Mamusia
Jan Nowak, dziennikarz, jak dotąd obywatelski, nie miał złudzeń. Od tej rozmowy zależało wiele. Na przykład to czy w przyszłym miesiącu będzie miał dość kasy żeby zapłacić czynsz, iść na kolację do ulubionej knajpy. Co z tego, że drogiej? Niektóre rzeczy nie mają ceny. Warto zapłacić trochę więcej za kawałek ryby mając w perspektywie pokazanie się w towarzystwie branżowych snobów którzy przychodzą się tam lansować. Jan był zdolny, młody, ambitny z pomysłami tylko nikt go nie zauważał? Może gdyby nazywał się jakoś inaczej, mniej pospolicie. Nowak to było nazwisko dla jakiegoś listonosza! Już Kowalski byłby lepszy, albo dajmy na to Wiśniewski. Też popularne, ale zdecydowane mniej pocztowe.
Jan uśmiechnął się do siedzącego naprzeciwko krępego, prostodusznego mężczyzny. Rozmowa nie kleiła się. Będzie musiał sporo zmieniać; dopisywać, wygładzać. Teraz w ogóle się zaciął i nie mówi. Myśli? Filozof od siedmiu boleści. Przecież pytanie nie było szczególnie trudne. Na dobrą sprawę można było odpowiedzieć tak, nie, ewentualnie nie wiem i po krzyku.
- A co to w ogóle znaczy? - odezwał się w końcu. - Zresztą czy pan, ja, tamta babeczka co siedzi na samym brzegu krzesła i wygląda jakby kradła czas którego nie ma, to dziecko, i tamto... czy ktokolwiek z nas jest idealny? Ja panu powiem, proszę pana, równo i jak spod cyrkla to tylko w technologi komputerowej. Ludzie póki co to z krwi i kości są, od matki i od ojca pochodzą i dlatego idealni nie są i nigdy nie będą. I jeszcze panu powiem, że to dobrze i że dzięki Bogu i oby jak najdłużej. Aż strach pomyśleć jak to będzie jak zaczną ludzi w fabrykach produkować. Jak jakieś przedmioty; zaprogramowane, bez pryszczy, nadwagi, złych nawyków, politycznie poprawne. Wszyscy jak spod igły. identycznie ubrani, tak samo myślący, bez pragnień, uczuć i charakteru. Masakra co nie? Proszę pana?
Dziennikarz przytaknął bez entuzjazmu. Korzystając jednak z nadarzającej się okazji, że Marcin, zwany Ciniem na chwilę przerwał słowotok chciał naprowadzić go, w miarę delikatnie na właściwe tory. Nie zdążył.
- Tak wiem, odbiegam od tematu, ale to dlatego, że jakoś mi to przez gardło nie chciało przejść. No wie pan, głupio tak powiedzieć wprost, że nie była. A kłamać nie chcę - Cinio sam się naprowadził.
- To jaka w takim razie była? - Jan zapytał szybko żeby uciąć gadkę o ludziach cyborgach.
Cinio znowu się zamyślił. Na pozornie gładkim czole pojawiły się zmarszczki.
- Czy ja wiem? - powiedział po chwili - Taka raczej normalna. Jak wszystkie inne. To, że nie chciała mieć dzieci nie czyni jej wyjątkową. Wiele kobiet nie chce mieć dzieci, tylko nie wszystkie chcą się do tego przyznać. Tak już jest baba ma mieć i kochać dzieci. Rozczulać się pierwszym ząbkiem i opowiadać o konsystencji kupy. A ona była odważna. Miała odwagę powiedzieć że nie chce urodzić. A potem jak ją matka, zmusiła żeby jednak urodziła to powiedziała że nie ma ochoty siedzieć w domu, niańczyć bachora i wycierać gówna. Dziwi to pana? Miała 18 lat. Świat kusił kolorowymi kieckami, światłami dyskoteki i marzeniami o łatwiejszym życiu. Bo moja babka to niestety dobrze w życiu nie miała. Ciągle tylko robota i robota. Najpierw w fabryce przy taśmie, a potem w domu; przy garach i dzieciakach. Jak już wszystkich oprała, nakarmiła, ponaszywała łaty to i na nic więcej czasu nie było. Ledwo co głowa do poduszki, już spała. Ona chciała inaczej. I dlatego ja się jej wcale nie dziwię że nie chciała się w pieluchy ładować. Poszła sobie i tyle ją widzieli.
Jan powoli tracił cierpliwość. Cinio obiecywał, opowieść o kobiecie wyjątkowej, a ględził o jakieś nieodpowiedzialnej siksie, która była na tyle dorosła żeby sobie po pijaku dać zrobić dzieciaka ale żeby go wychować to już jej tej dorosłości zabrakło.
- Na szczęście, powiem panu miała matkę. Ta się zaopiekowała jak swoim, na ludzi wyprowadziła. I zawsze wierzyła, że ona wróci, że się opamięta.
- I co wróciła? - znudzony Jan zapytał od niechcenia. Był rozczarowany i nawet nie starał się tego ukryć. Starcił czas i dychę na kawę dla przynudzającego facet który od pół godziny nic tylko przynudza.
- No ba! Moja babka wiedziała co mówi. Wróciła. Będzie jakiś dwa miesiące temu.I nawet mieszka ze mną. A jaka marniutka była. Zadzwoniła do drzwi i mało się tam nie przewróciła. Chudzina. Jakieś łobuzy ją okradły. Grosza złamanego przy sobie nie miała. "Ciniu. Synu" - tak do mnie powiedziała, Synu, rozumie pan! Poznała mnie. Po tylu latach! Prawda że to wyjątkowa matka? Co ja mówię, Mamusia!
- Prawda - Jan chwilę myślał zanim się zgodził z rozmówcą. Nie będzie przecież dorosłemu prawie czterdziestoletniemu facetowi odbierał radości bycia synem.
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.pinger.pl/szukaj/po_tagu?t=Pani%20Agnieszka
Jan uśmiechnął się do siedzącego naprzeciwko krępego, prostodusznego mężczyzny. Rozmowa nie kleiła się. Będzie musiał sporo zmieniać; dopisywać, wygładzać. Teraz w ogóle się zaciął i nie mówi. Myśli? Filozof od siedmiu boleści. Przecież pytanie nie było szczególnie trudne. Na dobrą sprawę można było odpowiedzieć tak, nie, ewentualnie nie wiem i po krzyku.
- A co to w ogóle znaczy? - odezwał się w końcu. - Zresztą czy pan, ja, tamta babeczka co siedzi na samym brzegu krzesła i wygląda jakby kradła czas którego nie ma, to dziecko, i tamto... czy ktokolwiek z nas jest idealny? Ja panu powiem, proszę pana, równo i jak spod cyrkla to tylko w technologi komputerowej. Ludzie póki co to z krwi i kości są, od matki i od ojca pochodzą i dlatego idealni nie są i nigdy nie będą. I jeszcze panu powiem, że to dobrze i że dzięki Bogu i oby jak najdłużej. Aż strach pomyśleć jak to będzie jak zaczną ludzi w fabrykach produkować. Jak jakieś przedmioty; zaprogramowane, bez pryszczy, nadwagi, złych nawyków, politycznie poprawne. Wszyscy jak spod igły. identycznie ubrani, tak samo myślący, bez pragnień, uczuć i charakteru. Masakra co nie? Proszę pana?
Dziennikarz przytaknął bez entuzjazmu. Korzystając jednak z nadarzającej się okazji, że Marcin, zwany Ciniem na chwilę przerwał słowotok chciał naprowadzić go, w miarę delikatnie na właściwe tory. Nie zdążył.
- Tak wiem, odbiegam od tematu, ale to dlatego, że jakoś mi to przez gardło nie chciało przejść. No wie pan, głupio tak powiedzieć wprost, że nie była. A kłamać nie chcę - Cinio sam się naprowadził.
- To jaka w takim razie była? - Jan zapytał szybko żeby uciąć gadkę o ludziach cyborgach.
Cinio znowu się zamyślił. Na pozornie gładkim czole pojawiły się zmarszczki.
- Czy ja wiem? - powiedział po chwili - Taka raczej normalna. Jak wszystkie inne. To, że nie chciała mieć dzieci nie czyni jej wyjątkową. Wiele kobiet nie chce mieć dzieci, tylko nie wszystkie chcą się do tego przyznać. Tak już jest baba ma mieć i kochać dzieci. Rozczulać się pierwszym ząbkiem i opowiadać o konsystencji kupy. A ona była odważna. Miała odwagę powiedzieć że nie chce urodzić. A potem jak ją matka, zmusiła żeby jednak urodziła to powiedziała że nie ma ochoty siedzieć w domu, niańczyć bachora i wycierać gówna. Dziwi to pana? Miała 18 lat. Świat kusił kolorowymi kieckami, światłami dyskoteki i marzeniami o łatwiejszym życiu. Bo moja babka to niestety dobrze w życiu nie miała. Ciągle tylko robota i robota. Najpierw w fabryce przy taśmie, a potem w domu; przy garach i dzieciakach. Jak już wszystkich oprała, nakarmiła, ponaszywała łaty to i na nic więcej czasu nie było. Ledwo co głowa do poduszki, już spała. Ona chciała inaczej. I dlatego ja się jej wcale nie dziwię że nie chciała się w pieluchy ładować. Poszła sobie i tyle ją widzieli.
Jan powoli tracił cierpliwość. Cinio obiecywał, opowieść o kobiecie wyjątkowej, a ględził o jakieś nieodpowiedzialnej siksie, która była na tyle dorosła żeby sobie po pijaku dać zrobić dzieciaka ale żeby go wychować to już jej tej dorosłości zabrakło.
- Na szczęście, powiem panu miała matkę. Ta się zaopiekowała jak swoim, na ludzi wyprowadziła. I zawsze wierzyła, że ona wróci, że się opamięta.
- I co wróciła? - znudzony Jan zapytał od niechcenia. Był rozczarowany i nawet nie starał się tego ukryć. Starcił czas i dychę na kawę dla przynudzającego facet który od pół godziny nic tylko przynudza.
- No ba! Moja babka wiedziała co mówi. Wróciła. Będzie jakiś dwa miesiące temu.I nawet mieszka ze mną. A jaka marniutka była. Zadzwoniła do drzwi i mało się tam nie przewróciła. Chudzina. Jakieś łobuzy ją okradły. Grosza złamanego przy sobie nie miała. "Ciniu. Synu" - tak do mnie powiedziała, Synu, rozumie pan! Poznała mnie. Po tylu latach! Prawda że to wyjątkowa matka? Co ja mówię, Mamusia!
- Prawda - Jan chwilę myślał zanim się zgodził z rozmówcą. Nie będzie przecież dorosłemu prawie czterdziestoletniemu facetowi odbierał radości bycia synem.
Źródło zdjęcia w sieci: http://www.pinger.pl/szukaj/po_tagu?t=Pani%20Agnieszka
O rany! Kontrowersyje to opowiadanie. Ale fajne.
OdpowiedzUsuńKontrowersyjne ale czy nie jest prawdziwe?:)
UsuńW sumie można się rozczulić nad bohaterem. Nad Janem jakby mniej.
OdpowiedzUsuńJan spadnie na cztery łapy. Lansiarz jeden;)
UsuńJak to mamusia wróciła po latach a jakie uczucia nia targały...
OdpowiedzUsuńj
Zapewne silne;)
Usuńkażdy chce mieć matkę..., być może, nawet, nie ważne jaką... i tyle
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Takie dziecięce tęsknoty...
Usuńtak, rzeczywiście 'wyjątkowa'!
OdpowiedzUsuńKto wie czy nie bardziej niż te poprawne;)
UsuńPowyższa puenta zamiast mojego zbędnego komentarza. I tyle.
OdpowiedzUsuń:)
Usuńbywaja chwile, kiedy zastanawiam sie jak czują się dzieci z domów dziecka, a szczególnie takie które wcale nie znaja swoich rodziców...poczucie bycia znikąd jest chyba najsmutniejsze. Człowiek ma potrzebe mocnego zakorzenienia w matce.
OdpowiedzUsuńPewnie stąd to przekonanie o matczynej wyjątkowości.
Usuńczy ja wie, nie kontrowersyjne, o życiu... kontrowersyjne o tyle, że nauczono nas udawać, że jest inaczej... c
OdpowiedzUsuńPop prostu inaczej nie wypada. I stad to udawanie. A ludzie są różni...
Usuńps. dzieki poprawiłaś mi nastrój ;, okolice dnia matki zawsze są takie irytująco-dołujące dla mnie
OdpowiedzUsuńhehe, łobuzy okradły:)
OdpowiedzUsuńA Jan Nowak wisi na skrzynce pod balkonem, biedactwo, nic dziwnego,że skrzyiony przez los...
Oj tam, oj tam, jak mówi że łobuzy to pewnie tak było;)
UsuńMasz lekkie pióro. Wspaniale się Ciebie czyta!
OdpowiedzUsuńDziekuję:)
UsuńWrocila! Troche jej sie zeszlo, ale wrocila. A dziecko jest dzieckiem, nawet w doroslym czlowieku..
OdpowiedzUsuńno cóż..kazdemu wg potrzeb! :-)
OdpowiedzUsuńCinio najwyraźniej potrzebował:)
UsuńMnie wpadło w oko, że Cinio idealizuje Mamusię - szczególnie mówiąc, że ją rozumie, że nie chciała ładować się w pieluchy... ale to pocieszające, może faceci mają bardziej sentymentalny stosunek do mam...
OdpowiedzUsuńTo chyba nie jest kwestia płci, Tak już chyba jest że rodzice dzieciom a dzieci rodzicom są w stanie wybaczyć wiele jeśli nie wszystko:)
UsuńZamyśliłam się!
OdpowiedzUsuńA mnie się od razu włączył niedowiarek: tyle oszustów na tym świecie, nie wiem czy bym uwierzyła, gdyby ktoś taki się pojawił, ot tylko na podstawie jego słów, że jest dla mnie: matką, ojcem czy wujem :)
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś bardzo chce to uwierzy we wszystko...
UsuńJeszcze chwila i Jan Nowak całkiem popadnie w niepamięć, zastąpi go coraz bardziej panosząca się @ ;)
OdpowiedzUsuńCzłowiek nie docenia tego co ma ... a Cinek 40 lat czekał, na szczęście się doczekał, tylko nie wiem czy mu to na zdrowie wyjdzie. Mamusia dojdzie do siebie i zniknie, a on znów będzie czekał.
Czasami warto czekać:)
UsuńSpotkałem chłopaka który otrzymane ciasto podzielił na pół i schował dla ojca pijaka. Ja wróci do domu, żeby spróbował. Z wiekiem wcale nie mniej potrzebujemy rodziców. Tylko po czterdziestce potrafimy się tego nie wstydzić. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrawda! każdy z nas potrzebuje oparcia w kimś kto nas bezwarunkowo kocha:)
UsuńBo matka zołzik to zawsze matka.Jaka była nie była.
OdpowiedzUsuńJako żywo Nika:)
UsuńZastanawiam się tylko, co było dla Ciebie inspiracją do napisania akurat takiego tekstu...
OdpowiedzUsuńPowiem ci, tylko się nie wkurzaj; ten tekst ponad wszelką wątpliwość nie był inspirowany własnymi przeżyciami;)
UsuńFajna mamuśka... lepsza niż "Januszek"... ja tam nie mam złudzeń...ona wybędzie a syneczek odetchnie
OdpowiedzUsuńKto wie? Może jednak zostanie?:)
OdpowiedzUsuńWszystko w życiu jest możliwe, niestety.Małe dziecko potrzebuje matki, jej miłości i obecności i wybacza matce wszystko, byle była z nim. A matce w wielu wypadkach to dziecko jest potrzebne dopiero wtedy gdy już jest stara, niesamodzielna i potrzebuje opieki. I o ile nie mam pretensji do tych kobiet,które nie chcą mieć dzieci, więc ich nie rodzą, to zawsze będę miała pretensję to tych, które uważają,że urodziły dziecko po to,by mieć w nim oparcie na starość.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Z drugiej strony; każdy ma prawo do bęłdu i do tego żeby ten błąd naprawić:)
UsuńHmmm...ciekawe czy teraz będą nadrabiac lata stracone - laurki,, tyta do pierwszej klasy, wazonik z butelki contra zegarek do komunii itp. cos jednak uciekło...
OdpowiedzUsuń