Dolina Szczęścia cz.3


Kobieta ubrana była nieco dziwnie, a jednocześnie z wyszukaną elegancją. W jej stroju dominowały koronki. Jasnobeżowa, koronkowa bluzka, klasyczna w kroju wykończona była małym kołnierzykiem o zaokrąglonych rogach. Wzdłuż pleców przebiegał rząd malutkich, gęsto usianych perełkowych guziczków wykończonych złotą obwódką.  O kilka tonów ciemniejsza spódnica w kontrafałdy sięgała do połowy łydki. Każda z zakładek ozdobiona była kwiatuszkiem z koronki. Najdziwniejsze były buty. Nie wyglądały na zniszczone, a jednocześnie miało się wrażenie, że pochodzą z jakiegoś magazynu teatralnego. Małgorzata nigdy, w żadnym sklepie nie widziała czegoś takiego, a trzeba przyznać że jako buto-zakupoholiczka wiele par butów w życiu mierzyła albo przynajmniej oglądała. Sroju dopełniał szal w odcieniach a jakże  , w odcieniach beżowo-brązowo-złotych. Mimo ażurowego splotu sprawiał wrażenie ciepłego. Zapewne wydziergany jej lub czyjąś inną cierpliwą ręką w długie zimowe wieczory. Drobną, bladą twarz okraszoną na policzkach różem okalała krótkie ciemno brązowe, poprzetykane siwizną włosy. Fryzura miała w sobie coś egzotycznego, albo może raczej niedzisiejszego. Szczególnie ta ułożona lokówką grzywka.
- No co? Napatrzyłaś się już? - zapytała lekko, bez jakichkolwiek pretensji i zaciągnęła się papierosem umieszczonym w długiej conajmniej dwudziesto centymetrowej szklanej fifce.

- Tak. To znaczy przepraszam, że się tak gapiłam, ale...
- Ale?
- Wygląda pani zjawiskowo.
- Czyżby? - starsza pani zapytała od niechcenia i usiadła naprzeciwko, na takiej samej jak Małgorzata malinowej sofie - Zawsze chciałam uchodzić za niebanalną i w końcu mi się to udało. Lepiej późno niż nigdy. Prawda?
- Z całą pewnością - Małgorzata gorliwie przytaknęła. Po części dlatego, że zgadała się z wypowiedzianym frazesem. Bardziej jednak dlatego, że nieznajoma, mimo emanującego z niej ciepła,  dziwnie przypominała jej cioteczną babkę Lolę. To chyba przez ten strój. I absolutnie niebanalny sposób bycia. Z tą różnicą, że Lola każdego traktowała z góry. Ta natomiast, przynajmniej teraz sprawiała wrażenie przyjaznej i otwartej na zdanie innych.
- Nie musisz mi kadzić. Organicznie nie znoszę ludzi którzy zgadzają się ze mną dla świętego spokoju. Nie mam monopolu na prawdę. Poza tym to strasznie nudne.  Carl, mój mąż, jak zapewne wiesz był pisarzem. Ten to dopiero potrafił zajmująco mówić. A jak sie kłócił! Wprost wybornie.
- Małgosiu! Jest pani tam? - z korytarza rozległ się głos gospodyni.
- Jestem! - odkrzyknęła Małgorzata zdziwiona własną energią - Przepraszam na chwilę - zwróciła się wychodząc do zaciągającej się właśnie papierosem kobiety.
Brązowo- beżowa dama lekko skinęła głową na znak aprobaty i wypuściła z ust kilka kółek jasnego dymu.
- Uwielbiam to robić. Zawsze uwielbiałam - mruknęła licząc kółka.

Małgorzata niemal zderzyła się z Renią w holu. Chcąc uniknąć kolizji uchyliła się nieco, pośliznęła sie na kamiennej, świeżo umytej posadzce i padła na kolana tuż przed schodzącym z góry tyczkowatym wielkoludem. Dryblas popatrzył z góry, co przy jego wzroście nie było niczym nadzwyczajnym i bez cienia współczucia wycedził przez niemal zaciśnięte zęby;
- Jeśli to zwyczaj i wszystkich pani tak wita na kolanach to zaznaczam że nie potrzebuje hołdów.
Małgorzatę zmroziło. Zamurowało wręcz. Gdyby nie gospodyni pewnie długo jeszcze klęczałaby
przed ta nabzdyczoną tyczką do fasoli.
- Nic sie pani nie stało? - troskliwie zapytała Renia pomagając zdezorientowanej Małgorzacie wstać.
- Nie. Chyba nie - odpowiedziała cicho. Ton jej głosu nijak nie korespondował z niedawnym entuzjazmem.
- A panu? czegoś potrzeba? - Renia zapytała chłodno patrząc w stronę Dryblasa.
- Spokoju - odpowiedział niezrażony - I wody. Nie wiem czy to przypadek, awaria, czy złośliwość losu, ale w mojej łazience nie ma wody.
- Zaraz to sprawdzę - przyjazna z natury Renia nawet nie siliła się na uprzejmy ton. Możliwe, że dryblas to wyczuł, albo po prostu było mu wszystko jedno co sądzą o nim i jego zachowaniu ludzie bo okręcił się na pięcie i przesadzając po trzy schody na raz szybko wdrapał się na górę.
- Chyba jeszcze się nie wyspał. Przyjechał bardzo późno. Wie pani jak to jest. Człowiek zmęczony to i zły - Renia mówiła przepraszająco starając się usprawiedliwić gburowatość i brak ogłady  fasolowej fasolowej tyczki.
- Poczekaj tu Małgosiu - powiedziała usadawiając lekko oszołomioną Małgorzatę w kuchni - Ja zaraz sprawdzę co z ta wodą , żeby się już ten Wojtek tak nie wściekał, a potem ci coś pokarzę.

                                                           CeDeeN...

Komentarze

  1. No duch i to prosto z lat 20/30 XX wieku:) Więc jeszcze nie taki stary:) Uwielbiam takie duchy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie boisz się duchów?;)

      Usuń
    2. Jakżebym mogła:)To mój ulubiony rodzaj ducha:) Dobry duch opiekuńczy:)

      Usuń
  2. Coś czuję że ten dryblas jeszcze zamieni się z Małgorzatą miejscem i wtedy nie będzie kpił z "hołdów":)

    OdpowiedzUsuń
  3. O !! jakie ciekawe. Może to być duch ciotki a może nie ? A dryblas może zaprzyjażni sie bliżej z Małgorzatą ... jakiś romans ? miłość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie! Lola to Lola. Jedyna w swoim rodzaju;)

      Usuń
  4. Ale ty jesteś! Musiałaś przerwać, no musiałaś?!
    ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. wiedziałam, że to duch :) ... a Dryblas na pewno okaże się i miły, i przystojny, i ogólnie superowski :)

    OdpowiedzUsuń
  6. nie przewiduję, czekam na radykalną zmianę akcji...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziś nie ma już takich prawdziwych dam... Ani Cyganów...

    OdpowiedzUsuń
  8. Krótki urlop a podziałał na Ciebie twórczo. kolejny CDN. Pogratulować
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby atak grafomanii? Czy jest na sali lekarz?!;)

      Usuń
    2. Nic z tych rzeczy.Po prostu eksplozja geniuszu. Pozdrawiam

      Usuń
  9. Zołza myśl (pisz) intensywnie...........

    OdpowiedzUsuń
  10. to i ja taka "teatralna" chyba jestem, bo co najmniej kilkanaście bluzek z koronki i z koronką wisi na moich wieszakach;)
    Ciekawie, bardzo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Sprawa się rypła

O złamanej nodze

Bluszcz