Router
Z powodu gdyż jestem w gorącej wodzie kąpaną furiatkę pogniewałam kilka osób. To że znanych mi jedynie z kontaktów telefonicznych jest jakby mniej bolesne ale wcale nie mniej istotne. A wszystko przez pogodę która nie dopisała. Gdyby tylko było tak jak zapowiadali...
Zziębnięty Nadworny wpadł z impetem do salonu. Prosto z tarasu.
- Brrrrrrrrr - zatrząsł się wymownie i natychmiast skierował się w stronę buzujących w kominku bukowych polan.
Nie zareagowałam. Nie tylko dlatego że sam sobie są winni, on i Książę Małżonek.
Przede wszystkim temu że wzięli i uwierzyli przesympatycznie wyglądającej mulatce w kusej kiecce. Mówiła że pogoda będzie nas rozpieszczać i że mamy uważać na słońce, bo o poparzenia nie trudno. A nawet o udar! Przygotowali się więc jak należy; grill doczyszczony, zakupione mięcho w przyprawach utopione, piwo schłodzone. I teraz nie wiem; czy Metereologom coś jednak nie pykło (przynajmniej w okolicach Wsi Nadmorskiej) czy tam na górze ktoś się na ans uwziął. W Polsce piknie, słupek rtęci szalał w strefach górnych, podczas gdy u nas ledwie w umiarkowanie zimnych, wiało mroźnie od morza i urywało głowy. Na początek tylko tulipanom.
Nie to jednak było przedmiotem mojej zajadłej frustracji. Do kaprysów pogody albowiem już przywykłam.
Prawdziwie wkurzający był brak łączności ze światem.
- Czy pani sobie wyobraża, że co?! Że ja nie mam nic innego do roboty tylko wydzwaniać do was co kilka godzin i wysłuchiwać że wszystko jest w porządku?! - grzmiałam do słuchawki - Otóż proszę pani mam! Ja mam przelewy do zrobienia! I jeszcze bloga mam proszę pani! I zaległości w czytaniu!
Bogu ducha winna, słodko brzmiąca pani po drugiej stronie druta zarzekała się, że sprawdzi. I że zadzwoni. Nawet w bólu się ze mną łączyła. Słowem robiła wszystko żeby nie dopuścić do erupcji buzującego wulkanu.
- Dobra - mruknęłam z zamiarem zakończenia tej beznadziejnej rozmowy - Może do jutra się coś wyjaśni.
Po kolejnej porcji zapewnień, że firma dołoży starań i że na sercu im leży moje zadowolenie ze świadczonych usług pożegnałam się miłym głosem grzecznej konsultantki.
- A nie mówiłem! - triumfalnie, aczkolwiek cicho stwierdził przysłuchujący się rozmowie z podziwu godnym spokojem Nadworny - Ale ty nie, musisz być mądrzejsza...
- Że niby co? - zapytałam podejrzliwie.
- No jak to co? Necik padł tak?
- Taaaaaaak... - odpowiedziałam przeciągle cały czas starając się przypomnieć co też on mówił i z czym byłam mądrzejsza.
- Popatrz na router.
O rzesz w mordę! Wziął się i zepsuł. I to on był winowajcą. Sprawcą nieszczęść i zaległości. A Nadworny mówił, przekonywał... żeby wybrać inny model.
Chwyciłam za telefon.
- Proszę czekać. W tej chwili wszyscy nasi konsultanci są zajęci - poinformował mnie głos z automatu.
Trudno. Miałam szczere chęci. Chciałam przeprosić. I może bym nawet poczekała gdyby nie kretyńska muza na czekanie którą uraczył mnie ów automat…
Zziębnięty Nadworny wpadł z impetem do salonu. Prosto z tarasu.
- Brrrrrrrrr - zatrząsł się wymownie i natychmiast skierował się w stronę buzujących w kominku bukowych polan.
Nie zareagowałam. Nie tylko dlatego że sam sobie są winni, on i Książę Małżonek.
Przede wszystkim temu że wzięli i uwierzyli przesympatycznie wyglądającej mulatce w kusej kiecce. Mówiła że pogoda będzie nas rozpieszczać i że mamy uważać na słońce, bo o poparzenia nie trudno. A nawet o udar! Przygotowali się więc jak należy; grill doczyszczony, zakupione mięcho w przyprawach utopione, piwo schłodzone. I teraz nie wiem; czy Metereologom coś jednak nie pykło (przynajmniej w okolicach Wsi Nadmorskiej) czy tam na górze ktoś się na ans uwziął. W Polsce piknie, słupek rtęci szalał w strefach górnych, podczas gdy u nas ledwie w umiarkowanie zimnych, wiało mroźnie od morza i urywało głowy. Na początek tylko tulipanom.
Nie to jednak było przedmiotem mojej zajadłej frustracji. Do kaprysów pogody albowiem już przywykłam.
Prawdziwie wkurzający był brak łączności ze światem.
- Czy pani sobie wyobraża, że co?! Że ja nie mam nic innego do roboty tylko wydzwaniać do was co kilka godzin i wysłuchiwać że wszystko jest w porządku?! - grzmiałam do słuchawki - Otóż proszę pani mam! Ja mam przelewy do zrobienia! I jeszcze bloga mam proszę pani! I zaległości w czytaniu!
Bogu ducha winna, słodko brzmiąca pani po drugiej stronie druta zarzekała się, że sprawdzi. I że zadzwoni. Nawet w bólu się ze mną łączyła. Słowem robiła wszystko żeby nie dopuścić do erupcji buzującego wulkanu.
- Dobra - mruknęłam z zamiarem zakończenia tej beznadziejnej rozmowy - Może do jutra się coś wyjaśni.
Po kolejnej porcji zapewnień, że firma dołoży starań i że na sercu im leży moje zadowolenie ze świadczonych usług pożegnałam się miłym głosem grzecznej konsultantki.
- A nie mówiłem! - triumfalnie, aczkolwiek cicho stwierdził przysłuchujący się rozmowie z podziwu godnym spokojem Nadworny - Ale ty nie, musisz być mądrzejsza...
- Że niby co? - zapytałam podejrzliwie.
- No jak to co? Necik padł tak?
- Taaaaaaak... - odpowiedziałam przeciągle cały czas starając się przypomnieć co też on mówił i z czym byłam mądrzejsza.
- Popatrz na router.
O rzesz w mordę! Wziął się i zepsuł. I to on był winowajcą. Sprawcą nieszczęść i zaległości. A Nadworny mówił, przekonywał... żeby wybrać inny model.
Chwyciłam za telefon.
- Proszę czekać. W tej chwili wszyscy nasi konsultanci są zajęci - poinformował mnie głos z automatu.
Trudno. Miałam szczere chęci. Chciałam przeprosić. I może bym nawet poczekała gdyby nie kretyńska muza na czekanie którą uraczył mnie ów automat…
Zolza sie nie przejmuje, nawet jak ich Zolza nie zdazyla przeprosic to i tak im sie pewnie nalezalo:)) Ja tez zrobilam kiedys spektakularna awanture, bo mi telefon nie dzialal... sie okazalo, ze rachunek, ktory im wmawialam, ze ZAPLACILAM mialam razem z czekiem w torbie:)) Po prostu nigdy go nie wyslalam;)
OdpowiedzUsuńNadgorliwość jednakowoż czasami gorsza od faszyzmu:D
UsuńA kto ten grill znaczy doczyszczał? ;)
OdpowiedzUsuńCo do opierniczu za nic, oni tam przyzwyczajeni, zresztą tyle zawarii, że sami mogą o jakiejś nie wiedzieć, może akurat gdzieś źle powiało ;)
No ... jasne że ja. Osobiście. I własnymy rencamy:D
Usuńo miałam identyczna sytuację! mój router tez wzion i padł..moze to bliźniacy? ;-)
OdpowiedzUsuńJest na gwarancji może coś się uda zrobić.
UsuńKiedyś pewien pan rodem z Netii namawiał mnie na zmianę operatora(czyli na swego pracodawcę), kusił ogromnie niską opłatą za internet i już byłam skłonna, a wtedy padło słowo - router - i zrezygnowałam.Ów biedak nie mógł pojąć, czemu mam awersję do tego urządzenia i dlaczego wolę płacić więcej za stałe łącze, czyli wtykać wtyczkę w gniazdko.Teraz mam innego operatora i mam modem, ale nie router, o nie! One po prostu często się psują, stąd moja awersja do nich.Szkoda,że pogoda u Ciebie marnieńka, u mnie super, powiedziałabym nawet,że nieco za ciepło jak na mój gust.
OdpowiedzUsuńŻyczę by i u Ciebie ciepełko się zrobiło:))
Ja też mam modem, ale chciałam ułatwić życie sobie i turystom podłączając modem por ruter. teraz przyszło wrócić do dawnego stanu rzeczy:)
UsuńTak co trzy lata trza wymieniać. One mają to do siebie!
OdpowiedzUsuńMój ma dopiero pół roku!
UsuńMam nadzieję, że mamy tego samego operatora, bo jeżeli tak, to i tak się należało :)Zresztą nie znam operatora, któremu nie należałoby się. Ostatecznie potraktuj to tak, jak Cygan, który dał plaskacza swemu młodemu posyłając go po piwo. Na pytanie- za co? Odpowiedział- na wypadek, gdybyś stłukł butelkę. Posyłam Ci dużo słońca, bo u nas upał do zdechnięcia :))))
OdpowiedzUsuńW takim razie naobrażałam na zapas;D
Usuńno i wcale się nie dziwię jak nie mam neta to też rzucam piorunami, a propos piorunów to u nas burze zapowiadali i zdecydowanie wolałabym, żeby się dziś wygrzmociło, bo ja na jutro grilla zaplanowałam i pal licho temperaturę, ale żeby tylko nie padało ... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo się nazywa uzależnienie:D
Usuńhahahah, właśnie słyszałam w radio, że nad morzem tylko 8 stopni, u mnie 30 - zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuń8... i tak prawie cały tydzień:(
Usuńleć po router za 60 złoty do najbliższego elektronicznego, po co sie użerać z nimi ;)
OdpowiedzUsuńRouter do mojego modemu kosztuje prawie 300zł:)
UsuńOlej konsultantów. Oni bawią się w głuchy telefon. Nie wygrasz.
OdpowiedzUsuńNo to olewam:D
UsuńWspółczuję temperatur, u nas gorąc, że aż miło :)
OdpowiedzUsuńA router lepiej kupić lepszy, niż gorszy, bo to dość ważne urządzenie jednak.
Mam nadzieję, że sobie już sprawiłaś nowy.
Zazdroszczę:)
Usuńoj!!!!!
OdpowiedzUsuńa u nas gorąco!!nie do wytrzymania!
A tam... ja tam wolę się rozbierać niż ubierać:D
UsuńMy, znad Bałtyku, nie rościmy sobie pretensji do skwaru, nieprawdaż?...
OdpowiedzUsuńNo niestety:)
Usuń:)fatalnie tak zostac odciętym. U nas kradna kable. Ostatnio kiedy straciłam net zadzwoniłam i wylałam na nich cały żal. Przysłano technika, który...włożył wtyczkę do gniazdka...i zadziałało:)
OdpowiedzUsuńJakoś przeżyliśmy ten brak dostępu. Tym bardziej że zapiernicz był jak w kamieniołomach:D
UsuńZdarza się.
OdpowiedzUsuńNa szczęście rzadko:)
UsuńNadgorliwość gorsza od faszyzmu... od razu przepraszać, nie wzięłam kurtki zimowej, czapki i rękawiczek nad morze. Nabawiałam się kataru i codziennie żrę aspirynę
OdpowiedzUsuńAż tak zimno? Kurcze no to ja miałam niemal Saharę;D
UsuńBez internetu to jak bez oka, wiec nazbyt szybkie wyżywanie się na pani telefonistce uważam za oczywiste.
OdpowiedzUsuńPiozdrawiam cieplutko z upalnego środka - kraju naszego
Wyrywna jestem. Za bardzo:D
UsuńA ja przez ten czeski upał właśnie mam smarki do pasa i przekrwione oczy. Bo jak się z 30 stopni wchodzi do klasztoru, gdzie para leci z gęby, to co się dziwić. Może jednak stabilna temperatura jest bezpieczniejsza...?
OdpowiedzUsuńI tak źle i tak nie za ciekawie:D Z dwojga złego wolę jednak ciepełko:)
UsuńWarszawa zachęca temperatura stabilna +33 przyejżdżajcie, nawet ogladamy się ze slubnym za cieniem i chłodem w pokoju, no i jak tu wszystkim dogodzić, ślubny to se może nawet piwko zimne no ja tylko wodiczke perslistą, nie nie mówię przecież o wódeczce, nie ma mowy woda i już
OdpowiedzUsuńj
Jadę... za miesiąc. Proszę utrzymywać stan temperatury na stałym poziomie;D
Usuń