Poczekalnia


I oto nastał. Pierwszy dzień trzeciego miesiąca roku pańskiego dwa tysiące trzynastego.
Zaczął się nieśmiało. Z wahaniem. A może walczył? Z ostatnim dniem miesiąca drugiego? Zimowego jak by nie było. W każdym razie jak już się na dobre zaczął to pokazał na co go stać. ten pierwszy dzień. Rozbłysł. Rozpromienił. Rozświetlił. I rozburmuszył. Nabzdyczoną Zołzę. Czyli mnie. Nie to żebym od razu, niejako z urzędu pierwszy dzień miesiąca czciła podskokami trzema czy choćby dwoma. Ba, nawet jednym.  Nie pozwala mi na to wrodzone lenistwo. Ot, po prostu siedziałam sobie i rozmyślałam jakoś tak mniej pesymistycznie. A wręcz z nutką optymizmu. Jak to pierwszego dnia trzeciego miesiąca.
- Co tak dumasz? - zapytała Kubuś, który jak zwykle pojawił się nie wiadomo skąd czyli znikąd.
- No właśnie; co tak dumasz? - niczym echo powtórzył Tygrysek brykając przy tym w pod sufit. Hooooop!


- A skąd wy wiecie, że duma? - pisnął Prosiaczek. Nieśmiało, jak to on.
Pluszaki spojrzały na mnie wzrokiem krytyczno oceniającym.
- No bo ... - Puchatek na chwilę stracił płynność w gębie - Bo...
- No bo wygląda tak jakby rozmyślała - dokończył za niego Tygrysek. Autorytatywnie.
- Właśnie - zgodził się miś i wdrapawszy się na fotel tuż obok, założył łapkę na łapkę (z nogami zrobił podobną kombinację) zażądał wyjaśnień:
- To o czym tak rozmyślasz? No chyba że udajesz.
- Phi! - phiknęłam. _ Niby w jakim celu mam udawać co?
- Żeby pozować na intelektualistę? - pisnął Prosiaczek. I poróżowiał jeszcze bardziej.
- Żartujesz? - wtrącił Tygrysek i bryknął w górę - Do tego żeby być intelektualistą trzeba mieć okulary - dokończył jak już od bryknął na dół.
- Nie gadam z wami! - warknęłam.
- Spokojnie - Kubuś odezwał się pluszowym głosem, słodkim niczym miód, zupełnie jakby czegoś chciał - Bez nerwacji. Se pożartować nie można?
- Można... - mruknęłam już mniej wściekle mimo, że wewnętrzny głos kazał mi uważać. Kto wie co Puchatkowi po głowie się plącze.
- No to o czym rozmyślasz?
- A o tym, że jakoś nie wiem co, jak i o czym pisać... - wyznałam - Wena gdzieś się poszwendała.
- A to! - Tygrysek udał, że rozumie i bryknął na tę okoliczność trzy razy. Hop, hop, hooooooop!
- Czyli, że nie możesz żadnego wierszyka czy też piosenki wymyślić? - z troską pisnął Prosiaczek.
- No... mniej więcej... - odpowiedziałam wymijająco. Odkąd powstało wiekopomne dzieło w pamiętniku mojej córki, żadnych wierszyków, żadnych piosenek! NIGDY! Poprzysięgłam to sobie i muzie Poezji!
- Musisz poczekać - spokojnie powiedział Kubuś. Mina zdradzała, że wie co mówi - Bo układanie Wierszy i Piosenek to nie są rzeczy, które się łapie w powietrzu. To one cię łapią i wszystko, co można zrobić, to pójść tam, gdzie one mogłyby cię znaleźć. - To znaczy gdzie? Ta poczekalnia?
- Ba... żebym to ja wiedział...

Komentarze

  1. Wierszy nie lubię - mogę zagwizdać na Wenę - może jakiego Nadwornego na końcu smyczy przytarga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie zaraz wróci. Chyba.
    : ))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wroci, wroci. Ona zawsze wraca w najmniej oczekiwanej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpisałam komentarz, i coś go zżarło, a napis mówił, że został opublikowany.
    Ty weny nie szukaj, ona sama Cię znajdzie

    OdpowiedzUsuń
  5. to się weny zmówiły i ogólnie se poszły
    ech. Może wrócą? Tak, na pewno wrócą

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno wróci - jak się wierzy to wraca :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wszystko wraca i Ty też, znaczy i ona wróci
    j

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się dowiesz gdzie to, daj znać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyjdzie wiosna, wróci muza...

    OdpowiedzUsuń
  10. "Nie cierp na brak we­ny. Cierp, a we­na sa­ma przyjdzie" - znalezione na murze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się potnę... Albo chociaż kupię depilator;)

      Usuń
  11. A ja Ci mówię, że to nie brak weny tylko pierwsze wiosenne rozleniwienie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nika... ja zawsze jestem leniwa. Wcale mi wiosny do tego nie trzeba;)

      Usuń
  12. Coś tam Ci wena podpowie, a resztę już Ty dopiszesz, poczekam cierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. wiesz, Nivejko...Ty to masz cierpliwość:)

    OdpowiedzUsuń
  14. A na cóż Waćpani wena, skoro towarzystwo opisane nieustającym jest źródłem, krynicą i inspiracją...:) Choć towarzystwo u mnie zebrane już ze cztery nazad noty temu, miast o górnictwie dysputować pradawnem, na manowce zeszło i wywiodło mi, że tak po prawdzie to nie masz Kubusia, boć ów nie tej płci, co mi się przez całe życie zdało, jeno jest jakować Fruzia Phi-Phi... Wciurności...:((
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja tam poczekam - przeżyłam już CeDeeN to i brak weny niestraszny;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cedeen dawał mi jakąś nadzieję. Brak weny przeciwnie:)

      Usuń
  16. świetny ten twój blog!
    pełen dystansu do siebie, przymrużonego oka, dowcipu
    i tej percepcji świata, którą lubię :)
    zapraszam do siebie
    http://okiemwiewiorki.blogspot.com/
    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  17. Dałbym sobie rękę uciąć że dołączyłem do tego chóru gratulacji, a tu mnie nie ma.
    Przepraszam i wszystkiego najlepszego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz