Strategia cz.2


Na kilka dni przed śmiercią ciotka zjawiła się u nich w towarzystwie adwokata. Nie poznali jej. Nic dziwnego. Nie utrzymywali kontaktów od lat.Wyniszczona wstrętnym raczyskiem kobieta w niczym nie przypominała pamiętanej z jakiejś prehistorycznej rodzinnej uroczystości eleganckiej i roześmianej blondynki. Jej włosy straciły połysk, oczy blask, a cera z promiennej stała się ziemista.
- Podpisz - ciotka przemówiła głosem drżącym.
- Proszę podpisać - zachęcił adwokat - to nie żart.
Żart? Dobre sobie. Żart! Nawet Ewce, racjonalistce nie przyszło do głowy żartowanie ze śmierci.
- Jutro musisz iść się zameldować. Pamiętaj! Jutro!
To były ostatnie słowa ciotki. Następnego dnia, kiedy zgodnie z sugestią poszła się zameldować w już swoim mieszkaniu chciała ją odwiedzić. W windzie minęła się z sanitariuszami którzy zabierali ją do szpitala.
Morfina działa narkotycznie. Pozwalała  na uśmiechanie się do wspomnień.

Bogato rzeźbiony, stylizowany na antyk barek, nijak nie pasował do reszty sprzętów. Pozornie. Mimo braku związku surowej  prostoty nowoczesnych komód, sofy, stolika  z wysublimowaną delikatnością niewątpliwie ręcznej roboty zdolnego stolarza, wkomponował się w całość i nie gryzł w oczy. Prawdopodobnie dzięki wazonowi. Na wskroś nowoczesny, sztandarowy wytwór stylistyki dwudziestego pierwszego wieku, pomarańczowo-fioletowy stał dumnie mimo totalnego braku funkcjonalności. Minimalizm zawartości barku absolutnie nie harmonizował z jego wyglądem  zewnętrznym. W środku nie było żadnych wódek, koniaków, likierów ani słodkich bełtów.  Był tam tylko jeden, ulubiony gatunek wina. Za to w imponującej ilości. Wczoraj dokupiła, więc bez liczenia zawartości wiedziała że jest posiadaczką dokładnie 30 butelek trunku. Wytrawnego czerwonego, doskonałej jakości. Taka namiastka luksusu. Zapasy były uzupełniane na bieżąco. Stan ilościowy nigdy nie spadał poniżej 20 butelek.Tak było od czasu  odkąd minął rok po śmierci ciotki, dalekiej krewnej ze strony ojca. Nikt, Ewa ani jej rodzice nie spodziewali się takiego szczęścia w nomen omen nieszczęściu. Ciotka zmarła w momencie kiedy Ewa delikatnie rzecz ujmując miała dość; matczynej nadopiekuńczości, ojca który za wszelką cenę starał się ją ignorować i siebie samej żyjącej wbrew sobie.

Ewa  nie piła  często. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że  wręcz sporadycznie. Po prostu lubiła mieć. Taki bzik; mały i nieszkodliwy.
- Świat proszę masy jest piękny i głupi jednocześnie - powiedziała wznosząc toast w kierunku pędzącego w sobie tylko wiadomym kierunku tłumu - Piękna jest nasza różnorodność, a głupie jest to że za wszelką cenę staramy się ją zniszczyć, wyrównać do poziomu. Tak już jest i pewnie będzie.  Bojąc się śmieszności stajemy się masą.  Jednemu radochę sprawia kilka minut na wirującej,  kiczowatej w wyglądzie i wymowie  karuzeli, innemu złota karta w banku a jeszcze komuś to że przyklei plaster do zdartego kolana. Nic komu do tego co  jakąś tam Teresę w Kalkucie rajcowało jak również nikt nie powinien się dziwić że pani A lubi czekoladę a pan B jest fanem sportów walki. A jednak, ciągle nas to dziwi.

W życiu Ewki bywały takie chwile, dni a czasami nawet całe tygodnie że jedyne czego by sobie życzyła to świętego spokoju. Najchętniej zmieniłaby się wtedy w wielką futrzastą  niedźwiedzicę i zapała w sen zimowy. Nawet kosztem utraty wiosny czy ulubionego lata. Takie okresy nazywała bezwładem. Nie lubiła tego stanu. Nie lubiła siebie w takim stanie.
Bezwład właśnie nadchodził. Zapowiadał się nieprzyjemnymi symptomami. Tym razem nie mogła go jednak przespać. Sumienie by jej na to nie pozwoliło. Cholerne sumienie! Musiało się odezwać akurat teraz? Zbiec się w czasie z odrętwieniem?
Była zła. Na historię która lubiła się powtarzać, ale  przede wszystkim na siebie. Tyle lat utwierdzania się w przekonaniu, że jej strategia jest doskonała i jedynie słuszna poszło na marne. I teraz, właśnie teraz musi się przemóc i zrobić coś wbrew sobie.
Musi wybrać. Dobrze i mądrze. Pytanie; jak to zrobić pozostawało jednak otwartym. Ogłosić kasting? Konkurs? A w komisji oprócz niej musiałby być lekarz i specjalista od fałszerstw. Kandydatka (nie wiedzieć czemu ubzdurała sobie że kolejną lokatorką  w wielkim domu z wielkiej płyty musi być kobieta) powinna być poza wszelkimi podejrzeniami. Żadnych genetycznych obciążeń. Przecież zła passa kawalerki nie może trwać.
- A co jeśli lekarze się mylą? - zapytała sama siebie patrząc na zmięty świstek - Przecież nie będziemy tu mieszkać we dwie?!
Wynik powtórnego badania nie pozostawiał złudzeń.Wracając z przychodni kupiła wino. Bez względu na wszystko bilans zysków i strat musi się zgadzać. Nadzieja umiera ostatnia. Nie można się tak po prostu poddać.

Komentarze

  1. Ależ Ty jesteś pisarką, a przynajmniej stałaś sie nią na blogu!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tm znaczeniu każdy posiadacz bloga jest pisarzem:)

      Usuń
  2. Co tam było, rakotwórcze płytko pcv, czy co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klątwa prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej "Przyszłość":D

      Usuń
  3. Bardzo lubię sobie tak poczytać przy niedzieli. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "miszczostwo", jestem pod wrażeniem!!!!! Przemyślane i ciekawe. Pełna podziwu fanka Twoich opowiadań. :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję że pozytywnie mimo, że tak... negatywnie:)

      Usuń
  6. i nie ma 'cedeen'?????
    Musi byc!

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostawiłam sobie przeczytanie "Ciebie" na dobranoc.
    I świetnie się czyta!

    OdpowiedzUsuń
  8. znaczy, że co??? że to koniec jest???

    OdpowiedzUsuń
  9. Co koniec? Jaki koniec?? Ty się panna orientuj! Nie ma tak, żeby zanęcić, ludzi do ślinotoku doprowadzić, a potem koniec. Trzy odcinki to minimum!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam,że cos szykujesz, tak mi m,ój nos podpowiadał, ale żeby aż tak?
    pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
  11. Zołzik...wygląda na to,że piszesz o strategii "chowania głowy w piasek". Do dupy z taką strategią. Zresztą, rak to nie wyrok...więc nie pora jeszcze na poddawania się bez walki, kastingi i testamenty.Głupio dziewczę robiło...ale wyjdzie z tego co? daj jej szansę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadzieja umiera ostatnia? Nivejko ja Cię proszę nie używaj sloganów :*


    buzi

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz