Samowolka
... czyli Łoś na gigancie.
Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam Krisa, marzyłam o tym żeby pojechać na Alaskę. Zobaczyć jego ze słuchawkami na uszach jak mówi "Dzień dobry Cicely!". I łosia jak sobie spaceruje sennymi uliczkami miasteczka. Tymczasem łoś przybiegł do mnie. Jestem pewna, że nie przez przypadek wybrał właśnie boisko przy mojej szkole...
Miał dość. Albo wręcz przeciwnie; chciał czegoś więcej. Może poczuć wiatr w uszach, albo po prostu zobaczyć kawałek świata, sprawdzić jak gdzie indziej smakuje trawa.
W sumie nie wiadomo jak długo planował wyprawę. Nie miał ze sobą żadnego ekwipunku, więc pewnie stało się to pod wpływem chwilowej emocji. Pyk i stało się. Nawiał. Od tygodnia go był poszukiwany. Raczej żywy, bo martwy na nic się nie zda. Widywano go to tu, to tam. Nigdzie jednak nie zagrzał miejsca na tyle długo, żeby można było się nim zająć i odstawić do prawowitych właścicieli czyli do Wolińskiego Parku Narodowego.
Wpadł dziś rano. Postawił na nogi wszystkie służby w mieście. I nie tylko. Z powodu gdyż nie chciał dobrowolnie oddać się w ręce tych co po niego przybyli zawezwano speca. Aż ze Szczecina! Specjalista od łosi i nie tylko przybył w towarzystwie sprzętu specjalistycznego i załatwił sprawę jednym sprytnym naciśnięciem spustu. Łoś oberwał w tyłek. W tej chwili spaceruje sobie już lekko niemrawo po zabezpieczonym z każdej strony boisku szkolnym i wedle wszelkich danych zasypia... Auto z przyczepką już czeka...
O! Właśnie zaryczał!
PeeS. A gdzie jest Kris?!
PeeS2. Walka z łosiem trwała do 13.10. Twardziel z niego. Dopiero po którejś tam dawce wziął był padł. A spec to jednak DUPA...
Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam Krisa, marzyłam o tym żeby pojechać na Alaskę. Zobaczyć jego ze słuchawkami na uszach jak mówi "Dzień dobry Cicely!". I łosia jak sobie spaceruje sennymi uliczkami miasteczka. Tymczasem łoś przybiegł do mnie. Jestem pewna, że nie przez przypadek wybrał właśnie boisko przy mojej szkole...
Miał dość. Albo wręcz przeciwnie; chciał czegoś więcej. Może poczuć wiatr w uszach, albo po prostu zobaczyć kawałek świata, sprawdzić jak gdzie indziej smakuje trawa.
W sumie nie wiadomo jak długo planował wyprawę. Nie miał ze sobą żadnego ekwipunku, więc pewnie stało się to pod wpływem chwilowej emocji. Pyk i stało się. Nawiał. Od tygodnia go był poszukiwany. Raczej żywy, bo martwy na nic się nie zda. Widywano go to tu, to tam. Nigdzie jednak nie zagrzał miejsca na tyle długo, żeby można było się nim zająć i odstawić do prawowitych właścicieli czyli do Wolińskiego Parku Narodowego.
Wpadł dziś rano. Postawił na nogi wszystkie służby w mieście. I nie tylko. Z powodu gdyż nie chciał dobrowolnie oddać się w ręce tych co po niego przybyli zawezwano speca. Aż ze Szczecina! Specjalista od łosi i nie tylko przybył w towarzystwie sprzętu specjalistycznego i załatwił sprawę jednym sprytnym naciśnięciem spustu. Łoś oberwał w tyłek. W tej chwili spaceruje sobie już lekko niemrawo po zabezpieczonym z każdej strony boisku szkolnym i wedle wszelkich danych zasypia... Auto z przyczepką już czeka...
O! Właśnie zaryczał!
PeeS. A gdzie jest Kris?!
PeeS2. Walka z łosiem trwała do 13.10. Twardziel z niego. Dopiero po którejś tam dawce wziął był padł. A spec to jednak DUPA...
No widzisz? Nie musisz organizowac ekspedycji na Alaske, masz ja tuz za oknem. Nie kazdemu w koncu jest dane ogladac losia na zywo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo
Taa... A Kris i tak gra już w innym filmie;D
UsuńNo pozerkaj dobrze, może Kris jednak też gdzieś pomyka;-) gdyby coś daj znać, a gdybyś organizowała ekspedycję na Alaskę , się piszę;-)
OdpowiedzUsuńW razie jak uzbieram na bilet to dam znać;)
UsuńAle jaja!:)
OdpowiedzUsuńNie. Łosie;)
UsuńA mówią, że góra do Mahometa nie przyjdzie, a do Ciebie łosiowa przyszła... :)
OdpowiedzUsuńPrzydreptała;)
UsuńCholera... Też chciałem coś o górze i Mahomecie napisać :)
OdpowiedzUsuńA wyszło że musiałeś napisać "cholera";)
Usuńu nas w mieście też się, od czasu do czasu, pojawiają łosie... choć ja osobiście żadnego nie widziałam... a Alaska nie dla mnie, ja ciepłolubna jestem... :)
OdpowiedzUsuńJa tez wolę ciepełko ale zobaczyć łosia i sekwoje bym chciała:D
Usuńa skąd się urwał?
OdpowiedzUsuńMoże z choinki?;)
UsuńTobie to dobrze, nawet losie same przychodza:))
OdpowiedzUsuńTaa... bogatemu to i byk się ocieli;)
UsuńSłyszałam o tym krążącym łosiu, ale nie wiedziałam, że on się tam do Ciebie wyrwał! Pewnie przeczytał bloga i chciał poznać Zołzę :)!
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
News dnia;D
UsuńTwój łoś stał się sławny, właśnie pokazywali go w teleekspresie :)
OdpowiedzUsuńCzyżby nie mięli o czym gadać?;)
UsuńA ty tu o łosiach jakiś piszesz zamiast część 5 zapodawać! Ludzie czekają!
OdpowiedzUsuń; )
No właśnie się zacięłam. I to nie z powodu łosia;)
UsuńBiedny łoś.Może on szuka miłości swego życia???
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe;)
UsuńAleż piękny łoś:))) Ale Ty tu łosiem oczu nie mydlij tylko kończ waćpanna bo ja tu na obczyźnie czytam i czekam!
OdpowiedzUsuńKończę. Może tylko nieco opornie;)
UsuńKris o poranku, od razu mi się uruchomiła ta melodyjka w pamięci:)
OdpowiedzUsuńTo był kultowy serial!
UsuńCudny łoś. I zaraz mi się przypomina riposta na jakąś zaczepkę: "A ja jestem łoś.... po prostu łoś"
OdpowiedzUsuńBo łoś to łoś. Po prostu;)
UsuńNa bezKrisiu i łoś Kris!
OdpowiedzUsuńNo tak. Dobrze że chociaż on;)
UsuńByła sobie pewna Gosia
OdpowiedzUsuńMiała fantastyczne nogi
Zawsze chciała bzyknąć łosia
Tylko łoś mógł być jej drogi
Uwielbiała styl "na Glempa"
Poszła wołać "kici, kici"
Lecz trafiła jej się klempa
I z bzykania wyszły nici...
Gosia wszystko przemyślała
UsuńW głowę się postukała
Czy to klępa czy to łoś
ważne aby do bzykania był ktoś;)
Zasnął chyba po 6 strzale;/ mam nadzieję,że mu to nie zaszkodzi..
OdpowiedzUsuńKrisa też słuchałam z zapartym tchem;)
Mam nadzieję, że wszystko z nim w porządku. Ten myśliwy po prostu dał ciała.
UsuńA kiedyś w TV mówili, że pewien łoś odkrył ukrytą w lesie bimbrownię, i dobrał się do zapasów. A potem padł obok nawalony jak messerschmitt. Właściciel interesu miał niezły pasztet, co z nim zrobić...
OdpowiedzUsuńLosie są jak widać medialne;)
UsuńCoraz gorzej o prawdziwych fachowców. Kiedyś pamiętasz trafiono w weterynarza zamiast zwierzynę
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pamiętam. Mój kolega robił wtedy zdjęcia;D
Usuńłos był za silny dla specjalisty a ten mu małe dawki dawał
OdpowiedzUsuńprosta sprawa ale łoś fajny
wiesz dobrze, że dał mu w d... bo jak ja dawałam zastrzyk swojemu psu to i ja niestety go tez dostałam, bo tak się moja psina wyrywała a ja stałam spokojnie wiec oboje milismy po trochu
j
j
Dlatego ja z byle guciem jeżdżę do weterynarza. Niech moje psy i koty lubią kogoś innego;)
UsuńNo faktycznie, "skądsik" pamiętam, że miałaś słabość do Krisa z Alaski:)Widzę ,że stary sentyment Ci nie przeszedł i uczucie tkliwe przetrwało próbę czasu i niewidzenia:)
OdpowiedzUsuńCzas mija a moje uczucia względem Krisa i łosia wciąż te same;)
UsuńDobrze to określiłaś w którymś komentarzu - niezły "news dnia" :-) Pamiętam, jak kiedyś wysłałam mężowi sms do pracy, siedząc w ciąży w domu, z newsem pt. "bażant przyleciał na naszą działkę", a on akurat siedział na spotkaniu biznesowym. Odpisał mi "a to ci news". :-)
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się jak do wydziału ochrony środowiska zadzwoniła pani i powiedziała, że na dachu szpitala siedzi dzika gęś. Naczelnik kazał jej odpowiedzieć żeby się przygotowali bo jutro przyleca wróble;)
UsuńNapisałam komentarz i mi go wcięło...:///
OdpowiedzUsuńTrochę Ci zazdroszczę możliwości podziwiania takiego "okazu" z dość bliska:)
Choć ja bym się chyba trochę bała...
Raz w życiu widziałam "przelatującego" (bo trudno to było nazwać biegiem) łosia niedaleko mojego domu w pewien jesienny poranek... Widocznie tamtędy prowadziła jego trasa przemieszczenia...
Pozdr.:)