Ciekawie
Osobista wpadła między jedną, a drugą. Paczką chusteczek produkcji krajowego przemysłu higienicznego.
A wyglądała! Zjawiskowo. Rozpromienioną "niewidzialnym" makijażem twarz okalały pukle miękkich złocisto-rudych loków. Błysk w oku, słodycz w spojrzeniu, zapowiedź rozkoszy w dołeczkach na policzkach...
Pierwszą myśl, że żałuję, że nie jestem facetem, zdusiłam w zarodku. Drugą, znacznie mniej przyjemną, bo lekko pomaczaną w gorzkiej żółci zazdrości również pożegnałam po chwili. Nie będę się przecież pozbywać Osobistej z powodu niskiego uczucia zazdrości tylko dlatego, że ma czelność wyglądać jak milion dolarów. Wyglądać tak, jak ja nawet za milion dolarów wyglądać nie będę. Przynajmniej nie w tym wcieleniu. Myśl trzecia; żyj i pozwól żyć innym, jako najbardziej godna humanisty z zawodu, z wykształcenia i zamiłowania została przyjęta i dopuszczona do użytku jako najmniej szkodząca zdrowiu. Psychicznemu.
- Siadaj - powiedziałam niby to obojętnie do zjawiska pod tytułem Osobista.
Zjawisko jak najbardziej skorzystało z zaproszenia i z wdziękiem klapnęło obok.
- Kawy? - kontynuowałam podjętą rolę dobrej gospodyni.
Osobista skinęła ufryzowaną grzywką dając mi tym samym pole do popisu. Przynajmniej w dziedzinie parzenia kawy domowej nieprofesjonalnej mogę z nią pokonkurować godnie.
- Pycha! - powiedziała z uznaniem kiedy już postawiłam przed nią dzieło moje i ekspresu. - Jak zwykle.
Królewskim skinieniem przyjęłam komplement i nic nie mówiąc rozsiadłam się w oczekiwaniu.
No bo przecież, jak znam Osobistą lat sporo i trochę to nie po to przyszła tu w wydaniu miss świata i okolic żeby wypić kawę. Prędzej czy później puści farbę. Stawiam dziesięć do jednego, że jednak prędzej niż później.
- No to ja się będę zbierać - powiedziała po drugiej filiżance i kiedy obsmarowałyśmy pogodę, że do kitu, telewizję, że zanudza, Księcia Małżonka, że nie przynosi ciastek, psa, że znowu go trzeba do fryzjera....
- Ale, że jak to zbierać? - wrzasnęłam niemalże (na tyle na ile pozwoliło schorowane gardło) - Przecież...
- Co przecież? - Osobista zaczęła drążyć.
- Jeszcze nie dopiłaś kawy.
- Dopiłam. Ściemniasz!
- Ja .... No dobra - pomyślałam, że raz kozie i tak dalej - Jeszcze nie powiedziałaś po co właściwie przyszłaś.
- Na kawę - odpowiedziała wymijająco.
- Teraz to ty ściemniasz - syknęłam.
Osobista popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Nie pomogło. Spróbowała ratunku u Księcia Małżonka. Ten też pozostał niewzruszony. Nawet kiedy zatrzepotała rzęsami.
- Dobrze, ale na Twoja odpowiedzialność! I twoją też! - ostatnie zdanie skierowała do bogu ducha winnego Książątka. - Chodzi o to, że się nie nadajesz - dodała z rozbrajającą szczerością.
Prawie się nie pogniewałam.
- Do czego się nie nadaję?
- To znaczy nie to żeby w ogóle. Poza tym prawie się nie nadajesz. To znaczy chciałam powiedzieć jeszcze.- plątała się w zeznaniach.
- Konkrety! - zażądałam. A Książątko mnie poparło.
- Ok -mam-dwa-bilety-na-chippendale'sów-na-dzisiaj-może-innym-razem...-to-do kiedyś! - zatrajkotała na jednym wdechu. I zjawiskowo zniknęła.
A mogło być tak ciekawie....
W tej sytuacji oraz w związku z rekonwalescencją nie pozostaje nic innego jak celebrowanie Dnia Wieczoru z Dobrą Książką. Śmierć frajerom tom drugi czas zacząć!
A wyglądała! Zjawiskowo. Rozpromienioną "niewidzialnym" makijażem twarz okalały pukle miękkich złocisto-rudych loków. Błysk w oku, słodycz w spojrzeniu, zapowiedź rozkoszy w dołeczkach na policzkach...
Pierwszą myśl, że żałuję, że nie jestem facetem, zdusiłam w zarodku. Drugą, znacznie mniej przyjemną, bo lekko pomaczaną w gorzkiej żółci zazdrości również pożegnałam po chwili. Nie będę się przecież pozbywać Osobistej z powodu niskiego uczucia zazdrości tylko dlatego, że ma czelność wyglądać jak milion dolarów. Wyglądać tak, jak ja nawet za milion dolarów wyglądać nie będę. Przynajmniej nie w tym wcieleniu. Myśl trzecia; żyj i pozwól żyć innym, jako najbardziej godna humanisty z zawodu, z wykształcenia i zamiłowania została przyjęta i dopuszczona do użytku jako najmniej szkodząca zdrowiu. Psychicznemu.
- Siadaj - powiedziałam niby to obojętnie do zjawiska pod tytułem Osobista.
Zjawisko jak najbardziej skorzystało z zaproszenia i z wdziękiem klapnęło obok.
- Kawy? - kontynuowałam podjętą rolę dobrej gospodyni.
Osobista skinęła ufryzowaną grzywką dając mi tym samym pole do popisu. Przynajmniej w dziedzinie parzenia kawy domowej nieprofesjonalnej mogę z nią pokonkurować godnie.
- Pycha! - powiedziała z uznaniem kiedy już postawiłam przed nią dzieło moje i ekspresu. - Jak zwykle.
Królewskim skinieniem przyjęłam komplement i nic nie mówiąc rozsiadłam się w oczekiwaniu.
No bo przecież, jak znam Osobistą lat sporo i trochę to nie po to przyszła tu w wydaniu miss świata i okolic żeby wypić kawę. Prędzej czy później puści farbę. Stawiam dziesięć do jednego, że jednak prędzej niż później.
- No to ja się będę zbierać - powiedziała po drugiej filiżance i kiedy obsmarowałyśmy pogodę, że do kitu, telewizję, że zanudza, Księcia Małżonka, że nie przynosi ciastek, psa, że znowu go trzeba do fryzjera....
- Ale, że jak to zbierać? - wrzasnęłam niemalże (na tyle na ile pozwoliło schorowane gardło) - Przecież...
- Co przecież? - Osobista zaczęła drążyć.
- Jeszcze nie dopiłaś kawy.
- Dopiłam. Ściemniasz!
- Ja .... No dobra - pomyślałam, że raz kozie i tak dalej - Jeszcze nie powiedziałaś po co właściwie przyszłaś.
- Na kawę - odpowiedziała wymijająco.
- Teraz to ty ściemniasz - syknęłam.
Osobista popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Nie pomogło. Spróbowała ratunku u Księcia Małżonka. Ten też pozostał niewzruszony. Nawet kiedy zatrzepotała rzęsami.
- Dobrze, ale na Twoja odpowiedzialność! I twoją też! - ostatnie zdanie skierowała do bogu ducha winnego Książątka. - Chodzi o to, że się nie nadajesz - dodała z rozbrajającą szczerością.
Prawie się nie pogniewałam.
- Do czego się nie nadaję?
- To znaczy nie to żeby w ogóle. Poza tym prawie się nie nadajesz. To znaczy chciałam powiedzieć jeszcze.- plątała się w zeznaniach.
- Konkrety! - zażądałam. A Książątko mnie poparło.
- Ok -mam-dwa-bilety-na-chippendale'sów-na-dzisiaj-może-innym-razem...-to-do kiedyś! - zatrajkotała na jednym wdechu. I zjawiskowo zniknęła.
A mogło być tak ciekawie....
W tej sytuacji oraz w związku z rekonwalescencją nie pozostaje nic innego jak celebrowanie Dnia Wieczoru z Dobrą Książką. Śmierć frajerom tom drugi czas zacząć!
No, nie moglas zachorowac w bardziej niefortunnym momencie! Dramat!!!
OdpowiedzUsuńNajprawdziwszy dramat;D Nie wiem doprawdy jak się podniosę;D
UsuńAleeee jooooo... i znowu w czasie choroby omija nas wszystko co najlepsze.... ;)
OdpowiedzUsuńCzy Folwak Zwierzęcy to dobra książka? Bo na ten wieczór wygrała z nudnym opracowaniem dot. Archiwistyki.
Chorowanie jest do kitu! Zwłaszcza w ferie. I jak są bilety na cokolwiek:D
UsuńFolwark jest dobry! Mnie się podoba. Potem idź za ciosem i machnij Rok 1984. I jeszcze Córkę proboszcza! I śpiesz się zanim Orwell znowu trafi do indeksu ksiąg zakazanych ;D
Rok 1984 też wzięłam dziś z biblio. Córkę miałam w rękach. Sic! Wrócę po nią jutro!
UsuńNo to masz pecha podwojnego.
OdpowiedzUsuńZupelnie jak w tym kawale co to bacy tesciowa do studni wpadla (a to pech) i ja zywa wyciagneli (to juz podwojny pech).
Powoli i skutecznie wychodzę z tego pecha;D
Usuńno ja bym sie nie zamieniła, znaczy Frajry by wygrały )))
OdpowiedzUsuńsiedze jeszcze w pierwszym tomie ))))
zdrowia
Fajnie się to czyta! Prawda ?:)
Usuńfajnie, czytam moim uczniom fragmenty))) żeby zachęcić do czytania )) rozwinęłam temat zeppelinów ))
UsuńNivejka czemu moderujesz??
UsuńMiało być pięknie a wyszło jak zawsze .... buuuu
OdpowiedzUsuńZapewniam cię, że było pięknie:)
UsuńNaprawdę żal ci że nie zobaczyłaś tych podrygujących golasów? Oni mnie strasznie śmieszą, nic nie kapuję z tych wyjących i płożących się jak bluszcz po scenie bab. Może ja nie dojrzałam, może wyłazi ze mnie drobna mieszczka, czy coś... Ale przysięgam, nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńRozumiem damski striptiz i śliniących się doń panów, ale to...?
Tak czy siak, współczuję, żeś chora.
A Osobista na pewno nie wiedziała o twojej chorobie? Czy wiedziała, ale wpadła żeby się pokazać w odsłonie glamour? :))
Naprawdę... to ja nawet tego striptizu nie rozumiem. A może raczej nie rozumiem tym bardziej;D
UsuńKiedyś, lata temu byłam na takiej imprezie i nie tyle to co na scenie co na widowni jest interesujące;D Szał babskich ciał;D
Mnie na takiej imprezie też znacznie bardziej interesowała by reakcja widowni ;)
UsuńReakcja widowni jest ... bezcenna;d
UsuńŁaaa, ja też się nie nadaję i zgłaszam się na ochotnika, że posiedzę w domu. Książka to książka, a nie jakieś gołe stylizowane poślady :* kiss kiss
OdpowiedzUsuńNie mów nic proszę Osobistej ale gdybym nie była chora to kto wie czy bym się celowo nie rozchorowała;D
UsuńTak myślałam, ale myślę, że i ona Cię w tej kwestii rozgryzła :P
UsuńAle mnie nie wydasz?:D
UsuńNie wydam :*
UsuńUmarłabym ze wstydu na takim pokazie... :-)
OdpowiedzUsuńW myśl zasady "niech się wstydzi ten co widzi" ?:D
UsuńTo chyba Twoja najgorsza grypa! Szkoooooodaaaa!
OdpowiedzUsuń