Dolina Szczęścia cz.2
Schody były piękne; szerokie i kręte. Smukłą strugą prowadziły adoptowanego na potrzeby licznych letników poddasza poprzez piętro aż na sam dół do przestronnego holu gdzie rozszerzały się dostojnie, zapraszająco. W holu królował stary ponad, jeśli wierzyć właścicielom stu letni zegar. Tradycyjnego mechanizmu strzegła pociemniała dębowa obudowa.
Małgorzata powoli zeszła, a raczej zsunęła sie na dół. Mając w pamięci wczorajszy rozgardiasz i przyjemnie domową aczkolwiek dość głośną krzątaninę gospodarzy i innych gości była zaskoczona panującą ciszą. Odruchowo spojrzała na tarczę wiekowego zegara. Wskazywał dokładnie dziewiątą, co utwierdziło ją w przekonaniu, że nie zaspała ani że nie przyszła na śniadanie zbyt wcześnie.
- O! Jest pani. Dzień dobry - gospodyni przywitała się przyjaźnie - Zapraszam na śniadanie.
- Dzień dobry.
Małgorzata weszła do pustej jadalni. Na stole, przy oknie stało tylko jedno, samotne nakrycie. Tuż obok sprawne ręce pani Reni poustawiały śniadaniowe przysmaki; świeże masło, twarożek, śliwkowe powidła, pachnące słońcem pomidory, kilka plasterków wędliny. W wiklinowym koszyczku przykrytym biała lniana ściereczką było pieczywo; domowe, jeszcze ciepłe.
- Zaraz przyniosę naleśniki. Mam nadzieje, że pani lubi. Z dżemem morelowym. Własnej roboty - obwieściła gospodyni i pobiegła do kuchni. Po chwili pojawiła się z tacą pełną poskładanych w chusteczkę placuszków.
Małgorzata powoli zeszła, a raczej zsunęła sie na dół. Mając w pamięci wczorajszy rozgardiasz i przyjemnie domową aczkolwiek dość głośną krzątaninę gospodarzy i innych gości była zaskoczona panującą ciszą. Odruchowo spojrzała na tarczę wiekowego zegara. Wskazywał dokładnie dziewiątą, co utwierdziło ją w przekonaniu, że nie zaspała ani że nie przyszła na śniadanie zbyt wcześnie.
- O! Jest pani. Dzień dobry - gospodyni przywitała się przyjaźnie - Zapraszam na śniadanie.
- Dzień dobry.
Małgorzata weszła do pustej jadalni. Na stole, przy oknie stało tylko jedno, samotne nakrycie. Tuż obok sprawne ręce pani Reni poustawiały śniadaniowe przysmaki; świeże masło, twarożek, śliwkowe powidła, pachnące słońcem pomidory, kilka plasterków wędliny. W wiklinowym koszyczku przykrytym biała lniana ściereczką było pieczywo; domowe, jeszcze ciepłe.
- Zaraz przyniosę naleśniki. Mam nadzieje, że pani lubi. Z dżemem morelowym. Własnej roboty - obwieściła gospodyni i pobiegła do kuchni. Po chwili pojawiła się z tacą pełną poskładanych w chusteczkę placuszków.
- Pani się częstuje - zachęciła - trochę się rozpędziłam. Bo wie pani, ja mało nie umiem. Tak mój Bolek, mąż znaczy się mówi. Ty to Renia byś pułk wojska wykarmiła tym swoim gotowaniem. Ale ja się tam nie przejmuję. Mało to głodnych ludzi po świecie chodzi? A zaraz, no może za jakąś godzinkę wstanie ten co to wczoraj w nocy przyjechał. Nie obudził pani przypadkiem? Mówiłam żeby cicho sie zachowywał, bo sam tu nie jest, ale sama pani wie jak to jest. Jak się człowiek stara żeby go wcale słychać nie było to akurat wtedy mu wszystko jak na złość z rak leci. No to jakby w razie obudził to ja bardzo proszę, żeby się pani na niego nie gniewała, bo to nie przez złośliwość tylko tak po prostu. A jak wstanie, no wie pani, ten co wczoraj przyjechał, jakżesz on ma na imię... coś na "ka" zdaje się .. No mniejsza z tym. Jak wstanie to naleśniki będą jak znalazł. No... Ja tu gadam, a pani nic nie je. Pani je Małgosiu, na zdrowie.
Poszła sobie. Szkoda. Swoją sympatyczną, życzliwą paplaniną zagłuszała ciszę. I przynajmniej chwilowo wypełniała pustkę powstałą tylko trochę na własne życzenie. Głównym winowajcą był brak woli walki. Po prostu, w pewnym momencie Małgorzata uznała, że boksowanie się do niczego nie doprowadzi i że wyżej siebie nie podskoczy. Widocznie Maks był takiego samego zdania. Bo nie zachęcał, nie podgrzewał do walki, nie zabiegał. Albo po prostu było mu to na rękę. Wybrał święty spokój.
W oczach świata rozstali się kulturalnie, jak cywilizowani ludzie. Brednie! Cywilizowani ludzie w dzisiejszych czasach nie musza sie rozstawać, przynajmniej nie w sensie prawnym. Po prostu bez tych wszystkich papierków, formalności, adwokatów, rozpraw wstępnych i zasadniczych mówią sobie cześć, papa , albo żegnaj i po bólu. Po związku. Po miłości, która miała być na zawsze, do końca życia, na wieki wieków amen.
Małgorzata była rozsądna. Dlatego sięgnęła po naleśnika. To że nie miała apetytu wcale nie musiało być jednoznaczne z tym, że miała karać swoje ciało głodówką. Z tego samego powodu też mimo wszystko przyjechała na te cholerne wakacje w tę głuszę. I wcale nie miała zamiaru leżeć, patrzeć w sufit i lizać ran.
Życie trzeba brać za rogi, zmagać się z nim, po prostu iść dalej nie, nie oglądać się za siebie bo to nic innego tylko strata czasu którego przecież nikt nie ma za wiele. Nigdy nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach coś się skończy. Nie wiadomo też z góry czy będzie jakieś lepsze lub gorsze nowe. Życie jest niewiadomą. Na szczęście.
Śniadanie minęło w milczeniu. Wiecznie zaganiana pani Renia nie pojawiła się więcej. Drugą herbatę Małgorzata postanowiła wypić w przylegającym do jadalni salonie. O dziwo nie pustym.
Ledwie usiadła na jednej z trzech ustawionych wokół kominka malinowo czerwonych sof, zamknęła oczy. Zawsze tak robiła ilekroć była sama i musiała przemyśleć to i owo. Teraz przemyślenia wcale nie były jakieś tam szczególnie głębokie. Ot, po prostu, trzeba było zastanowić się nad tym co zrobić z tak nieładnie przez matkę naturę rozpoczętym dniem. Iść w końcu na spacer, zobaczyć co faktycznie oferuje Dolina Szczęścia? A może zaszyć się w kącie, pobujać się na tarasowej huśtawce?
- Khym, khym... - sugestywne chrząkanie kazało natychmiast zaprzestać rozmyślania i otworzyć oczy - Dzień dobry młoda damo - powiedziała kobieta w słusznym wieku, która niewiadomo jak ani skąd materializowała się przy stylowym kredensie pełniącego w salonie funkcję biblioteczki.
- Dzień dobry - odpowiedziała cokolwiek zaskoczona pojawieniem się starszej pani Małgorzata.
CeDeeN...
Małgorzaty zawsze mnie pociągały, więc czekam na cd
OdpowiedzUsuńPisze się:)
Usuńta wiekowa dama, co się zmaterializowała, to aby nie był duch? .. z kredensu? :)
OdpowiedzUsuńO tym w następnym odcinku;)
UsuńNo i teraz mam smaka na naleśniki! Wielkie dzięki, dieta niech spada na drzewo!
OdpowiedzUsuńJedna jaskółka nie czyni wiosny a jeden naleśnik wcale nie oznacza końca diety;)
UsuńNie poganiam, ale pisz, bo umieram z ciekawości
OdpowiedzUsuńPs. Czasami zastanawiam się co bym chciała robić w życiu. I wiesz, myślę, że prowadzenie takiej agroturystyki to coś fantastycznego. Właśnie w takiej głuszy. Lubię gotować, lubię też słuchać opowieści ludzi. Ach
Marzenia są po to żeby je realizować:)
Usuńtez bym teraz coś zjadła- choć opowiadanie nie o jedzeniu:)Jestem głodna cedeenu!
OdpowiedzUsuńZanim jednak nastąpi ciąg dalszy przekąś coś innego;)
UsuńJadę tam!!;))
OdpowiedzUsuńi wiesz....pisz szybko;)
W imieniu właścicieli zapraszam. Czynne cały rok;)
UsuńAle jestem ciekawa co będzie dalej .... jestem za tym co Miśka pisze ...pisz szybko :)
OdpowiedzUsuńPiszę, piszę... powoli jednak;)
UsuńDobrze, że wybywam, bo jak wrócę to może już ze dwa odcinki nowe będą? A od starszej pani wyczuwam dobrą energię...
OdpowiedzUsuńSłusznie wyczuwasz. W sensie, że energię. Co do odcinków to bladego pojęcia nie mam:D
UsuńOjej..."młoda damo" powiedziała starsza Pani:)Co jakby się Małgoście objawił dobry duch domostwa, taki nie z tego świata.:) No wspaniale się zapowiada. Tajemniczy gość na Ka co długo śpi i ta starsza pani:)
OdpowiedzUsuńDawaj dalej zołzik, bo mnie ciekawość żre:)mła:)
Ta... żeby on był na "Ka";)
UsuńNa szczęście moje "ucieczki" na odludzie nie miały nigdy tak poważnego tła jak u Małgorzaty, ale uważam, że każdej kobiecie dobrze robią. I powinnyśmy mieć do nich niezbywalne prawo! Nic tak nie odpręża i nie czyści mózgu jak parę dni samotności. Już jestem, będę wpadać.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dobrze robią. Właśnie czekam sposobności żeby zwiać choćby na kilka dni:)
Usuńno no znowu cedeen wykończysz mnie, a tak się dobrze zapowiedziało
OdpowiedzUsuńj
Czasami żałuję że nie mam amfy jakiej czy czegoś... w dzień bym pracowała w nocy sobie bredziła na blogu:D
UsuńRany, a Ty wciąż coraz to mocniej ostrzysz pióro. Myślałem, że bardziej się już nie da, o ja naiwny!
OdpowiedzUsuńA ty ciągle zmieniasz nicki! Na szczęście awatar ten sam;)
UsuńW taki sposób chrząkają ludzie, którzy nie tolerują żadnych odstępstw od diety. Koniec sielanki?
OdpowiedzUsuńPaweł Malec
Ależ skąd! Sielanka dopiero w planach:D
Usuńz zaciekawieniem czekam na dalej:)
OdpowiedzUsuńPiszę:)
UsuńNadrobiłam zaległości i lecę dalej:) Już nie muszę czekać na cedeen:)))
OdpowiedzUsuń