Strach cz.2

Na dowód  wyciągnęła z kieszeni luźnych letnich spodni czerwoną zapalniczkę. Taką najzwyklejszą.  Dostępną w każdym kiosku. Można ją mieć za kilka złotych.
- Niestety nie - odpowiedziałam nieco uspokojona. Czyżby strach miał jak zwykle wielkie oczy? Przecież ona najwyraźniej wyszła tylko na papierosa - Nie powinnaś palić. To bardzo szkodliwe.
- A może chociaż zapałki? Muszę zapalić świecę - dziewczyna nie dawała za wygraną.
- Zapałek też nie mam.
Nie odpowiedziała. Nawet jeśli czuła się zawiedziona nie dała tego po sobie poznać. Jej twarz ani na chwilę się nie zmieniła. Była jak wykuta z kamienia. Nie wyrażająca żadnych uczuć, nieruchoma. Ponownie poczułam strach kiedy zdałam sobie sprawę, że nawet jak  mówiła to na twarzy nie poruszał się żaden najdrobniejszy mięsień.
- Pójdę już - powiedziałam i nawet zrobiłam pierwszy krok.
- Poczekaj! - zawołała zdesperowana. Zatrzymałam się więc. Zmusiłam się nawet do tego żeby na nią spojrzeć. Po kamiennej twarzy spływały łzy, jedyna oznaka jakichkolwiek emocji - Odzwyczaiłam się, od lat tego nie widziałam, najpierw były zapałki a potem te śmieszne zapalniczki,  nawet nie wiem czy jeszcze umiałabym  używać ale może masz przynajmniej krzesiwo?

Z żalem pokręciłam głową. Od lat nie paliłam. Rzucenie nałogu wiele mnie kosztowało. Dlatego nawet nie nosiłam przy sobie niczego co mogłoby mnie złamać, dać pretekst.  A krzesiwa to chyba nawet nie widziałam na oczy. I podobnie jak ona nie wiedziałabym jak tego użyć. Kimkolwiek była, mimo strachu który nadal gdzieś się we mnie kołatał, bardzo chciałam jej pomóc.
- Przyniosę ci - obiecałam - Poczekaj. Znajdę gdzieś te cholerne zapałki i ci przyniosę.
Dziewczyna pokręciła głową. Mimo, że nieruchoma twarz nie wyrażała niczego, czułam że była smutna. I zrezygnowana.
- Nie trzeba - szepnęła odchodząc w stronę gdzie nie nikły blask księżyca nie miał wstępu - Powiem ci tylko jedno; nie obiecuj nikomu że będziesz zawsze czekać. Zawsze może trwać wiecznie. Pamiętaj...
- Co znaczy wiecznie? -  Niby wiedziałam co oznacza to słowo. Tajemnicze było to co ona miała na myśli.
- Wieczność po prostu wieczność.  Nigdy się nie kończy - odpowiedziała  już zupełnie opanowanym głosem. Rzeczowym. Po chwili wahania (pewnie zastanawiała się czy może mi zaufać) wróciła. Księżyc ponownie oświetlił jej bladą twarz.  Przestępując z nogi na nogę, nadal niepewna, pokazała mi mały prosty, a jednocześnie piękny medalion  - Może go gdzieś widziałaś? - zapytała nieśmiało, z wyraźna nutką nadziei w głosie  Medalion krył w swoim wnętrzu  miniaturę. Nie było to zdjęcie tylko najprawdziwsze w świecie  malowidło. Twarz młodego, nieco dziwacznie ubranego mężczyzny uwieczniona przez artystę nie miała wyrazu. Przystojność młodzieńca też była względna. Moja córka wzruszyłaby ramionami i powiedziałaby od niechcenia, że taki sobie. Ona o wszystkich tak mówiła. Nie złośliwie, po prostu nikt nie był tak doskonały jak on. Tyle, że jego już nie ma i chyba tylko Magda wierzy, że kiedyś wróci.
- Chyba nigdy go nie spotkałam - odpowiedziałam wymijająco.
- Szkoda - dziewczyna była szczerze zawiedziona - Czekam już przeszło 200 lat.
Zimny dreszcz, zupełnie jak po zetknięciu z lodowatą wodą przebiegł przez moje ciało.
- Nie bój się. Nie jestem duchem. Niestety...
- Niestety? - odważyłam się zapytać.
- Gdybym nim była nie musiałabym ciągle czekać. Umarli są zwolnieni z obietnic.

Dopiero kiedy zniknęła za rogiem wiekowego budynku poczułam co znaczy prawdziwy strach. Lęk którego żadna, nawet najbardziej ukwiecona i rozświetlona letnim słońcem łąka nie jest w stanie rozproszyć. Nie bałam się bladej dziewczyny tylko tego, żeby Magda, moja córka nie zajęła kiedyś jej miejsca. Ona też obiecała.

Zdjęcie dawno temu znalezione w sieci. Tak dawno że nawet nie pamiętam gdzie.

Komentarze

  1. Oooo...mocne. Lubie takie nieumarłe zjawy, takie dusze oczekujące i pokutujące.Tylko ciągle nie wiem po co jej były Te okulary słoneczne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to samo jej mówiłam, ale się uparła. I tak sobie myślę, że dla szpanu. Albo dlatego że lubi, bo kiedyś nie było (podobnie jak zapalniczek):D

      Usuń
    2. Rozumiem. Pewnie chciała wyglądać jak gwiazdka filmowa. No wiesz. Nawet żywe trupy płci niewieściej są próżne:)Teraz wszystko jasne i normalne:)

      Usuń
    3. Otóż to! Przekonywałam, prosiłam ale się uparła.
      - Jak już mam w jakimś durnowatym pseudoopowiadanku występować to tylko w okularach! - powiedziała. Sama rozumiesz, nie miałam wyjścia;D

      Usuń
    4. Te zołzik... licz się ze słowami, dobre?. Jakim durnowatym znowu...jk morał jak byk:) A na kobietę nie poradzisz, nawet taka zjawa się uprze i chce zjawiskowa być.:)

      Usuń
    5. Na zjawę faktycznie, nie poradzisz:D

      Usuń
  2. Czekała, zawsze mnie zadziwiaja osoby, które obiecują i czekają,...
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nie zadziwiają... ale żeby wiecznie? To już przesada;D

      Usuń
  3. Pewnie już się nie doczeka - Ech życie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze, że czasami czeka się na złudzenia...

      Usuń
  4. Nastrój mi się udzielił. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Też bym się bała... ale opowieść BARDZO MI SIĘ PODOBAŁA, zawsze lubiłam historyjki " z dreszczykiem " - gotyckie, romantyczne, Edgar Alan Poe itp. Teraz młodzież namiętnie czyta i ogląda opowieści z wampirami i wilkołakami - do tego romansowe...taki " trynd "( to tak przy okazji ta uwaga ). Pisz, pisz - bo potrafisz...w/g mnie ( subiektywnie, bom nie krytyk literacki)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a ja właśnie nie przepadam za tymi wszystkimi czarownicami i zmyślonymi stworami. Napisałam to na próbę, żeby sprawdzić czy mi cokolwiek z tego wyjdzie:)

      Usuń
  6. no.
    czekanie trudna sprawa...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekanie przez wieczność brzmi przerażająco, nie przyszło mi nigdy do głowy czegoś takiego komukolwiek obiecać.
    A obawę o córkę rozumiem, miewam podobne...

    OdpowiedzUsuń
  8. dobre i zaskakujące.... chyba przestanę obiecywać :) pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  9. ależ nastrój zbudowałaś - mrocznie i smutno, ale nie bałam się ani przez moment. I zdałam sobie sprawę, że nie byłabym w stanie składać komuś takie obietnice, żeby nie wiem, co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak na przykład ktoś obiecuje że będzie zawsze kochał. Nie wierzę w takie obietnice...

      Usuń
  10. uuu, i co lepsze - być uczciwym wobec innych i siebie, czy jednak nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć:)

      Usuń
  11. No Zolzik pieknie Ci to wyszlo, jak wyzej powiedzial Antoni, nastroj sie udziela:) Masz talent w glowie i w paluszkach;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie może jeszcze kiedyś spróbuję powołać do życia jakąś czarownicę albo innego stwora nie z tej ziemi;D

      Usuń
  12. Tak...ale z drugiej strony - obiecanki cacanki:) Moja prababcia czekała na syna, który po wojnie osiadł w Kanadzie i obiecał, że wróci. Zrezygnowała po przekroczeniu 100. :)Ale kto wie, kto wie...skoro obiecał to może wróci:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz