Pierwsza dama

Z cyklu wakacyjne lektury...;)

Za oceanem, gdzieś na drugiej półkuli, dokładnie nie wiadomo; w nowoczesnym apartamentowcu, w domku na przedmieściach czy zaszyty w leśnej głuszy żyje mężczyzna. Raczej niebanalny. Zdecydowanie kreatywny. O szerokich horyzontach. I jeszcze szerszych zainteresowaniach. Nie znam go osobiście ale taki właśnie musi być człowiek spod którego palców wyszła powieść tak niesamowicie przemyślana, doskonale skonstruowana, z bardzo dobrymi dialogami, wielowątkowa. Ten człowiek to David Baldacci.
A książka nosi tytuł "Pierwsza dama".
Jak sugeruje sam tytuł jest to historia opisująca burzliwe dzieje prezydenckiej pary. W układzie prezydent i jego żona pozornie nie ma żadnych zgrzytów. Rodzina jak z obrazka. Modelowa. On trzęsie światem, ona oględnie mówiąc stara się. Nie wypaść z obiegu, nie dopuścić do wpadki, zatuszować to co ewentualnie, mimo przygotowań i ostrożności nie wyszło. I właśnie o to tuszowanie się rozchodzi.
Zanim najważniejsi ludzie w Ameryce stanęli na świeczniku mięli to i owo na sumieniu. Nie jest łatwo ukryć ciemne sprawki. Zawsze znajdzie się ktoś kto odkryje smutną, a czasami wręcz przerażającą prawdę i po nitce dotrze do kłębka.


Do tego żeby spotkać na drodze swojego życia ogarniętego nienawiścią i chęcią zemsty Sammego Quarrgo nie wystarczy nazywać cię Cox i być prezydentem oraz jego żoną. Potrzeba jeszcze być wytrwałym i niestety bezwzględnym graczem, rozstawiać na planszy pionki według nie tyle własnego widzi mi się co potrzeb kampanii wyborczej. Jeśli dołoży się do tego ideologię że wszystko to dla dobra kraju można uśpić własne sumienie.
Polityczne przepychanki, agenci FBI, wszechobecna ochrona głowy państwa, porwanie, zabójstwo, obłąkany przez nienawiść Quarry, niewinna Willa, matka która nie wiedziała że nią jest, przystojny detektyw Sean i jego nie mniej urocza partnerka Michelle, a wszystko to w oparach skandalu i braku poszanowania dla  ludzi.
Powieść ma konstrukcję doskonałą. Trzyma w napięciu do ostatniej strony. Można by ją było uznać za doskonałą w swoim gatunku gdyby nie jeden być może dla kogoś drobiazg... Dla mnie jednak to zwykłe niechlujstwo i absolutny brak szacunku dla Nowaka, Kowalskiej czy też innego Wiśniewskiego, a także dla samego autora powieści, który na szczęście nie ma o tym pojęcia bo pewnie nie zgodziłby się na powtórkę z rozrywki i raz na zawsze zakończył współpracę z "Buchmann'em".
Książka upstrzona jest tyloma błędami, że czytając ma się wrażenie że wydawca poszedł po najmniejszej linii oporu. Literówki, powtórzenia, a nawet zupełnie inne nazwisko jednego z głównych bohaterów. Skandal! Wydawnictwo  wypuściło bubla i nawet nie postarało się o erratę. A może to już przeżytek? Inna sprawa, że lista grzeszków przeciwko słowie drukowanemu jest bardzo imponująca i wspomniana errata nie byłaby ewentualnym karteluszkiem wsuniętym za okładkę tylko kilkustronicowa broszurką. Wstyd pani redaktor i panie korektorze!

PeeS. Mimo wszystko miłośnikom sensacji polecam:)

Komentarze

  1. No ładne... więc do pracy idę zamiast czytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh... nie chciałabym być pierwszą damą ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie przeczytam, ale postaram się dotrzeć do oryginału. Niestaranność językowa tłumaczeń oraz brak profesjonalnych korekt tego, co wypuszczają wydawnictwa, przyprawia mnie o szczękościsk ze względów zawodowych, ale także jako czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet dla amatora jest niestrawne! Rozumiem, że czasami może się wkraść błąd ale to co jest w tym wydaniu zakrawa na kpinę. Oczywiście, że tłumaczenie może być mało dokładne ale za co wzięła pieniądze pani redaktor i pan korektor?

      Usuń
  4. Częściej teraz się spotyka takie niechlujstwo... Ale może w wydawnictwach rozszerzyła się zasada, jaka obowiązywała parę lat temu w jednej z pomorskich gazet - nie przyjmowania na stanowisko korektora osoby powyżej średniego wykształcenia, gdyż oznaczałoby to wyższą stawkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te błędy może zobaczyć każdy, bez względu na wykształcenie. Wystarczyło jedynie przeczytać;)

      Usuń
  5. Niesłychane, nigdy nie spotkałam jeszcze tak niechlujnie wydanej książki, a po tą lekturą sięgnę, jeśli polecasz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz czytam Pilcha, ale szukam wlasnie czegos na "za moment"...zapisze sobie Baldacci, moze jakas inna witryna tez go wydala? Poszukam, ...moze znajde:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawała. Tej konkretnej pozycji chyba jednak jeszcze nie bo to stosunkowo świeża książka:)

      Usuń
  7. No cóż, mnie też pani "redaktor" zmasakrowała tekst. Poprawiała mi np.nazwy własne na inne, jakie jej się wydawały prawidłowe. Między innymi za to mnie moja redakcja nienawidzi, że się wykłócałam o każdą literę... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja pani redaktor przynajmniej coś robiła... Ta wykazała się totalnym brakiem zainteresowania dla tekstu który bądź co bądź firmuje własnym nazwiskiem.

      Usuń
  8. Jakiś czas temu czytałam książkę branżową, która była świetna, ale zawierała pewną irytującą rzecz. Otóż tłumacz konsekwentnie pisał (a korektor nie poprawił) słowo "foldera" zamiast "folderu" (w sensie folder/katalog na komputerze). Ot, szczegół, a utrudniał mi chłonięcie merytorycznej strony książki. Tak mnie wkurzał, że rozpraszał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż przykro czytać, że tak dobra książka została tak źle zredagowana, bo tylko redakcja jest winna takim niechlujstwom.
    Mimo wszystko zachęciłaś mnie do lektury, a może poczekam na kolejne poprawione wydanie ... :)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie... może poprawią i wydadzą powtórnie:)

      Usuń
  10. O dziwo, bardzo niewiele błędów zauważam w kryminałkach i romansidłach... A w nieco ambitniejszej literaturze aż się roi. Dziwne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś to właściwie było nie do pomyślenia. Ale i cykl wydawniczy trwał nieco dłużej:)

      Usuń
  11. Książkę trzeba było przeczytać, a pani redaktor byc może miała czasu chwilkę, swoją drogą to żenujące,kupujesz książke nie jest złą a ciagle wkurzaja ciebie błędy niepoprawione redaktora, ech a na książkąch maja nasze fdzieci sie uczyc i jak?
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli pani redaktor miała czasu chwilkę to nie powinna się podejmować. W takiej Bibliotece Narodowej taki bubel pozostanie być może na zawsze:(

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz