Liścik cz.2

 Przykład? Proszę bardzo...

                                                                Katarzyno!
Z powodu gdyż jak mniemam, stosunki między nami nie ulegną poprawie gwałtownej jak majowa burza, zmuszony jestem tą drogą właśnie powiadomić cię, że w tej nowej jak sądzę, kupionej bez mojej wiedzy kiecce, wyglądasz nie tylko grubo ale i z lekka głupawo. Kto to widział, żeby kobieta w wieku cebulowym ubierała się tak skandalicznie!? I niegustownie!
W związku z powyższym, nie proszę, a żądam, natychmiastowego usunięcia tego łacha z mojego domu. Albo przynajmniej ukrycia go na dnie. A jak już się będziesz upierała (wszak baran z ciebie nie tylko zodiakalny) to masz chodzić w tej szmacie w odległości 10 (słownie; dziesięciu) kroków ode mnie i z tabliczką informacyjną, że nie jesteś absolutnie moją żoną ani w jakikolwiek inny sposób nie masz że mną nic a nic do czynienia.
 Ja ze swej strony również takową informację zamiaruję posiadać, żeby absolutnie nie być kojarzonym z twoim gustem, a raczej z jego kompletnym brakiem.

                                                                                  Z poważaniem
                                                                          Tymoteusz Bąk Piskorzewski


P.S. Co na obiad bo zgłodniałem?

Katarzyna z Antczaków Piskorzewska znała siebie, swój organizm i jego reakcje na różne życiowe wydarzenie.   Natychmiast po przeczytaniu mężowskiego listu, bez słowa, a nawet bez najmniejszego grymasu upudrowanej twarzy zdradzającego jakiekolwiek emocje, udała się do kuchni. W szafce umieszczonej najdalej od ingerencji aromatycznych  oparów, mieściła się podręczna domowa apteczka. Z niej to, zgrabnym ruchem wydobyła przepisany przez lekarza pierwszego kontaktu specyfik i wyłuskawszy z powleczonego aluminiowa folią plastikowego listka malutką tabletkę skrzywiła się. Pigułka bowiem taki właśnie odruch w niej wywoływała. Wbrew zapewnieniom ulubionego medyka miała bowiem smak daleki od przyjemnego.
Umieszczony pod językiem lek rozpuszczał się powoli. Z każdym miligramem uwalnianej mocy a co za tym idzie również smaku, twarz Katarzyny nabierała coraz to bardziej groteskowego wymiaru. Stan ten na szczęście mijał wraz z przełknięciem ostatniej kropli śliny wzbogaconej o wyrób przemysłu farmaceutycznego. Ciśnienie w żyłach pani Kasi powoli wracało do normy, a nieprzyjemny smak odchodził w niepamięć.
 Wraz z powrotem normalności wracała złość na mężczyznę który nie dość że śmiał to jeszcze w ogóle raczył. Się wypowiadać na tematy o których jego pojęcie było blade żeby nie powiedziec żadne.


                                                       
                                                                  Tymoteuszu!
Wielce sobie cenię twój dobry gust i niebywałe wręcz poczucie estetyki. I jeśli czegoś żałuję to tylko tego, że zapomniałeś o jego posiadaniu i że  się nim wykazałeś jedynie raz w życiu. Przed laty. Wybierając sobie za żonę właśnie mnie. Dzis juz, aczkolwiek z bólem przyznaję, że nieco pomogłam ci w dokonaniu wyboru.
Nadmieniam że od tamtej pory nie utyłam nawet grama, a stopa życiowa to mi się nawet obniżyła czego oczywiście zapewne nie przyjmiesz do wiadomości . Przypominam też że obiecywałeś mi złote góry, gwiazdkę z nieba i codziennie świeże bułeczki na śniadanie. I w pewnym sensie to się nawet zgadza. Mamy góry niezapłaconych rachunków, twoje pretensje z nieba wzięte i bułeczki... jak sobie sama do sklepiku na rogu skocze i kupię.
Co się zaś wspomnianej sukienki tyczy, dostałam ją od twojej mamusi kiedy to onegdaj bawiła u nas z wizytą kurtuazyjną. Co więcej, absolutnie nie założyłabym tej szmaty, jak sam słusznie zauważyłeś w celach innych niż usuwanie za pomocą środków żrących toalety naszej wspólnej. Pragnąc ci jednocześnie delikatnie przypomnieć, że w przyszłym tygodniu jest twoja kolej na porządki mogę zaoferować również pożyczenie wyżej wymienionej sukienki. Nie jestem tylko pewna czy się zmiescisz, bo w przeciwieństwie do domniemywań osób trzecich ja jestem pewna, że  nie jesteś w ciąży tylko po prostu,  urusł ci tak zwany mięsień piwny.
                                                                   

                                                                           Z poważaniem
                                              Katarzyna z Antczaków (póki co) Piskorzewska.

P.S. Kapuśniak i mielone. I ręce umyj!


                                                                        CeDeeN...

Komentarze

  1. ostra wymiana zdań! Zaatakowanie mamusi, nono;)) Co gorsza bezwiednie także przez synka;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna korespondencja, ciekawa jestem czy ona go otruje?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja o jedno tylko proszę Zołziku - nie zrób tak dużych przerw jak przy parze :) Już lepiej ich tam uśmierc gdzies w afekcie, ale nie urlopuj ;)

    A prywatnie zdrówka na wiosnę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem to była przerwa techniczna. Tylko. I wyłącznie:)

      Usuń
  4. Oj jak dobrze byc sibie pania !

    OdpowiedzUsuń
  5. ja tylko cały czas czekam na odcinek o seksie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. "tematy o których jego pojęcie było blade" lekko monitor oplułam, trochę ostrożności poproszę :))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odcinek o seksie- eulalia tego zołza nam nie udostępni ( zachowa pewnie tylko dla siebie :)

      Usuń
  7. Uuuu grubo się dzieje... albo zacznie dopiero!

    OdpowiedzUsuń
  8. Niezła babka z tej Katarzyny ........... oj chyba będzie się działo :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Zołzik... kofam Cię.I sobie wyobraź jest to wyznanie zupełnie a propos:)Jutro proszę przysłać na blogosferę liścik nr 3, bo jak nie to przestanę Cię kochać. mła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję zasłużyć na to tofanie i zdążyć jeszcze dziś z cedeenem;)

      Usuń
  10. Matko jedyna!!!!!!! Ale jazda!!!!! :))))

    OdpowiedzUsuń
  11. No.... bardzo sie mnie podobaja konwersacyjne pp. Piskorzewskich:)
    PS. Tez bym kapusniak wtrynila:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piskorzewscy listy pisac potrafią... Sprawa treningu;D

      Usuń
  12. "umiejetnosci" mi sie gdzies zgubily, hehe

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze że jest cedeen, bo mi mało tych liścików. :)))) Szczęśliwie napój skończyłam pić przed przeczytaniem... :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby czytanie wywołało odruch wymiotny? ;)

      Usuń
    2. Ależ skądże! Po prostu naprychałabym na monitor (a on nie lubi takiego traktowania) albo bym się zakrztusiła, parskając śmiechem. :))))

      Usuń
  14. Zafrapowało mnie pojęcie ,,wiek cebulowy''. Bo nie wiem, cz ja już w takowym...

    OdpowiedzUsuń
  15. sukienka od "mamusi"... dobre, nie ma co... niech teraz krytykuje, mąż jeden... a Katarzyna z Antczaków Piskorzewska - cudo... pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy cudo, osobiście nie znam a i w dziewczynkach nie gustuję;D

      Usuń
    2. że cudo w sensie charakterku miałam na myśli:)... i ciętego języka:)... pozdrawiam

      Usuń
  16. Katarzyna ma i tak cierpliwość, a język cięty nad wyraz :)
    Ja osobiście po takim liściku w życiu bym takiego gada na obiad nie zaprosiła! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem... Jak Bóg Kubie tak Kuba Stanom Zjednoczonym;D

      Usuń
    2. Najważniejsze, że się fajnie czyta! :)))
      I wciąga!

      Usuń
  17. Pięknie po prostu pięknie wart Pac pałaca a pałac Paca, bardzo mi sie ta wymiana zdań między małżonami podoba, obydwojgu nie brakuje poczucia humoru oczywiście pojmowanego w swoisty sposób, pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
  18. Byłam pewna, że w tej apteczce to przynajmniej jakiś arszenik... A co do darowanych kreacji to sama mam parę sztuk od teściowej. W jedną to bym się zmieściła razem z Nivejką i jeszcze luz by został:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Robi się gorąco! Już myślałam, że Katarzyna w apteczce po jakąś truciznę sięgnęła. Na dodatek chyba "Czytaj dalej" pokazało się właśnie po tych wersach. :-)

    OdpowiedzUsuń
  20. bezsennablondynka.bloog.pl22 marca 2012 08:28

    Weszłam tu pierwszy raz i....
    Nie wyjdę.
    Chcę więcej tego!
    Super.

    OdpowiedzUsuń
  21. Roześmiałam się na tą wymianę listów , ale i zachwycił mnie pomysł rozwiązywania konfliktów :):) Wiadomo , że gdy możemy mówić , to zawsze powiemy dwa słowa za dużo :):):)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz