Czarownica
Po pierwsze to wszystko przeze mnie. A po drugie, nie tylko pamięć mam wybiórczą. Tak samo selektywnie podchodzę do wiadomości zasłyszanych. Gdziekolwiek; w prasie , w radio, w telewizji czy od sąsiadki.
Pewnie dlatego mi umknęło...
O tym że jest mecz otwarcia i że już za kilka godzin poinformowała mnie uprzejma pani w markecie kiedy to zdziwiłam się szczerze że takiego tłumu to ja dawno, nawet przed świętami nie widziałam, a co dopiero w najzwyklejszy piątek.
- No co się dziwić. Zaraz mecz.- powiedziała i z dumą wskazała na dwie butelki wina udającego szampana płynące po czarnej taśmie wprost w sprawne ręce kasjerki. Moje bułki, rzodkiewki i serek typu ulubionego też już opuściły koszyk i powoli ale skutecznie zbliżały się do finału zakupowego szaleństwa.
- Mecz? Otwarcia? - o ile rozumiałam pierwsze to z tym otwarciem pojawił się kłopot. Tego że trzeba uczcić to wydarzenie szampanem nie pojmowałam ni w ząb.
- No Euro przecież! - pani z miłej przepoczwarzyła się w oburzoną.
- Aaaa... - udałam że kapuję - to ja przepraszam na chwilę. W razie jakby co po stoję za panią! - wrzasnęłam i w te pędy zawróciłam w kierunku regałów. Mecz kojarzył mi się z piwem. Książę Małżonek w życiu Warszawy nie wybaczyłby mi gdybym zapomniała.
- Dzięki! - wysapałam w kierunku Oburzonej.
- Spoko! - euroznawczyni z uznaniem popatrzyła na przytachany niemalże w ostatniej chwili czteropak i wyjmując portfel zanuciła - "Ko-ko-ko euro spoko"
W domu byłam na kilka godzin przed godziną zero. Akcesoria już były przygotowane. Nawet baterie w pilocie zmienione! A twarze kibiców domowych odpowiednio farbkami udekorowane. Zakupiony czteropak Książątko przyjęło po królewsku, niczym Jagiełło;
- Piwa ci u mnie dostatek, ale i to przyjmę na znak zwycięstwa.
Oczywiście jak wszyscy to wszyscy, Zołza też. Zasiadłam przed telewizorem. Po kilku minutach gapienia się w ekran, bezmyślnego, bo za nic nie rozumiem o co w tej piłce kopanej chodzi, znalazłam sobie o wiele ciekawszy obiekt do obserwacji. Otóż reakcje obserwowałam. Kibice udomowieni co chwila to wiwatowali to darli szaty. Przy czym młodszy jedynie naśladował bo chyba też niewiele rozumiał. Tym bardziej że pytał, którzy to źli i dlaczego nazywają się Grecy, a nie Niemcy albo przynajmniej Krzyżacy
Po prostu kabaret. Który to też z uwagi na monotonność, po kilkunastu minutach mnie znudził. Zabrałam więc swoje zabawki i z zamiarem udania się na pokoje wstałam.
- Kto nie kibicuje ten jutro grabi trawę. Na całym podwórku. Sama - powiedział niby od niechcenia Książę Małżonek nie odrywając nawet na moment wzroku od monitora. Klap - klapłam na sofę równie majestatycznie jak z niej wstawałam. Wizja mnie z grabiami wydała się przerażająca. Na tyle, że działania zapobiegawcze podjęłam w trybie natychmiastowym.
- POOOOOOOOOOOLSKAAAAAAAAAA BIAŁO- CZEEERWOOOOOOOONIIIII! - ryknęłam ile sił w nadwyrężonym gardle.
Kilka sekund później "nasi" strzelili gola. Zaczarowałam? Być może, tyle, że moce jeszcze nie do końca okiełznane bo drugi raz rzuciłam urok na złych. Wybaczycie?
Źródło zdjęcia w sieci: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Plik:Czarownica.jpg
Pewnie dlatego mi umknęło...
O tym że jest mecz otwarcia i że już za kilka godzin poinformowała mnie uprzejma pani w markecie kiedy to zdziwiłam się szczerze że takiego tłumu to ja dawno, nawet przed świętami nie widziałam, a co dopiero w najzwyklejszy piątek.
- No co się dziwić. Zaraz mecz.- powiedziała i z dumą wskazała na dwie butelki wina udającego szampana płynące po czarnej taśmie wprost w sprawne ręce kasjerki. Moje bułki, rzodkiewki i serek typu ulubionego też już opuściły koszyk i powoli ale skutecznie zbliżały się do finału zakupowego szaleństwa.
- Mecz? Otwarcia? - o ile rozumiałam pierwsze to z tym otwarciem pojawił się kłopot. Tego że trzeba uczcić to wydarzenie szampanem nie pojmowałam ni w ząb.
- No Euro przecież! - pani z miłej przepoczwarzyła się w oburzoną.
- Aaaa... - udałam że kapuję - to ja przepraszam na chwilę. W razie jakby co po stoję za panią! - wrzasnęłam i w te pędy zawróciłam w kierunku regałów. Mecz kojarzył mi się z piwem. Książę Małżonek w życiu Warszawy nie wybaczyłby mi gdybym zapomniała.
- Dzięki! - wysapałam w kierunku Oburzonej.
- Spoko! - euroznawczyni z uznaniem popatrzyła na przytachany niemalże w ostatniej chwili czteropak i wyjmując portfel zanuciła - "Ko-ko-ko euro spoko"
W domu byłam na kilka godzin przed godziną zero. Akcesoria już były przygotowane. Nawet baterie w pilocie zmienione! A twarze kibiców domowych odpowiednio farbkami udekorowane. Zakupiony czteropak Książątko przyjęło po królewsku, niczym Jagiełło;
- Piwa ci u mnie dostatek, ale i to przyjmę na znak zwycięstwa.
Oczywiście jak wszyscy to wszyscy, Zołza też. Zasiadłam przed telewizorem. Po kilku minutach gapienia się w ekran, bezmyślnego, bo za nic nie rozumiem o co w tej piłce kopanej chodzi, znalazłam sobie o wiele ciekawszy obiekt do obserwacji. Otóż reakcje obserwowałam. Kibice udomowieni co chwila to wiwatowali to darli szaty. Przy czym młodszy jedynie naśladował bo chyba też niewiele rozumiał. Tym bardziej że pytał, którzy to źli i dlaczego nazywają się Grecy, a nie Niemcy albo przynajmniej Krzyżacy
Po prostu kabaret. Który to też z uwagi na monotonność, po kilkunastu minutach mnie znudził. Zabrałam więc swoje zabawki i z zamiarem udania się na pokoje wstałam.
- Kto nie kibicuje ten jutro grabi trawę. Na całym podwórku. Sama - powiedział niby od niechcenia Książę Małżonek nie odrywając nawet na moment wzroku od monitora. Klap - klapłam na sofę równie majestatycznie jak z niej wstawałam. Wizja mnie z grabiami wydała się przerażająca. Na tyle, że działania zapobiegawcze podjęłam w trybie natychmiastowym.
- POOOOOOOOOOOLSKAAAAAAAAAA BIAŁO- CZEEERWOOOOOOOONIIIII! - ryknęłam ile sił w nadwyrężonym gardle.
Kilka sekund później "nasi" strzelili gola. Zaczarowałam? Być może, tyle, że moce jeszcze nie do końca okiełznane bo drugi raz rzuciłam urok na złych. Wybaczycie?
Źródło zdjęcia w sieci: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Plik:Czarownica.jpg
hehehehe buntowniczka ;-P
OdpowiedzUsuńJa meczyk obejrzałam, jak rasowa kibicka, popijając pifko. Nie dlatego, bo piłkarze byli przystojni, uwielbiam emocje mojego brata. Zazdroszczę, że umie tak przeżywać futbol ;)
No właśnie te emocje bardziej mnie bawią niż sam mecz;)
UsuńWyszłam, bo te emocje już nie na moje nerwy. A piwa nie lubię, no i tyle w temacie mojego kibicowania.
OdpowiedzUsuńNo wlaśnie to piwo... też nie przepadam;)
UsuńJuż się cieszę na Twoją relację z meczu Polska - Rosja (wtorek). Tam będzie się działo inaczej, niż w tym pierwszym, więc atrakcje masz zapewnione, he, he... :->
OdpowiedzUsuńE... może nie będę musiała oglądać?:D
UsuńNie mogłaś jeszcze raz wrzasnąć:)
OdpowiedzUsuńWe wtorek bardziej się postaraj:))))
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Mogłam, ale nie bardzo wiedziałam kiedy. A potem było już za późno:D
UsuńWłaśnie - we wtorek czarodziejko zaczaruj dla nas zwycięstwo - Do Boju !!!!!!
OdpowiedzUsuńMuszę zaklęcia powtórzyć;)
UsuńNo popatrz, a ja winiłam UEFA za zakaz otwarcia dachu (ponoć na stadionie było niczym w łazni parowej)i trenera za nie zmienienie zawodników, a Ty mi piszesz,że to Twoja wina! Meczu nie oglądałam, bo nie jestem fanką piłki kopanej, obejrzałam tylko zakończenie otwarcia, a widok p.trenera, który wyglądał niczym zombi utwierdził mnie,że lepiej tego widowiska nie oglądać. Ale i tak doskonale wiedziałam co na boisku, bo byłam informowana przez własnego męża, który w trakcie tego meczu oglądał jeszcze jakąś siatkówkę i finał meczu tenisowego kobiet w Paryżu.Rosjanie z pewnością nam dokopią (chyba,że dostali inne wytyczne, w co wątpię) i jest
OdpowiedzUsuńtylko cień szansy,że my dokopiemy Czechom. NO i jak tu oglądac takie rzeczy?
Miłego, ;)
Też nie wiem jak można to oglądać;)
Usuńja wybaczam, nie wiem jak prawdziwi kibice :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż Ty;)
Usuńszkoda, że nie byłas u mnie, ja kibicuję z potrzeby serca, ale zapewniam Cię, że Ty byś nie musiała, gdybyś u mnie tego dnia była. Samo by Ci się kibicowało:)))
OdpowiedzUsuńMoże by i tak było, ale to i tak nie zmienia faktu, że nie mam bladego pojęcia dlaczego uganiają się za jedną piłką;)
Usuńja też kibicowałam i to bez przymusu... i, żeby było ciekawiej, w czysto KOBIECYM gronie :) .... i dalej też zamierzam, choć już pewnie sama lub z Młodą moją... pozdrawiam i "POOOLSKAAAA biało-czerwoni!!!!..."
OdpowiedzUsuńJa im nie wróg... Polskaaaaaaaa biało-czerwoni!;)
UsuńU mnie większym ode mnie kibicem okazała się Amisia:-)
OdpowiedzUsuńUśmiałam się, czytając Twoją relację:-))
Ta piłka kopana to jednak cuda potrafi działać;)
UsuńCzyli wszystko przez Ciebie...naślę na Ciebie kiboli jak zrobisz tak jeszcze raz jutro. Pamiętaj, MUS jest wygrać z Matuszką Rasiją.Rzucaj więc swe uroki bez obcyndalania.Niechaj się Rosjanom nóżki plączą.Za naszą reprezentację mocno kciuki trzymam chociaż boisko do piłki nożnej to dla mnie teren niezbadany:)Wczoraj chłopaki próbowali mi tłumaczyć co to jest spalony. Niby wiem już...teoretycznie.:)
OdpowiedzUsuńJutro będę grzeczna. Słowo wiedźmy;)
UsuńNivejka sercem jestem z Tobą. Jedyna radość z Euro to fakt, że chociaż część dróg będziemy mieli pięknych :-)
OdpowiedzUsuńPs Lubie Ciebie czytać, nawet w taki pochmurne dni jak dzisiaj :-)
Taaaaaa... ale największego bazaru w Europie nie będziemy mięli;)
UsuńPeeS. To coś nowego. Niektórzy twierdzą wręcz odwrotnie; że zwłaszcza w takie pochmurne dni lubią mnie czytać;)
W pochmurne dni "zamykam się w sobie" taka natura, i nic na to nie poradzę.
UsuńMi się Duńczycy podobali i oglądałam od deski do deski. Nawet na FB polubiłam profil ich bramkarza, był, był taki wikingowy :)
OdpowiedzUsuńOOOOOOO... jak wikingowy to i ja polubię. Profil nie futbol;)
UsuńA ja to musiałam zmusić moich mężczyzn, żeby jeden rzucił farbki, a drugi jakiegoś matlaba w kąt i żeby przyszli pokibicować. I jeszcze piwo kupiłam, i nawet czipsy o smaku chicken-tikka-masala - a nosami kręcili. A na koniec powiedzieli, że najfajniej się bawili patrząc jak dostaję apopleksji na ich oczach, i we wtorek mam zakaz oglądania. Ech, u mnie w domu brak ducha sportowego, jak nic.
OdpowiedzUsuńU mnie duch jest tylko... ciało jakieś takie mdłe;)
Usuńa ja tylko otwarcie i pierwsze dwie minuty meczu ogladalam:) nieeee,to nie dla mnie,wybralam "grabienie";)
OdpowiedzUsuńO tak, otwarcie było nawet całkiem całkiem udane:)
Usuńa jakoś wsiąkłam w tym roku w mecze chociaż do tej pory wróg byłam nr jeden..ale to chyba tylko dlatego, ze przeziębieniem przykuta do łóżka nie mam większego wyboru:))) ale nie jest źle..nawet coś już kapuję:)))
OdpowiedzUsuńZ braku innych możliwości dobry i mecz. Zdrowiej:)
UsuńO moich postanowieniach się u siebie rozpisałam nieco, więc tylko dodam, że Mój o godz.18.00 jechał pustą po horyzont Wisłostradą i się napawał. A widok był jak po wojnie nuklearnej - ani człowieka, ani chrząszcza. Sama mu musiałam potem opowiedzieć, jak było z tą Grecją, ale on jakiś mało zainteresowany taki. Zupełnie jak ja.
OdpowiedzUsuńPusta Wisłostrada ... o 18.00... czasu europejskiego... zabrzmiało jak z apokalipsy;)
UsuńU mnie sprawdza sie "Kto rano wstaje ten mi kawę podaje" - bardzo skuteczne.
OdpowiedzUsuńMój Osobisty niby to nie interesuje się piłka wcalewogle, ani troszeńkę, ale jak zapytałam o ten rzut karny czy co tam, co go sąsiad owuwuzelił (więc poszłam do netu i sprawdziłam, czemu taki hałas) to wiedział wszyściusieczko i nawet potrafił mi wytłumaczyć a ja wysłuchałam do końca, choć normalnie, kiedy słyszę o sporcie, to od razu jestem tak zmęczona, że muszę iść odpocząć. Przyczajony kibic, ukryty fan tylko się nie przyznawał. Phi.
:-)
Znaczy się taki cichociemny? W sumie to dobrze że sie ujawnił. Dobrze wiedzieć kogo się karmi. I kto podaje kawę;)
UsuńNiech mnie nawet, z góry dziękuję, nie straszysz, nie mogę mieć w domu fana piłki nożnej, sąsiadka ma i widzę, co tam się dzieje, aż oczy bolą patrzeć. Hałas i nie ma jak do domu wejść, bo w progu buty tabuna kolegów, co też lubią piwo i wrzeszczeć, Euro zaczęło się kilka dni temu, a sąsiadka już chodzi bladawa i przygłucha.
UsuńIdę zrobić awanturę zwiadowczą, muszę się dowiedzieć, skąd on o piłce wie, i dopilnować, żeby się z taką wiedza nie wychylał - albo ja zacznę mówić bardzo dużo i głośno o dzieciach, kosmetykach i kolorze firan.
;-)
Teraz po tylu latach tez bym juz nie wiedziala kiedy krzyczec:))
OdpowiedzUsuńPodobno tego się nie zapomina;)
UsuńTo dzisiaj też porządnie czaruj :)))Wspomagam Cię wirtualnie :)))
OdpowiedzUsuńCzarowałam. Dla Biłych i czerwonych;)
UsuńLepiej nie brać na siebie takiej odpowiedzialności, bo mogą nie wybaczyć! :)))
OdpowiedzUsuńA tego byśmy nie chcięli;)
UsuńCzaruj Nivejko czaruj dmuchaj krzycz dzisiaj wszystko wybaczane jest nawet latanie na miotle, u nas przygotowania, ale piwo tylko dla ojca kupione ja ze ślubnym nie pijemy znaczy na trzeźwo moze być trudno, a wnuczka jako wolontariusz dzisiaj w szpitalu ma dyżur znaczy jako tłumacz trzyjezykowy?
OdpowiedzUsuńj
Robiłam co mogłam;)
Usuń