Rybka

Helenie. Za to, że mnie kopnęła;)
Kubuś wszedł. Chciał niepostrzeżenie, a wyszło jak zwykle. Wszystko przez autko typu resorak pozostawione mimo... licznych upomnień, że zabawki mają swoje miejsce. I że nie jest nim podłoga!

- Taaaa... - powiedział Puchatek zaraz po tym jak w ciszy poranka wybrzmiały wszystkie "ałajki", "orajusie" i inne takie mniej cenzuralne - Niedaleko pada jabłko od jabłoni...
- Że niby co? - zapytałam zuchwale nie chcąc przyjąć do wiadomości bolesnej prawdy.
- A niby to! - Puchatek ogarnął wzrokiem mnie i moje otoczenie poczym wskazał je łapką. Lewą. W prawej trzymał wspomnianego resoraczka w kolorze lawendy prowansalskiej. Spojrzałam i ja.
- No co? - wzruszyłam ramionami, że niby wszystko pod kontrolą - Zwykła rzecz. Bałagan. Twórczy.
To ostatnie dodałam na swoje usprawiedliwienie. Oraz żeby się choć odrobinę lepiej poczuć w tym, niebójmy się użyć tego słowa, bajzlu. Biurko wyglądało jak krajobraz po bitwie. Sterty książek, kartek, karteluszek, flakon z perfumami, filiżanka z niedopitą kawą, kocyk w kratkę, butelka z wodą, czekolada, dwa długopisy, pogryziony ołówek, chyba z osiem zeszytów z notatkami, wczorajsza gazeta, poduszka, jakieś papierki po cukierkach oraz cała masa innych rupieci. Gdzieś pośród tego bałaganu był też telefon który właśnie w tym momencie głośnym miałczeniem domagał się odebrania. Zlokalizowałam go dopiero po dłuższej chwili. Dokładnie wtedy kiedy zrezygnował i przestał się domagać.

- Jak kocha to zadzwoni jeszcze raz - mruknęłam odkładając aparat bez żalu. Numer na wyświetlaczu nic mi nie mówił co pozwalało przyjąć domniemanie że chcą mi wcisnąć kredyt na pralkę, super odlotowy odkurzacz albo wakacje na Krecie. Dziękuję, postoję!
- Taaaaaa... - ponownie westchnął Kubuś. Może nieco zbyt teatralnie, czego naturalnie nie omieszkałam mu wytknąć. Złośliwie.
- Powtarzasz się!
Miś wzruszył pluszowymi ramionami nie bez trudu wdrapując się na krzesło z którego z sobie tylko właściwym wdziękiem wskoczył na biurko.
- Tylko ciebie tu jeszcze brakuje - warknęłam.
- Być może, i wcale nie chodzi mi o perfumy - odparł ze spokojem. Wręcz stoickim. - To w jakiej intencji ten bu... to znaczy bałagan?
- No przecież mówiłam, że twórczy.
- A co stworzyłaś? - Puchatek nagle stał się wrednie-upierdliwo-dociekliwy.- Jeszcze nic. - odparłam - Ale! Jestem na dobrej drodze!
- W sensie?
- Podobno, nawet nie pamiętam gdzie to wyczytałam, jedzenie ryb dobrze robi na wenę. Wiedział o tym już jakiś współczesny Conradowi pisarz, który wraz z próbką swojej prozy wysłał mu liścik w którym to uprzejmie pytał ile tychże ryb powinien zjadać żeby dobrze pisać.
"Na początek dwa wieloryby dziennie" - odpowiedział mu mistrz Conrad. Możliwe, że zarzucił wędkę na ramię i poszedł po strawę. Zarówno duchową jak i cielesną.
Kubuś patrzył i patrzył i patrzył. Na mnie rzecz jasna. Jego szklane oczka jasno wyrażały że nie nadąża o czym naturalnie nie omieszkał mnie poinformować.
- A co to ma wspólnego z tobą i z tym tutaj, za przeproszeniem bajzlem? Masz zamiar zacząć wędkować? Masz już wędkę? Na wieloryby?
- Ależ skąd! - obruszyłam sie na ten oczywisty absurd. Ja i wędkowanie!? - Mam tylko zamiar zacząć jeść ryby. Dużo ryb. Na początek dwie dziennie.
- Taaaaaaaa - Kubuś ponownie zachował się jak zacięta płyta - Dobra rybka nie jest zła. Jak nie pomoże to i nie zaszkodzi.



Komentarze

  1. też mam ochotę na pstrąga z grilla, ale najpierw "poogarniam" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli to istotna wiadomość, telefon zadzwoni raz jeszcze
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istotna... jak dla kogo. Tym razem chcieli mi telefon w konkurencyjnej sieci wcisnąć;D

      Usuń
  3. No widzisz? Jak chcesz, to potrafisz... Bardzo się cieszę, że takimi prostymi metodami jak kopniak, można jeszcze ruszyć świat do przodu. Znaczy Kubusia. Znaczy ciebie:-))))
    Ale z tym bałaganem to trafiłaś w dziesiątkę. Mój mąż miał kiedyś spotkanie z wybitną panią profesor, która wyglądała, jakby ją ktoś właśnie wyrwał z głębokiego snu. Ale kiedy mój mąż między słowami rzucił: "U mnie też twórczy bałagan.." - natychmiast się ożywiła i zadała wnikliwe pytanie;
    - A co pan tworzy...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... oby tylko nie okazało się, że "rybka lubi pływać";)

      Usuń
  4. NO proszę, nadejszła wiekopomna chwila, Helen masz u mnie plus a TY DRoga Moja nareszcie coś napisałaś
    j

    OdpowiedzUsuń
  5. Helenie chwała za kopa. A Tobie nieustającego apetytu na ryby...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm.... została mi jeszcze puszka tuńczyka;)

      Usuń
  6. Na wenę dobry wieloryb , a co jest dobre, na chęć do weny? Dinozaur?

    OdpowiedzUsuń
  7. Puchatek powiedział tak: Pamiętaj: Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to?
    Życzę miłego dnia choć jak powiedział Puchatek: Zdarzają się tacy, którzy życzą ci dobrego dnia. Jeśli ten dzień godzi się nazwać dobrym, co jest wątpliwe.
    Ja do nich nie należę. pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puchatek to ogólnie fajny gość. I skarbnica cytatów;)

      Usuń
  8. No widzisz, ja nic nie tworze, bo mi Małż ogarnia bałagan. Co za człowiek, tak ingerować w moją wenę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściara. Ja muszę sama nie tylko swój ogarniać;)

      Usuń
  9. Ostatnio znów zaczęłam kupować rybki - makrelę wędzoną, łososia...
    Mnie źle się pracuje w bałaganie, więc sprzątam po każdym nabałaganieniu.
    Wtedy dopiero mogę się zabrać za kolejną robotę.
    I dobrze, że Cię kopnęła. Dawno Cię tu nie było :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się przynajmniej raz w tygodniu podawać na obiad rybkę:)

      Usuń
  10. Heleno, Heleno :)

    narobiłaś mi ochoty na rybę

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmmm...jakbym swoje biurko widział... :) Choć, naturaliter, ryb na nim jeszczem nie łowił...:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się masz bałagan tzw twórczy? I słusznie. Co komu do tego?;)

      Usuń
  12. nareszcie jesteś .... jedz ryby, kiełbaski czy co tam chcesz, tylko pisz :) ...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O złamanej nodze

Sprawa się rypła

Bluszcz