Podróż


- Wyruszamy wszyscy na przyprawę? - spytał Puchatek z przejęciem. - Nigdy jeszcze nie byłem na żadnej przyprawie.
- Wyprawie, głupi Misiu! To się zaczyna na W.
Wszyscy jak jedna baba i trzy pluszaki spojrzeliśmy w stronę wypowiadającego te słowa Tygryska. Z oburzeniem i potępieniem. O Puchatku można powiedzieć wszystko; że jest okrągły, puchaty, sympatyczny, miły, przyjacielski, że ma mało rozumku ale nigdy, przenigdy, przeprzeprzeprze... nigdy i nikomu, nawet gdyby był prezydentem albo królem,  nie wolno mówić że jest głupi. Bo to nieprawda, Kubuś jest mądry swoją własną, sobie właściwą mądrością.  I tyle. Inna sprawa, że sama omal nie poprawiłam Puchatka. W porę się jednak ugryzłam w język.  Dzięki temu to Tygrysek był na cenzurowanym, nie ja.
- No coś takiego! - Puchatek wyglądał na szczerze zdziwionego - Byłem pewien że to   przyprawa . Dziękuję Tygrysku.

- No! - Królik tym krótkim stwierdzeniem uznał sprawę za zamkniętą - To gdzie jedziemy? W sensie, że dokąd ta przypr... to znaczy wyprawa?
- No właśnie dokąd? - pisnął Prosiaczek niepewnie i na wszelki wypadek schował się za Kubusiem.
Cztery pary szklanych paciorków patrzyły na mnie z uwagą. Jak na wyrocznie jakąś albo przynajmniej informację PKP.
- Nie wiem jak wy, ale ja do Miasta się wybieram. Dużego. Pociągiem - dodałam na wypadek gdyby im umknęło że stoimy na peronie i czekamy. Przestępując z nogi na nogę. ja nerwowo, bo od lat z góra dziesięciu nie miałam przyjemności zasiadać w kolejowym przedziale a pluszaki chyba dlatego, że myślały, że tak trzeba.
- Suuuupeeeeeeer! - wrzasnął Tygrysek i bryknął prawie pod semafor.
- Ale, że co super? - zapytałam z nadzieją, że jednak się mylę. Że wcale ta cała hałastra pluszowa nie ma zamiaru ze mną jechać. Tylko tego mi jeszcze brakowało.
- A to, że my z tobą! Do Miasta - wysapał Puchatek i wturlał się za mną do przedziału.
- Dużego! - radośnie dodał Królik i usadowił się przy oknie, dokładnie tam gdzie ja chciałam usiąść.
- Na wyprawę! - zawołał Tygrysek i wbryknął się na miejsce przy drugim oknie.
Pozamiatane, pomyślałam i smętnie kłapnęłam przy drzwiach. Będzie wiało, szumiało, i nic nie będzie widać. A o czytaniu to chyba w ogóle mogę zapomnieć. W tym towarzystwie to się nie może udać.
- Hmmm - westchnął nagle Kubuś przerywając tym samym  przejmującą ciszę, która to nawet nie zdążyła nikogo znudzić. Ledwo się w niej rozsmakowałam. - Coś mi tu nie teges...
- To nie ja! - krzyknęli naraz Królik i Tygrysek.
- Ja też nie - dodałam na wszelki wypadek chociaż, wyrwana z zadumy nie bardzo wiedziałam o co im chodzi.
Puchatek tym czasem rozcapierzył pazury najszerzej jak się dało i coś tam mruczał. Patrzył na nas, na pazury rozczapierzone, mruczał i tak aż do chwili kiedy zobaczył przez okno wyskakującego konduktora.
- Już wiem! Co nie teges -  wrzasnął  rozpaczliwie, bez zwykłego opanowania, zupełnie jak nie on - Nie ma go. Prosiaczek zaginął!
Jak lwica rzuciłam się na ratunek zaginionej wieprzowince. Szczęściem, konduktor nie odgwizdał jeszcze odjazdu, a  Prosiaczek stał w zasięgu ręki. Stał i się trząsł. I czekał.
- Wiedziałem, że po mnie wrócicie - odparł spokojnie jak tylko wtaszczyłam go do przedziału.
- Nie mogłeś krzyczeć?! - wydarłam się
- Mogłem.  I krzyczałem. - siła spokoju prosiaczka była pozorna, cały czas się trząsł -  Najgłośniej jak się dało.
W to akurat byłam w stanie uwierzyć. Poza tym nie czas płakać i biadolić. Przede wszystkim trzeba załatwić sprawę tej nieszczęsnej wyprawy po niewiadomo co i dlaczego. jeśli oni myślą, że ja będę sponsorem tej wycieczki to są w błędzie! Mylnym!
- Bileciki do kontroli proszę - zaświergotał konduktor z łoskotem otwierając drzwi przedziału.
No to teraz się zacznie. Jazda bez trzymanki.
- Proszę - uprzejmie podałam wąsatemu panu kolejarzowi żądany bilecik.
Patrzył dziwnie podejrzanie. to na mnie, to na bilet, to na całą menażerię wokół mnie.
- Taaaaa... - odezwał się przeciągle stawiając jakąś pieczątkę - A pani, z całym szacunkiem to, zawsze tak z tymi zabawkami podróżuje?
- Zabawkami? - zapytałam. Musiałam przy tym zrobić minę przygłupa bo pan konduktor wskazał głową znieruchomiałego Kubusia & company,  rozsadzonych po przedziale, zasalutował do czapki i szybko się ewakuował.
- Poszedł ? - półgębkiem zapytał Puchatek nadal pozostając w stanie znieruchomiałym
- Poszedł - odpowiedziałam
- Ufff... - z czterech pluszowych piersi wydostało się westchnienie ulgi.
- Możecie mi wyjaśnić o co tu chodzi? - zapytałam.
- O pieniądze - odpowiedział prosiaczek z rozbrajającą szczerością - Jak nie widomo o co chodzi to chodzi o kasę. Nie wiedziałaś?
- I ja tez bym tak sobie mogła? Znieruchomieć?
- Raczej nie. Marne szanse, że ktoś cię za pluszaka uzna, a do Barbie to sorry, z całym szacunkiem, ale daleko ci - Królik nie pozostawił mi żadnych złudzeń. Ani co do sposobów oszczędzania na podróżach ani co do wyglądu...


Źródło zdjęcia w sieci: http://www.babyday.eu/index.php?links=show

PeeS. Trochę mnie nie było. Nadrobię:)

Komentarze

  1. Ubawiłem się setnie:) Bóg Zapłać i kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak bardzo mądry jest Kubuś - słów w języku pisanym brak.Ostatnio czytam kod filozoficzny sensu dzieła pisarza angielskiego Aleksandra Milne i otwieram oczy."Kubuś Puchatek", "Chatka Puchatka" to dzieła myśli najgłębszej i...Jak skończę lekturę-coś skrobnę.Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! Kubuś tylko pozornie ma mały rozumek:)

      Usuń
  3. A Królik to mało delikatny jest!;)))
    W lipcu wybieram się pociągiem, na wszelki wypadek pluszaki zostawię z Grześkiem;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Królik zawsze walił prawdę prosto z mostu (tak mi się wydaje...) a prosiaczek, jak zawsze, rozbrajający :) uśmiałam się, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham tę Kubusiową ferajnę:)

      Usuń
    2. ja też :) i bardzo żałuję, że moje dzieci już wyrosły...

      Usuń
  5. Uwielbiam przyprawy z tą wspaniałą gromadką. Dziękuję za wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  6. A JA CHCĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ JESZCZE
    j

    OdpowiedzUsuń
  7. Więcej Kubusia? To do biblioteki;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiałam się serdecznie, jak już dawno:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bo obie książeczki o Kubusiu Puchatku wcale a wcale nie są dla dzieci- to książeczki dla dorosłych.Zawsze gdy mi zle, zaglądam do jednej z nich. No tak mam:)))
    Miłego, ;)
    P.S.
    I uwielbiam grać w Misie-Patysie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie są to książki dla dzieci. To znaczy w sumie są, ale prawdziwy urok Kubusia można docenić dopiero jak się nieco więcej wie o życiu.

      Usuń
  10. A gdzie kubusiowa spiewanka podróżna? ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To teraz będą same opowiadania, czy jeszcze coś z życia też się pojawi? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Wnerwiający, przecież to jest z życia wzięte;D

      Usuń
    2. PeeS. A poprzedni post to już absolutnie , jak najbardziej życiowy:)

      Usuń
  12. No, zołziczko:) Bez wątpienia jesteś w formie:)Bardzo lubię te Twoje Puchatkowe opowieści:)Bowiem sobie wyobraź do dzisiaj czytam sobie czasami Kubusia Puchatka do poduszki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobraź sobie i Ty, że Kubusia pokochałam dopiero będąc osobą dorosłą:D Wczesniej to były dla mnie tylko i wyłącznie opowiastki:)

      Usuń
  13. Trochę się wystraszyłam zaginięciem Prosiaczka...

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękne :)))
    Obśmiałam się szczególnie, jak znieruchomiały!
    Fajnie, że znów jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  15. Ze nie wyglądasz jak barbie, to chyba raczej komplement.
    Przynajmniej dla mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Dobrze, ze zdazylas na ratunek Wieprzowince. Co by to bylo jakby Prosiaczek tam stal i trzasl sie az do Waszego powrotu;/ A swoja droga, moze sie nauczy i bedzie sie pilnowal nastepnym razem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja mam takie braki w czytaniu blogów - A to jest to co Tygryski lubią najbardziej !!!!

    Pozdrówka :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  18. Lubię Twoje pisanie. tak mi przyszło do głowy teraz, że ono- to pisanie-to jest bajkowo dorosłe, skierowane jedak do doroslego odbiorcy, bo ma podwójne dno. Albo inaczej to pisanie dla dorosłych i młodzieży...dzieciaki czasami mogą jeszcze nie dorastać:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie to nie jet dla dzieci. Mimo, że pluszaki, ja w roli ciotki Klotki , a całość mocno nieprawdziwa;)

      Usuń
  19. Bardzo ciekawa opowiastka. Ja również je uwielbiam i lubię czytać ten blog. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  20. No i tak... uczeń przerósł mistrza. Gdzie temu Milnemu do ciebie...?:) A te zastygnięte pluszaki przypomniały mi E.T. między zabawkami podczas rodzicielskiego nalotu. Też tak zastygł. Pięknie bajacie, koleżanko. Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  21. Pozwolę sobie mieć inne zdanie. Pan autor Kubusia Puchatka to wzór niedościgły:)
    Niemniej dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  22. :) kURna chatka, tak mi żal prosiaczka - wiem co przeżył:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz