Pamiętnik cz.6


***

- A poszła ty! - zawołała pani Joanna na natrętną muchę która kręciła się po bibliotece. I bzyczała wyjątkowo bezczelnie.  To chyba ten powiew świeżego powietrza z otwartego przez panią Joannę okna sprawił że zaczęliśmy się ruszać. Na dodatek ktoś z impetem otworzył drzwi ale widząc nas jak siedzimy na podłodze zaraz zamknął.
- Musimy poczekać! - wrzasnął ten ktoś kto zajrzał.
- A to znaczy że wy musicie już wyjść - spokojnie powiedziała szara damna. Pan Adam oczywiście grzecznie wstał i otwierał już nawet buzię żeby nas pogonić. Pewnie by to zrobił gdyby nie Krzysiek Paluch
- Wyjść, jak to wyjść? Przecież pani nie skończyła! Nie wiem jak wy, ale ja  się nie ruszam!
- No właśnie proszę pani - pisnęła ruda Maryśka - Pani nie skończyła. Co było dalej?
- Tak! pani musi dokończyć! - wszyscy poparliśmy Krzyśka i Maryśkę. pan pewnie był z nas dumny bo zawsze twierdził, że najgorszą naszą wada jest nie gadulstwo na lekcjach tylko brak jednomyślności. Że każdy chce czegoś innego i że on już naprawdę nie wie co z nami zrobić. No to mu pokazaliśmy że chcemy tego samego. Czyli dokończenia niedokończonego.

- A dalej to tak jak w bajkach; żyli długo i szczęśliwie - zażartowała pani Joanna - Bo słowo pana na Korczewie droższe pieniędzy. Stało się jako powiedział. Prawdziwie winny został ukarany.
- Czyli ten co kazał tej ... no jak jej tam ? Antośce stajennej pamiętnik zdobyć? - zapytałem.
- Tak właśnie - potwierdziła szara dama i poprawiła różę która jej się wysunęła z koczka - Dzieciakom, jako że przyczyniły się wielce do wykrycia sprawców całego zamieszania darowano wspaniałomyślnie brak posłuszeństwa. A co z parą złodziejaszków? Wedle woli pana Kuczyńskiego zostali na służbie w korczewskich dobrach. Zajęła się nimi pani gospodyni, a że bystre były, do roboty sprytne to i dobrze im się działo.

Co zaś się samego pamiętnika pana Witoryna tyczy to jako skarb rodzinny przetrwał do dnia dzisiejszego i dziś w każdej większej bibliotece można go zobaczyć.
Na potwierdzenie swoich słów pani Joanna pokazała nam nawet jeden egzemplarz tego pamiętnika.
- I to o to tyle zachodu? O jakąś książkę? - Maciek wzruszył ramionami.
- Nie o jakąś, tylko o tę konkretną. To historia. Nie tylko jednej rodziny ale całego regionu. I Polski! - Pan Adam chyba bardzo się na Maćka zdenerwował, że nic nie zrozumiał bo aż poczerwieniał na twarzy.
Podziękowaliśmy szarej dmie za opowieść i już już mięliśmy wychodzić kiedy Maryśce znowu się coś przypomniało. Stanęła w drzwiach a my wszyscy razem z nią (bo oczywiście szła pierwsza, ona zawsze we wszystkim chce być pierwsza) i zapytała po swojemu, czyli piskliwie;
- A proszę pani, a jak się właściwie nazywał ten co to chciał księgę ukraść?
Z podziwem spojrzeliśmy na Maryśkę. No jasne! Tego nam przecież nie powiedziała ta cała pani Joanna. A przecież to było ważne!
- Tego nie mogę wam powiedzieć - pani Joanna uśmiechnęła się jakby tajemniczo - Jego potomkowie nadal mieszkają w tych okolicach. Może nawet ktoś z was jest z nim spokrewniony...
- Aha - ruda Maryśka pisnęła na znak że niby rozumie.
- Aha - my też udawaliśmy że coś rozumiemy.
- Ty a co to znaczy spokrewniony? - szeptem zapytał Krzysiek kiedy już wyszliśmy z pałacu.
- A bo ja wiem?



PeeS.   Cała historia  rzecz jasna od początku do końca jest zmyślona, a z prawdą historyczną ma tyle wspólnego co wyczytałam na TEJ i innych stronach:)

Komentarze

  1. I to już ?????????????? Jestem zawiedziona jak te dzieciaki,pomimo iż znam znaczenie słowa spokrewniony:):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. i to się nazywa wizyta w muzeum. Zapamiętałabym ją na zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No wielka szkoda, że juz skończyłaś snuć swoja wielce ciekawą opowieść, tak fajnie się czytało, pozdraewiam
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... ktoś mi kiedyś napisał,że nie warto ciągnąć jednej historii w nieskończoność. Szybko staje się nudna:)

      Usuń
  4. CDN diabeł ogonem nakrył...

    OdpowiedzUsuń
  5. czyli baza jest historyczna, a reszta znakomicie dopisana:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie bywam raczej zazdrosna. Poza takimi momentami...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ładnie zmyśliłaś Nivejko:)Zawsze sie zastanawiam czy to "żyli długo i szczęśliwie" to tak naprawdę czy tylko taki żart?"))) Bo jakos tak jest, że bajki zawsze sie tak kończą, a ja zawsze mam ochotę dopisać jak to Kopciuszek poczuł władzę i zmienił się we wstrętną Kopciuchową.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie żart. Ciemne strony zawsze wychodzą po fakcie;D

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Och Retro, wszystko się kiedyś musi skończyć. Podobno nawet świat!

      Usuń
  9. Zaczytałam się w tej historii ...
    Podziwiam Tę, która ją spisała :)
    A i pięknie dzieciom opowiedziała!
    pozdrowienia weekendowe!
    iw

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz