiał być ugotowany na kleik;)

      Usuń
  5. Coca - cola powiadasz ?
    Ha, czyżby moje wrzody wyżerała ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu coca cola była produktem leczniczym więc może coś w tym jest;D

      Usuń
  6. Mnie się nie udało przypalić tylko czajnika elektrycznego, a cola faktycznie zdaje egzamin :)
    Ale można też czyścić sodą oczyszczaną w połączeniu z octem (z braku coli).
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaaaaaaaaaa... sodą! No to... też nie miałam. Podobnie zresztą jak octu, bo winny to się chyba nie liczy?;D

      Usuń
  7. Ewentualnie ten garnek w ręcznik i na pół godziny pod kołdrę. Fajnie się ryż spulchni. Gotuję w woreczkach i w ogóle się nie przejmuję. Kiedyś podałam taki mocno aldente i też zjedli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaaaaaa... to tylko moja teściowa każde ziarnko oddzielnie rozgryzała;D

      Usuń
  8. Pod kołderka tez robiłam, ale nie ten...;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Każde ziarno na kleik trzeba jednak pilnować - mieszać, podglądać - niestety, inaczej naczynie można stracić na zawsze;(( Chyba że coca cola
    bardziej podziała niż sól czy soda, ale coca coli tym bardziej ( JA )nie mam w domu - nawet na lekarstwo. Nie pijam tego napoju, a na biegunkę mam inne leki, które - jednakowoż -nie pomogą, chyba, na przypalony garnek...
    Sposób opisania doświadczenia bardzo dowcipny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że cole kupuję... Chowam gdzieś przed dzieciakami i popijam skrycie. Bo lubię;D

      Usuń
  10. Chciałaś kleik, to pilnuj- jeszcze cenny garnek do tego!!! Dobrze sprawuje się minutnik- ostatnio nastawiam co 9 minut, jak coś przypalającego- bo tak nie usłyszę i zapomnę:. Częściej zasypuję solą i kropelką H2O. Chyba, że poczekaj do wiosny, młode ziemniaki też odbarwiają przypalenia. Jeszcze zostaje taka szczotka-druciak. Do miłego:)

    OdpowiedzUsuń
  11. moim daniem popisowym są ziemniaki bez wody z pełną dawką smiercionośnej soli:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Coca cola u mnie nie zadziala, bo nigdy w zyciu jeszcze nie zdobylam sie na zakup:)) Niestety w takich przypadkach ratuje sie sola w polaczeniu ze Wspanialym. On najbardziej spalone gary potrafi doczyscic na nowke:))

    OdpowiedzUsuń
  13. Garnek dołączył do grona rzeczy wiecznych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemniej nie "wieczne odpoczywanie". jeszcze posłuży;D

      Usuń
  14. A ja właśnie solą szoruje trzy dni temu przypalony garnek. Zaraz wypróbuję:):) dowcipny tekst

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A sól mu emalie rysował(a) jak on taki! Przypalający się;)

      Usuń
  15. Genialne, dlaczego jeszcze nie funkcjonuje na rynku?
    Opatentuj to, bo Cię wyślizgają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się że funkcjonuje. Gdzieś to wyczytałam:)

      Usuń
  16. Wczoraj przypaliłam bigos...

    Beatko moja słodka, masz u mnie zadanie na blogu :P

    hehe, chociaż raz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć że nie ja jedna taka... roztrzepana;D
      PeeS. Miałam ochotę się wypiąć ale ... ok, podejmuję;)

      Usuń
  17. Kochana, nie wypinaj się na mnie, przecież to z miłości...

    OdpowiedzUsuń
  18. Taka sama ściema jak nietłukące się szklanki z duralexu. Trzeba było to widzieć, gdzie ja znajdowałam kawałki szkła. Tak samo przypaliłam brokuł w garnku Zeptera, chociaż nie miałam prawa. I nawet nie wyszłam, nie zapomniałam. Pilnowałam zgodnie z instrukcją, żeby ugotować bez wody, a ten sukinsyn wziął i się przypalił...Ech... Wariata z nas robią i tyle. Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  19. Wszyscy tu o garnkach.
    A ja sie pytam po co ci ten rozklejony ryz byl? Z ciekawosci pytam.
    Czyzbys posiadla wirusika wstretnego ktorego ja rowniez posiadlam kilka dni temu?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz