Pomysł (cz.2)
Pomysł był tylko początkiem, ledwie zalążkiem sukcesu, od którego zależało ich przyszłe życie ze znakiem jakości "Q”. Teraz należało się przystąpić do obmyślania planu prowadzącego do wymarzonego celu. Zabrały się za to z zapałem godnym co najmniej budowy kolejnego odcinaka autostrady. Z tym, że w przeciwieństwie do niej, plan miał być wykonany. Bez fuszerek i niedociągnięć, precyzyjnie i bez podwykonawców. Spółka P&P z odpowiedzialnością ograniczoną jedynie lojalnością wobec siebie w wyniku kilkudniowego główkowania i kombinowania przeplatanego krótkimi chwilami drzemki i przerwami na chrupanie sezamków uchwaliła plan idealny, gotowy do natychmiastowego wdrożenia o wdzięcznym kryptonimie "Latynos".
- Zaczynamy od pojutrza - zarządziła Paula i potrząsając rudą grzywką starannie złożyła różową papierową teczkę w której to znajdował sie owoc ich pracy.
- Od pojutrza? A dlaczego nie od dziś? - pełna zapału Paulina chciała działać. Już, natychmiast, zaraz!
- Bo jest późno, a ja jestem zmęczona - argument wydawał się nie do podważenia. Tym bardziej, że punkt pierwszym, podpunkt "A" głosił; "Rano wyjść z domu..."
- No to może chociaż o jutra? - z nadzieją w głosie jęknęła Paulina. Wizja palmy i drinka z parasolka działa na nią niczym kroplówka na japońskiego maturzystę.
- Odpada - Paula twardo trzymała się swojego zdania i uprzedzając dalsze spekulacje dodała - Jutro jest poniedziałek rozumiesz?!
Paulinie pierwszy dzień tygodnia kojarzył się tylko z tym, że trzeba było się wcześniej zwlec z łóżka. Uważała to za bezsensowne bo skoro w telewizji zamiast jakiegoś przyzwoitego serialu leciał Teatr Telewizji równie dobrze można było przespać ten dzień i następnego ranka wyglądać cudnie.
- No i co z tego? - wzruszyła ramionami na znak dezaprobaty. Skoro ona była gotowa bez protestów wstać rano to i Paula mogła się poświęcić.
- Bo nie zaczyna się od poniedziałku! Moja babcia zawsze tak mówiła. I dobrze na tym wychodziła.
Wobec takiej argumentacji Paulinie nie pozostawało nic innego jak przestać stawiać bezsensowny opór. Świat poczeka jeden dzień dłużej. A ona się wyśpi.
Wtorek nastał szybciej niż się obie panie spodziewały. Niestety z przyczyn natury fizjonomicznych Paula musiała stanowczo odmówić wyjścia z domu. Jako perfekcjonistka za żadne skarby świata nie mogła wyjść z domu z pryszczem na czole! Dodatkowo jeszcze pogoda sprzysięgła sie przeciwko nim. Wiało jak w przysłowiowym kieleckiem. Nawet najlepiej ułożona grzywka, utrwalona najmocniejszym lakierem dostępnym w tej części świata nie dawała gwarancji, że pryszcza nie dostrzegą oczy osób postronnych. Jej koleżance nie pozostawało nic innego jak się zgodzić. I współczuć z całego serca.
Dni mijały. Obok feralnego pryszcza numer jeden pojawił się kolejny, a potem następny. Kiedy już Paula była gotowa stawić czoła otaczającemu światu i złym językom ludzkim gotowym nie pozostawić na niej najmniejszej suchej nitki zły los skupił swoją uwagę na Paulinie. Nie, nie zaraziła się pryszczami. Ot po prostu, trochę przez nieuwagę, trochę z powodu złośliwości przedmiotów martwych złamała paznokieć. I to u prawej ręki! Paznokcie, jak powszechnie wiadomo rosną z prędkością jednego milimetra na dobę. czas oczekiwania na odrost prezesowe spółki P&P umilały sobie ploteczkami, marzeniami i serialami.
A tym czasem punkt pierwszy podpunkt "A" planu "Latynos" a wraz z nim ogłoszeniem o treści ;
"AAAAA... Absolutnie atrakcyjne, ambitne i sympatyczne podejmą dobrze płatną pracę. Najlepiej w show biznesie albo w spółce z kapitałem latynoamerykańskim. Oferty proszę kierować do mnie albo do koleżanki" złożony onegdaj do różowej papierowej teczki ciągle czekał na realizację.
Wszystko przez to, że nie zaczyna sie od poniedziałku...
- Zaczynamy od pojutrza - zarządziła Paula i potrząsając rudą grzywką starannie złożyła różową papierową teczkę w której to znajdował sie owoc ich pracy.
- Od pojutrza? A dlaczego nie od dziś? - pełna zapału Paulina chciała działać. Już, natychmiast, zaraz!
- Bo jest późno, a ja jestem zmęczona - argument wydawał się nie do podważenia. Tym bardziej, że punkt pierwszym, podpunkt "A" głosił; "Rano wyjść z domu..."
- No to może chociaż o jutra? - z nadzieją w głosie jęknęła Paulina. Wizja palmy i drinka z parasolka działa na nią niczym kroplówka na japońskiego maturzystę.
- Odpada - Paula twardo trzymała się swojego zdania i uprzedzając dalsze spekulacje dodała - Jutro jest poniedziałek rozumiesz?!
Paulinie pierwszy dzień tygodnia kojarzył się tylko z tym, że trzeba było się wcześniej zwlec z łóżka. Uważała to za bezsensowne bo skoro w telewizji zamiast jakiegoś przyzwoitego serialu leciał Teatr Telewizji równie dobrze można było przespać ten dzień i następnego ranka wyglądać cudnie.
- No i co z tego? - wzruszyła ramionami na znak dezaprobaty. Skoro ona była gotowa bez protestów wstać rano to i Paula mogła się poświęcić.
- Bo nie zaczyna się od poniedziałku! Moja babcia zawsze tak mówiła. I dobrze na tym wychodziła.
Wobec takiej argumentacji Paulinie nie pozostawało nic innego jak przestać stawiać bezsensowny opór. Świat poczeka jeden dzień dłużej. A ona się wyśpi.
Wtorek nastał szybciej niż się obie panie spodziewały. Niestety z przyczyn natury fizjonomicznych Paula musiała stanowczo odmówić wyjścia z domu. Jako perfekcjonistka za żadne skarby świata nie mogła wyjść z domu z pryszczem na czole! Dodatkowo jeszcze pogoda sprzysięgła sie przeciwko nim. Wiało jak w przysłowiowym kieleckiem. Nawet najlepiej ułożona grzywka, utrwalona najmocniejszym lakierem dostępnym w tej części świata nie dawała gwarancji, że pryszcza nie dostrzegą oczy osób postronnych. Jej koleżance nie pozostawało nic innego jak się zgodzić. I współczuć z całego serca.
Dni mijały. Obok feralnego pryszcza numer jeden pojawił się kolejny, a potem następny. Kiedy już Paula była gotowa stawić czoła otaczającemu światu i złym językom ludzkim gotowym nie pozostawić na niej najmniejszej suchej nitki zły los skupił swoją uwagę na Paulinie. Nie, nie zaraziła się pryszczami. Ot po prostu, trochę przez nieuwagę, trochę z powodu złośliwości przedmiotów martwych złamała paznokieć. I to u prawej ręki! Paznokcie, jak powszechnie wiadomo rosną z prędkością jednego milimetra na dobę. czas oczekiwania na odrost prezesowe spółki P&P umilały sobie ploteczkami, marzeniami i serialami.
A tym czasem punkt pierwszy podpunkt "A" planu "Latynos" a wraz z nim ogłoszeniem o treści ;
"AAAAA... Absolutnie atrakcyjne, ambitne i sympatyczne podejmą dobrze płatną pracę. Najlepiej w show biznesie albo w spółce z kapitałem latynoamerykańskim. Oferty proszę kierować do mnie albo do koleżanki" złożony onegdaj do różowej papierowej teczki ciągle czekał na realizację.
Wszystko przez to, że nie zaczyna sie od poniedziałku...
Eeee tam co się odwlecze to nie uciecze.:)Coś mi się widzi,że zrobią karierę w szołbiznesie, choćby lokalnym. Wszak predyspozycje mają:)
OdpowiedzUsuńI to jakie predyspozycje!;)
Usuńha,ha... los się sprzysiągł przeciwko nim :) a, może szykuje dla nich inną, jeszcze lepszą przyszłość?..
OdpowiedzUsuńAle one mu jeszcze pokażą! temu losu;D
UsuńAle że gdzie i kiedy, bo nie dostrzegam cdnu? :)
Usuńwłasnie!
UsuńPracę zaczyna sie od poniedziałku i juz teraz wiem, dlaczego róznie bywa...
Usuńhahahahahah rozpacz ;)
OdpowiedzUsuńW kratkę;)
Usuń:DDDDDDDDDDDDDDDDDD!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo ze mnie? tak się rechoczesz?;)
UsuńZ opowiastki rzecz jasna :)
UsuńŻebyż te paznokcie rosły 1 mm na dobę... Nic z tego, dlatego z ułamanym można zrobić tylko jedno - zakleić plastrem, że niby palec skaleczony.
OdpowiedzUsuńA mam sąsiadkę Paulinkę - też niezły z niej aparat. Coś jest w tych imionach. Pozdrawiam
Nigdy nie wierzyłam w zbieżność imion:)
UsuńDokładnie, zakleić i nic nie widać :) Żaden to problem. Śmieszne to wszytko :)
OdpowiedzUsuńZakleić... a i tak każdy wie, o co chodzi;D
Usuńbiedne maleństwa:)
OdpowiedzUsuńMoże będą bogate;)
UsuńA czas leci! I Paulinki coraz starsze...
OdpowiedzUsuńNo dokładnie!
UsuńTaka inwencja, taki power, oj pokażecie kto tu rządzi :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś pokażą. Przemyślę;D
UsuńOj, będzie się działo!
OdpowiedzUsuńPożyjemy, zobaczymy;)
UsuńNo cóż panie sie starzeją, wymagania rosną a szanse maleją, no cóż, przyjdzie usiąść i płakać
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
j
Albo zadowolić się sezamkami. Bez drinka z parasolką;D
UsuńDziała :) ten wpis na mnie działa!
OdpowiedzUsuńNo to super:)
Usuń