Dycha
Faszerowanie dzieci bajkami ma swoje dobre i złe strony. Dobra to taka, że bajki same w sobie złe nie są. Tyle, że czasami trzepią po kieszeni....
Zza zamkniętych drzwi dziecięcego grajdołka dobiegał znajomy dźwięk. Bankier zrobił skok na kasę i przeliczał gotówkę. Na sztuki.
- Zoba! - krzyknął podekscytowany i przytachał psią michę pełną monet. Przeważały żółte - Dużo co nie!?
- Sporo - odpowiedziałam z pewną taką ostrożnością.
- No! - synek ucieszył się jeszcze bardziej, rozciągnął banana na znak wielkiego zadowolenia i zaczął snuć plany. Bardzo śmiałe.
- Kupię sobie zygzaka. Albo dwa! I lizaki. I nawet dla Julki kupię!
- Chyba jednak będziesz musiał trochę jeszcze pozbierać - delikatnie próbowałam rozwiać nadzieje na powiększenie stajni.
- Ale przecież mówiłaś że mam dużo! - nie dawał za wygraną.
- Na wagę to nawet bardzo dużo, ale na zygzaka nie wystarczy.
Zaczęło się zbieranie. Każda walająca się bezpańsko gotówka została odnaleziona i dołączona do zbioru. Niestety szło opornie. Szukanie na nic się zadwało. Nikt jakoś gubić nie chciał....
Krzyś przyszedł z miną smutną, wskazująca na wielki frasunek. Taki z gatunku; jestem samotnym żaglem na oceanie życia i wszyscy i wszystko jest przeciwko mnie.
Głównym sprawcą synowskiej zgryzoty była sama matka natura, która tak paskudnie urządziła świat, że niektórzy zjedli zęby zanim zdążyły im wypaść.- Co jest? Synek? - zapytałam miedzy jednym a drugim łykiem leniwej kawy.
- Nic - odpowiedział i westchnął żałośnie zadając tym samym kłam własnym słowom.
- Na pewno? - dałam mu jeszcze jedną szansę.
- Bo ja bym chciał, żeby mi ząb wypadł - zdecydował się na zeznania - A najlepiej to dwa.
- Niestety nie jestem w stanie ci pomóc. Nie da rady - rozłożyłam ręce obrazując tym bezmiar niemocy. Gdyby było w co to mogłabym łupnąć z bekhendu, ale to chyba nie był najlepszy pomysł. Poza tym nie jestem pewna czy o takie rozwiązanie sprawy mu chodziło.
Kolejnym winowajcą była starsza siostra, która okazała się być absolutnie nie użyta.
- Bo ona jest chytrus. Nie chce się podzielić - żalił się - Prosiłem żeby mi oddała, ona już tyle miała. A ja nic. Nawet jednego. No to na czym ja mam zarobić?
Synu smętnie pokiwało głową i poszło sobie.
Kilka dni później...
- Huuuuura! - ryk dochodzący z łazienki tylko trochę mnie zaniepokoił. Gdybym usłyszała "ratunku" albo "maaaaaaaaaaaamo!" to co innego. Wtedy można by było gnać na złamanie karku. Nauczona jednak doświadczeniem że co dla małoletnich radością dla mnie wcale nie koniecznie, z umiarkowanym sceptycyzmem podeszłam do radosnego okrzyku. I słusznie...
- Ząb, wypadł mi ząb! - Krzyś podskakiwał radośnie i wymachiwał zaciśniętą w pięć łapką. Pewnie w celu ocalenia skarbu.
- Pokaż - zażądałam.
Synio posłusznie rozłożyło łapkę i pokazało. Kawałek pociemniałego od impregnacji kikutka mleczaka leżało sobie na wyciągniętej dłoni dumnego posiadacza.
- Chcesz? - zapytał dobrodusznie.
- To nie chcesz go pod poduchę włożyć? - zdziwiłam się. Szczerze. Od kilku tygodni nie słyszałam o niczym tylko o tym co też sobie kupi za kasę od wróżki Zębuszki. O ile wcześniej ząb się nie zetrze.
- No ale tak to byś miała sobie na pamiątkę jak już się wyprowadzę - odpowiedział niewinnie. Zanim zdołałam się wzruszyć i zachłysnąć jego niezwykłą przenikliwością dodał - Wiesz, Julka mówiła że wróżka płaci pięć. Dasz dychę?
Dałam. Ostatecznie to moja wina że nie miał szkliwa i zjadł prawie wszystkie zęby.
-
Zza zamkniętych drzwi dziecięcego grajdołka dobiegał znajomy dźwięk. Bankier zrobił skok na kasę i przeliczał gotówkę. Na sztuki.
- Zoba! - krzyknął podekscytowany i przytachał psią michę pełną monet. Przeważały żółte - Dużo co nie!?
- Sporo - odpowiedziałam z pewną taką ostrożnością.
- No! - synek ucieszył się jeszcze bardziej, rozciągnął banana na znak wielkiego zadowolenia i zaczął snuć plany. Bardzo śmiałe.
- Kupię sobie zygzaka. Albo dwa! I lizaki. I nawet dla Julki kupię!
- Chyba jednak będziesz musiał trochę jeszcze pozbierać - delikatnie próbowałam rozwiać nadzieje na powiększenie stajni.
- Ale przecież mówiłaś że mam dużo! - nie dawał za wygraną.
- Na wagę to nawet bardzo dużo, ale na zygzaka nie wystarczy.
Zaczęło się zbieranie. Każda walająca się bezpańsko gotówka została odnaleziona i dołączona do zbioru. Niestety szło opornie. Szukanie na nic się zadwało. Nikt jakoś gubić nie chciał....
Krzyś przyszedł z miną smutną, wskazująca na wielki frasunek. Taki z gatunku; jestem samotnym żaglem na oceanie życia i wszyscy i wszystko jest przeciwko mnie.
Głównym sprawcą synowskiej zgryzoty była sama matka natura, która tak paskudnie urządziła świat, że niektórzy zjedli zęby zanim zdążyły im wypaść.- Co jest? Synek? - zapytałam miedzy jednym a drugim łykiem leniwej kawy.
- Nic - odpowiedział i westchnął żałośnie zadając tym samym kłam własnym słowom.
- Na pewno? - dałam mu jeszcze jedną szansę.
- Bo ja bym chciał, żeby mi ząb wypadł - zdecydował się na zeznania - A najlepiej to dwa.
- Niestety nie jestem w stanie ci pomóc. Nie da rady - rozłożyłam ręce obrazując tym bezmiar niemocy. Gdyby było w co to mogłabym łupnąć z bekhendu, ale to chyba nie był najlepszy pomysł. Poza tym nie jestem pewna czy o takie rozwiązanie sprawy mu chodziło.
Kolejnym winowajcą była starsza siostra, która okazała się być absolutnie nie użyta.
- Bo ona jest chytrus. Nie chce się podzielić - żalił się - Prosiłem żeby mi oddała, ona już tyle miała. A ja nic. Nawet jednego. No to na czym ja mam zarobić?
Synu smętnie pokiwało głową i poszło sobie.
Kilka dni później...
- Huuuuura! - ryk dochodzący z łazienki tylko trochę mnie zaniepokoił. Gdybym usłyszała "ratunku" albo "maaaaaaaaaaaamo!" to co innego. Wtedy można by było gnać na złamanie karku. Nauczona jednak doświadczeniem że co dla małoletnich radością dla mnie wcale nie koniecznie, z umiarkowanym sceptycyzmem podeszłam do radosnego okrzyku. I słusznie...
- Ząb, wypadł mi ząb! - Krzyś podskakiwał radośnie i wymachiwał zaciśniętą w pięć łapką. Pewnie w celu ocalenia skarbu.
- Pokaż - zażądałam.
Synio posłusznie rozłożyło łapkę i pokazało. Kawałek pociemniałego od impregnacji kikutka mleczaka leżało sobie na wyciągniętej dłoni dumnego posiadacza.
- Chcesz? - zapytał dobrodusznie.
- To nie chcesz go pod poduchę włożyć? - zdziwiłam się. Szczerze. Od kilku tygodni nie słyszałam o niczym tylko o tym co też sobie kupi za kasę od wróżki Zębuszki. O ile wcześniej ząb się nie zetrze.
- No ale tak to byś miała sobie na pamiątkę jak już się wyprowadzę - odpowiedział niewinnie. Zanim zdołałam się wzruszyć i zachłysnąć jego niezwykłą przenikliwością dodał - Wiesz, Julka mówiła że wróżka płaci pięć. Dasz dychę?
Dałam. Ostatecznie to moja wina że nie miał szkliwa i zjadł prawie wszystkie zęby.
-
:)))) Nie mogę :) Nivejko, rewelacja. Nabyłaś wspaniałą pamiątkę :)I jeszcze udało Ci się wyprzedzić wróżkę :)
OdpowiedzUsuńKiedyś będę z rozrzewnieniem wspominać;D
UsuńNiestety, zadne z moich dzieci nie pomyslalo o starej matce i zapewnieniu jej jakiejs malej pamiatki po dzieciach na stare lata.
OdpowiedzUsuńJa za to musze czasami cichcem pozbywać sie cześci "pamiatek" bo by mnie papiery zasypały:D
UsuńTe, po kim on taki obrotny? :D
OdpowiedzUsuńNo zrobi karierę w handlu, jak nie gdzie indziej :)))
Brr, drżę na samą mysl, jak i u nas poleci pierwszy ząb, bo na razie są wszystkie...
Chyba po tatusiu. Ja nic a nic nie umiem zadbać o własne interesy;D
UsuńJakie to cudowne,ja ne mam takich wspanialych pamiatek po dzieciach,ale mam pierwsze wloski mojego wnuka.
OdpowiedzUsuńA włoski... mi sie gdzieś zagubiły podczas licznych przeprowadzek:(
UsuńCzy ta wróżka wypadanie starych zębów też wynagradza? Bo nie wiem, czy szykować się na majątek, czy odpuścić. Moje dzieci tak jakoś gubiły zęby, że odszukać było trudno. Nie znały też bajki o zębuszce.
OdpowiedzUsuńNie wiem. Spróbuj:D
UsuńDlaczego, dlaczego, dlaczego, gdy mnie wypadały mleczaki, nie wiedziałam nawet, że mogę na tym zarobić?
OdpowiedzUsuńA mówią, że pamiątki są bezcenne;)
Powinnyśmy chyba zlozyc zażalenie oraz podanie do rodziców o wypłate naleznych pieniędzy. Wraz z odsetkami;D
UsuńKrzyś zbiera na zygzaka, mój też tyle że na duużego. Kto wie, może za 20 lat się doczekamy czegoś na kształt ferrari;)
OdpowiedzUsuńZygzaków u mnie pod dostatkiem. Naprawde nie wiem po co nam kolejny:D
UsuńNo i prosze, biznesmen pełną gębą:) Ciekawe po kim on taki sprytny, hahaha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Takie czasy... trzeba sobie radzić;)
Usuńa gdzie negocjacje? ząb zębem ale biznes is biznes;-)
OdpowiedzUsuńPamiatki są bezcenne! I dlatego muszą kosztować;D
UsuńSprytny on :)
OdpowiedzUsuńA i owszem;D
UsuńMa chlopak glowe do interesu!! Bardzo lubie takie dzieciaki:))
OdpowiedzUsuńJa też! Lubie rezolutne dzieci:)
UsuńMały spryciarz:)
OdpowiedzUsuńtak właśnie:)
Usuńuduś wróżkę, jak mogła Twojemu dziecku zabrać całe szkliwo, dużo jeszcze tych za piątaka?
OdpowiedzUsuńTo mnie się infekcja w ciazy przytrafiła... Musiałabym siebie udusić. Szkoda by było chyba... trochę... co?:D
UsuńTrzymam ząbki dzieci w specjalnej szkatułce, ale nie wiedziałam, że mają wartość inna niż emocjonalną:)
OdpowiedzUsuńA bajki? Czasem są bardzo okrutne, na myśl o niektórych czuję gęsią skórke;(
Ząb musi kosztowac... w bólach przeciez wyłazi;)
Usuńhahaha sprzeda Was zanim się spostrzeżecie )
OdpowiedzUsuńNie strasz;D
UsuńRośnie biznesmen:) Pozazdrościć:):)
OdpowiedzUsuńI lizakożerca;D
UsuńTakie właśnie są teraz dzieciaki :)Poradzi sobie doskonale. Same też stosujemy zasadę: tanio kupić, drogo sprzedać........
OdpowiedzUsuńMusza się do panujacych norm dostosować. Ewolucja?:D
Usuńpamiętam jak we wszesnym dzieciętwie dostałam od ojca spora garść groszaków. Dużą garść ! uradowana popędziłam do sklepu z zabawkami i dumnie wysypałam panu sprzedawcy na ladę górę pieniędzy zycząc sobie "śpiącą" lalkę. i dostałam..taką maluśką..bo było to prawie i aż 2 złote..
OdpowiedzUsuń;-))
I wtedy się przekonujemy na własnej skórze że dużo wcale nie zawsze znaczy dużo...
Usuńgdy byłam mała w przedszkolu pani zapytała kogo boli ząb, moja reka sama wystrzeliła w górę, po 10 minutach nie miałam jednego z mleczaków, wieczorem mama uslyszała dzisiaj to uważnie bo dziecko ma wyrwany ząb , ząb? matka nie mogła uwierzyć jak to? no tak, zapytałam kogo boli a ona odparła, ze ją, więc dentystka wyrwała, ....
OdpowiedzUsuńcisza i pytanie matki.. bolał ciebie? nie, no to ... ja chciałam zobaczyć jak się rwie ząb, niestety za to kaski nie dawali i za inny sposób wypadania zebów tez nie, ech zycie, pewnie straciłąm dużo...
j
W dzisiejszych czasach nie do pomyslenia! Zeby bez zgody rodziców cobic cokolwiek co nie jest konieczne do ratowania zycia...
UsuńA co to jest zygzak? :))
OdpowiedzUsuńNie znasz? W sumie to fajny z niego gośc. Tyle, że po prostu zaczyna mi się z szafki na buty wysypywać;)
Usuń"Zygzak " - w szafce na buty? Gość ? Czemu JA NIE KUMAM LESZCZA !? Dawno wyrosłam z posiadania DZIATEK - TO CHYBA DLATEGO? Wszyscy wiedzą, o czym mowa ? ( tzn.oprócz Pieprza - jak wyżej )
OdpowiedzUsuńZgygzak to auto. Głowny bohater filmu pt. "Auta" :)
UsuńTak mi się przpomniało, że miałam królika skarbonkę i zbierałam do niej groszaki, aż był ciężki, bo pełny. I jakie było moje rozczarowanie, gdy się okazało, że tych groszy nie starczy nawet na najtańszego lizaka serduszko! Człowiek się za młodu zniechęci do oszczędzania. Były kiedyś takie lizaki o smaku toffi, prostokątne...wiesz jak się nazywają? Bo mnie skleroza dopadła. Ściski!
OdpowiedzUsuńŁadnie brzęczą, błyszczą się a tak naprawdę niewiele za nie można;D
UsuńNie wiem jak się nazywały owe lizaki ale wiem że nadal mozna je kupić:)
Kolekcjonuj. A kiedyś potomstwu pokaż :)
OdpowiedzUsuńPokaż? Sprzedam im za cięką kasę;D
UsuńTo ja też nieśmiało pytam, co to jest ten cholerny zygzak??? A na zdjęciu mały wygląda jakby ćmił papieroska:)))
OdpowiedzUsuńZygzak nie jest cholerny chociaż z drugiej strony kawał z niego cholery:D
UsuńSerio, nie znasz kultowej w srodowisku przedszkolnym bajki o autach?
zygzak to co to??????
OdpowiedzUsuńbo mnie się z lodami kojarzy..chyba..
Ty też? Mijka natychmiast proszę nadrobić zaległości kinowe!;D
UsuńO! ile ta wróżka u nas kasy przepuściła :DDDD
OdpowiedzUsuńboskie- uwielbiam opowiastki o rezolutnych dzieciakach, w dodatku w takim przyjemnym stylu pisane! Gratuluję i obserwuję! Pozdrawiam serdecznie. Joanna
OdpowiedzUsuń